Cztery kobiety. Trzy z nich miały wtedy około czterdziestu
lat. Dziś kolejny raz patrzą w oczy tej czwartej, której żadna z
nich nie zapomni do końca życia. Jest młodsza od nich o ponad 20
lat. Jedyne, co je łączy, to płeć i macierzyństwo. Barbara W., tak
jak one wtedy, dziś sama jest matką.
Różnie odnosimy się do tamtych czasów. Opinie na temat
karania winnych przestępstw stanu wojennego nie są jednoznaczne.
Przez ostatnich 12 lat skutecznie wmówiono części Polaków, że czas
zapomnieć, nie wolno rozdrapywać ran, musimy zacząć się jednoczyć,
a nie dzielić itp. Nie zawahano się przypominania katolickiemu społeczeństwu,
że obowiązuje zasada miłości bliźniego. To wszystko pięknie brzmi
i trudno nie zgadzać się z tak szlachetnymi apelami, gdyby nie...
No właśnie, gdyby nie to, że nikt z winnych okaleczania
ludzkich sumień, godności, a nawet odpowiedzialny za śmierć współobywateli
nie został choćby osądzony. Nikomu ze strażników tamtej władzy nie
powiedziano oficjalnie, że system, któremu służyli, był zły, ich
służba również. Obecnie mają się wspaniale - materialnie i psychicznie.
Świetnie dostosowali się do nowej rzeczywistości, odcinają nadal
kupony od nienagannej pracy sprzed 20 lat. Ich ofiary, szeregowi
działacze tamtej "Solidarności", nadal czują się gorszym gatunkiem
obywatela. Zostawieni sami sobie, bez tak "wspaniale" czerwonych
życiorysów, nawet jeśli przyznają się gdzieś jeszcze do swej przeszłości,
to najczęściej słyszą, że mają przestać "z tym kombatanctwem".
Nie chcę oceniać motywów, jakimi kierowała się przed
laty sądzona właśnie przed częstochowskim Sądem funkcjonariuszka
Służby Bezpieczeństwa Barbara W. Może wierzyła bezkrytycznie swoim
zwierzchnikom? Zastanowiło mnie jedno wypowiedziane przez nią w trakcie
rozprawy zdanie: "Żałuję dziś, że nie przestrzegałam poleceń w pełni"
- odnosi się to do sytuacji, gdy oskarżona w sposób upokarzający
przeszukiwała kobietę (obecnie jedną z oskarżycieli posiłkowych).
Kazała jej rozebrać się do naga i wykonywać skłony, przysiady... "
Podejrzana" przywieziona została ze swojego domu i miała zostać osadzona
w areszcie. Oskarżona przeszukiwała ją pod kątem przemycenia ewentualnych
grypsów. Dziś żałuje, że nie wezwała kogoś kompetentnego, by mógł
przeszukać ją jeszcze dokładniej, uchybiła regulaminowi! Tego żałuje...
Nie dziwi, że policjantka, która do niedawna dowodziła
jedną z komend rejonowych, usiłuje zachować swój dotychczasowy wizerunek.
Dziwią i przerażają metody obrony, którymi się posługuje. Dla mnie
jest to kolejne świadectwo, jak bardzo tamten system zniszczył "swoich"
ludzi. Łamał ich sumienia tak mocno, że nigdy już nie będą w stanie
odróżnić dobra od zła. Niech słowa sądzonej obecnie funkcjonariuszki,
bez względu na to, jaki w sprawie zapadnie wyrok, staną się dla nas
przestrogą.
Po tym, co usłyszałam i zobaczyłam w częstochowskim Sądzie,
przestaję się dziwić, że niektórzy drwią z Ojca Świętego, inni popełniają
obrazoburcze "dzieła", forsują ustawy o eutanazji, aborcji czy dewiacjach
seksualnych, bezczeszczą niegodnym zachowaniem święte dla Polaków
miejsca.
Nasze największe dziś zagrożenie - to ludzie podobni
do Barbary W., ludzie pozbawieni sumień.
Pomóż w rozwoju naszego portalu