Historię tego miejsca można by przedstawić w filmie dokumentalnym,
w którym jak w kalejdoskopie zmieniałyby się epoki historyczne i
główne postaci dramatu: król Stanisław August Poniatowski, Paschalis
Jakubowicz, Henryk Sienkiewicz.
Parafia św. Rocha w Lipkowie w sierpniu obchodzi 50-lecie
powstania. Korzenie tutejszej wspólnoty kościelnej sięgają zaś końca
XVIII w.
Przystanek Lipków-Muzeum. Po prawej stronie osiedle eleganckich
prawie stu domków jednorodzinnych - podobno wybudowanych w ciągu
roku. W większości nie zamieszkane, oczekują na współczesnych ludzi
sukcesu, którzy za kilkaset tysięcy złotych będą mogli zamieszkać
w pobliżu Puszczy Kampinoskiej, z dala od wielkomiejskiego gwaru.
Lewa strona drogi to obraz jakby przeniesiony z innej
bajki. Malowniczy dworek-plebania z mansardowym dachem i portykiem
kolumnowym oraz zabytkowy kościół ukryty w topolowym parku.
- To dwa światy, które trudno ze sobą spotkać - mówi
ks. dr Andrzej Kowalski, proboszcz parafii św. Rocha w Lipkowie.
Pomiędzy owymi dwoma światami są na szczęście stawy,
które udało się niedawno wspólnymi siłami gminy i Funduszu Ochrony
Środowiska oczyścić. Ale to tylko wierzchołek góry lodowej: plebania-dworek,
kościół, park - wszystko wymaga administracyjno-remontowych planów.
- Od kiedy zostałem proboszczem, muszę znać się na kwestiach
budowlanych, analizuję kosztorys prac, poszukuję wykonawców, a przecież
zawsze byłem humanistą - deklaruje ks. Andrzej.
Proboszcz zachwyca słuchacza nie tylko nowo nabytymi
umiejętnościami, ale również precyzją i umiejętnością analizy faktów
historycznych. Na pytanie, dlaczego nie spisze historii parafii w
Lipkowie odpowiada rzeczowo:
- Praktycznie historia tych terenów przed okresem Stanisławowskim
jest mało zbadana, a wydarzenia z XVIII w. bez głębszej analizy nie
przedstawiają wartości historiograficznej. Poza tym, dla mnie najważniejszą
sprawą jest doprowadzanie powierzonych mi obiektów do stanu bezpiecznego
użytkowania. W dalekiej przyszłości będzie można się zająć szczegółową
renowacją. Szacujemy, że na doprowadzenie do normalnego stanu budowli
potrzeba od 5 do 10 milionów złotych, i to jest w tej chwili najważniejsze.
Reklama
Kontusze Paschalisa Jakubowskiego
Przed wybudowaniem kościoła św. Rocha na tych terenach istniał
jedynie drobny majątek dworski, liczący około 300 hektarów. Dworek
kupił król Stanisław August dla pani Grabowskiej, której rola w życiu
monarchy do dzisiaj jest dyskutowana przez historyków. Niektórzy
z nich dowodzą teorii, iż była to żona morganatyczna monarchy. Ślub
jakoby odbył się w tajemnicy przed carycą Katarzyną w kaplicy na
Zamku Królewskim w Warszawie, a siedziba w Lipkowie była miejscem
spotkań monarchy z wybranką.
Po abdykacji i wyjeździe króla z Polski majątek został
sprzedany Polakowi ormiańskiego pochodzenia, Paschalisowi Jakubowiczowi,
który otworzył w tym miejscu manufakturę. Okres prosperity na tkaniny
służące do wyrobu kontuszy sprawił, że właściciel zatrudniał ponad
tysiąc osób, dla których postanowił wybudować mały kościółek. Budowa
została rozpoczęta bądź zakończona w 1792 r. - z tego okresu pochodzi
tablica pamiątkowa.
Niestety, zapotrzebowanie na kontusze po rozbiorach gwałtownie
spadło i syn Paschalisa musiał sprzedać majątek, który popadł w krótkim
czasie w ruinę.
- Nowi właściciele, zorientowawszy się, że ziemia przynależna
do dworu nie jest urodzajna, nie chcieli tu inwestować, a jedynie
jak najszybciej ją sprzedać. Dlatego przez lata nie przeprowadzono
żadnego generalnego remontu - ocenia ks. Kowalski.
Właściciele zmieniali się bardzo szybko, ale w pamięci
pozostały na zawsze związki Lipkowa z autorem Trylogii.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Muzeum, którego nie ma
"W dworku - dzisiaj plebanii - przebywał kiedyś Henryk Sienkiewicz.
Dziś w budynku czynna jest niewielka ekspozycja poświęcona pisarzowi,
historii Lipkowa i Puszczy Kampinoskiej" - tyle mówi przewodnik turystyczny
Polska na weekend.
Ekspozycję stworzył pierwszy powojenny proboszcz parafii
św. Rocha ks. Wacław Kurowski, który postanowił wykorzystać fakt,
iż przez pewien czas posiadłość należała do teścia Henryka Sienkiewicza,
a sam autor wspomniał o niej w Trylogii. W miejscowej karczmie, która
nie dotrwała do naszych czasów, umieścił scenę pojedynku pana Wołodyjowskiego
z Bohunem.
- Na pewno autor Trylogii musiał chociaż raz przyjechać
tu do swojej żony Marii Szetkiewicz. Dużym nadużyciem byłoby stwierdzenie,
że czerpał stąd natchnienie do napisania Potopu - dodaje ks. Andrzej
Kowalski.
Na tej podstawie stworzono legendę o bliskich związkach
Sienkiewicza z Lipkowem, a muzeum kanonika Kurowskiego przypisano
miano izby pamiątek po pisarzu. Tymczasem eksponaty są zupełnie współczesne:
pamiątki z planu zdjęciowego Pana Wołodyjowskiego, rakietnice, menażki,
atrapa piór husarskich.
Ksiądz kanonik pragnął stworzyć w Lipkowie centrum życia
kulturalnego, dlatego w niedziele udostępniał zgromadzone eksponaty
turystom, którzy na szlaku swojej wyprawy mogli zaliczyć kolejną
atrakcję. Niedzielnymi gośćmi opiekowały się siostry zakonne.
- To były zupełnie inne czasy - komentuje obecny proboszcz.
- Nikt nie słyszał o napadach na kościoły. Dzisiaj pokój, w którym
są zgromadzone eksponaty, służy za kancelarię parafialną i muszę
tłumaczyć zaglądającym przez okna wycieczkowiczom, że tutaj żadnego
muzeum nie ma, chociaż przystanek autobusowy nazywa się Lipków-Muzeum.
Plebania w kilka miesięcy
Ks. Wacław Kurowski miał większe zasługi dla parafii św. Rocha
niż tylko stworzenie sali pamiątkowej, obecnie kancelarii parafialnej.
Przez 40 lat pracy duszpasterskiej doprowadził najpierw do odbudowy
kościoła.
- Pierwszy o odbudowie kościoła pomyślał ks. Stefan Wyszyński,
który przebywając w Laskach często odwiedzał te strony i przeżywał,
że w dawnej świątyni rosną drzewa, nie ma dachu itd. Później, już
jako biskup, postanowił odzyskać od władz budynki kościelne. Bezpośrednim
wykonawcą planu ustanowił dziekana ks. Stefana Kowalczyka, który
około 1950 r. uzyskał zezwolenie na odbudowę kościoła. Do pomocy
przydzielono mu dotychczasowego wikariusza z parafii św. Józefa na
Kole, wspomnianego już ks. Kurowskiego, przyszłego proboszcza parafii
- wyjaśnia ks. Kowalski
Niedługo po tym, w dworku, który był obiektem państwowym
i tylko sąsiadował z kościołem, wybuchł pożar - w ten sposób ktoś
postanowił zatrzeć ślady malwersacji. Ksiądz Kurowski do tej pory
codziennie musiał przemierzać 10 kilometrów drogi do swojej parafii,
dlatego wystarał się o pozwolenie na odbudowanie dworku i zaadaptowanie
go na plebanię.
Mimo pozornej zgody władz, sprawa nie była prosta. Z
pracami budowlanym należało wstrzymać się do wiosny. Tymczasem w
oficjalnym dokumencie zezwalano na odbudowę dworku pod warunkiem,
że całość zostanie zakończona w przeciągu roku.
- To była taktyka władz, aby nie dokładając złotówki
zawłaszczyć odrestaurowane obiekty. Dzięki takim przepisom budowlanym
zabierano ludziom dorobek ich życia - ocenia ks. Kowalski.
Na szczęście kanonik Kurowski odbudował dworek w tak
krótkim czasie i zdołał w nim przed upływem roku zamieszkać.
Lipków, jakiego nie znamy
Nie jest łatwo być proboszczem parafii, która ma historyczne
korzenie. Ale ks. Andrzej Kowalski wydaje się właściwym człowiekiem
na właściwym miejscu, choć, jak sam przyznaje, nie przypuszczał,
że zetknie się w swojej pracy duszpasterskiej z tyloma problemami.
- To moja pierwsza parafia. Dotychczas pracowałem na
różnych stanowiskach kościelnych: w sądzie biskupim, byłem wykładowcą
w seminarium i na Papieskim Wydziale Teologicznym. Miałem kontakt
z młodzieżą akademicką podczas cyklicznych wykładów dotyczących małżeństwa
i rodziny na Uniwersytecie Warszawskim. Na parafii spędziłem jedynie
rok mojego kapłaństwa. Z takim doświadczeniem przyszedłem do Lipkowa.
Oprócz kłopotów związanych z administracją budynków,
ks. Andrzej spotyka się na co dzień z dylematami społecznymi. Jego
parafianie to z jednej strony ludzie bezrobotni, z drugiej zaś -
osiedlają się tu również warszawiacy, którzy są w bardzo dobrej sytuacji
finansowej i wybrali Lipków z uwagi na walory krajobrazowe. Trudno
te dwa światy ze sobą pogodzić.
Pierwszy rok swojego pobytu ks. Kowalski przeznaczył
na uporządkowanie spraw parafialnych, stworzenie kartoteki. Dzięki
pierwszej kolędzie miał dopiero przybliżony obraz parafii. Teraz
proboszcz zastanawia się nad stworzeniem programu, który pozwalałby
mieszkańcom Lipkowa optymistycznie spojrzeć w przyszłość, ale nie
jest zwolennikiem szybkich rozwiązań. Jak sam przyznaje, musi zdobyć
zaufanie swoich parafian, a dopiero później proponować akcje przeciwdziałające
bezrobociu i pozwalające skorzystać z walorów turystycznych Lipkowa.