Ostatnie dni rządów SLD i Unii Pracy w postaci gabinetu Millera upłynęły pod znakiem szybkiego wzrostu cen wielu towarów: można mówić o lawinowym narastaniu drożyzny. Jest to zarówno skutek fatalnych warunków akcesu do Unii Europejskiej, na jakie zgodzili się postkomuniści, jak i wewnętrznej polityki rządu, poszukującego coraz to nowych pretekstów, by wyciągać obywatelom pieniądze z kieszeni. Warto zwrócić uwagę na fakt, że podczas minionych prawie trzech lat SLD i Unia Pracy nie uczyniły nic, by ograniczyć państwową biurokrację i zmniejszyć niepokojąco rosnące koszty utrzymania aparatu państwowego. Przeciwnie - w związku z przystąpieniem do Unii Europejskiej koszty te wzrosną, obarczając dodatkowo polskiego podatnika.
Tymczasem z całego kraju dobiegają informacje o postępującej szybko drożyźnie. Wzrosły już nie tylko ceny cukru, wyrobów cukierniczych, ciast, słodyczy. Drożeje mięso: polędwica, schab, także ryby.
Przypomnijmy, że rok 2004 zaczął się od styczniowych podwyżek cen benzyny i usług pocztowych. Jeśli chodzi o ceny benzyny - w każdej chwili spodziewana jest dalsza podwyżka. Mówił zresztą o tym wprost Marek Belka, gdy był krótko ministrem finansów w rządzie Millera: „Oczywiście, że benzyna w Polsce nie potanieje (...). Jeśli cokolwiek nas w Polsce może czekać, to tylko podwyżka akcyzy na benzynę (...). Są bardzo silne naciski Unii Europejskiej (...). Proszę zapomnieć, że będzie w Polsce tania benzyna. Wódka już staniała, na pewno stanieje wino i whisky. Jeśli kto jest wrażliwy na ceny, to niech się z benzyny przerzuci na whisky” - kończył, niby żartując, swą wypowiedź Belka. „Dobry żart - tynfa wart” - powiada przysłowie, ale za ten przejaw poczucia humoru nowego premiera nie dałbym złamanego szeląga.
Wzrost cen benzyny pociąga przecież za sobą wzrost kosztów całego transportu kołowego. Bardziej już interesujące są te „naciski UE” na wzrost akcyzy od benzyny i powody, dla których postkomuniści tym naciskom ulegają...
Ekonomiści mówią, że silne euro, wskutek unijnych uregulowań dotyczących minimalnych stawek akcyzowych, podbijać będzie w Polsce dalej ceny tzw. artykułów zharmonizowanych: wzrosną więc wkrótce ceny gazu, węgla (już raz poszły w górę), energii elektrycznej i paliw płynnych.
Od 1 maja drożeć będą - obarczone unijnymi stawkami celnymi - wyroby odzieżowe, tanio sprowadzane dotąd z krajów azjatyckich. Ta tania odzież ratowała dotąd biedne rodziny, zwłaszcza wielodzietne. Ciekawe, że przed wzrostem cen spowodowanych wzrostem VAT bronią się gazety i czasopisma, natomiast nie wybroniło się budownictwo; co więcej - podwyższonym drakońsko VAT-em postkomunistyczny rząd obejmuje nawet działki budowlane, ten rudymentarny przedmiot własności, wart upowszechnienia wśród Polaków. Przystąpienie do Unii Europejskiej spowoduje już wkrótce drożyznę na rynku usług turystycznych i hotelarskich...
Spośród towarów spożywczych odnotowujemy już ruchy cen twardych serów żółtych - spodziewane są rychłe podwyżki innych wyrobów mleczarskich.
Najbliższe tygodnie i miesiące ujawnią cenowy wymiar akcesu do Unii Europejskiej i rozmiary drożyzny, która dotknie polskie rodziny. Już dziś powiedzieć można, że będą to skutki bolesne i dotkliwe, że wzmocnione zostaną dodatkowo polityką fiskalną państwa pod rządami lewicy, pozorującą „osłony socjalne”, a w istocie bezwzględnie drenującą kieszenie obywateli i domowe budżety. Spośród krajów przystępujących do UE najwyższe podatki są w Polsce i na Węgrzech.
Wydaje się, że skumulowany efekt podwyżek wystąpić może już w czerwcu - przed wakacjami, a najpóźniej - jesienią.
Pomóż w rozwoju naszego portalu