Pierwsze dni nowego roku to dobra okazja, by spojrzeć w przyszłość. Są wydarzenia, których się spodziewamy, i są wydarzenia, które nas zaskoczą. O pierwszych napiszę teraz.
O drugich - w następnych komentarzach tego roku.
Dla Polski będzie to kolejny rok pod znakiem Unii Europejskiej. 1 maja 2004 r. zakończy się wieloletni okres negocjacji i dostosowywania polskiego prawa do unijnego. Miesiąc później
odbędą się bezpośrednie wybory do Parlamentu Europejskiego. Po raz pierwszy w historii Europy swych posłów wybiorą obywatele aż 25 państw. To będzie definitywne przekreślenie jałtańskiego podziału
naszego kontynentu.
Już w styczniu Komisja Europejska przedstawi założenia budżetu Unii na lata 2007-13. Dla Polski będą to najważniejsze negocjacje tego roku. Zdecydowaliśmy się przecież na członkostwo w Unii
przede wszystkim ze względu na środki finansowe, które mają nam przyspieszyć modernizację kraju. Zagrożone jednak będą fundusze strukturalne, czyli środki kierowane m.in. na budowę autostrad
i ochronę środowiska. Do tej pory liczyliśmy na kilkanaście miliardów euro rocznie. Bogatsi członkowie Unii chcą jednak przesunąć te pieniądze na badania naukowe i wdrażanie nowoczesnych
technologii.
Kolejny rok nasi żołnierze spędzą w Iraku. W Bagdadzie odbędzie się proces Saddama Husajna. Ożywi on napięcia czy je złagodzi? Tego nie wiemy. Podobnie jak nie wiemy, czy uporządkowanie
irackiej gospodarki przybliży oddanie władzy Irakijczykom. Być może warunkiem wycofania się z tego kraju będzie jego podział na strefy wpływów szyitów, sunnitów i Kurdów. My mamy
prawo oczekiwać, że w tym roku w Iraku polskie przedsiębiorstwa otrzymają duże kontrakty.
W marcu w Rosji odbędą się wybory prezydenckie. Putin będzie się ubiegał o drugą kadencję. Zapowiedział, że będzie to jego ostatnia kadencja. Wynik wyborów jest już znany. Putin
nie ma bowiem poważnych przeciwników. Jego wielka popularność wśród Rosjan jest zrozumiała. Uporządkował kraj, zapewnił w miarę regularne wypłaty emerytur, poprawił nastroje, odwołując się
do imperialnej i wielkoruskiej tradycji. Niepokój budzi nie druga kadencja Putina, ale brak demokratycznej kontroli nad jego poczynaniami. W rosyjskiej Dumie po grudniowych wyborach
nie ma już posłów z ugrupowań liberalnych. Na rynku mediów nie ma już niezależnej od Kremla ogólnokrajowej stacji telewizyjnej. Bogaci Rosjanie otrzymali sygnał, że mogą z dnia na
dzień stracić majątki, jeśli będą wspierać antykremlowską opozycję. Niestety, w tym roku nie zakończy się pacyfikacja hardej Czeczenii.
Z kolei w listopadzie egzaminowi wyborczemu podda się prezydent Bush. Jeśli z Iraku nie nadejdą złe wiadomości, jeśli utrzyma się koniunktura gospodarcza, to i w jego
przypadku druga kadencja stanie się faktem. Tym bardziej że Ameryka to nie Polska, więc pani Hillary Clinton jeszcze długo będzie musiała terminować na Kapitolu, zanim demokraci dadzą jej prezydencką
nominację.
Pomóż w rozwoju naszego portalu