Faktów nie da się ukryć: właśnie jesteśmy świadkami kompletnego fiaska projektu: "akces do UE".
Ten akces, który miał przynieść Polsce "wyrównanie szans" i pomoc dla polskiego rolnictwa - pogrążył polską gospodarkę, a rolnictwu niesie perspektywę zatrważającą: tylko 25% tej pomocy finansowej, jaką otrzymują rolnicy unijni. Oznacza to kolosalne zwiększenie dystansu między rolnictwem polskim a unijnym! Jakby nie dość, rząd Millera godzi się na to, by dopłaty do rolnictwa wypłacane były rolnikom z polskiego budżetu, co wymaga obciążenia polskich podatników nowymi podatkami. Jak więc tu mówić o zwalczaniu bezrobocia, gdy na pracujących Polaków oraz polskich przedsiębiorców nałożone zostaną nowe podatki? Jak tu mówić o zwiększaniu konkurencyjności polskiej gospodarki?...
Ponieważ rząd Millera nie potrafi przeciwstawić się dyktatowi Brukseli, zgłasza kolejną propozycję wobec UE, de facto uderzającą po kieszeni Polaków: jest to propozycja obłożenia dodatkowym cłem towarów importowanych z UE. Pozornie ma to ograniczyć napływ unijnych towarów do Polski, aby lepiej sprzedawały się towary polskie, w tym rolnicze. Jakie jednak będą inne konsekwencje takiego posunięcia? Obłożenie towarów importowanych z UE cłami spowoduje wzrost ich cen. Gdy ceny importowanego z UE cukru, masła, odzieży etc. wzrosną - polscy producenci również podwyższą ceny swoich wyrobów: polskiego cukru, masła, odzieży etc. Już obecnie mówi się np. o możliwej wówczas hurtowej cenie cukru - 2 zł 40 gr... Konsekwencją uległości rządu Millera wobec UE będzie zatem postępująca drożyzna w Polsce, co - siłą rzeczy - zawsze najboleśniej uderza w najbiedniejszych, bo przecież bogatsi jakoś te podwyżki przeżyją...
Żadna z najnowszych propozycji rządowych, formułowanych w ramach negocjacji z UE, nie daje podstaw do optymizmu - wprost przeciwnie: wszystkie te propozycje prowadzą do wzrostu bezrobocia w Polsce, wzrostu cen, zwiększenia się dystansu między rolnictwem unijnym a polskim oraz do dalszej utraty konkurencyjności przez polską gospodarkę. Takie są fakty i trudno im zaprzeczyć. Im bliższy termin "ostatecznych negocjacji" - tym bardziej akcesyjne przedsięwzięcie okazuje się projektem gospodarczym całkowicie chybionym, wybitnie niekorzystnym dla kraju.
Tymczasem w ostatnich dniach prezydent Kwaśniewski skierował do Trybunału Konstytucyjnego powszechnie niemal krytykowaną ustawę o abolicji podatkowej i przymusie spisywania mienia przez obywateli. Wydaje się, że Kwaśniewskiemu zabrakło odwagi, by zawetować po prostu tę szkodliwą, totalitarną z ducha i jaskrawo niesprawiedliwą ustawę; dlatego zasłonił się Trybunałem Konstytucyjnym i jego możliwym negatywnym werdyktem. Jakoś nie brakowało jednak Kwaśniewskiemu tej odwagi, gdy wetował ustawę lustracyjną, uniemożliwiając w ten sposób ujawnienie agentury komunistycznej obecnej w dzisiejszych strukturach władzy...
Wydaje się, że Trybunał Konstytucyjny stanie przed trudnym zadaniem. Odrzucić tę ustawę, uznać ją za sprzeczną z konstytucją może właściwie tylko stwierdzając, że narusza ona konstytucyjny wymóg równego traktowania obywateli, co w istocie ma miejsce. Jednak również progresja podatkowa oparta jest na nierównym traktowaniu obywateli, zatem odrzucające tę ustawę orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego może zarazem otworzyć furtkę, która umożliwi złożenie skargi o niekonstytucyjność progresji podatkowej... Co zatem zwycięży w orzecznictwie Trybunału: szacunek dla prawa czy "czynnik polityczny"? No cóż, już wkrótce czas pokaże...
Pomóż w rozwoju naszego portalu