W swoim orędziu na tegoroczny Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu, Benedykt XVI mówi o obowiązku wychowania do mediów. Porusza też sprawę formacji świata mediów, choć dodaje, że zagadnienie to „może być mniej oczywiste”. Istotnie, wciąż niewiele się mówi o konieczności formowania mediów i niemal nic się nie robi w tym kierunku. Utwierdza to pracujących w nich dziennikarzy w fałszywym przekonaniu, że w pracy swojej w niczym nie uchybiają i dlatego znajdują się poza wszelką krytyką i korektą.
Papież podaje kilka racji, dla których powinno się podjąć zadanie formowania ludzi mediów: mają oni strzec prawdy, chronić godności człowieka i umacniać szacunek dla potrzeb rodziny. Jest też racja, która wiąże się z tematem orędzia. Benedykt XVI nazywa ją „perspektywą wychowania dzieci przez media...”. Później wzmacnia tę rację, podkreślając, że wszyscy, którzy mają poczucie odpowiedzialności obywatelskiej, powinni dopilnować „by media miały udział w skutecznym wychowaniu...”. Jest to nowe spojrzenie na media i zarazem mocny argument, aby pozytywnie na nie wpływać i formować je.
Do racji wymienionych przez Benedykta XVI, aby wywierać wpływ na media, dodajmy jeszcze jedną - z polskiego podwórka. Jest nią coraz wyraźniejsza antypedagogia mediów. Oto kilka przykładów. Często motywem działania dziennikarza są nie argumenty, lecz emocje. Jest ich tak wiele i występują tak często, że dziś mówi się o presji wywoływanej dyktaturą emocji. Sprawia ona, że w komentarzach i w publicznych ocenach dochodzą do głosu takie czynniki, jak wyciąganie zbyt pochopnych wniosków, tendencja do niesprawiedliwych uogólnień, histeria, a nawet obsesja. Widać to w dziedzinie polityki, a także w odniesieniu do innych spraw publicznych. Jest coraz więcej wypowiedzi dziennikarskich, których nie da się racjonalnie wyjaśnić i zrozumieć. Liczne rozmowy i dyskusje w mediach zniżają się do poziomu bełkotu i obrzucania błotem. Niektórych osób nigdy bym nie podejrzewał o tak daleko posunięty cynizm i pogardę do drugiego człowieka.
W tym samym nurcie antypedagogii medialnej należy umieścić zachowania dziennikarzy, pozbawione elementarnej kultury i przekraczające granice przyzwoitości. Padają słowa, które obrażają człowieka i poniżają jego godność. Mimo upływu 18 lat od ustrojowego przełomu, nadal stosuje się w Polsce retorykę rodem z wczesnego PRL-u. Politycy nakręcają tę karuzelę, a usłużni dziennikarze dolewają oliwy do ognia, lekceważąc w ten sposób swoich czytelników, słuchaczy i widzów. A może jest to początek bardzo groźnego schorzenia w polskich mediach? Wszystko, jak się wydaje, obliczone jest na ignorancję społeczeństwa, jego naiwność i podatność na wpływy. Takie media nie mogą wychowywać młodego pokolenia. Oznaczałoby to upadek najważniejszych ideałów i podstawowych wartości. Ostatnie miesiące dowiodły, jak destruktywną rolę w społeczeństwie spełniają niektóre imperia medialne. Dziennikarze boją się o nich mówić, wolą atakować „imperium ojca Rydzyka”, żeby odwracać uwagę od rzeczywistych niebezpieczeństw. Wybitni medioznawcy (np. Harold A. Innis) twierdzą, że imperia medialne mające ambicję przejęcia rządów, przyczyniają się do powstania totalitarnego systemu władzy, odpowiednio zakamuflowanego. Wielokrotnie przestrzegał nas przed tym Jan Paweł II.
Formacja świata mediów jest więc w Polsce bezwzględnym nakazem chwili. Tym bardziej że zachęca nas do tego Papież Benedykt XVI. W wypełnianiu tej powinności uczestniczyć może każdy. Nie trzeba się znać na dziennikarstwie ani na technikach manipulowania. Wystarczy pamiętać o pewnych zasadach i stosować je konsekwentnie. Oto ważniejsze z nich:
Z okazji Niedzieli Środków Społecznego Przekazu należy za Benedyktem XVI wyrazić życzenie, żeby Kościół przez media jak najskuteczniej przekazywał światu „wizję ludzkiej godności” i obejmował nią wszystkich, którym pragnie pomagać w procesie wychowania do mediów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu