Reklama

Pro i contra

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Stagnacja trwa

Kolejny zimny prysznic dla zwolenników rządu Millera przynosi komentarz Janusza K. Kowalskiego w czasopiśmie ekonomicznym Prawo i Gospodarka z 18 maja pt. Wątłe wyniki gospodarki. Według autora: " GUS podał, że w kwietniu spadły realne płace i zmniejszyło się zatrudnienie w przedsiębiorstwach, a liczba nowych mieszkań była mniejsza niż przed rokiem. (...) W okresie styczeń - kwiecień przekazano do użytku 28517 mieszkań - o 15,8 proc. mniej niż w analogicznym okresie ub.r." .

Wyrzucanie pieniędzy w błoto

Reklama

Na tle gospodarczej zapaści tym bardziej zadziwia decyzja o przeprowadzeniu wyjątkowo szeroko zakrojonego i bardzo kosztownego Narodowego Spisu Powszechnego, który wcale nie był koniecznym przedsięwzięciem w tak trudnym okresie kraju. Mówi o tym szeroko wiceprezydent niezależnego instytutu - Centrum im. Adama Smitha Andrzej Sadowski w wywiadzie pt: Spis to marnotrawstwo pieniędzy, udzielonym Łukaszowi Warzesze ( Życie z 21 maja). Zdaniem Sadowskiego: "Z jednej strony przeprowadza się spis, który kosztuje pół miliarda złotych, a jednocześnie dla oszczędności zmniejsza się np. zasiłki macierzyńskie". Sadowski polemizuje z argumentacją GUS-u, że spis pomoże m.in. w walce z bezrobociem, twierdząc: "Warunkiem obniżenia bezrobocia jest także obniżenie zobowiązań podatkowych, które nakłada się na społeczeństwo, żeby przeprowadzić nikomu niepotrzebną operację, jaką jest spis. Poza tym urzędy pracy dostarczają odpowiedniej liczby danych". Zdaniem Sadowskiego: "Spis nie przyniesie GUS-owi większej liczby danych niż te, które uzyskuje poprzez okresowe badania w mniejszej skali. Wydaje się, że jedynym sensem tego przedsięwzięcia jest tak naprawdę korzyść, jaką urzędowi przyniesie otrzymanie tak wysokiej subwencji z naszych podatków". Sadowski krytycznie ocenia również fakt, że obywatel nie będzie miał prawa odmówić odpowiedzi na pytania rachmistrza sądowego, choć może przecież odmówić składania wyjaśnień w sądzie, w izbie skarbowej etc. Według Sadowskiego: "Jest to daleko posunięta ingerencja w prywatność obywateli. (...) państwo nie powinno mieć wglądu we wszystkie sprawy obywatela. Tymczasem spis jest jaskrawym zaprzeczeniem tej zasady" .

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Podejrzenia NIK-u wokół supermarketów

Reklama

Mirosław Ikonowicz pisze w tekście NIK o supermarketach (Przegląd z 13 maja): "Od czasu, gdy opisaliśmy, jak kierownik Niemiec kazał kasjerkom w warszawskim Hicie kupić pampersy i zabronił im wychodzić do toalety, w większości hipermarketów traktowanie personelu właściwie nie zmieniło się na lepsze, co wykazują ostatnie kontrole Państwowej Inspekcji Pracy. Niewiele lepiej prezentuje się obraz hipermarketów w raporcie NIK dotyczącym finansowych i prawnych aspektów ich funkcjonowania od stycznia 1998 do czerwca 2001 r. Tylko dwie z dziesięciu wielkich sieci handlowych w Polsce miały w 2000 r. nieznaczny zysk. W jednym przypadku było to 0,1% brutto, w drugim - 2,6%. Pozostałe wykazały straty od 1,1% do 9,9% obrotu. Hipermarkety te nie wpłaciły więc do budżetu ani grosza z tytułu podatku dochodowego". Skłonność do rozwijania sieci hipermarketów w Polsce (60% w rękach kapitału zagranicznego) przy takich stratach wygląda, zdaniem autora, na swoisty "masochizm zagranicznych inwestorów", pomimo strat wykazujących dalej prawdziwy " pęd do rozszerzania sieci placówek w Polsce, a zatem coraz większego rujnowania swych finansów". Wątpliwości inspektorów NIK-u wzbudziło również nagminne naruszanie prawa przy wydawaniu zezwoleń na budowę hipermarketów. NIK wykrył istotne nieprawidłowości w 15 jednostkach samorządu spośród 17 objętych kontrolą w zakresie wydawania decyzji o lokalizacji hipermarketów. Jak pisze red. Ikonowicz: "Władze gmin łamały prawo, by ułatwić życie wielkim sieciom handlowym". Które na dodatek najczęściej wykazują straty i nie płacą nic do budżetu z tytułu podatku dochodowego.

Koszty nieuczciwego importu

Niektóre hipermarkety odpowiedzialne są za dostarczanie swoim klientom produktów z nieuczciwego importu. Pisał o tym Marek Wielgo w tekście Przez nieuczciwy import (Gazeta Wyborcza z 21 maja). Chodziło o sprzedaż w tych hipermarketach niczym nieoznakowanych importowanych płytek ceramicznych, co oznaczało złamanie aż trzech ustaw: prawa budowlanego, ustawy o ogólnym bezpieczeństwie produktu i ustawy o języku polskim. Nieuczciwi importerzy uderzają w polską produkcję płytek ceramicznych, "oszczędzając" na kosztach badań dopuszczających wyrób budowlany do obrotu. A jak pisał red. Wielgo, badania wykazały, że "niektóre dostępne w sklepach importowane płytki emitują promieniowanie przekraczające dopuszczalne normy".
Za nieuczciwą zagraniczną konkurencję płaci najwięcej polski największy producent płytek ceramicznych -
Opoczno SA, który musiał zwolnić w ostatnich dniach 500 pracowników, czyli blisko jedną trzecią załogi.

Wypompowywanie pieniędzy z Polski

Andrzej Dryszel w tekście Jak wyprowadza się zyski z Polski ( Przegląd z 20 maja) alarmuje na temat coraz bardziej rozwijającego się procederu wypompowywania pieniędzy z polskich firm przez ich zagranicznych właścicieli. Według A. Dryszela:
"Mówiąc najprościej, proceder ów polega na tym, że działająca w Polsce spółka należąca do inwestora zagranicznego sprzedaje za granicę do centrali swoje produkty po nadzwyczaj niskiej cenie. Importuje zaś od firmy matki wszystko, co się da - za bardzo wysoką cenę (...) . Najchętniej kupowane są dobra niematerialne - różne analizy i ekspertyzy, usługi doradcze i menedżerskie, praca rozmaitych ´specjalistów´ z centrali zagranicznej, bo to najtrudniej wycenić i udowodnić nadużycia. Jednak nie tylko - w resorcie finansów często wspomina się klasyczny już przykład spółki, która za zainstalowanie lampek na biurkach kilkunastu pracowników zapłaciła firmie matce prawie 100 tys. dol.
Według prof. Wacława Wilczyńskiego, przykładem takich działań są też praktyki stosowane przez Fiata, który każe płacić swoim polskim zakładom tak wysokie ceny za części potrzebne do montażu, że połykają cały zysk. W tej sytuacji nie dziwi ubiegłoroczna strata firmy, wynosząca 289 mln zł. Bardzo drogie na ogół są także kredyty udzielane przez zagraniczne spółki matki swoim polskim ´córkom´. W ten właśnie sposób zyski wędrują za granicę, a koszty i straty zostają w kraju, osłabiając nasze przedsiębiorstwa mogące stanowić konkurencję dla zagranicznych inwestorów.
Zdaniem Dariusza Rosatiego z Rady Polityki Pieniężnej, przypadki nielegalnego transferu zysków za granicę przez polskie firmy należące do zagranicznych korporacji są coraz częstsze. Świadczyć może o tym fakt, że rentowność spółek z kapitałem zagranicznym jest mniejsza niż średnia rentowność wszystkich polskich firm - mimo iż przedsiębiorstwa zagraniczne osiągają znacznie większą wydajność. Prof. Jan Macieja twierdzi więc, że sprawozdania statystyczne przedsiębiorstw nie informują rzetelnie o ich faktycznej rentowności.
W istocie rentowność firm z wyłącznym udziałem kapitału zagranicznego wynosi ok. 1,8%, gdy tymczasem przedsiębiorstwa całkowicie polskie notują rentowność sięgającą 2,5%. Ciekawe, że im firma większa, tym gorzej. Spośród 1004 spółek, w których udział inwestorów zagranicznych przekracza milion dolarów, tylko 488 wykazuje jakiekolwiek zyski.
(...) Prof. Józef Rutkowski ocenia, iż od 1996 r. gwałtownie rośnie skala manipulacji cenami przez koncerny zagraniczne pragnące uniknąć płacenia podatku dochodowego. Można szacować, że tylko w latach 1997-99 nasz skarb ´podarował´ firmom zagranicznym prawie 7 mld zł".

Koszty wyprzedaży banków

Na gospodarce polskiej szczególnie zaciążyły jednak skutki wyprzedaży dominującej części banków w obce ręce. Jak pisze na ten temat Teresa Kuczyńska w tekście VaBank (Tygodnik Solidarność z 17 maja): "Pogląd wylansowany dla naszych reform gospodarczych, że nieważna jest narodowość kapitału, spowodował sytuację, w której 76 proc. polskiej bankowości jest w obcych rękach. Na placu boju pozostały tylko dwa banki polskie, które nie są w stanie zaspokoić potrzeb kredytowych polskich przedsiębiorstw. (...) Czy rzeczywiście musiało się tak stać, że 76 proc. udziałów w naszych bankach ma dziś zagraniczny kapitał? - pytał, z konieczności już retorycznie, premier Miller na spotkaniu ze studentami w krakowskim Klubie pod Jaszczurami. - Rozmawiałem dziś z zarządem Huty im. Sendzimira, która od dawna zabiega m.in. o kredyt. Banki z kapitałem zagranicznym nie dość, że odmówiły, to zachowywały się tak, jakby chciały przeciągnąć sprawę. To rodzi najgorsze przypuszczenia - mówił z wyraźną irytacją premier.
Jakie mogą być te najgorsze przypuszczenia, których nie odważył się wyjawić studentom premier? Ano chyba te, przed którymi przestrzegaliśmy przed paroma laty, gdy beztrosko oddawano banki kapitałowi zagranicznemu. Głównie niemieckiemu. Tak się złożyło, że przejmując system bankowy kraju, przejmuje się kontrolę nad jego gospodarką. Można na nią wpływać udostępniając - lub nie - kredyty przedsiębiorstwom. Dziś żadne, nawet największe, nie może istnieć bez kredytowania. Tymczasem zagraniczny kapitał przez jego odmowę może np. spowodować bankructwo firmy, eliminując w ten sposób konkurencję dla innych przedsiębiorstw, może zagranicznych. Wyeliminowanie największego polskiego producenta stali, jakim jest Huta Sendzimira, może być pożądane przez zagraniczną konkurencję, by przejąć jego rynek.
Na liście banków, do których zwrócił się zarząd Huty im. Sendzimira o kredyty, pozostał w efekcie jeden - PKO BP, polski bank państwowy. Rząd obiecuje wspomóc hutę w staraniach o uzyskanie w nim kredytu w wysokości 60 milionów złotych.
Problemy z otrzymaniem kredytu od zagranicznych banków w Polsce ma też Stocznia Szczecińska. Rząd obiecał pomóc także jej, dając poręczenie kredytowe, by umożliwić kontynuowanie budowy zamówionych statków. Trudności z uzyskiwaniem przez wielkie polskie przedsiębiorstwa kredytów od działających w Polsce zagranicznych banków są niepokojącym sygnałem. Potrzeby polskich przedsiębiorstw są zbyt wielkie, by mogły je obsłużyć te dwa polskie banki, jakie nam pozostały. Szkoda, że alarm, jaki prawicowi politycy i media podnieśli, gdy 60 proc. polskiej bankowości było przejęte przez zagraniczny kapitał, został zlekceważony. Dziś jest 76 proc. Podejmowanie tematu, w jakim stopniu gospodarka jest jeszcze polska, uznawano wówczas za nietakt".
Niemieckie presje na Czechy
W ostatnich tygodniach wzmaga się antyczeska kampania części polityków niemieckich, zmierzających do podważenia dekretów Benesza, na mocy których w Czechosłowacji po 1945 r. wywłaszczono Niemców. Warto w tym kontekście zacytować ważny komentarz znawcy spraw niemieckich Wojciecha Pięciaka: Havel ostrzega, Warszawa milczy, publikowany w Tygodniku Powszechnym z 28 kwietnia. Jak pisał Pięciak: " Warszawa milczy, uważając pewnie, że nas spór nie dotyczy. Czy słusznie? Nie, bo naciski na Pragę uderzają pośrednio w Polskę i w konsens, wedle którego choć wysiedlenia były moralnie złem, to politycznie nie można ich było uniknąć. Nawet gdyby podobny ton wobec Polski - Erika Steinbach ze Związku Wypędzonych mówi o ´dekretach Benesza i Bieruta/Gomułki´ - nie uzyskał takiego rezonansu, jak w przypadku Czech, to Havel ma rację: skutki psychologiczne już są fatalne. Chodzi nie tylko o rozbudzanie nacjonalizmów, ale i o kształt pamięci o II wojnie. Tymczasem ostatnio Niemcy chcą pamiętać głównie o własnych ofiarach - i o Holocauście".

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Oświadczenie ws. ks. Dominika Chmielewskiego

2025-08-29 17:57

[ TEMATY ]

salezjanie

publikacja

Salezjanie Inspektoria Pilska

W związku z dzisiejszą publikacją Gazety Wyborczej pt. „Zamiast do Jezusa zaprowadził ją do łóżka. Co skrywa znany ksiądz Dominik Chmielewski”, autorstwa redaktora Piotra Żytnickiego, działając w imieniu Inspektorii Pilskiej Towarzystwa Salezjańskiego, pragniemy przedstawić następujące stanowisko.

Zgromadzenie Salezjańskie potraktowało sprawę wynikającą ze zgłoszenia bohaterki przedmiotowej publikacji z należytą powagą i odpowiedzialnością. Bezpośrednio po otrzymaniu listownego zawiadomienia, niezwłocznie podjęto działania zgodne z obowiązującymi procedurami — przyjęto formalne zgłoszenie, zabezpieczono przekazane materiały dowodowe oraz skierowano sprawę do dalszego rozpoznania. W trosce o transparentność i bezstronność, na wniosek władz Zgromadzenia, przeprowadzenie tzw. postępowania wstępnego zostało powierzone niezależnemu organowi — Sądowi Biskupiemu w Toruniu.
CZYTAJ DALEJ

Kard. Ryś: Jezus chodzi i czeka na nasze zaproszenie!

2025-08-31 14:54

[ TEMATY ]

archidiecezja łódza

ks. Paweł Kłys

– Byłoby czymś dziwnym, gdybyśmy w Kościele tworzyli takie wspólnoty, które zapraszają wszystkich, tylko nie Jezusa. A Jezus chodzi i czeka na nasze zaproszenie! – mówił kard. Grzegorz Ryś podczas uroczystości jubileuszu 25-lecia parafii pw. Zesłania Ducha Świętego w Łaskowicach.

Na rozpoczęcie liturgii proboszcz, ks. Ryszard Żurek, powitał metropolitę łódzkiego oraz przybyłych gości. Następnie przedstawił krótki rys historyczny parafii, która została erygowana 1 września 2000 r. dekretem abp. Władysława Ziółka. Jak zauważył ks. Żurek, parafia w Łaskowicach – położona na obrzeżach Łodzi – jest prawdopodobnie najmniejszą w diecezji, gdyż liczy zaledwie 399 wiernych. W imieniu wspólnoty parafialnej przedstawiciele wiernych podziękowali metropolicie za obecność i poprosili o modlitwę w intencji parafii.
CZYTAJ DALEJ

Abp Wojda: Porozumienia Sierpniowe przyczyniły się do pogłębienia świadomości społecznej, że jedność daje moc

Porozumienia Sierpniowe mają bardzo duże znaczenie; przyczyniły się do pogłębienia świadomości społecznej, że jedność daje moc, że hasło „Solidarność” stało się imieniem wspólnoty - powiedział metropolita gdański abp Tadeusz Wojda podczas mszy świętej w 45. rocznicę Sierpnia '80.

W bazylice pw. św. Brygidy w Gdańsku odprawiono niedzielę uroczystą mszę świętą z okazji 45. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych i powstania NSZZ „Solidarność”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję