To, co się stało w Legionowie w 2001 r. (a o czym dowiedzieliśmy się dopiero teraz), budzi grozę: do miejscowej ginekolog zwróciło się pewne małżeństwo, aby wykonała „zabieg” usunięcia
ciąży w szóstym miesiącu! 54-letnia pani doktor, której nazwiska prasa nie ujawniła, a szkoda! - zgodziła się za duże pieniądze popełnić to morderstwo, namówiwszy do współuczestnictwa swą koleżankę
anestezjologa, lat 56. Ale „zabieg” się nie udał: zabito nie tylko dziecko, ale i matkę Aldonę I., która wskutek krwotoku zmarła. Tak więc obie „lekarki”, które zapewne kiedyś
składały przysięgę Hipokratesa, są de facto winne podwójnego zabójstwa: jako osoby z długą praktyką medyczną doskonale zdawały sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakim grozi podobna operacja. Jeżeli się
jej podjęły, to - jak sądzę - dlatego, że mają już na sumieniu niejedną podobną operację, no ale matki, którymi się dotąd „opiekowały”, przeżyły. A co do pociętych na kawałki i
wyrzuconych do kanału „płodów” - któżby się tym przejmował w naszym wolnym kraju?...
Tragedia Aldony I. - pod takim tytułem opublikowała Gazeta Wyborcza na pierwszej stronie ten news. Główna morderczyni w lekarskim kitlu dostała wyrok zaledwie 5 lat więzienia: za złamanie ustawy
aborcyjnej i narażenie zdrowia i życia pacjentki... Oczywiście, nie za zabicie dziecka - takie już mamy prawo. I oczywiście, poprawny politycznie dziennikarz nie wyraził z tego powodu żalu. Nie
zadał też pytania, jak to możliwe, że do takiej okropności doszło. A prawda jest taka, iż współodpowiedzialne są i jego Gazeta, i inne liberalne media, od dawna kreujące w Polsce atmosferę moralnego relatywizmu
tam, gdzie obowiązywać powinny po prostu zasady Dekalogu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu