Reklama

gadu-gadu z księdzem

Konflikt powołań

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Drogi Księże, jestem studentem i od wielu lat żyję bardzo blisko Kościoła. Uwielbiam się modlić, służyć do Mszy św. i gdyby mnie ktoś zapytał, kim chcę być, odpowiedziałbym bez wahania, że księdzem albo zakonnikiem. Jest tylko jeden wielki problem, chciałbym mieć żonę. Nie umiem sobie wyobrazić życia bez kobiety, życia w samotności, bez cielesnego zbliżenia i bez realizacji siebie w ojcostwie. Zupełnie nie rozumiem więc swojego powołania. Czy Bóg może dać człowiekowi dwa sprzeczne powołania? Czuję się jak na skrzyżowaniu dróg i nie wiem, w którą stronę mam iść, bo obydwie drogi bardzo mnie pociągają. Piszę, ponieważ jest to dla mnie wielki problem, bo kiedy jestem z dziewczyną, wydaje mi się, że powinienem zostać księdzem, a kiedy myślę o pójściu do seminarium, budzi się we mnie pragnienie miłości do kobiety.
Mariusz

Wydaje mi się, że z powołaniem jest trochę tak jak z temperamentem. Rzadko można spotkać „czystego” choleryka czy absolutnego flegmatyka. Tak samo rzadko ktoś odkrywa powołanie i natychmiast wszystko podporządkowuje się bezboleśnie wymaganiom tego powołania. Pewnie dlatego wybór i realizacja powołania są takie trudne, że nie można wybrać wszystkiego i z czegoś trzeba będzie zrezygnować. Dlatego w rozeznaniu powołania chodzi najczęściej o to, czy Boga kocham bardziej niż wszystko inne, czy potrafię dla Niego zrezygnować z czegoś, co jest dla mnie niesłychanie ważne. Nie wierzę, że młoda dziewczyna, która idzie do zakonu, od razu uwolniona jest przez Boga od potrzeb cielesnych, od pragnienia macierzyństwa.
Przed seminarium studiowałem pedagogikę i bardzo chciałem mieć żonę, i razem z nią założyć rodzinny dom dziecka. Ale Bóg chciał inaczej. Wybierając kapłaństwo, musiałem zrezygnować z tych pragnień, choć przecież były we mnie naprawdę wielkie i same w sobie bardzo szlachetne i świątobliwe. Bóg postawił mnie jednak przed wyborem: albo będziesz kapłanem, albo ożeń się i zakładaj dom dziecka. Nie mogłem mieć jednego i drugiego, moja decyzja polegała na wyborze tego, co we mnie jest większym i silniejszym pragnieniem.
Bóg nie daje sprzecznych powołań ani nie stwarza w nas konfliktu powołań. Z pewnością jednak poddaje nasze powołanie próbie. Musisz więc podjąć trudną decyzję rozeznania tego, co dla Ciebie jest najważniejsze i co mówi do Ciebie Bóg w czasie modlitwy. Będzie się to wiązać z rezygnacją z jednej z tych dróg. Tak się przecież dzieje w każdej sytuacji wyboru. Kiedy np. kupujesz koszule i podobają Ci się te w paski i te w kratkę, musisz się zdecydować na jedną, a wtedy rezygnujesz z tej drugiej. Kiedy wybrałeś określony kierunek studiów i konkretną uczelnię, nie możesz ciągle rozpaczać, że trzeba było jednak studiować co innego i gdzie indziej. Każdy wybór jest równocześnie rezygnacją z czegoś. Zapewne nie można porównywać zakupu koszuli czy nawet wyboru studiów z tak ważnymi wyborami, jak decyzja na kapłaństwo czy małżeństwo. Ale i tu rządzą podobne mechanizmy.
Wiem, że Twój dylemat może posłużyć za przykład dla przeciwników celibatu, którzy chcieliby połączyć Twoje rozdwojone pragnienia w jedno. Nie daj się jednak sprowokować tym argumentom. Im więcej będzie Cię kosztowała twoja decyzja, tym będzie ona cenniejsza w oczach Boga. Pamiętaj również o obietnicy, jaką swoim uczniom składa Bóg: ci którzy dużo zostawią, dużo więcej otrzymają. Rozumiem Twój dylemat i może nawet spore cierpienie z tego powodu, bo nie jest to takie proste, ale wsłuchaj się w wolę Bożą i ją postaw na pierwszym miejscu, przed swoimi własnymi pragnieniami i planami. A Bóg da Ci łaskę stanu, który wybierzesz. Zapewniam Cię, że te dylematy są bardzo trudne do rozstrzygnięcia przed podjęciem ostatecznej decyzji, ale kiedy pójdzie się już za głosem Boga, Bóg wspiera swoją łaską i daje siły do realizacji powołania, mimo że tak dużo rzeczy i miłości zostawiło się za sobą.

Na listy odpowiada ks. dr Andrzej Przybylski, duszpasterz akademicki z Częstochowy. Zachęcamy naszych Czytelników do dzielenia się wątpliwościami i pytaniami dotyczącymi wiary. Na niektóre z nich postaramy się znaleźć odpowiedź. Można napisać w każdej sprawie: pytania@niedziela.pl

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Florian - patron strażaków

Św. Florianie, miej ten dom w obronie, niechaj płomieniem od ognia nie chłonie! - modlili się niegdyś mieszkańcy Krakowa, których św. Florian jest patronem. W 1700. rocznicę Jego męczeńskiej śmierci, właśnie z Krakowa katedra diecezji warszawsko-praskiej otrzyma relikwie swojego Patrona. Kim był ten Święty, którego za patrona obrali także strażacy, a od którego imienia zapożyczyło swą nazwę ponad 40 miejscowości w Polsce?

Zachowane do dziś źródła zgodnie podają, że był on chrześcijaninem żyjącym podczas prześladowań w czasach cesarza Dioklecjana. Ten wysoki urzędnik rzymski, a według większości źródeł oficer wojsk cesarskich, był dowódcą w naddunajskiej prowincji Norikum. Kiedy rozpoczęło się prześladowanie chrześcijan, udał się do swoich braci w wierze, aby ich pokrzepić i wspomóc. Kiedy dowiedział się o tym Akwilinus, wierny urzędnik Dioklecjana, nakazał aresztowanie Floriana. Nakazano mu wtedy, aby zapalił kadzidło przed bóstwem pogańskim. Kiedy odmówił, groźbami i obietnicami próbowano zmienić jego decyzję. Florian nie zaparł się wiary. Wówczas ubiczowano go, szarpano jego ciało żelaznymi hakami, a następnie umieszczono mu kamień u szyi i zatopiono w rzece Enns. Za jego przykładem śmierć miało ponieść 40 innych chrześcijan.
Ciało męczennika Floriana odnalazła pobożna Waleria i ze czcią pochowała. Według tradycji miał się on jej ukazać we śnie i wskazać gdzie, strzeżone przez orła, spoczywały jego zwłoki. Z czasem w miejscu pochówku powstała kaplica, potem kościół i klasztor najpierw benedyktynów, a potem kanoników laterańskich. Sama zaś miejscowość - położona na terenie dzisiejszej górnej Austrii - otrzymała nazwę St. Florian i stała się jednym z ważniejszych ośrodków życia religijnego. Z czasem relikwie zabrano do Rzymu, by za jego pośrednictwem wyjednać Wiecznemu Miastu pokój w czasach ciągłych napadów Greków.
Do Polski relikwie św. Floriana sprowadził w 1184 książę Kazimierz Sprawiedliwy, syn Bolesława Krzywoustego. Najwybitniejszy polski historyk ks. Jan Długosz, zanotował: „Papież Lucjusz III chcąc się przychylić do ciągłych próśb monarchy polskiego Kazimierza, postanawia dać rzeczonemu księciu i katedrze krakowskiej ciało niezwykłego męczennika św. Floriana. Na większą cześć zarówno świętego, jak i Polaków, posłał kości świętego ciała księciu polskiemu Kazimierzowi i katedrze krakowskiej przez biskupa Modeny Idziego. Ten, przybywszy ze świętymi szczątkami do Krakowa dwudziestego siódmego października, został przyjęty z wielkimi honorami, wśród oznak powszechnej radości i wesela przez księcia Kazimierza, biskupa krakowskiego Gedko, wszystkie bez wyjątku stany i klasztory, które wyszły naprzeciw niego siedem mil. Wszyscy cieszyli się, że Polakom, za zmiłowaniem Bożym, przybył nowy orędownik i opiekun i że katedra krakowska nabrała nowego blasku przez złożenie w niej ciała sławnego męczennika. Tam też złożono wniesione w tłumnej procesji ludu rzeczone ciało, a przez ten zaszczytny depozyt rozeszła się daleko i szeroko jego chwała. Na cześć św. Męczennika biskup krakowski Gedko zbudował poza murami Krakowa, z wielkim nakładem kosztów, kościół kunsztownej roboty, który dzięki łaskawości Bożej przetrwał dotąd. Biskupa zaś Modeny Idziego, obdarowanego hojnie przez księcia Kazimierza i biskupa krakowskiego Gedko, odprawiono do Rzymu. Od tego czasu zaczęli Polacy, zarówno rycerze, jak i mieszczanie i wieśniacy, na cześć i pamiątkę św. Floriana nadawać na chrzcie to imię”.
W delegacji odbierającej relikwie znajdował się bł. Wincenty Kadłubek, późniejszy biskup krakowski, a następnie mnich cysterski.
Relikwie trafiły do katedry na Wawelu; cześć z nich zachowano dla wspomnianego kościoła „poza murami Krakowa”, czyli dla wzniesionej w 1185 r. świątyni na Kleparzu, obecnej bazyliki mniejszej, w której w l. 1949-1951 jako wikariusz służył posługą kapłańską obecny Ojciec Święty.
W 1436 r. św. Florian został ogłoszony przez kard. Zbigniewa Oleśnickiego współpatronem Królestwa Polskiego (obok świętych Wojciecha, Stanisława i Wacława) oraz patronem katedry i diecezji krakowskiej (wraz ze św. Stanisławem). W XVI w. wprowadzono w Krakowie 4 maja, w dniu wspomnienia św. Floriana, doroczną procesję z kolegiaty na Kleparzu do katedry wawelskiej. Natomiast w poniedziałki każdego tygodnia, na Wawelu wystawiano relikwie Świętego. Jego kult wzmógł się po 1528 r., kiedy to wielki pożar strawił Kleparz. Ocalał wtedy jedynie kościół św. Floriana. To właśnie odtąd zaczęto czcić św. Floriana jako patrona od pożogi ognia i opiekuna strażaków. Z biegiem lat zaczęli go czcić nie tylko strażacy, ale wszyscy mający kontakt z ogniem: hutnicy, metalowcy, kominiarze, piekarze. Za swojego patrona obrali go nie tylko mieszkańcy Krakowa, ale także Chorzowa (od 1993 r.).
Ojciec Święty z okazji 800-lecia bliskiej mu parafii na Kleparzu pisał: „Święty Florian stał się dla nas wymownym znakiem (...) szczególnej więzi Kościoła i narodu polskiego z Namiestnikiem Chrystusa i stolicą chrześcijaństwa. (...) Ten, który poniósł męczeństwo, gdy spieszył ze swoim świadectwem wiary, pomocą i pociechą prześladowanym chrześcijanom w Lauriacum, stał się zwycięzcą i obrońcą w wielorakich niebezpieczeństwach, jakie zagrażają materialnemu i duchowemu dobru człowieka. Trzeba także podkreślić, że święty Florian jest od wieków czczony w Polsce i poza nią jako patron strażaków, a więc tych, którzy wierni przykazaniu miłości i chrześcijańskiej tradycji, niosą pomoc bliźniemu w obliczu zagrożenia klęskami żywiołowymi”.

CZYTAJ DALEJ

Ks. Węgrzyniak: miłość owocna i radosna dzięki wzajemności

2024-05-04 17:05

Archiwum ks. Wojciecha Węgrzyniaka

Ks. Wojciech Węgrzyniak

Ks. Wojciech Węgrzyniak

Najważniejszym przykazaniem jest miłość, ale bez wzajemności miłość nigdy nie będzie ani owocna, ani radosna - mówi biblista ks. dr hab. Wojciech Węgrzyniak w komentarzu dla Vatican News - Radia Watykańskiego do Ewangelii Szóstej Niedzieli Wielkanocnej 5 maja.

Ks. Węgrzyniak wskazuje na „wzajemność" jako słowo klucz do zrozumienia Ewangelii Szóstej Niedzieli Wielkanocnej. Podkreśla, że wydaje się ono ważniejsze niż „miłość" dla właściwego zrozumienia fragmentu Ewangelii św. Jana z tej niedzieli. „W piekle ludzie również są kochani przez Pana Boga, ale jeżeli cierpią, to dlatego, że tej miłości nie odwzajemniają” - zaznacza biblista.

CZYTAJ DALEJ

Turniej WTA w Madrycie - Świątek wygrała w finale z Sabalenką

2024-05-04 22:18

[ TEMATY ]

sport

PAP/EPA/JUANJO MARTIN

Iga Świątek pokonała Białorusinkę Arynę Sabalenkę 7:5, 4:6, 7:6 (9-7) w finale turnieju WTA 1000 na kortach ziemnych w Madrycie. To 20. w karierze impreza wygrana przez polską tenisistkę. Spotkanie trwało trzy godziny i 11 minut.

Świątek zrewanżowała się Sabalence za ubiegłoroczną porażkę w finale w Madrycie. To było ich 10. spotkanie i siódma wygrana Polki.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję