W urodzie maryjnego miesiąca maja br. odszedł do wieczności ks. Edmund Boniewicz SAC, niestrudzony Kapłan Dobrego Pasterza, Apostoł kultu Bożego Miłosierdzia, Sługa i Niewolnik Niepokalanej. Żył i pracował, wyznając zasadę „Per Mariam omnia ad infinitam Dei gloriam”.
Głosił Boże Miłosierdzie
Jako jeden z pierwszych w powojennych latach odwiedzał krakowskie Łagiewniki, gdzie modlił się z pielgrzymami przed wizerunkiem Jezusa Miłosiernego i przy grobie s. Faustyny na klasztornym cmentarzu. W 1952 r. do kościoła w częstochowskiej Dolinie Miłosierdzia, położonej w pobliżu Jasnej Góry, sprowadził obraz pędzla Adolfa Hyły, twórcy łagiewnickiego pierwowzoru.
Kościół w Dolinie Miłosierdzia w Częstochowie, podniesiony w 1992 r. do rangi sanktuarium, jest miejscem wielkiej modlitwy, duchowej odnowy i Bożych łask. Odbyło się tu pięć kongresów, kilkadziesiąt sympozjów, liczne Wieczerniki Miłosierdzia Bożego i zjazdy czcicieli. Na dziedzińcu bije źródełko ożywczej wody, dla którego ks. Boniewicz uzyskał błogosławieństwo Jana Pawła II. Przez lata działa tu Sekretariat ds. Miłosierdzia Bożego, biblioteka, dom rekolekcyjny, dom pielgrzyma, wydawany jest „Apostoł Miłosierdzia Bożego” (dawniej „Biuletyn”).
Kult Miłosiernej Miłości - przez czyn, słowo i modlitwę - upowszechniał ks. Boniewicz za wschodnią granicą, podejmując duszpasterską posługę w krajach ZSRR, dokąd wyjeżdżał przez 30 lat. Modlił się w Ostrej Bramie, w kościele polskim Świętego Ducha, przed ikonami w ateistycznych muzeach, a także w Moskwie - na placu Czerwonym i w świątyniach kremlowskiego wzgórza. Wszędzie tam, w duchu fatimskich objawień, Niepokalanemu Sercu Maryi zawierzał Rosję i cały świat. Nieustępliwy, odważny. Nastawał „w porę i nie w porę”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Prefekt był najważniejszy
Ks. Edmund Boniewicz był niegdyś nauczycielem religii w Gimnazjum i Liceum „Nauka i Praca”, prowadzonym przez bezhabitowe Siostry Najświętszego Imienia Jezus. Powtórzę tu fragmenty mojego wspomnienia, gdy kilkanaście lat temu odpowiadałam na ankietę „Mój prefekt”, ogłoszoną w „Niedzieli”. Pisałam wtedy: „Jego zjawienie się w naszej szkole w roku 1947 stanowiło punkt zwrotny w życiu wielu uczennic. Bardzo wówczas młody, pełen miłości do Boga i ludzi, zafascynował całe młodzieżowe środowisko. Skromny, nienarzucający swojego zdania, ale zawsze dobrze przygotowany do każdej godziny lekcyjnej, prowadził zajęcia zgodnie z ówczesnym, bogatym programem nauczania. Umiał wyegzekwować to, co najważniejsze, a przy tym stawiał sprawiedliwe oceny - nie tylko bardzo dobre. Wstydziłyśmy się, gdy któraś koleżanka nie potrafiła dać właściwej odpowiedzi. Można też było na lekcjach zadawać pytania, przedstawiać wątpliwości, rozmawiać o różnych sprawach. Ksiądz Prefekt, niewiele wówczas od nas starszy, rozumiał nas doskonale, utrzymując jednocześnie właściwy dystans w stosunku do klasy oraz zyskując szacunek i podziw swym poważnym i pełnym godności zachowaniem. Istotnych prawd wiary uczył w sposób rzeczowy i zwyczajny, a swoją gorącą pobożnością i przykładem pociągał do Boga, zachęcał do refleksji i modlitwy. Był dla nas na pewno najważniejszą Postacią w gronie nauczycielskim. Prefektem niezapomnianym dla tych dorastających osób, które prowadził ku życiu w wierze.
Wszystkie z nas obdarzał jednakowo ciepłem i serdecznością. Wnikał w indywidualne duchowe potrzeby. Znał nasze rodziny. W czasie dłuższej choroby przybywał do domów swoich wychowanek, korzystając z motoroweru (ksiądz na motorze był wtedy zjawiskiem rzadko spotykanym) i udzielając im sakramentów. Pomagał też materialnie, gdy było to potrzebne. W czasie wakacji zaznaczał swoją duszpasterską obecność odwiedzinami na koloniach, rozmawiał z nami, odbywał wycieczki. Po maturze zorganizował kilkudniowe rekolekcje zamknięte u Sióstr Karmelitanek w Czernej. Pamiętne, dla wielu przełomowe, najważniejsze w życiu.
Jedna ze znanych wówczas w Częstochowie nauczycielek, wojująca ateistka - która zresztą po latach przed śmiercią pojednała się z Bogiem - powiedziała o Nim: «Sama obecność tego księdza w szkole, jego gorliwość i uroda są bardziej niebezpieczne dla nowego ustroju niż tajna organizacja antykomunistyczna». Po naszym egzaminie dojrzałości i zlikwidowaniu nauki religii w szkołach ks. Boniewicz przez dziesiątki lat pamiętał o swych uczennicach. Wiele z nich właśnie Jego wybrało, ażeby błogosławił ich związki małżeńskie, chrzcił im dzieci, dysponował na śmierć bliskich i przewodniczył pogrzebom.
Nasz Prefekt trwał także wiernie przy swych wychowankach, gdy toczyły się polityczne procesy pokazowe członków ich rodzin, kiedy dziewczęta i kobiety jeździły na widzenia do więzień, zbolałe, pełne rozpaczy, samotne, czasem pozbawione środków do życia i dotychczasowych przyjaciół.
Gdy zdarzyło się, że któraś odeszła od Boga i Kościoła, prostował ścieżki, pomagał powrócić. W trudnych chwilach, w smutnych czy radosnych momentach, szukamy do dzisiaj Jego Osoby. Był, jest i będzie dla każdej z nas Osobowością Niepowtarzalną, Ważną i Bliską”.
Ks. Boniewicz do końca brał udział w świątecznych spotkaniach opłatkowych dawnych uczennic „Nauki i Pracy”. Także w czerwcu 2000 r., na jubileuszowym zjeździe absolwentek ostatniego rocznika maturalnego sprzed 50 lat (wtedy szkołę zamknięto), w częstochowskim kościele Najświętszego Imienia Maryi sprawował Liturgię i serdecznie przemawiał.
Umiłował Polskę i kapłaństwo
Prawdziwie miłował Polskę, jej historię, teraźniejszość i przyszłość. Często powtarzał słowa Zbawiciela zapisane przez św. Faustynę: „Polskę szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli mojej, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne moje przyjście”. Dzisiaj widzimy, że iskra naprawdę zaistniała…
Kochał Kościół i swoje kapłaństwo, płonął w żarliwej służbie i modlitwie. Sługa niezwykle użyteczny.
Uwolniony od krzyża choroby i doczesnych cierpień, w 87. roku życia odszedł do Boskiego Pasterza w dzień Jego święta.