Wakacyjnie o kapłaństwie
Akacje dawno przekwitły, to niezawodny znak, że czas
prymicji mamy już daleko za sobą. Nowe zastępy kapłanów stawiają
pierwsze kroki w posłudze sakramentalnej. Opuściwszy seminaryjne
mury, swoje miejsce zostawiają następnym odważnym, którzy zechcą
swoje życie oddać w ten szczególny sposób Panu Bogu i ludziom. Dzięki
Bogu, u nas w Polsce tych odważnych wciąż nie brakuje. Na pierwszy
rok w diecezji-rekordzistce, którą jest diecezja tarnowska przyszło
bodajże 72 kandydatów. U nas jest ich trochę mniej, bo 26. Liczba
wstępujących do seminariów i liczba święconych księży jest w Polsce
zasadniczo stała, choć są diecezje i zgromadzenia zakonne, które
przeżywają - miejmy nadzieję, że tymczasowy - niewielki spadek powołań.
O wiele trudniejsza sytuacja jest w Kościołach Europy
Zachodniej. We wszystkich diecezjach (a jest ich chyba ponad 90)
i zgromadzeniach francuskich wyświęcono w tym roku 105 kapłanów,
przy czym trzeba powiedzieć, że bardzo wiele diecezji od kilku lat
nie wzbogaciło się o żadnego nowego kapłana. Podobna sytuacja jest
w tak tradycyjnie katolickich państwach jak Hiszpania czy Włochy.
Za kilkanaście bądź kilkadziesiąt lat kościoły te będą się borykać
z bardzo poważnym problemem braku księży.
A co się stanie w Polsce? Trudno się podejmować jakiegoś
proroctwa, ale zdaje się, że i u nas mogą nastąpić jakieś zawirowania.
Czy znaczy to, że Pan Bóg przestał już powoływać kapłanów dla swojego
Kościoła? Zapewne nie. Pan powołuje zawsze, zdaje się jednak, iż
młodym coraz trudniej rozeznać swoje powołanie żyjąc w środowisku,
które niezbyt jest przychylne Kościołowi, a instytucji kapłaństwa
w szczególności.
Jeden z hiszpańskich duszpasterzy powołań stwierdził,
iż dzisiaj na kapłaństwo coraz częściej "decydują się" osoby bardzo
silne i jednocześnie posiadające bardzo jasną wizję kapłaństwa. Współcześnie
coraz rzadziej kapłaństwo kojarzy się ze społecznym uznaniem, finansowym
zabezpieczeniem, prestiżem i niekwestionowanym autorytetem urzędowym.
Ci, którzy szukają w kapłaństwie jakiejś niszy i ucieczki przed światem,
muszą więc się gorzko rozczarować.
Dla kogo piszę ten komentarz? Nie jest to wcale pro memoria
dla naszych alumnów na wakacjach. Wierzę, że oni mają tę świadomość.
To bardziej apel do nas wszystkich, mniej lub bardziej zorganizowanych "
przyjaciół Paradyża" i wszystkich innych seminariów na świecie. Powołanie
nie rodzi się na pustyni i na pustkowiu nie wzrasta. Potrzeba mu
oazy - środowiska, w którym będzie mogło stawać się prawdziwą służbą.
Ta oaza, to nie tylko dom i seminarium. My wszyscy nią jesteśmy.
Wszyscy powinniśmy nią być.
Pomóż w rozwoju naszego portalu