
Jeśli się wmówi człowiekowi, że wygoda i łatwizna mają być podstawą poznania, działania i przeżywania, to siłą rzeczy odchodzi on od tego, co rzeczywiście jest coś warte (ale i trudne)
i toczy się równią pochyłą do namiastek... Popkultura jest właśnie takim wielkim targowiskiem namiastek, sztuczek i falsyfikatów...
I tak mamy: rymowankę zamiast poematu, melodyjkę zamiast symfonii, telenowelę zamiast epopei, graffiti zamiast fresku, namiot cyrkowy zamiast katedry, wystawę sklepową zamiast ołtarza, wideoklip zamiast
opery, kabaret zamiast greckiej tragedii, skandal-plotkę zamiast przypowieści-opowieści, słowotok rapera zamiast wywodu filozofa, kicz zamiast arcydzieła, reklamiarski slogan zamiast aforyzmu mędrca,
ciekawostkę zamiast nauki, halucynogeny zamiast mistyki, dyskdżokeja zamiast proroka, bożyszcze zamiast Boga, zwierzo-człeko-upiora zamiast Człowieka...
Najsmutniejsze jest jednak to, że gdyby konsumentom namiastek zaproponować to, z czego rezygnują w imię łatwizny i płycizny, to zostaną raczej przy namiastkach...
Jest taka bajka: Mały Prot zobaczył na obrazie orła. Dotychczas widział tylko wróble, kanarki, papugi..., ale orzeł je przerastał aż do... zachwytu i dziwnej tęsknoty. Zapragnął mieć takiego
orła. Ale skąd? Może gdzieś zdobędzie orle jajo? Poszedł na jarmark, a tam kramarz dał mu jajko w ptaszki malowane. „Patrz, jest takie kolorowe - powiedział. -
Gdy nim zakręcisz, ptaszki zdają się fruwać”. Prot wziął je w dłoń - było wydmuszką. Za jakiś czas ktoś mu chciał sprzedać jajko, z którego wyskakiwał fruwający
dookoła mechaniczny ptaszek. „To cud techniki - powiedział sprzedawca. - Nawet śpiewa”. Ale Prot tęsknił za orłem podniebnym. Jakiś ciemny typ szepnął do niego: „Mam
jajko, w którym jest napój, po wypiciu którego sam zamienisz się w orła... Kupuj!”. Kupił, wypił, zdawało mu się, że fruwa, a potem długo zbierał się z ziemi...
W końcu o jajo orła zapytał pielgrzyma, a ten rzekł: „Idę przez góry. Jeśli chcesz, ruszaj ze mną, ale to trudna wspinaczka. Orle gniazda są wysoko”.
Prot wyruszył. Ileś tam razy chciał wracać, gdy opatrywał pozdzierane o skały ręce, gdy dostawał zawrotu głowy od patrzenia w przepaście, ale pielgrzym tak pięknie mówił o orlim
locie... W końcu wisząc nad przepaścią, na najwyższym szczycie, wyciągnął rękę do gniazda...
I wtedy zdało mu się, że słyszy jakby triumfalną muzykę... Cofnął rękę, bo zobaczył, jak krążący orzeł sfruwa i siada mu na ramieniu. O tym nigdy nawet nie marzył... A wiatr
grał wokół i w nim. A pielgrzym rzekł: „I tak dotknąłeś nieba...”.
I dlatego nie można poprzestać na łatwym, lekkim i przyjemnym... Trzeba próbować wyżej, głębiej, bo prawdziwie wielkie dzieło, twórca, święty... - potrafią czasem tak wstrząsnąć człowiekiem, że poczuje on taki głód... nieskończoności, że w końcu spojrzy z pogardą na namiastki, jak na wydmuszki... i już nie będzie oczekiwał, że z nich wykluje się orzeł, któremu zazdrości się dumy i lotu nad szczytami... Namiastki bowiem oszukują tęsknoty ducha.
Pomóż w rozwoju naszego portalu