Drogi Księże Andrzeju, właściwie to nie wiem, po co piszę ten list, bo mógłby mnie Ksiądz skrzyczeć i powiedzieć, że jak byłam taka głupia, to teraz powinnam sobie sama poradzić. Ale ja sobie sama nie umiem już poradzić. Rok temu zakochałam się do szaleństwa w chłopaku, który mówił, że odwzajemnia moje uczucie. W imię tej wielkiej miłości zamieszkaliśmy razem, mimo że nie wzięliśmy ślubu. Sakrament małżeństwa planowaliśmy dopiero po studiach. Pierwsze miesiące były naprawdę cudowne. On dawał mi mnóstwo dowodów miłości. Niedawno okazało się jednak, że jestem z nim w ciąży, i nagle jego uczucie całkowicie się zmieniło. Powiedział mi, że wprawdzie mnie nie kocha, ale dla dobra dziecka gotów jest się ze mną ożenić. Dostało mi się też od jego rodziców za to, że się nie zabezpieczyłam i ich synkowi skomplikowałam życie. Wszyscy jednak twierdzą, że musimy się żenić i tyle, ale ja okropnie boję się tego małżeństwa, bo nawet mój chłopak już nie mówi, że tego chce, tylko że musi. Co mam zrobić w takiej sytuacji? Czy wziąć ślub i urodzić dziecko jako mężatka, czy zostać matką nieślubnego dziecka?
Ania
Oj, Anka, Anka! Może rzeczywiście powinno się Wam wszystkim trochę oberwać, wszystkim, tzn. Tobie, Twojemu chłopakowi i rodzicom, za to, że od początku zaczęliście to wszystko stawiać na głowie. Bóg jeden wie, ile ja się natłumaczę młodym ludziom, żeby zaufali Bogu, że jeśli On mówi, że czegoś nie wolno, to tylko i wyłącznie dla naszego dobra. Ale masz rację, że w takiej sytuacji na reprymendy chyba jest już za późno. Chciałbym jednak, aby Twoja sytuacja, która staje się, niestety, już bardzo częstym zjawiskiem w naszym społeczeństwie, posłużyła jako jeszcze jeden dowód, że prawdziwa miłość czeka, wydoskonala się w czystości i nie zamieszkuje od razu pod jednym dachem. Tak to już jest, że najpierw trzeba zbudować dom, a dopiero potem można w nim spać i nie da się odwrotnie, bo można się obudzić pod gołym niebem. Paradoksalnie, prawdziwa miłość sprawdza się nie we wspólnym mieszkaniu ze sobą, ale w wytrwałym i wiernym czekaniu na siebie. Wierzę, że w Twojej sytuacji te słowa nie brzmią jak slogany pobożnego księżulka, ale jak coś, o czym przekonało Cię samo życie.
A co teraz? Na pewno trzeba urodzić dziecko i ucieszyć się nim, a teraz z największą radością i miłością pielęgnować to nowe życie, które jest w Tobie. Nawet ta dziwna sytuacja, w której się poczęło, nie umniejsza jego piękna i wartości. Co do małżeństwa, to pewnie trzeba będzie poczekać, chyba że Twój chłopak dorośnie do odpowiedzialnej decyzji i podejmie ją całkowicie dobrowolnie. Małżeństwo nie może być zawarte pod przymusem, bo wtedy jest nieważne. Dziecko nie może być traktowane jako przymusowa sytuacja do zawarcia małżeństwa. Nikt nie bierze ślubu z dzieckiem, tylko z własną żoną lub mężem. Dziecko kiedyś opuści swoich rodziców, a wtedy oni nadal muszą trwać i rozwijać swoje przymierze małżeńskie. W Polsce to poważny problem. Często mówi się bowiem, że ktoś „musi się żenić”. Z punktu widzenia Kościoła takie małżeństwa z przymusu są po prostu nieważne. Kiedy ma się wątpliwości co do dobrej woli przyszłego męża, trzeba decyzję o ślubie odłożyć i poczekać. Może jak urodzi się dziecko, Twój chłopak poczuje się wreszcie odpowiedzialny za swoje czyny i podejmie rolę męża i ojca. A może dojrzeje do tego jeszcze wcześniej? Warto z nim szczerze porozmawiać i o to się głęboko modlić. Ale nic na siłę! Lepiej poczekać, niż tworzyć sytuacje jeszcze bardziej skomplikowane. Z pewnością ojciec dziecka musi ponieść całkowitą odpowiedzialność za swoje czyny i wspierać matkę w wychowaniu i zapewnieniu warunków do życia swojemu dziecku. Z sakramentem małżeństwa rzecz ma się inaczej, tu potrzebna jest dobrowolna zgoda obojga narzeczonych i zdolność do pełnego wypełnienia obowiązków małżeńskich. Dla Boga nie ma jednak rzeczy niemożliwych - życzę Ci więc, aby Twój chłopak zrozumiał, czym jest sakrament małżeństwa, i dojrzał do dobrowolnej i przemyślanej decyzji.
Zachęcamy naszych Czytelników do dzielenia się swoimi wątpliwościami i pytaniami dotyczącymi wiary. Na niektóre z nich postaramy się znaleźć odpowiedź. Na naszych stronach internetowych (www.niedziela.pl) jest też specjalny adres, pod który można napisać w każdej sprawie: pytania@niedziela.pl
Pomóż w rozwoju naszego portalu