Do historii przeszły już XVIII Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej Niemcy 2006. Impreza ta jeszcze przez jakiś czas będzie jednak skupiać na sobie uwagę mediów. W każdym razie zakończyła się ona sukcesem drużyn europejskich (Francja, Niemcy, Portugalia, Włochy), które po raz kolejny udowodniły, że podczas mundialu na Starym Kontynencie inne ekipy muszą, niestety, wracać wcześniej do domu.
Niewątpliwie wielką niespodzianką okazało się odpadnięcie Brazylii. Wydawało się, że reprezentacja tego kraju jest w stanie pokonać każdego przeciwnika. Piłka nożna bywa jednak nieprzewidywalna i być może właśnie dlatego jest tak bardzo popularną dyscypliną sportową. Brazylijczycy ulegli bowiem na mistrzostwach Francuzom. Po dokładnym (z pewnością wyćwiczonym na treningach) dośrodkowaniu Zinedine’a Zidane’a z rzutu wolnego niezawodny snajper Arsenalu Londyn Thierry Henry zdobył piękną bramkę, która dała „trójkolorowym” wygraną. Piłkarze z Ameryki Południowej jakoś nie mogą poradzić sobie z zespołem znad Sekwany. Wystarczy wspomnieć pamiętny finał sprzed ośmiu lat, kiedy to właśnie we Francji zawodnicy z „kraju kawy” przegrali z kretesem aż trzema bramkami. Tym razem nie był to mecz o złoty medal, ale po raz kolejny faworyzowani Brazylijczycy nie sprostali dobrze zorganizowanej drużynie, której zawodnicy na koszulkach noszą charakterystyczny wizerunek koguta.
Cóż... Na boisku nie wygrywają sława i bajeczne finansowo kontrakty (zawodnicze i reklamowe). Prawdopodobnie futbolowe brazylijskie gwiazdy, przemęczone klubowymi zmaganiami i presją mundialowych oraz medialnych oczekiwań, po prostu za bardzo uwierzyły w to, że nikt nie jest w stanie ich pokonać. Utytułowany trener - Carlos Alberto Parreira - potwierdzał tylko takie mniemanie, wierząc w umiejętności swoich wybrańców. Jego podopieczni ani razu nie odbyli treningu z prawdziwego zdarzenia. Zawsze była to zabawa z piłką, filmowe uśmiechy i teatralne pozy. Sądzę, że właśnie taka beztroska, pewnego rodzaju zadufanie w sobie i bezkrytyczne przekonanie o wyższości nad innymi drużynami zadecydowały o tym, że nie zobaczyliśmy ich w finale mistrzostw. Do tego doszło jeszcze fatalne przygotowanie fizyczne i niekoniecznie dobra taktyka. Ponadto nocne „balangi”, o których rozpisywała się niemiecka bulwarowa prasa, dopełniły czary goryczy... Efekt końcowy? Odpadnięcie z turnieju, rezygnacja z gry w kadrze niektórych zawodników (np. Roberto Carlosa i Juninho Pernambucano), wstyd selekcjonera (wyszedł z lotniska bocznymi drzwiami) i niezadowolenie kibiców (m.in. spalenie pomnika Ronaldinho w Chapeco na południu Brazylii).
Przyznam się Państwu, że od zawsze kibicuję drużynie „Canarinhos”, której w Internecie dedykowanych jest prawie 200 tys. stron. Z pewnością nie jestem w swoich sympatiach odosobniony, lecz naprawdę trudno być fanem drużyny, kiedy prym wiodą informacje o nadwadze Ronaldo lub problemach w jego kolejnym małżeństwie... Sądzę, że (podobnie jak i w polskiej piłce) sytuacja w brazylijskim futbolu wymaga podjęcia natychmiastowych działań, aby znowu można było cieszyć oczy finezją w grze zawodników znad Amazonki.
Dlatego też warto na koniec zmienić nieco temat i napisać parę zdań o innej drużynie - Ghanie, która, niestety, za sprawą Brazylii odpadła z turnieju. W każdym razie jej postawa przysporzyła zespołom z Afryki wielu sympatyków. Ten młody zespół zdeklasował m.in. Czechów, ulegając piłkarskim cwaniakom i szczęściarzom, którymi są Włosi. Prezentował się bardzo dobrze na boisku. Widać było, że piłkarze dają z siebie wszystko, a gra sprawia im niewyobrażalną radość. Oczywiście, daleko im do ideału. Niemniej czarnoskórzy zawodnicy pokazali, że umieją celnie kopać piłkę.
Innym zespołem godnym uwagi jest reprezentacja Ekwadoru. Właśnie to przede wszystkim za jej sprawą odpadliśmy z mistrzostw. Sądzę, że przy odpowiednim prowadzeniu i odrobinie piłkarskiego łutu szczęścia jeszcze nieraz o niej usłyszymy. Oby tylko nam nie przypadło już w udziale mierzyć się właśnie z nią. Co prawda, odpadła ona po meczu z Niemcami, lecz przecież nie przegrała z byle kim! Dlatego też „wróżę” jej piłkarzom przyszłość usłaną sukcesami. Państwa zaś pozdrawiam, życząc doczekania takich czasów, w których nasza reprezentacja będzie na ustach całego piłkarskiego świata.
jłm
Pomóż w rozwoju naszego portalu