Reklama

Niedziela Lubelska

Pod płaszczem Maryi

Katarzyna Arymiak

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Noście zawsze święty szkaplerz. Ja zawsze mam szkaplerz na sobie i odniosłem wiele dobra z tego nabożeństwa – nauczał ks. Karol Wojtyła, będąc wikariuszem w Krakowie.

W uroczystość Najświętszej Maryi Panny z góry Karmel 16 lipca w sanktuarium św. Józefa przy ul. Świętoduskiej w Lublinie, którego kustoszami są ojcowie Karmelici Bosi, na każdej Mszy św. gromadziły się setki wiernych. Jedni, by dziękować Matce Bożej za opiekę, inni by przyjąć szkaplerz. Mszy św. odpustowej przewodniczył o. Adam Hrabia, opiekun domu modlitwy w Piotrowicach, a koncelebrowało 4 kapłanów z dekanatu Lublin - Śródmieście.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

W homilii o. Adam mówił, że Maryja to Matka, która kocha, opiekuje się i ochrania. Nawiązując do Ewangelii przypomniał, że gdy Jan stał obok krzyża zmartwiony, nie wiedział bowiem, co go czeka, wtedy usłyszał słowa: „Oto Matka twoja”. Od tej chwili uczeń poczuł się bezpiecznie, gdyż Jezus dał mu swoją Matkę. Następnie celebrans przypomniał historię zakonu karmelitów. Otóż był on w bardzo trudnej sytuacji i groził mu upadek po tym, jak Saracenowie opanowali Górę Karmel. Zakonnicy szukali schronienia w Europie, lecz według prawa kościelnego nie można było zakładać nowych wspólnot zakonnych.

W nocy z 15 na 16 lipca 1251 roku Matka Boża objawiła się św. Szymonowi Stockowi, przełożonemu zakonu karmelitów, który żarliwie modlił się o ratunek dla zakonu. Maryja trzymając w ręku szkaplerz, podała mu go, obiecując opiekę nad duszą i ciałem oraz zbawienie wieczne: „Przyjmij, najmilszy synu, szkaplerz twego zakonu, jako znak mego braterstwa, przywilej dla ciebie i wszystkich karmelitów. Kto w nim umrze, nie zazna ognia piekielnego. To znak zbawienia, przymierze pokoju i wiecznego zobowiązania”. Matka Boża dotrzymała obietnicy. Zakon zaczął dynamicznie rozwijać się i rozprzestrzenił w całej Europie.

Ratunek w Maryi

Przyjmując szkaplerz, przyjmujemy Maryję do swojego życia, przyjmujemy Jej duchowe macierzyństwo – podkreślał o. Adam. - Maryja z czułością pragnie przyoblec nas w swój strój, abyśmy stali się podobni do Jezusa. Okryci Jej pięknem powinniśmy wcielać Jej cnoty. Przyjąć szkaplerz to przyjąć zbroję, która chroni przed złem. Oczywiście nie można traktować go jako amulet czy talizman. Celebrans ze wzruszeniem wspominał pielęgniarkę, która w czasie szalejącej pandemii prosiła o przysłanie szkaplerzy dla chorych pozbawionych opieki duchowej. Mówił też o żołnierzach ukraińskich w Berdyczowie, którzy przyjmują szkaplerz, wierząc w moc opieki Matki Bożej.

Reklama

Przyjąć szkaplerz to wejść do szkoły Maryi i Jezusa. To przyjąć tarczę, która chroni nas przed złem. W obliczu ataków, które otrzymujemy z trzech stron – od szatana, naszych wewnętrznych pożądliwości oraz ze strony świata, Maryja obiecuje, że kto się przyoblecze w Jej szkaplerz, nie zazna ognia piekielnego. - Jeżeli nosisz szkaplerz, wierz w to, co otrzymałeś. Nie jesteś sam, nie jesteś słaby, bo Ona jest z Tobą pełna mocy. W jej ręce składamy losy Kościoła, ojczyzny. Niech świadectwo Jej czułej opieki daje nam bezpieczeństwo, pokój i radość – apelował kapłan.

Jak przyjąć szkaplerz?

Szkaplerz karmelitański to dwa małe kawałki brązowego materiału połączonego sznurkiem. Na przednim znajduje się wizerunek Matki Bożej Szkaplerznej z Dzieciątkiem na ręku, a na tylnym - Najświętszego Serca Pana Jezusa. Może go nałożyć każdy kapłan. Po uroczystym nałożeniu, którego dokonuje się tylko raz w życiu, można go zastąpić medalikiem szkaplerznym. Jest to akt osobistego zawierzenia siebie Bogu przez pośrednictwo Maryi. Szkaplerz zobowiązuje do naśladowania Maryi w drodze do Jezusa oraz do codziennej modlitwy maryjnej np. „Pod Twoją obronę”. Osoby noszące szkaplerz mają udział we wszystkich dobrach duchowych całego zakonu tj. Mszach św., odpustach, modlitwach, pokutach i ofiarach za życia i po śmierci. Warto przyjąć szkaplerz, akt ten zobowiązuje do troski o zbawienie własne i innych.

Reklama

Więź z Matką Bożą

Osoby noszące szkaplerz wchodzą w bliską relacją z Maryją i jej Synem. Świadczą o tym świadectwa. Anna przyjęła szkaplerz z rąk księdza proboszcza, gdyż kiedy karmelita przyjechał do jej parafii i opowiadał o szkaplerzu, była wtedy za granicą. - Do tego wydarzenia przygotowałam się przez spowiedź i komunię świętą. Po nałożeniu szaty Maryi byłam uradowana; poczułam się córką Maryi. Wierzę, że jestem chroniona z dwóch stron – przez Matkę Bożą i Pana Jezusa. Ufam, że Maryja pomoże mi osiągnąć zbawienie.

Pewien starszy kapłan opowiadał, że ma szczególne nabożeństwo do Matki Bożej Szkaplerznej. Otóż w czasie wojny, gdy niósł wodę ze studni, poczuł, że szkaplerz zsunął mu się z szyi i upadł na ziemię. Schylił się, by go podnieść i ucałować. W tym czasie nisko nad jego głową przeleciała kula. - Szkaplerz, a właściwie Maryja uratowała mi życie - mówił ze wzruszeniem.

Grażyna z sentymentem wspomina moment, gdy prawie 20 lat temu przyjęła szkaplerz z rąk o. Łukasza. - Jestem wdzięczna Bogu i Maryi za ten dar. Szkaplerz jest dla mnie wyrazem miłości najdroższej Matki i obroną przed złem. Każdego roku w uroczystość Najświętszej Maryi Panny uczestniczę we Mszy Świętej u ojców Karmelitów Bosych, dziękując Matce Bożej za opiekę - opowiadała z radością legionistka.

2022-07-22 13:14

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Dni Krzyżowe 2024 - kiedy wypadają?

2024-04-25 13:08

[ TEMATY ]

Dni Krzyżowe

Karol Porwich/Niedziela

Z Wniebowstąpieniem Pańskim łączą się tzw. Dni Krzyżowe obchodzone w poniedziałek, wtorek i środę przed tą uroczystością. Są to dni błagalnej modlitwy o urodzaj i zachowanie od klęsk żywiołowych.

Czym są Dni Krzyżowe?

CZYTAJ DALEJ

Dobiega końca pielgrzymowanie maturzystów na Jasną Górę

2024-04-25 15:59

[ TEMATY ]

Jasna Góra

pielgrzymka maturzystów

Karol Porwich/Niedziela

Młodzi po Franciszkowemu „wstali z kanapy”, sprzed ekranów i znaleźli czas dla Boga, a nauczyciele, katecheci, kapłani, mimo wielu obowiązków, przeżywali go z wychowankami. Dobiega końca pielgrzymowanie maturzystów na Jasną Górę w roku szkolnym 2023/2024. Dziś przybyła ostatnia grupa diecezjalna - z arch. katowickiej. W sumie w pielgrzymkach z niemalże wszystkich diecezji w Polsce przybyło ok. 40 tys. uczniów. Statystyka ta nie obejmuje kilkuset pielgrzymek szkolnych. Najliczniej przyjechali maturzyści z diec. płockiej, bo 2,7 tys. osób. „We frekwencyjnej” czołówce znaleźli się też młodzi z arch. lubelskiej, diecezji: rzeszowskiej, sandomierskiej i radomskiej.

- Maturzyści są uśmiechnięci, ale myślę, że i stres też jest, stąd pielgrzymka na Jasna Górę może być czasem wyciszenia, nabrania ufności i nadziei - zauważył ks. Łukasz Wieczorek, diecezjalny duszpasterz młodzieży arch. katowickiej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję