Reklama

Chłopcy z węgla

Za pawilonem skręca się w lewo. Stąd widać już tory. Wokół kępy traw, wyglądające jak zmechacona żółta wykładzina, pod nogami czarny żwir używany do obsypywania nasypów. I gęste chaszcze, pełne sztywnych, chropowatych badyli. Z tyłu drzewa. Bezlistne, czarne, rozczapierzone gałęzie. Typowo śląski krajobraz, ciężki od węglowego pyłu i szarości nieba. Kilka metrów dalej kopalnia "Kleofas", bliżej bocznica kolejowa, przy której parkują wagony z węglem, nim ruszą w Polskę.
Od kilku dni przy torach palą się znicze. Ludzie mówią, że pierwszy zapłonął w chwilę po tragedii i że przyniósł go jeden z rodziców czwórki nastolatków, których w nocy 12 listopada br. zabił tutaj pociąg ekspresowy InterCity z Warszawy do Gliwic.

Niedziela Ogólnopolska 48/2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ruszyli po zmroku. Patryk, Damian, Dawid i Artur. Włożyli w kieszenie kurtek worki. Było po 19.00. Pewnie ktoś zamówił u nich węgiel z torów, najtańszy opał w okolicy.
To miejsce jest dobre. Pociągi wyjeżdżają z kopalni wypełnione po brzegi "czarnym złotem", jak kiedyś poetycko nazywano węgiel. Zawsze jego część, ta z samego czubka stosu, osypie się od wstrząsów. Wtedy staje się on bezpański. Można też wejść na wagon i zrzucić trochę na ziemię. Idą w ruch ręce, nogi, każdy sposób jest dobry. Tylko trzeba się spieszyć. W każdej chwili może pojawić się służba kolei czy ochrona. Worek kosztuje 14 zł. Można też kupić reklamówkę albo wiaderko. W Katowicach Załężu, jak w całej Polsce, coraz mniej ludzi stać na zakup tony węgla. W starych domach z piecami ludzie marzną każdej zimy. Chyba że chłopak sąsiada przyniesie worek za parę groszy.
Węglarzy zdradzają ręce. Jak tych trzech, z kapturami ciasno naciągniętymi na głowy, papierosami chowanymi w mankietach kurtek. Kurz węglowy trudno zmyć, choćbyś szorował do krwi. Za paznokciami wrzyna się w skórę i pozostaje czarna obwódka, jak u górników. Chłopaki się nie przejmują. Te ręce to dowód, że potrafią poradzić sobie w życiu, że już zarabiają - dowód dorosłości.
- Ochrona pewnie patrzyła w telewizor. Mecz nadawali - tłumaczy Dominik o dziecięcej twarzy i oczach czerwonych jak u królika. - Oni uciekali przed jednym pociągiem i wpadli pod koła tego ekspresa...
- Tutaj większość dzieciaków zbiera węgiel na torach - przyznaje starszy mężczyzna, pan Józef. Tamtej nocy przy torach zebrał się tłum gapiów. Nie można ich było przepędzić. W dzień po tragedii w dzielnicy o niczym innym się nie mówiło. - W domu ojciec z matką bez pracy, dorabiają na lewo albo dorywczo, czasem nawet i tego brakuje. Chłopaki muszą włożyć coś do domowej kasy, bo inaczej nie dostaną jeść, a firanki przymarzną do okien. Chodzą więc na tory. Najmłodsi mają 7-8 lat. Starsi pracują w grupach. Często wysyłają ich sami rodzice. Wiadomo, że dzieciakowi policja nic nie zrobi, dzieciak jest szybki, mały i wszędzie wejdzie. Czasem tylko nie zdąży uskoczyć, jak tych czterech...
- Co ja wtedy przeżyłem... - przyznaje sąsiad pana Józefa, głosem łamiącym się, chropowatym. - Przechodziłem akurat ulicą, a tu mówią, że naszych chłopaków wyciągają spod pociągu. Pognałem zobaczyć, czy mój chłopak siedzi w domu. Biegłem i modliłem się głośno. On często chodzi na tory, które są tam proste jak drut i maszyniści lubią tam gnać ponad setkę. Wczoraj policjanci mówili, że tamten maszynista jechał tylko 70, był trzeźwy i hamował, ile mógł. A oni tam tkwili jak te zające schwytane w światło.
- Powód tego, co się stało, jest jeden: w tej części Załęża ludzie są bardzo biedni. Robią różne rzeczy, żeby przeżyć, m.in. zbierają węgiel na torach - mówi dziennikarzowi KAI ks. Adrian Kowalski z katowickiego "Domu Aniołów Stróżów", od lat zajmującego się dziećmi ulicy. Jedna z jego placówek znajduje się niedaleko miejsca, w którym doszło do tragedii.
- To wszystko jest wielkim wyzwaniem dla miasta, żeby stworzyć dla tych dzieci program profilaktyczny. My mamy kontakt ze 100 osobami - dziećmi, rodzicami - ale z racji finansowych musimy rezygnować z niektórych form oddziaływania - mówi ks. Adrian.
Zmrok zapada szybko. Wysokie latarnie ledwie oświetlają ponurą okolicę torowiska i domów. Od strony kopalni niesie się głuchy szczęk hamującego pociągu. Na bocznicy stoi znów kilka wagonów.
- Jak sprawa przycichnie, chłopaki tutaj wrócą - przekonuje Dominik i mruga porozumiewawczo w stronę kolegów.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Śląskie/ Zginął 18-letni motocyklista; policja ogłosiła „czarny alert drogowy”

2025-07-02 21:07

[ TEMATY ]

wypadek

droga

alert

Adobe Stock

18-letni motocyklista zginął w środę po południu na ul. Wiejskiej w Czeladzi (Śląskie). Policja w związku z jego śmiercią ogłosiła „czarny alert drogowy”. Podała równocześnie, że w woj. śląskim wzrasta liczba wypadków z udziałem motocyklistów i użytkowników lżejszych jednośladów.

Jak wynika z informacji śląskiej drogówki, w rejonie ul. Wiejskiej w Czeladzi kierujący pojazdem ciężarowym wyjeżdżał z drogi podporządkowanej w kierunku Będzina. Nie ustąpił przy tym pierwszeństwa przejazdu prawidłowo jadącemu 18-letniemu motocykliście. Wskutek zderzenia motocyklista zginął na miejscu.
CZYTAJ DALEJ

Papież sprawdził stan przygotowań w Castel Gandolfo na jego przybycie

2025-07-03 20:45

[ TEMATY ]

Castel Gandolfo

Papież Leon XIV

Vatican Media

Papież sprawdził stan przygotowań obiektów, w których spędzi dwutygodniowy urlop

Papież sprawdził stan przygotowań obiektów, w których spędzi dwutygodniowy urlop

Po południu 3 lipca Leon XIV przybył do Castel Gandolfo, gdzie w najbliższą niedzielę przeniesie się na letni, dwutygodniowy odpoczynek. Papież chciał zprawdzić stan przygotowań Villi Barberini, w której się zatrzyma.

Jak poinformowało Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej, wizyta Papieża miała na celu sprawdzenie stanu prac na kilka dni przed przeprowadzką do Villa Barberini, w Borgo Laudato Si’ w Castel Gandolfo. Papież przeprowadzi się tam w niedzielę, 6 lipca.
CZYTAJ DALEJ

Ukraina: siostry niosą pokój i radość pośród cierpienia i niepewności

2025-07-03 16:39

[ TEMATY ]

cierpienie

radość

Ukraina

siostry

Karol Porwich/Niedziela

W Krzywym Rogu w Ukrainie, w oblężonym regionie Dniepropietrowska, siostry Franciszkanki Misjonarki Maryi niosą pokój i radość mieszkańcom. Wśród nieustannych dźwięków syren przeciwlotniczych i codziennych trudów wojny, niestrudzenie wydają posiłki ubogim, wspierają miejscowe dzieci i poprzez muzykę tworzą chwile pocieszenia.

Na wschodzie Ukrainy, w samym środku wojny, Siostry Franciszkanki Misjonarki Maryi ucieleśniają swój franciszkański charyzmat, niosąc pokój w kontekście naznaczonym chaosem i niesprawiedliwością. Pomimo niepewności codziennego życia, ciągłego zagrożenia i zmęczenia spowodowanego syrenami przeciwlotniczymi, pozostają niezłomne w swojej misji.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję