Zero zdziwień
Na rynku, tak jak za dobrych peerelowskich czasów, brakuje zboża. Jedynie o urodzaj afer wcale nie musimy się martwić. Tego ci u nas dostatek. Żniwa na tym polu trwają okrągły rok. Najświeższa afera - choć jest raczej pewne, że gdy Państwo dostaną Niedzielę do ręki, stwierdzenie to już się mocno zdezaktualizuje - dotyczy leków. Rzeczpospolita (12 maja) podała, iż jedna z zagranicznych firm twierdzi, że bliski współpracownik byłego ministra zdrowia Mariusza Łapińskiego zażądał od niej 1,5 mln dolarów łapówki za umieszczenie produkowanego przez ową firmę leku na liście refundacyjnej. Wśród obywateli - "zero zdziwień". Co najwyżej niektórzy pytają: Czemu tak mało? Rywin chciał więcej.
Obawy Łapińskiego
Z powodu sprawy z lekami zapienił się strasznie były minister Mariusz Łapiński. Dobrze, że w radiu mówił, to nie było widać. Reasumując, powiedział, że to, co pisze Rzeczpospolita i inne gazety, to same banialuki, prowokacja, spisek dziennikarzy i coś tam jeszcze. Ale to nie wszystko. Łapiński wytoczył jeszcze cięższą artylerię i stwierdził, że żurnaliści są dziś najpoważniejszym zagrożeniem dla demokracji, państwa i generalnie wszystkiego. Terroryści, faszyści i komuniści, nawet razem wzięci, w porównaniu z tą dziką hordą to bułka z masłem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Szczyt szczytów
Na początku urzędowania Leszek Miller przeniósł obrady Rady Ministrów z dużej do małej sali, żeby - jak tłumaczył jego rzecznik Michał Tober - zaoszczędzić na prądzie i ogrzewaniu. Jeszcze radykalniejsze cięcia przeprowadzono w powiecie starachowickim. Miejscowy starosta (z SLD) przeniósł się ze swojego gabinetu do znacznie skromniejszego pomieszczenia w kieleckim więzieniu. Stamtąd zarządza powiatem. Opozycja, co prawda, próbowała storpedować ten heroiczny plan oszczędnościowy i odwołać starostę. Na szczęście, dzięki czujności posłów koalicji rządzącej, udało się starostę obronić i będzie zarządzał powiatem zza krat. (Rzeczpospolita, 13 maja).
Gwiazda komisji
Poseł Jan Rokita może się czuć zagrożony. Na pierwszoplanową gwiazdę speckomisji ds. Rywingate wyrasta posłanka SLD Anita Błochowiak. Już na wejściu błysnęła pytaniami o toalety i pionowe korytarze w budynku "Agory". Później rozmyła się trochę w tle, ale odżyła przy przesłuchaniu Jarosława Sellina, członka KRRiTV. Zaskoczyła oczytaniem, cytując pismo najgłębszej niszy - Telekomputer, a później atakując agresywnymi pytaniami ekipę Leszka Millera. Przewodniczący Nałęcz zdębiał, poseł Lewandowski przecierał uszy, a wśród dziennikarzy wybuchła wesołość. Uznanie zyskała tylko u Rokity, który powiedział: "Mamy do czynienia z tak doniosłym w dziejach komisji przypadkiem, że poseł SLD dochodzi złych intencji działania własnego obozu politycznego. To jest, uważam, bardzo cenne".