Widmo wzrostu czynszu
Pani Mela, emerytowana nauczycielka historii, zajmuje od 30 lat jednopokojowe mieszkanie w zaniedbanej czynszówce. Wiadomość o uwolnieniu czynszów zaniepokoiła ją na tyle, iż zasięgnęła informacji u administratora kamienicy, który oświadczył, że podwyżki są przewidziane, i to spore, bo w granicach 100-200 proc.
Pani Mela nie śpi więc kolejną noc. Nie pomagają krople na uspokojenie ani ziołowe tabletki na sen. W głowie kołacze się tylko jedna myśl: za rok o tej porze będę bez dachu nad głową. Nauczycielska emerytura nie wytrzyma już bowiem żadnej podwyżki, nawet najmniejszej. A opłata czynszu to dla Pani Meli rzecz święta. Nigdy z nim nie zalegała. W tej chwili czynsz Pani Meli za mieszkanie o powierzchni 36 m2 wynosi 230 zł. Na inne opłaty, jedzenie i lekarstwa zostaje ok. 400 zł.
"Pod koniec miesiąca chodzę do stołówek Caritas na obiad i jest to mój jedyny posiłek - skarży się Pani Mela. - Nie kupuję tabletek przeciwbólowych na gościec, bo z bólem da się żyć, ale te na serce muszę zażywać regularnie. Potrzebuję też rocznie przynajmniej tony węgla. Teraz palę tylko w kuchennym piecu. Do pokoju wchodzę w nocy, od razu do łóżka pod kołdrę. Tak wygląda moje życie. A teraz proszę sobie wyobrazić, że czynsz wzrośnie mi do 460 zł..."
"Właściciel naszego domu od kiedy odzyskał kamienicę, czyli 10 lat temu, był tu tylko raz. Przez ten czas nie zrobił tutaj nic - skarżą się lokatorzy innej czynszówki. - W jego imieniu rządzi administrator. I robi, co chce!".
Bieda kamienice
Brudne schody i podesty, wyrwane drzwi na strych i do piwnicy, zwały jakichś gratów na korytarzach, zabazgrane ściany. Smród, brud i ubóstwo - tak swoją kamienicę opisuje Jan Kwieciński.
"Gdy odzyskałem kamienicę w 1994 r., miałem jak najlepsze intencje. Teraz wiem, że uczestniczę w wojnie. Połowa mieszkańców zasłużyła sobie na eksmisję. Regularnie dewastują mój dom od strychu po piwnice, nie płacą czynszu. Wyrąbali siekierą nowe drzwi wejściowe, powybijali okna. Kradną prąd z korytarzy. Część lokatorów w ten sposób ogrzewa mieszkanie. Handel wódką to tutaj codzienność. Nikogo nie interesuje, że wali się dach, że stropy pękają, że trzeba wymienić instalację. Przy próbach tłumaczenia sytuacji w moją stronę lecą steki przekleństw. Pierwsze, co zrobię, to podniosę czynsz. I to nie wszystkim jednakowo. Dobrzy lokatorzy dostaną mniejsze stawki, hołota - maksymalne".
Większość czynszówek wymaga kapitalnego remontu. Dotychczasowe przepisy ustawiały wielkość czynszów na poziomie uniemożliwiającym ich właścicielom przeprowadzenie choćby najpotrzebniejszych inwestycji. Tymczasem za zaniedbanie budynku odpowiada prawnie właściciel, i to sporymi grzywnami. Do tej pory też żaden bank nie udzielał "kamienicznikowi" kredytów, gdyż ten był niewypłacalny.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Trzeba płacić, tylko z czego?
W najgorszej sytuacji znajdą się mieszkańcy czynszówek prywatnych. Tutaj - zgodnie twierdzą i kamienicznicy, i obrońcy praw lokatora - podwyżki będą dla większości szokiem. Jednak stawki nie mogą być brane z sufitu. Po pierwsze, nie mogą przekroczyć 3 proc. "wartości odtworzeniowej mieszkania", która to wartość w każdym miejscu Polski jest inna, a po drugie - czynsz wolno podnosić raz na pół roku. Lokatorzy mieszkań komunalnych i zakładowych mogą na razie spać spokojnie. U nich podwyżki będą następować powoli. Ale są nieuchronne.
Co do jeszcze jednej kwestii zgadzają się i właściciele nieruchomości, i obrońcy lokatorów: bez względu na to, jak wysoki będzie czynsz, musimy go płacić. Zaleganie z czynszem jest bowiem najczęstszym powodem eksmisji. W teorii można próbować negocjacji z właścicielem, w praktyce jednak należy się spodziewać twardej postawy "kamieniczników". Po latach posuchy chcą oni zrekompensować straty, choć nie zawsze w grę wchodzi nabijanie sobie kiesy. Część z nich ma zamiar inwestować w swoje nieruchomości w nadziei na przyszłe zyski. Część za wszelką cenę będzie starać się pozbyć lokatorów, by wyremontować lokale i wynająć je po nowych, znacznie wyższych cenach.
Troska czy przedwyborczy trick...
Tuż przed wyborami samorządowymi rząd zgłosił do Sejmu projekt nowelizacji kodeksu postępowania cywilnego, który zakazuje eksmisji na bruk, określając ją jako działanie "nieludzkie i z tej racji nie może być dopuszczone przez prawo". Projekt wywołał różne komentarze, od stwierdzeń, że to "kiełbasa przedwyborcza", po twierdzenia, że rząd wreszcie myśli o najbiedniejszych. Propozycję najostrzej krytykują właściciele kamienic - prowadzi ona do bezkarności nieuczciwych najemców. Iwona Kurpiok-Suchecka - prezes Krajowej Rady Komorniczej mówi z ulgą, że komornicy nie byliby już zmuszeni do wykonywania eksmisji na ulicę. Stanisław Trociuk - zastępca Rzecznika Praw Obywatelskich twierdzi natomiast, że właściciel ma prawo domagać się wykwaterowania kogoś, kto nie płaci.
Za kilka tygodni przekonamy się, kto ma rację. Doświadczenie jednak uczy, że zazwyczaj to uczciwi, solidni, ale niezamożni ludzie cierpią najbardziej. Nawet jeśli nie wyrzuci się ich z mieszkań, to ciągłe poczucie zagrożenia i niepewności jutra jest dolegliwością, na którą w żadnej mierze nie zasłużyli.