Reklama

Obyś cudze dzieci uczył

Zachowanie uczniów determinuje etos szkolny - uważa prof. Jan Potworowski z Brunel University w Londynie. I ubolewa, że polski system edukacji jest mistrzem Europy w mnożeniu niezadowolonych uczniów

Niedziela Ogólnopolska 25/2007, str. 16-17

Dominik Różański

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Reklama

Praca nauczyciela uważana była w polskiej tradycji za swego rodzaju posłannictwo. Nie przypadkiem Stefan Żeromski pokazał w „Siłaczce” przykład poświęcenia wiejskiej nauczycielki chłopskiej społeczności. Poświęcenia aż do zatracenia siebie. Bezsensownego - komentuje dziś surowo młodzież wyrosła w kulcie konsumpcji. Pięknego - mówią idealiści, dla których taka postawa w dobie zaborów, gdy Polakowi mógł pomóc tylko Polak, była przykładem dla inteligencji, że to właśnie ona miała do spełnienia zadanie niesienia „kaganka oświaty” ludowi. Czasy się zmieniły, ale zawód nauczyciela ma ciągle swój etos. I jest w nim nadal coś przyciągającego kolejne zastępy tych, którzy chcą zostawić swój ślad w młodych duszach i umysłach. Wierzą w słowa Stanisława Staszica, że: „Takie będą Rzeczypospolite, jakie jej młodzieży chowanie”.
Był to zawsze, i będzie, bój o mózgi, zasób wiedzy, ale i postawy wychowanków. Każdy z nas ze szkoły zapamięta do końca życia tylko niektórych nauczycieli, podczas gdy postacie innych czas wymaże z pamięci. Pamiętać będziemy tych, którzy traktowali swój zawód właśnie jako posłannictwo. Nie oszczędzali się w pracy, nie patrzyli na zegarek, znajdując czas na wysłuchanie uczniowskich problemów, dokładali starań, by wyposażyć nas w wiedzę jako narzędzie do poznawania i rozumienia świata i ludzi. A także dokonywania trudnych wyborów życiowych, za które zawsze przychodzi płacić jakąś cenę. Fakt, że w polskich powiedzeniach znalazło się: „Obyś cudze dzieci uczył”, świadczy o tym, że od dawien dawna ludzie zdawali sobie sprawę, że praca nauczyciela jest pracą niezwykle trudną. W ostatnich latach, upadku autorytetów i kultu pieniądza, widzimy, że jest również pracą niebezpieczną.

Nauczyciel na judo

Reklama

- Wkradły się do szkoły wszystkie nieszczęścia życia dorosłych i wszystkie patologie. Nieuchronnie - zauważa Stefan Kubowicz, nauczyciel matematyki z Krakowa, przewodniczący Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”.- Szkoła nie jest przecież samotną wyspą. Na szczęście nie jest u nas jeszcze tak jak w Stanach Zjednoczonych, gdzie wokół szkół wycina się nawet krzewy, by nie krył się tam bandyta, bo uczeń strzela do ucznia - dodaje. Ale marne to pocieszenie, skoro w Polsce od paru lat wzrasta wśród uczniów agresja. Dane z Komendy Głównej Policji są zasmucające. Wzrasta przestępczość nieletnich skierowana przeciwko życiu i zdrowiu, czyli związana z użyciem przez sprawców przemocy. Niepokojąco rośnie liczba gwałtów. Podobnie jak przypadki czynów, gdy młodociani użyli broni lub innego niebezpiecznego narzędzia. Głośno i pełnym głosem o patologiach w szkole zaczęto mówić dopiero w 2004 r. po ujawnieniu w telewizji wyczynów uczniów z toruńskiej budowlanki, którzy molestowali nauczyciela języka angielskiego, wkładając mu na głowę kosz na śmieci. Z ogromną frajdą filmowali to wydarzenie telefonem komórkowym. Nauczyciel nie umiał się bronić. Potem okazało się, że przypadków dręczenia nauczycieli było w Polsce więcej, tylko - by nie zaszkodzić reputacji szkoły i własnej pozycji - dyrektorzy wielu placówek woleli te incydenty przemilczeć.
Dyskutując o szkole, zwykle myśleliśmy o jakości i przydatności wkładanej do głów młodzieży wiedzy. O podręcznikach, wykształceniu nauczycieli i liczbie komputerów w pracowniach. Tymczasem problemem numer jeden uczniów i nauczycieli było to, że szkoła nie jest bezpieczna.
Każdy dzień przynosił nowe rewelacje. Szokiem dla całej Polski była śmierć Ani z Gdańska, która odebrała sobie życie po tym, gdy jej szkolni koledzy na oczach całej klasy pozorowali na niej gwałt, filmując wydarzenie komórką. To wydawało się końcem przymykania oczu na szkolne patologie. Ale nie położyło kresu szkolnym wybrykom. Niedawno w Branicach pod Opolem 14-letni chuligani rzucali w nauczyciela książkami, długopisami, ogryzkami z jabłek i kredą. A wezwani do tablicy dmuchali mu w twarz kredowym pyłem i wyzywali od debilów, nie rezygnując z mocniejszych określeń. Dręczyciele na każdej lekcji śmiali się, ganiali po klasie, klęli. Nikt z klasy nie zareagował, bo zastraszeni uczniowie milczeli. Oczywiście, chuliganów czekał sąd dla nieletnich, następnie schronisko dla młodocianych. Matka jednego z chłopaków, samotnie wychowująca syna, rozpaczała, że gdy ten wyjdzie z poprawczaka - kompletnie zejdzie na psy, bo już sobie teraz z nim nie radziła.
Zatrważające są przypadki dręczenia młodszych uczniów przez starszych. Wyłudzania pięniędzy i sprzętu elektronicznego w zamian za pozostawienie w spokoju. Zdarza się, że zastraszani przez uczniów nauczyciele chodzą na kursy samoobrony i wschodnich sztuk walki. Sytuacja jest chora.
Jednak gdy wicepremier i minister oświaty i wychowania Roman Giertych ogłosił wobec chuliganów twardy kurs i program: „Zero tolerancji”, zaczęła się medialna nagonka, w której rej wodzili niektórzy działacze pseudolewicy. Karygodne ze względów wychowawczych było przyzwolenie na manifestacje przed budynkiem Ministerstwa Oświaty i Wychowania, gdzie przemądrzałe wyrostki, z „obywatelskiej inicjatywy” wołały: - Raz, dwa, trzy, cztery, odejdź Giertych do cholery! - i paliły kukłę ministra, wyśmiewając się z proponowanych przez niego lekcji patriotyzmu. To były smutne widoki, bo ta młodzież, jakoby z „obywatelskiej inicjatywy”, była wyraźnie podpuszczana przez lewicę, która robi wszystko, aby wrócić do władzy.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Problem jednak istnieje

Rozpoczęła się natychmiast niemal narodowa dyskusja, w której specjaliści od szkoły podzielili się na dwa obozy. Jedni popierali separację chuliganów od porządnej młodzieży, która przychodzi do szkoły zdobywać wiedzę, by szkolni terroryści nie demoralizowali reszty. Drudzy dowodzili, że izolacja rozwydrzonej młodzieży utrudni jej resocjalizację i wpędzi w objęcia świata przestępczego. Prof. Aleksander Nalaskowski - dyrektor Instytutu Pedagogiki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, prowadzący wykłady w wielu krajach, twierdzi, że w polskiej dyskusji o szkole bez przemocy wyraźnie ścierają się dwa nurty. „Jeden z nich to nurt wytartych bon motów życzeniowych, nawiązujących do autorytarnych haseł progresywizmu, neoprogresywizmu, edukacji romantycznej, sentymentalnej i natchnionej. Drugi zaś to kurs na twardość i radykalizm edukacji. Pierwszy z nich nie był w stanie - jak dotąd - wygenerować metodyki postępowania w sytuacjach kryzysowych. Poza miłosierdziem, które w swym najradykalniejszym odcieniu było po prostu zrzeczeniem się egzekwowania niemal każdego obowiązku, nie znajdujemy żadnej oferty programowej” - dowodzi profesor. I zauważa, że w wielu krajach, w trosce o bezpieczeństwo szkoły, problem przesunięto ze sfery przekonań ideowych do sfery organizacyjnej, czyli tej, która jest ideologicznie niemal obojętna. W tej kwestii - w imię dobra szkoły - zawarto swoisty konsensus. U nas ten problem ciągle się antagonizuje, podobnie jak kwestię mundurków, o których mówiono nawet, że jest to próba faszyzacji. Niestety, gdy Sejm przegłosowywał szkolne mundurki, krytyka opozycji była bardziej w mediach słyszalna niż głosy „za”. Wielu oponentów na pewno zdziwił ostatni sondaż OBOP, w którym 71 proc. ankietowanych Polaków uznało mundurki za dobry pomysł. Rodzice nie chcą, by ich dzieci różniły się w szkole ubiorem. Szkoła ma, ich zdaniem, dostarczać wiedzy i wychowywać, a nie tworzyć podziały. Zdaniem 71 proc. ankietowanych, wprowadzenie mundurków zmniejszy niezdrową rywalizację w szkołach. Liczą na to, że w ten sposób ukróci się licytację, kto ma lepsze ubrania, i kto bogatszych rodziców.

Masz mniej - jesteś frajerem

Na pytanie o przyczyny tak głębokiego kryzysu wychowawczego w Polsce prof. Dominik Sankowski z Ruchu na Rzecz Dobrej Szkoły, odpowiada: - 45 lat komunizmu w Polsce, ideologii całkowicie sprzecznej z polską tradycją, spowodowało znaczne obniżenie autorytetu rodziny, szkoły, Kościoła. Po 1989 r. niewiele się w tej dziedzinie zmieniło, gdyż komunizm został zastąpiony liberalizmem - twierdzi Sankowski.
Problem w tym, że system wartości i wzorce zachowań kształtuje nie tylko szkoła i Kościół. Kształtuje otoczenie, telewizja, prasa, reklama i film, które wtłaczają młodemu człowiekowi w głowę, że im więcej posiada i konsumuje, tym więcej jest wart. Masz mniej - jesteś frajerem. Następuje negowanie utrwalonych i powszechnie akceptowanych w polskiej kulturze norm i wzorców społecznego funkcjonowania. Młodym łatwo zboczyć z drogi i pójść na skróty, zwłaszcza że wielu rodziców jest bezrobotnych, a bezrobocie wywołuje w rodzinie poczucie wykluczenia, biedę, frustrację i patologię. Z telewizyjnych ekranów leje się przemoc i gwałt jako sposoby rozwiązywania problemów. A w polityce roi się od wiadomości o korupcji. Dzisiejsza młodzież dorasta w kryzysie wartości. Nie zawsze znajduje oparcie w rodzinie, gdzie również coraz częściej dochodzi do aktów przemocy. W co trzecim gospodarstwie jest bezrobotny. Co trzeci głodny Polak to dziecko. Zagubiona w otaczającej rzeczywistości i sfrustrowana młodzież reaguje agresją, sięga po narkotyki, alkohol, przystaje do grup subkulturowych. Policyjni eksperci twierdzą, że ma to ścisły związek z sytuacją w kraju. Wysokie bezrobocie i postępujące zubożenie społeczeństwa nie sprzyjają aktywowaniu młodzieży do podejmowania twórczych zachowań. Należy się spodziewać narastania frustracji i niezadowolenia. Co może mieć niekontrolowane ujście w postaci agresywnych zachowań skierowanych głównie do rówieśników szkolnych, ale także odczuwalnych przez ludzi dorosłych - czytamy w raporcie Biura Służby Prewencyjnej Komendy Głównej Policji. W takich realiach przychodzi nauczycielom realizować proces wychowawczy. Z badań w gimnazjach Białegostoku i powiatu białostockiego wynika, że średnio co piątego nauczyciela spotyka przemoc ze strony ucznia. Dominuje przemoc emocjonalna. „Obyś cudze dzieci uczył” brzmi w dzisiejszych warunkach rzeczywiście jak przekleństwo. Ale i wyzwanie. Bo młodym ktoś musi w szkole pomóc wyrównać życiowe szanse. Zwłaszcza że wykształcenie stało się podstawowym wyznacznikiem sytuacji na rynku pracy, wzrosły aspiracje edukacyjne społeczeństwa, podniósł się stopień ich realizacji. Dobry nauczyciel - jak powiada Stefan Kubowicz - powinien być dzisiaj przywódcą stada. „Zachowanie uczniów determinuje etos szkolny” - uważa prof. Jan Potworowski z Brunel University w Londynie. I ubolewa, że polski system edukacji jest mistrzem Europy w mnożeniu niezadowolonych uczniów. W wielu polskich szkołach uczniowie nie mają poczucia przynależności do szkolnej wspólnoty. Według niego, to cud, że w naszych szkołach dzieją się czasem wspaniałe rzeczy, ale heroizm jednostek nie może być odpowiedzią na głębokie problemy strukturalne.

2007-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Leon XIV do Polaków: ofiarujcie różaniec w intencji pokoju

2025-10-01 11:48

[ TEMATY ]

audiencja

Leon XIV

Vatican Media

Proszę was, byście w tym miesiącu codzienny różaniec ofiarowali w intencji pokoju. Niech wam towarzyszy opieka świętych Aniołów Stróżów! - wskazał Ojciec Święty podczas środowej audiencji generalnej. Zwrócił się także do pielgrzymów z diecezji włocławskiej, którzy w tych dniach pielgrzymują do Rzymu z okazji Jubileuszu 2025.

„Serdecznie pozdrawiam Polaków, a zwłaszcza pielgrzymów z diecezji włocławskiej z ich biskupem diecezjalnym i biskupem pomocniczym seniorem. Proszę was, byście w tym miesiącu codzienny różaniec ofiarowali w intencji pokoju. Niech wam towarzyszy opieka świętych Aniołów Stróżów! Z serca wam błogosławię!”.
CZYTAJ DALEJ

Realizm duchowy św. Teresy od Dzieciątka Jezus

Niedziela Ogólnopolska 28/2005

[ TEMATY ]

święta

pl.wikipedia.org

Wielką zasługą św. Teresy jest powrót do ewangelicznego rozumienia miłości do Boga. Niewłaściwe rozumienie świętości popycha nas w stronę dwóch pokus. Pierwsza - sprowadza się do tego, iż kojarzymy świętość z nadzwyczajnymi przeżyciami. Druga - polega na tym, że pragniemy naśladować jakiegoś świętego, zapominając o tym, kim sami jesteśmy. Można do tego dołączyć jeszcze jedną pokusę - czekanie na szczególną okazję do kochania Boga. Ulegając tym pokusom, często usprawiedliwiamy swój brak dążenia do świętości szczególnie trudnymi okolicznościami, w których przyszło nam żyć, lub zbyt wielkimi - w naszym rozumieniu - normami, jakie należałoby spełnić, sądząc, iż świętość jest czymś innym aniżeli nauką wyrażoną w Ewangelii. Teresa nie znajdowała w sobie dość siły, aby iść drogą wielkich pokutników czy też drogą świętych pełniących wielkie czyny. Teresa odkrywa własną, w pełni ewangeliczną drogę do świętości. Jej pierwsze odkrycie dotyczy czasu: nie powinniśmy odsuwać naszego kochania Boga na jakąś nawet najbliższą przyszłość. Któraś z sióstr w klasztorze w Lisieux „oszczędzała” siły na męczeństwo, które notabene nigdy się nie spełniło. Dla Teresy moment kochania Boga jest tylko teraz. Ona nie zastanawia się nad przyszłością, gdyż może się czasami wydawać zbyt odległa lub zbyt trudna. Teraz jest jej ofiarowane i tylko w tym momencie ma możliwość kochania Boga. Przyszłość może nie nadejść. „Dobry Bóg chce, bym zdała się na Niego jak maleńkie dziecko, które martwi się o to, co z nim będzie jutro”. Czasami myśl o wielu podobnych zmaganiach w przyszłości nie pozwala nam teraz dać całego siebie. Zatem właśnie chwila obecna i tylko ta chwila się liczy. Łaska ofiarowania czegoś Bogu lub przezwyciężenia jakiejś pokusy jest mi dana teraz, na tę chwilę. W chwili wielkiego duchowego cierpienia Teresa pisze: „Cierpię tylko chwilę. Jedynie myśląc o przeszłości i o przyszłości, dochodzi się do zniechęcenia i rozpaczy”. Rozważanie, czy w przyszłości podołam podobnym wyzwaniom, jest brakiem zdania się na Boga, który mnie teraz wspomaga. „By kochać Cię, Panie, tę chwilę mam tylko, ten dzień dzisiejszy jedynie” - pisze Teresa. Jest to pierwsza cecha realizmu jej ducha - realizmu ewangelicznego, gdyż Chrystus mówi nieustannie o gotowości i czuwaniu. Ten, kto zaniedbuje teraźniejszość, nie czuwa, bo nie jest gotowy. Wkłada natomiast energię w marzenia, a nie w to, co teraz jest możliwe do spełnienia. Chrystus przychodzi z miłością teraz. To skoncentrowanie się na teraźniejszości pozwala Teresie dostrzec wszystkie możliwe okazje do kochania oraz wykorzystać je. Do tego jednak potrzebne jest spojrzenie nacechowane wiarą, iż ten moment jest darowany mi przez Boga, aby Go teraz, w tej sytuacji kochać. Nawet gdy sytuacja obecna jawi się w bardzo ciemnych barwach, Teresa nie traci nadziei. „Słowa Hioba: Nawet gdybyś mnie zabił, będę ufał Tobie, zachwycały mnie od dzieciństwa. Trzeba mi jednak było wiele czasu, aby dojść do takiego stopnia zawierzenia. Teraz do niego doszłam” - napisze dopiero pod koniec życia. Teresa poznaje, że wielkość czynu nie zależy od tego, co robimy, ale zależy od tego, ile w nim kochamy. „Nie mając wprawy w praktykowaniu wielkich cnót, przykładałam się w sposób szczególny do tych małych; lubiłam więc składać płaszcze pozostawione przez siostry i oddawać im przeróżne małe usługi, na jakie mnie było stać”. Jeśli spojrzeć na komentarz Chrystusa odnośnie do tych, którzy wrzucali pieniądze do skarbony w świątyni, to właśnie w tym kontekście możemy uchwycić zamysł Teresy. Nie jest ważne, ile wrzucimy do tej skarbony, bo uczynek na zewnątrz może wydawać się wielki, ale cała wartość uczynku zależy od tego, ile on nas kosztuje. Zatem należy przełamywać swoją wolę, gdyż to jest największą ofiarą. Przezwyciężając miłość własną, w całości oddajemy się Bogu. Były chwile, gdy Teresa chciała ofiarować Bogu jakieś fizyczne umartwienia. Taki rodzaj praktyk był w czasach Teresy dość powszechny. Jednak szybko się przekonała, że nie pozwala jej na to zdrowie. Było to dla niej bardzo ważne odkrycie, gdyż utwierdziło ją w przekonaniu, że nie trzeba wiele, aby się Bogu podobać. „Dane mi było również umiłowanie pokuty; nic jednak nie było mi dozwolone, by je zaspokoić. Jedyne umartwienia, na jakie się zgadzano, polegały na umartwianiu mojej miłości własnej, co zresztą było dla mnie bardziej pożyteczne niż umartwienia cielesne”. Teresa nie wymyślała sobie jakichś ofiar. Jej zadaniem było wykorzystanie tego, co życie jej przyniosło. Umiejętność docenienia chwili, odkrycia, że wszystko jest do ofiarowania - tego uczy nas Teresa. My sami albo narzekamy na trudny los i marnujemy okazję do ofiarowania czegoś trudnego Bogu, albo czynimy coś zewnętrznie dobrego, ale tylko z wygody, aby się komuś nie narazić lub dla uniknięcia wyrzutów sumienia. Intencja - to jest cały klucz Teresy do świętości. Jak wyznaje, w swoim życiu niczego Chrystusowi nie odmówiła, tzn. że widziała wszystkie okazje do czynienia dobra jako momenty wyznawania swojej miłości. Inną cechą, która przybliża ją do nas, jest naturalność jej modlitwy. Teresa od Dzieciątka Jezus, która jest córką duchową św. Teresy od Jezusa, jest jej przeciwieństwem odnośnie do szczególnych łask na modlitwie. Złożyła nawet z tych łask ofiarę, bo czuła, że w nich można szukać siebie. Jej życie modlitwy było często bardzo marne, gdyż zdarzało się jej zasypiać na modlitwie. Po przyjęciu Komunii św. zamiast rozmawiać z Bogiem, spała. Nie dlatego, że chciała, ale dlatego, że nie potrafiła inaczej. Ważny jest fakt, iż nie martwiła się za bardzo swoją nieumiejętnością modlenia się. Wierzyła, że i z takiej modlitwy Chrystus jest zadowolony, gdyż ona nie może Mu ofiarować nic więcej poza swoją słabością. Aby się przekonać, jak daleko lub jak blisko jesteśmy przyjmowania Ewangelii w całej jej głębi, zastanówmy się, jak podchodzimy do niechcianych prac, mniej wartościowych funkcji, momentów, gdy nie jesteśmy doceniani, a nawet oskarżani. Czy widzimy w tym okazję, aby to wszystko ofiarować Chrystusowi, czy też walczymy o to, aby postawić na swoim lub zwyczajnie zachować twarz? Jak postępujemy wobec osób, które są dla nas przykre? Czy je obgadujemy, czy też widzimy w tym okazję, aby im pomóc w drodze do Boga? Teresa powie, gdy nie może już przyjmować Komunii św. ze względu na zaawansowaną chorobę, że wszystko jest łaską. Czy każda trudna sytuacja, trudny człowiek jest dla mnie łaską?
CZYTAJ DALEJ

„Św. Jan Paweł II. Prorok nadziei” – wkrótce XXV Dzień Papieski

2025-10-02 11:30

[ TEMATY ]

św. Jan Paweł II

prorok nadziei

XXV Dzień Papieski

Fundacja Dzieło Nowego Tysiąclecia

XXV Dzień Papieski

XXV Dzień Papieski

- To dzieło nie okazało się chwilową inicjatywą, ale nabrało poważnego charakteru. To tysiące osób, które skorzystały z pomocy fundacji - podkreślił abp Adrian Galbas SAC podczas dzisiejszej konferencji zapowiadającej XXV Dzień Papieski. W tym roku obchodzony będzie on 12 października pod hasłem: „Św. Jan Paweł II. Prorok nadziei”. Wydarzenie co roku przypomina o duchowym dziedzictwie Papieża Polaka i staje się okazją do modlitwy, refleksji oraz wsparcia programu stypendialnego dla młodzieży poprzez zbiórkę prowadzoną przez Fundację „Dzieło Nowego Tysiąclecia”. W ciągu roku FDNT wspiera blisko 2100 stypendystów.

Abp Adrian Galbas SAC, metropolita warszawski i przewodniczący Rady Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia”, podkreślił, że jubileusz działalności fundacji jest dowodem jej trwałości i realnego znaczenia w życiu Kościoła w Polsce. - To dzieło nie okazało się chwilową inicjatywą, ale nabrało poważnego charakteru. To tysiące osób, które skorzystały z pomocy fundacji. To naprawdę olbrzymie dobro także w wymiarze wspólnoty - konkretnej wspólnoty osób połączonych tymi samymi wartościami - zaznaczył hierarcha.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję