W obronie świętości życia
Kiedy ekipa amerykańskiej telewizji NBC udała się do Kalkuty, aby przygotować film dotyczący codziennej pracy Matki Teresy, dziennikarz wraz z kamerzystą nie odstępowali ani na krok Założycielki
Misjonarek Miłości. Również wtedy, gdy przeszukiwała ogromne wysypiska śmieci. Czego szukała w tym odrażającym miejscu, odwiedzanym przez nędzarzy miejskich, przez bezpańskie psy, koty, myszy
w rozpaczliwym poszukiwaniu czegoś do jedzenia? Wiedziała, że często można było tam znaleźć niewinne istoty, którym odmówiono daru życia.
Tego dnia też zakasała rękawy i zaczęła grzebać w obrzydliwym śmietniku. Operator telewizyjny i dziennikarz stali w pobliżu z maskami na twarzy,
które miały chronić ich od fetoru i niezdrowych wyziewów. Nagle ręce Matki Teresy natknęły się na coś. Jej oczy rozjaśniły się. Jak to pokazuje film, ze zgnilizny wyciągnęła małe
zawiniątko - ciałko noworodka, brudne, poplamione krwią, z zamkniętymi jeszcze oczkami, z nieodciętą pępowiną. Dziecko jeszcze żyło, ale było nieprzytomne. Czego Matka Teresa
nie uczyniła, aby je uratować! Zastosowała nawet sztuczne oddychanie przez usta. Kiedy dziennikarz odezwał się: „Czy nie lepiej pozwolić mu umrzeć?” - obrzuciła go piorunującym spojrzeniem.
„Skoro jeszcze żyje, jest naszym bliźnim, jest Bogiem”. Po kilku chwilach dziecko zakwiliło. Z radości przytuliła je do serca i zabrała do domu, jakby to był największy
skarb. Jak potem ci dziennikarze napisali: „Matka potrafiła umierać z każdym umierającym, a także radować się z tysiącami tych, którym przywracała życie”.
Gdy w 1968 r. papież Paweł VI w encyklice Humanae vitae potępił aborcję i wszelkie formy kontroli narodzin, Matka Teresa poleciła siostrom, aby zachęcały ludzi,
którymi się zajmowały, do stosowania w życiu papieskiego nauczania. Sama zaś przy każdej okazji stawała w obronie poczętych dzieci. Nieraz wydawało się to aż nazbyt radykalne. Kiedy
w 1972 r. została zaproszona do Dhaki, po wyzwoleniu miasta z rąk Pakistańczyków, w koszarach znaleziono trzy tysiące nagich kobiet. Żołnierze zabrali im sari, żeby
nie mogły się powiesić. Te, które były w ciąży, domagały się aborcji, ale Matka Teresa nie dała im wyboru - musiały rodzić. Świętość życia była nienaruszalnym prawem.
Pod koniec czerwca 1975 r. wybrano Matkę Teresę do ośmioosobowej delegacji Stolicy Apostolskiej na organizowaną przez ONZ światową konferencję z okazji Międzynarodowego Roku Kobiet,
która odbywała się w stolicy Meksyku. Miała w imieniu Kościoła świadczyć o miłości Chrystusa do ubogich. Przemawiając na konferencji, Matka Teresa podkreśliła rolę kobiety
w domu. Mówiła: „Żaden mężczyzna nie może nas w tym zastąpić, nie im bowiem dano moc tworzenia, potęgę miłości... Wielkość kobiet tkwi w tym, że kochają innych,
nie siebie”. Mówiła o swoich doświadczeniach z Kalkuty, o nieznanych, niechcianych, niekochanych kobietach z jej ulic. Apelowała do uczestników konferencji,
by uświadomili sobie, iż to „miłość zwykłej kobiety podtrzymuje świat”.
Odtąd bardzo często zapraszano ją na międzynarodowe kongresy. M.in. w roku 1976, z okazji obchodów dwóchsetlecia Stanów Zjednoczonych, uczestniczyła w Kongresie Eucharystycznym
w Filadelfii. Dzieląc się swoim doświadczeniem, mówiła, że „dziś Jezus przeżywa swą mękę w młodzieży świata, w ludziach cierpiących, głodujących, kalekich, w dziecku,
które zjada kawałek chleba po okruszynie, bo wie, że kiedy skończy, chleba już nie będzie i znów czeka je głód”. Mówiąc o pokoju, o który zabiega tyle krajów, Matka
Teresa powiedziała: „Dzisiaj kraje zbytnio skupiają się na wysiłkach i środkach mających na celu obronę ich granic. A tak mało wiedzą o ubóstwie i cierpieniu
swoich obywateli, co sprawia, że ludzie ci czują się tacy samotni. Gdyby zamiast się zbroić, zatroszczono się o pożywienie dla nich, o schronienie, opiekę medyczną czy jakieś odzienie,
to na pewno świat byłby spokojniejszym i szczęśliwszym miejscem do życia”.
Fragment z książki Czesława Ryszki Święta z Kalkuty, Częstochowa 2003, Biblioteka „Niedzieli”, ul. 3 Maja 12, 42-200 Częstochowa, tel. (0-34) 365-19-17 wew. 228, e-mail: redakcja@niedziela.pl
Pomóż w rozwoju naszego portalu