We wszystkich domach na świecie, w biednych i bogatych, w centralnym
miejscu największego pokoju, w tzw. meblościance, na specjalnym stoliczku
nakrytym koronkową serwetką lub szafce, ozdobiony kwieciem czy fotografiami
bliskich, stoi najważniejszy w domu sprzęt - wielkie czarne pudło
- telewizor.
Mówi się o nim okno na świat, nauczyciel, nowoczesna
niańka, przyjaciel. Dostarcza rozrywki, uczy, bawi, i chociaż czasem
gniewamy się nań, że zabiera zbyt wiele czasu, to jednak on właśnie
króluje niepodzielnie w większości domów. Według programów telewizyjnych
ustala się program domowych zajęć, rodzinnych spotkań, a nawet porę
niedzielnego wyjścia do kościoła. Dla niektórych bowiem program w
TV czy film ważniejszy jest niż spotkanie z Panem Bogiem. "Pan Bóg
się przecież nie obrazi - mówią - a film można stracić bezpowrotnie"
. I aż dziw bierze, jak ludzkość mogła kiedyś obywać się bez tego
sprzętu. Gdy zdarzy się przerwa w dostawie prądu lub awaria ukochanej
maszyny - następuje klęska. Świat staje się pusty, dom i rodzina
obcy, rozmowy z przyjaciółmi nie kleją się. Zabrakło spoiwa. Bo o
czym, jeśli nie o programach, serialach czy telewizyjnych rozrywkach
rozmawia się najczęściej?
- Już nie potrzebne są książki - wyznała kiedyś znajoma
pani - jest wideo, jest telewizja, cała ta kontaktowość.
Kto teraz książki czyta?
Twierdzi się, że my, Polacy, czytamy coraz mniej, że
coraz mniej kupujemy książek. To prawda. Ale nie dzieje się tak tylko
ze względu na brak zainteresowania słowem pisanym, ale na ceny. Nie
raz i nie dwa, a nawet nie dziesięć razy wychodziłam z księgarni
z żalem, smutkiem i opuszczoną głową. Drogo, bardzo, bardzo drogo...
Dużo tańsza jest telewizja. Wystarczy wygodnie usiąść
w fotelu, nacisnąć odpowiedni guzik i - cóż widzimy? Głupstwo, kolorowe
głupstwo, błyskające wszystkimi barwami, chamstwo i wrzaskliwy prymitywizm.
Filmy, filmiki, seriale, programy mające dostarczyć rozrywki i inne "
wytwory" powstające za "ciężkie" pieniądze. Dla kogo? Kogo bowiem
może bawić i śmieszyć i czego nauczyć prezentowany brak kultury,
uproszczone do minimum niewybredne słownictwo, wulgarne żarty, grube
obyczaje i moralne niechlujstwo?
Możliwe, że jest jakiś, wierzę, że nikły, procent tych,
którym się to podoba, ale co z nami? A telewizja nie przedstawia
wielkiego wyboru. Możemy oglądać to, co się nam serwuje lub nic.
A przecież, zaobserwowałam to już dawno temu, że w wielu domach od
rana do nocy, "porykuje" włączony telewizor. Najczęściej bez potrzeby,
ot tak, żeby coś grało, coś się ruszało, żeby dom nie wydawał się
pusty. I w ten sposób właśnie niezauważalnie przywykamy do głupstwa,
kłamstwa, chamstwa i paskudy. Z czasem przestają razić głupkowate
dialogi i zachowania, prostackie i plugawe słownictwo, i umyka naszej
uwadze rzecz najważniejsza, że robi się z nas głupców, że usiłuje
się nas, telewidzów, sprowadzić do poziomu prezentowanych postaci.
Piwo i głupstwo, głupstwo i piwo. W telewizyjnym życiu nie ma miejsca
na wiarę, patriotyzm, historię i narodową mądrość. Telewizyjne głupstwo
wszystko to wyśmiewa i pokazuje, jak być głupim i jeszcze głupszym.
Znieczuleni piwem tak często reklamowanym w telewizji,
znieczuleni filmami przemocy i gwałtu, zapatrzeni w raj proponowany
w reklamowych sekwencjach zatracamy poczucie rzeczywistości.
"Ludzie dzisiejsi marnują zbyt wiele czasu na wysłuchiwanie
słów i myśli innych ludzi. Lepiej by czynili, słuchając więcej w
spokoju i skupieniu własnych myśli. Wiedzę możemy przejmować od innych,
lecz mądrości musimy się nauczyć sami. Źródło jej bierze początek
w nas samych, z milczącej głębi naszych samotnych rozmyślań i marzeń.
Woda jej przezroczysta jest i zimna jak prawda - lecz smak ma gorzki
jak łzy". Tak pisał przed przeszło siedemdziesięciu laty lekarz i
humanista Axel Munthe. Jego słowa aktualne są i dziś, chociaż za
jego czasów nie było jeszcze telewizji.
Pomóż w rozwoju naszego portalu