Reklama

U progu medycznej nanorewolucji

Prof. Tadeusz Maliński - urodził się w 1946 r. w Śremie, jest absolwentem Uniwersytetu A. Mickiewicza w Poznaniu. W 1979 r. wyjechał do USA, gdzie pracował na kilku uniwersytetach, ogłosił kilkaset prac naukowych z dziedziny medycyny i chemii. W 2000 r. prof. Maliński objął zaszczytną imienną profesurę na Uniwersytecie Ohio w Athens stan Ohio (Marvin & Ann Dilley White Distinguished Profesor of Biomedical Sciences). Prof. Maliński otrzymał wiele nagród i zaszczytów, a wśród nich: Kawalerski Krzyż Orderu Zasługi od prezydenta RP, honorowe profesury w São Paulo, Wiedniu, Zurychu i doktorat honoris causa Akademii Medycznej w Gdańsku. Mianowany do Presidential Medal of Science USA i Nagrody Nobla. Jedną z przyznanych mu nagród jest prestiżowa Gemi Award 2003 r. - za najbardziej innowacyjne odkrycie w medycynie.

Niedziela Ogólnopolska 39/2007, str. 22-23

Anna Wyszyńska

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Anna Wyszyńska: - Specjaliści zapowiadają, że rozwój nanomedycyny oznacza przewrót w dotychczasowych metodach diagnozowania i leczenia. Jakie jest Pana zdanie w tej kwestii?

Prof. Tadeusz Maliński: - Nanomedycyna otwiera całkowicie nowe możliwości poznawania rzeczywistych procesów biologicznych zachodzących w organizmie. Jest to możliwe dzięki wynalezieniu i zastosowaniu technik badawczych pozwalających wniknąć w procesy dokonujące się na poziomie cząsteczek, z których zbudowany jest organizm ludzki. Trudno to sobie uzmysłowić, bo jest to rząd wielkości ok. tysiąca razy mniejszy od średnicy ludzkiego włosa. Laboratorium badań biomedycznych w Ohio University, którym kieruję, było jednym z pierwszych, które dokonało odkryć medycznych, używając technik badawczych zaliczanych do sfery nanomedycyny. Jednym z naszych osiągnięć jest skonstruowanie specjalnych subminiaturowych sensorów lub inaczej mówiąc czujników, które pozwalają obserwować procesy życiowe zachodzące na nanopoziomie ludzkiego organizmu w mikrosekundowanych odcinkach czasu. Urządzenia, które można wprowadzić do pojedynczej komórki lub nerwu, skonstruowaliśmy we wczesnych latach 90. ubiegłego wieku. Były to prototypy, które obecnie znalazły już spore zastosowanie praktyczne. Pozwalają one bowiem na precyzyjną i wczesną diagnostykę - śledząc przebieg procesów życiowych, możemy ocenić, czy nie powstają w nich patologiczne odchylenia, będące zwiastunem jakiegoś schorzenia. To daje możliwość znacznie wcześniejszej interwencji niż dotychczasowe metody diagnostyczne, które mogą stwierdzić proces chorobowy dopiero wtedy, gdy jest on już mocno zaawansowany. Obecnie skupiamy się na badaniach dotyczących układu sercowo-naczyniowego i nerwowego - dwóch ważnych układów kontrolujących ludzkie życie. Prowadzimy m.in. badania nad funkcjonowaniem i znaczeniem cząsteczek tlenku azotu w procesach życiowych, bo to właśnie tlenek azotu jest głównym regulatorem pracy układu krwionośnego oraz serca. To on sprawia, że serce pracuje - bez zaopatrzenia w tlenek azotu serce może uderzyć zaledwie 12-15 razy. Prowadzone przez nas badania mają ogromne znaczenie dla wykrywania i leczenia takich schorzeń, jak miażdżyca, cukrzyca, choroba Parkinsona, choroba Alzheimera.

- Co skłoniło Pana do zajęcia się nanomedycyną?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Zawsze pracowałem w wąskodefiniowanych dziedzinach, prowadząc jednocześnie badania interdyscyplinarne. Interesowały mnie zarówno problemy z dziedziny fizyki ciała stałego, jak i analizy obrazów starych mistrzów, poszukiwanie nowych metod bioelektrochemicznych dla badań w medycynie, a także materiałów o nowych właściwościach użytecznych dla symulacji procesów fizjologicznych. To sprawiło, że w pewnym momencie miałem odpowiednie przygotowanie, aby zbudować coś zupełnie niestereotypowego. Myślę o nanosensorach o średnicy mniejszej od setnych części włosa, które muszą „widzieć” tę pojedynczą cząsteczkę ludzkiego organizmu, która nas interesuje, które muszą również przewodzić prąd, co - na pierwszy rzut oka - nie jest zgodne z obowiązującymi teoriami. Była to praca angażująca zespół ludzi, wymagająca ekspertyz z wielu dziedzin, przy tym niezmiernie frapująca. Z biegiem czasu umocniliśmy się w przeświadczeniu, że jest to droga, którą pójdzie współczesna medycyna. Chodzi nie tylko o to, że droga ta daje możliwość znacznie wcześniejszej diagnozy, ale także bardziej skutecznego i ograniczającego uboczne skutki leczenia. Wiele obecnych metod leczenia polega na oddziaływaniu na cały organizm - a mówiąc bardziej kolokwialnie, na jego truciu - z nadzieją, że w ten sposób uda się wyleczyć schorzenie podstawowe. To nie zawsze się sprawdza. Wyrazistym przykładem jest tutaj chemioterapia, o której wiadomo, że jest skuteczna w ograniczonej liczbie przypadków. Tymczasem nanomedycyna pozwala na bardziej precyzyjną terapię, ograniczoną tylko do obszarów, które mają być leczone, np. dostarczaniu leku wprost do komórek guza nowotworowego. To wszystko decyduje, że obecnie nanomedycyna rozwija się bardzo dynamicznie, a w USA na tego rodzaju badania przeznaczane są ogromne nakłady finansowe.

- W jaki sposób nanourządzenia mogą nam pomóc w zapobieganiu chorobom?

- Od dawna wiedzieliśmy, że ludzie mieszkający na obszarach, gdzie jest dużo zanieczyszczeń w powietrzu, częściej zapadają na choroby serca, na schorzenia neurodegradacyjne i inne, a w rezultacie często żyją krócej. Zastosowanie nanotechnik do pomiaru zanieczyszczeń pozwala prześledzić ten mechanizm. Okazuje się, że najgroźniejsze dla zdrowia i życia ludzkiego są nie te cząsteczki, które widać np. przy użyciu mikroskopu, ale nanocząsteczki, które są zbyt małe, aby mogły zostać zatrzymane przez płuca, one wnikają do układu krwionośnego i powodują w organizmie ogromne zniszczenia, a gromadzone przez dłuższy czas prowadzą do schorzeń. Ten problem nie był do tej pory zauważany, np. w przepisach dotyczących ochrony środowiska, wszelkie normy dotyczące zanieczyszczeń przemysłowych uwzględniają cząsteczki „makro”, tymczasem te „nano” są nieporównywalnie groźniejsze dla zdrowia. Nowe metody pozwalają na monitorowanie tych zjawisk i ich eliminowanie.

Reklama

- Interesujące jest, że nanomedycyna pozwoliła w nowy sposób spojrzeć również na chorobę Jana Pawła II, na związki między zamachem na jego życie w 1981 r. a późniejszą chorobą Parkinsona...

- W tym przypadku mamy do czynienia z kumulacją pewnych zdarzeń, które, gdyby wystąpiły osobno, nie wywołałyby określonych skutków. Badania wykazują, że w przypadkach dużej utraty krwi - powyżej 20 proc. - w organizmie dochodzi do kaskady niekorzystnych zdarzeń, dają o sobie znać pewne geny, które w innych warunkach najprawdopodobniej nie uaktywniłyby się. Precyzyjne naukowe wyjaśnienie całego mechanizmu jest dość skomplikowane. Powiem ogólnie, że trzeba na to spojrzeć przez pryzmat roli cząsteczki tlenku azotu, o której fundamentalnym znaczeniu już mówiłem, a która jest nieodzowna do sterowania układem krwionośnym i przenoszenia informacji w mózgu oraz drugiej cząsteczki, która nazywa się nadtlenek azotynu i która, jeżeli zostanie wytworzona, inicjuje łańcuch zniszczeń. Konsekwencją może być rozwój choroby neurodegradacyjnej. Dodać przy tym trzeba, że, jak pamiętamy, Ojciec Święty w wyniku zamachu utracił ok. 3 litrów krwi i już sam ten fakt sprawia, że na uratowanie go trzeba patrzeć bardziej w kategoriach cudu niż medycznej rzeczywistości.

- Kim dla Pana jest Ojciec Święty Jan Paweł II i jego nauczanie?

- To wielki duszpasterz i charyzmatyk, wybitny umysł. Miałem okazję do krótkiej rozmowy z nim, kiedy, jeszcze jako kardynał, na kilka dni przed wyborem uczestniczył w pogrzebie bp. Antoniego Baraniaka w Poznaniu. Potem, podczas pierwszej pielgrzymki Papieża do Ojczyzny, brałem udział w spotkaniach w Poznaniu i Gnieźnie, a później w większości spotkań w Kanadzie i USA. Dla mnie to również człowiek tytanicznej, nieustannej niemal pracy, skutecznie pokonujący trudności na swojej drodze. To wszystko budzi chęć naśladowania go, chociaż, biorąc rzecz po ludzku, wydaje się to niemożliwe.

- Czy prowadzona przez Pana praca naukowa pozwala poświęcać czas innym zainteresowaniom?

- Moje dodatkowe zainteresowania także miały charakter naukowy. Była to analiza, głównie chemiczna, dzieł sztuki - obrazów mistrzów holenderskich i flamandzkich, interesowałem się archeologią, sam także malowałem. Stopniowo jednak musiałem, z braku czasu, rezygnować z dodatkowych zajęć. Jestem szczęśliwy, że udało mi się zaprojektować i zorganizować Muzeum Armii Krajowej w USA w Orchard Lake k. Detroit, ważny ośrodek polskiej historii i kultury. Było to pierwsze muzeum AK na świecie, bo w tamtym czasie niemożliwe było utworzenie takiego muzeum w Polsce. Wielu członków Armii Krajowej pozostało na Zachodzie, mieli pamiątki i informacje, które zgodzili się przekazać. Ponieważ organizowanie tego muzeum przypadało na lata moich intensywnych prac naukowych, projekt i wystrój przygotowywałem nocami. Właśnie w sierpniu otrzymałem od rządu polskiego Medal Pro Memoria za zorganizowanie tego Muzeum.

- Chciałabym jeszcze zapytać o Pańskie kontakty naukowe z Polską...

- W Polsce moje prace zostały zauważone dość późno, 5-7 lat po tym, kiedy badania te zostały dostrzeżone w innych krajach. Obecnie mam dobre i częste kontakty z wieloma placówkami, przyjeżdżam do Polski kilka razy w roku. Chętnie przyjmuję zaproszenia, ponieważ uważam, że to, co robimy, warte jest upowszechnienia. Nasze badania, zwłaszcza nad chorobami serca i chorobą Alzheimera, stwarzają możliwość wprowadzenia tanich i skutecznych metod leczenia. Chciałbym, aby opracowane przez mój zespół metody zostały wykorzystane właśnie tutaj, aby przyspieszyć proces wdrażania w Polsce tego, co już jest stosowane w wielu krajach, m.in. w Irlandii, Austrii, Szwajcarii. Światowa nauka pędzi bardzo szybko. Chciałbym, aby polskie placówki czerpały z niej, wykorzystywały to, co pozwala zmniejszać cierpienia chorych i skutecznie przywracać im zdrowie.

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Niemcy: podział w episkopacie w związku z projektami „drogi synodalnej”

2024-04-25 10:26

[ TEMATY ]

episkopat

Niemcy

Anna Wiśnicka

Czterech członków Rady Stałej Niemieckiej Konferencji Biskupów postanowiło nie uczestniczyć w głosowaniu na temat ustanowienia Komitetu Synodalnego, który ma z kolei doprowadzić do powstania rady synodalnej- stałego gremium składającego się z biskupów i świeckich, które ma zarządzać Kościołem w Niemczech. Przed utworzeniem rady synodalnej, jako niezgodnej z sakramentalną konstytucją Kościoła przestrzegała stanowczo Stolica Apostolska.

Czterej biskupi, Gregor Maria Hanke OSB z Eichstätt, Stefan Oster SDB z Pasawy, kardynał Rainer Maria Woelki z Kolonii i Rudolf Voderholzer z Ratyzbony ogłosili we wspólnym oświadczeniu 24 kwietnia, że chcą kontynuować drogę w kierunku Kościoła bardziej synodalnego w harmonii z Kościołem powszechnym. Chcą poczekać na zakończenie Zgromadzenia Plenarnego Synodu Biskupów, którego druga sesja odbędzie się w październiku w Rzymie. W watykańskich sprzeciwach wobec drogi synodalnej w Niemczech wielokrotnie wskazywano, że „rada synodalna”, przewidziana i sformułowana w uchwale niemieckiej drogi synodalnej nie jest zgodna z sakramentalną konstytucją Kościoła.

CZYTAJ DALEJ

Fascynacja Słowem Bożym

2024-04-25 17:41

Paweł Wysoki

Laureaci ze swoimi katechetami. Od lewej: ks. Grzegorz Różyło, Łucja Bogdańska, Izabela Olech-Bąk, Karina Prokop i Paweł Wawer

Laureaci ze swoimi katechetami. Od lewej: ks. Grzegorz Różyło, Łucja Bogdańska, Izabela Olech-Bąk, Karina Prokop i Paweł Wawer

Łucja Bogdańska z „Biskupiaka” wygrała etap diecezjalny 28. edycji Ogólnopolskiego Konkursu Wiedzy Biblijnej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję