Reklama

Propozycje

„Książę Niezłomny”

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Taki przydomek przylgnął do osoby kard. Adama Stefana Sapiehy (1867-1951), metropolity krakowskiego w latach 1912-51, kierującego Kościołem krakowskim w latach dwóch wojen światowych i najgorszych lat komunizmu, biskupa, który potrafił łączyć w sobie postawę człowieka głęboko wierzącego, a jednocześnie twardo i świadomie stąpającego po ziemi. Kard. Sapieha „potrafił błyskawicznie reagować, zgodnie ze zmieniającą się rzeczywistością, czy to wspierając materialnie miejscową ludność, kiedy Rosjanie w 1914 r. weszli w głąb ziem zaboru austriackiego i spustoszyli ziemię tarnowską, czy też gdy 6 września 1939 r. powstał z jego inicjatywy w Krakowie Obywatelski Komitet Pomocy, czy w końcu gdy w czerwcu 1945 r. reaktywował Caritas. Stanowiło to odpowiedź na potrzeby ludzi, którym zginęli najbliżsi, którym zniszczono domy i warsztaty pracy, którzy znaleźli się w domach opieki i sierocińcach, bez materialnego zabezpieczenia”. Tak pisze Jan Żaryn we wstępie do książki Tomasza Pawlikowskiego, zatytułowanej Adam Stefan Kardynał Sapieha.
Po II wojnie światowej, świadom zagrożenia dla formacji kapłańskiej, kard. Sapieha wysyłał na studia do Rzymu młodych księży, wybierając celnie najzdolniejszych. Dzięki temu trafił tam również dostrzeżony przez Kardynała - ks. Karol Wojtyła. Ta na pozór niewiele ważąca decyzja Metropolity wpłynęła po latach na los Kościoła powszechnego, a także świata. Gdy pod koniec 1948 r. Prymas Stefan Wyszyński, wahając się, czy przyjąć nominację arcybiskupią Gniezna oraz Warszawy - wobec dyskusji nad celowością trwania tej unii - udał się pełen wątpliwości do Krakowa, by radzić się Metropolity: „Rozmowa moja z księdzem kardynałem Sapiehą była krótka - wspominał Ksiądz Prymas. - Otrzymałem niemal rozkaz objęcia Gniezna i Warszawy. Kardynał martwił się moim zdrowiem. Ja miałem stokroć więcej powodów do zmartwień”.
Do dziś wśród historyków toczy się spór o ocenę konfliktu wawelskiego, związanego z pochówkiem doczesnych szczątków Józefa Piłsudskiego wśród królów, czy też porozumienia państwo - Kościół z 14 kwietnia 1950 r., którego Sapieha był gorącym przeciwnikiem.
Osoba kard. Sapiehy w sposób szczególny wiąże się z postacią św. Królowej Jadwigi. Za jego to przyczyną w 1948 r. w Krakowie podjęto po raz kolejny czynności przygotowujące do otwarcia procesu beatyfikacyjnego Jadwigi. Ostatnia wizyta Kardynała w Watykanie w kwietniu 1950 r. była poświęcona promowaniu polskiej Monarchini na watykańskim wzgórzu. Choć nie znalazł wówczas należytego wsparcia ani zrozumienia w odpowiednich dykasteriach, po latach, gdy na Stolicy Piotrowej zasiadł Jan Paweł II, starania kard. Sapiehy znalazły szczęśliwy finał.
Osoba i działalność kard. Sapiehy doczekały się kilku dobrych opracowań, w tym zredagowanej przez ks. Wolnego dwutomowej Księgi Sapieżyńskiej, wydanej w latach 1982-86 w Krakowie. Omawiana książka Pawlikowskiego ukazuje osobę kard. Sapiehy na tle wydarzeń, w które był on bezpośrednio lub pośrednio zaangażowany. W Aneksie zawiera również dokumenty nt. sprawy złożenia zwłok Marszałka Piłsudskiego w krypcie św. Leonarda, stosunku do okupanta niemieckiego w okresie II wojny światowej i wreszcie odniesienie się do nowej, powojennej sytuacji.

Tomasz Pawlikowski, Adam Stefan Kardynał Sapieha, Biblioteka im. św. Jadwigi Królowej przy Towarzystwie im. św. Stanisława ze Skarbimierza, ul. Fosa 17, 02-768 Warszawa. Wydawnictwo Test, 20-147 Lublin, Al. Spółdzielczości Pracy 13, tel. (0-81) 747-51-62

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zwykła uczciwość

2024-04-23 12:03

Niedziela Ogólnopolska 17/2024, str. 3

[ TEMATY ]

Ks. Jarosław Grabowski

Piotr Dłubak

Ks. Jarosław Grabowski

Ks. Jarosław Grabowski

Duchowni są dziś światu w dwójnasób potrzebni. Bo ludzie stają się coraz bardziej obojętni na sprawy Boże.

Przyznam się, że coraz częściej w mojej refleksji dotyczącej kapłaństwa pojawia się gniewna irytacja. Pytam siebie: jak długo jeszcze mamy czuć się winni, bo jakaś niewielka liczba księży dopuściła się przestępstwa? Większość z nas nie tylko absolutnie nie akceptuje ich zachowań, ale też zwyczajnie cierpi na widok współbraci, którzy prowadzą podwójne życie i tym samym zdradzają swoje powołanie. Tylko czy z powodu grzechów jednostek wolno nakazywać reszcie milczenie? Mamy zaprzestać nazywania rzeczy w ewangelicznym stylu: tak, tak; nie, nie, z obawy, że komuś może się to nie spodobać? Przestać działać, by się nie narazić? Wiem, że wielu z nas, księży, stawia sobie dziś podobne pytania. To stanie pod pręgierzem za nie swoje winy jest na dłuższą metę nie do wytrzymania. Dobrze ujął to bp Edward Dajczak, który w rozmowie z red. Katarzyną Woynarowską mówi o przyczynach zmasowanej krytyki duchowieństwa, ale i o konieczności zmian w formacji przyszłych kapłanów, w relacjach między biskupami a księżmi i między księżmi a wiernymi świeckimi. „Wiele rzeczy wymaga teraz korekty” – przyznaje bp Dajczak (s. 10-13).

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Stań przed Bogiem taki, jaki jesteś

2024-04-24 19:51

Marzena Cyfert

O. Wojciech Kowalski, jezuita

O. Wojciech Kowalski, jezuita

W uroczystość św. Wojciecha, biskupa i męczennika, głównego patrona Polski, wrocławscy dominikanie obchodzą uroczystość odpustową kościoła i klasztoru.

Słowo Boże podczas koncelebrowanej uroczystej Eucharystii wygłosił jezuita o. Wojciech Kowalski. Rozpoczął od pytania: Co w takim dniu może nam powiedzieć św. Wojciech?

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję