Do wielkiej rodziny europejskiej weszliśmy już w 966 r., wrastając za Mieszka I w jej chrześcijańskie korzenie, okupione choćby krwią św. Wojciecha. Mówił o tym wielokrotnie
Ojciec Święty Jan Paweł II. Niestety, społeczeństwo polskie, oszołomione zalewającą reklamą medialną, nie zrozumiało do końca słów wielkiego rodaka. Tymczasem przystąpienie Polski do Europejskiej
Wspólnoty ma się odbyć na równych prawach członkowskich (wiąże się to z wyrównanym poziomem gospodarczym), działanie Unii Europejskiej ma być oparte na fundamencie duchowym, a nie tylko ekonomicznym,
na poszanowaniu człowieka, jego osobistych praw i potrzeb religijnych.
Śledząc wydarzenia ostatnich lat, nietrudno się zorientować, że klimat do spełnienia tych warunków zarówno w Polsce, jak i w samej Europie nie należy do sprzyjających. Kryzys gospodarczy
i duchowy przeżywa wiele krajów europejskich, w tym Polska. U nas ostatnie ekipy rządzące doprowadziły do gospodarczego regresu, wzrostu bezrobocia, braku strategii politycznej, kryzysu
zaufania do władzy i państwa.
Czy w takiej niekorzystnej sytuacji obecny rząd miał prawo podjąć tak odpowiedzialne wyzwanie? Czy współcześni polscy katolicy są w odpowiedniej kondycji duchowej, aby iść na odsiecz duchowej
Europie? Czy po wejściu do UE stać będzie naród i państwo na poniesienie kosztów z tym związanych?
Na te i inne istotne dla przyszłości pytania starali się odpowiedzieć uczestnicy Konferencji zorganizowanej przez Fundację Odbudowy Demokracji im. Ignacego Paderewskiego we Wrocławiu nt.
Przystąpienie Polski do Unii Europejskiej - zalety, niebezpieczeństwa i konsekwencje. Podczas spotkania główne referaty wprowadzające do dyskusji wygłosili: prof. dr hab. Bolesław Winiarski (Akademia
Ekonomiczna we Wrocławiu), ks. prof. Stanisław Pawlaczek (Papieski Fakultet Teologiczny we Wrocławiu), Stanisław Czebhardt (Prezes Fundacji, jednocześnie gospodarz prowadzący Konferencję). Stanowisko
w tej sprawie przedstawił też prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz.
Stwierdzono, że w ostatnich latach nie wypracowano odpowiednich struktur i mądrej gospodarczej polityki, nieprzemyślane decyzje pogłębiły granice między Polską a krajami wysoko rozwiniętymi,
zmarnowano potencjał gromadzony przez pokolenia. W kraju o tysiącletniej tradycji chrześcijańskiej zatracono pierwiastek duchowy, tworząc na wzór Zachodu nowego boga, jakim stał się pieniądz,
zapominając, że to Bóg stworzył człowieka i dał mu prawa Dekalogu.
Ostatni rząd, kierowany przez SLD, chcąc za wszelką cenę zaistnieć w Europie, za główny cel obrał sobie wprowadzenie tam Polski pod swoim sztandarem, nie patrząc na interesy narodowe
i społeczne. Można powiedzieć, że w paszczę gospodarczego "tygrysa" wrzuca się kraj zupełnie do tego nieprzygotowany, a społeczeństwo nie znające niebezpieczeństw i niezdolne do wykorzystania
w negocjacjach polskich walorów, możliwości i atutów partnerskich namawia się do ślepego głosowania: "tak". W ferworze propagandowych reklam prounijnych niewielu Polaków zada sobie pytania:
czy nasze wstąpienie faktycznie przyczyni się do jedności Europy i świata; czy będzie korzystne dla Polski i mojej rodziny; czy ten kolejny "kolos na glinianych nogach" bez Boga w działaniu
może się dłużej utrzymać?
Dotychczas na te pytania odpowiadały gwiazdy telewizyjne, sportowe i idole tłumu - fachowcy od etyki i ekonomii mówili niewiele i bardzo ogólnikowo. Szkoda, że wrocławska konferencja
odbyła się tak późno i została przemilczana przez media. Być może, informacje oparte na konkretnych danych, logiczna interpretacja ojcowskich rad Papieża Polaka dałyby wytyczną do zgodnych z należycie
uformowanym sumieniem decyzji w referendum.
Pomóż w rozwoju naszego portalu