Reklama

Znana przyszłość

Od kilkudziesięciu lat postęp technologiczny nabrał wielkiego tempa. W praktyce podczas życia jednego pokolenia można mówić już o naukowej rewolucji

Niedziela Ogólnopolska 4/2008, str. 34

Katarzyna Nita

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Gordon Moore, współzałożyciel firmy Intel, czterdzieści trzy lata temu na łamach „Electronics Magazine” zasugerował, że liczba tranzystorów obecnych na jednym komputerowym procesorze podwaja się średnio co 18-24 miesiące. Cena zaś procesora nie wzrasta. Powszechnie owa przepowiednia znana jest dziś jako prawo Moore’a, które zasadniczo sprawdza się w praktyce. Każdy, kto korzysta z komputera, wie, że obecnie jego niby-najnowszy i najlepszy sprzęt za dwa lata będzie już przestarzały.
Można zatem śmiało przewidywać, że nie tylko w najbliższych latach komputery będą odgrywały coraz większą rolę w naszym życiu. Do tego jeszcze należy dołączyć rozwój Internetu (w niedalekiej przyszłości dostęp do niego będzie zapewne darmowy) i usług z nim związanych, aby wyobrazić sobie na naszym biurku oprzyrządowanie, którego parametry będą policzalne tylko w petabajtach (jeden petabajt odpowiada tysiącu terabajtów, a jeden terabajt to nic innego, jak tysiąc znanych nam dobrze gigabajtów) lub exabajtach (jeden exabajt równy jest miliardowi terabajtów). Aha! Zapomniałbym dodać, że nasz komputer połączony jest z siecią superszybkim, np. ośmioterabitowym łączem, które w oka mgnieniu umożliwia nam pobieranie niewiarygodnie ogromnych danych.

Po co to wszystko?

No właśnie. Po co? Posłużę się przykładem, który tylko w pewnym sensie jest wyimaginowany. W domu przyszłości budzi nas łagodna muzyka i zapach świeżo parzonej kawy, która już czeka w kuchni. Przygotował ją inteligentny ekspres dokładnie tak, jak lubimy, np. z odrobiną mleka i jedną kostką cukru. Jest widno, bo przeszklone, czyste jak łza, ściany (są wykonane z materiału, który się nie brudzi dzięki osiągnięciom nanotechnologii) już dawno zmieniły kolor, wpuszczając do domu pierwsze promienie wschodzącego Słońca.
W międzyczasie w łazience czeka na nas regenerująca kąpiel o odpowiedniej temperaturze i aromacie (czujniki w pościeli wykryły, że dręczyły nas jakieś senne koszmary, więc przyda nam się dobry relaks przed pójściem do pracy). W międzyczasie przy porannej toalecie dane z domowego komputera przetworzone przez syntetyzator mowy sugerują nam, że trzeba m.in. wezwać speca od ogrzewania, bo panele słoneczne, które pokrywają nasz dach, oddają „tylko” 93 proc. przechwytywanej energii cieplnej, a powinny przecież być bardziej wydajne (gdzieś w granicach 98 proc.).
Dowiadujemy się też, że nasz syn nie najlepiej wczoraj wypadł na klasówce i nie był przygotowany z historii. Pytamy go o to przy śniadaniu zjadanym na naczyniach, które nie wymagają zmywania, gdyż potrawy do nich nie przylegają. Przy okazji chwalimy córki bliźniaczki, że tak świetnie radzą sobie na kółku teatralnym (widzieliśmy fragment ich wczorajszego występu przy goleniu; sami nie mogliśmy na nim być, bo byliśmy, niestety, w pracy). Dobrze, że szkolne kamery wszystko zarejestrowały. Z porannej prasy (trzymamy w dłoni tzw. e-papier, na którym wyświetlają się najnowsze informacje) dowiadujemy się o tym, co się dzieje na świecie i w naszym mieście. Całujemy żonę przed pójściem do pracy, odwiedzając wcześniej chorującego ojca. Okazuje się, że z nim wszystko w porządku. Zresztą, gdyby coś było nie tak z ciśnieniem bądź temperaturą, już byśmy o tym wiedzieli, a lekarz domowy pewnie stałby w tej chwili w drzwiach naszego domu. Bezstresowo zatem wsiadamy do auta, które wybierze najlepszą drogę. W poniedziałki przecież jest zawsze tłoczno i wszyscy się spieszą…

Czy coś nas zastąpi?

Wymyśloną powyżej niby-futurystyczną historyjkę można by dalej rozwijać. Ważne, aby zdawać sobie sprawę z tego, że technologie, dzieki którym nasza codzienna egzystencja będzie tak wyglądać, już obecnie istnieją lub się je testuje. Są one, co prawda, bardzo drogie i energochłonne, niemniej każda z nich wykorzystuje dostęp do szerokopasmowego Internetu oraz zaawansowanych technicznie komputerów.
Pomimo galopującego rozwoju nauki i techniki statystyki wskazują, że wcale nie pracujemy mniej. Wręcz przeciwnie. Pracujemy dłużej. Futurolodzy przewidują jednak, że ta tendencja ulegnie zmianie w najbliższych dekadach. Nie jest wykluczone, że tygodniowo średnio będziemy pracować ok. 20 godzin. Zasadniczo w domowych pracach wyręczą nas przeróżnej maści roboty. W pracy zawodowej zaś mogą nas zastąpić awatary (nasze wirtualne wcielenia, o których poniżej). My zaś skupimy swoją uwagę na „na przetwarzaniu, gromadzeniu i edytowaniu informacji”, jak pisze brytyjski futurolog Ray Hammond w książce „The World in 2030”.
Dzięki popularyzacji gier sieciowych, takich jak „Second Life” czy „World of Warcraft” czymś zupełnie normalnym w komputerowym świecie stały się awatary (nazwa pochodzi od hinduskiego słowa avatāra, które oznacza wcielenie bóstwa zstępującego na ziemię). Temu naszemu wirtualnemu odpowiednikowi możemy nadawać wybraną przez nas formę, która reprezentuje nas niejako na zewnątrz. Obecnie technologia ta wykorzystywana jest m.in. podczas konferencji np. w informatycznej firmie IBM.
Jaka czeka nas przyszłość? Tego tak naprawdę nie wie nikt z ludzi. Ważne, abyśmy w tym wszystkim, co ma nam ułatwiać życie, nie zagubili jego prawdziwego sensu. Ważne, abyśmy w tym technologicznym galimatiasie widzieli człowieka, kochali go takim, jakim jest i wiedzieli, że nad nami jest bardzo realny Ktoś, komu na nas zależy, kto też nas kocha. Od Niego bowiem zależy nasza teraźniejszość i przyszłość. „W Nim bowiem żyjemy, poruszamy się i jesteśmy…” (por. Dz 17, 24-31).

Kontakt: nauka@niedziela.pl

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

10 lat temu zmarł Tadeusz Różewicz

2024-04-24 08:39

[ TEMATY ]

wspomnienie

Tadeusz Różewicz

histoiria

wikipedia.org

"Po wojnie nad Polską przeszła kometa poezji. Głową tej komety był Różewicz, reszta to ogon" - powiedział o nim Stanisław Grochowiak. 24 kwietnia mija 10 lat od śmierci Tadeusza Różewicza.

"Nie mogę sobie nawet wyobrazić, jak wyglądałaby powojenna poezja polska bez wierszy Tadeusza Różewicza. Wszyscy mu coś zawdzięczamy, choć nie każdy z nas potrafi się do tego przyznać" - pisała o Różewiczu Wisława Szymborska.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

XV Jubileuszowy Konkurs Artystyczny im. Włodzimierza Pietrzaka rozstrzygnięty

2024-04-24 13:04

[ TEMATY ]

konkurs

konkurs plastyczny

konkurs literacki

konkurs fotograficzny

Szymon Ratajczyk/ mat. prasowy

XV Jubileuszowy Konkurs Artystyczny im. Włodzimierza Pietrzaka rozstrzygnięty. Laura Królak z I Liceum Ogólnokształcącego w Kaliszu z nagrodą Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, Andrzeja Dudy.

Do historii przeszedł już XV Jubileuszowy Międzynarodowy Konkurs Artystyczny im. Włodzimierza Pietrzaka pt. Całej ziemi jednym objąć nie można uściskiem. Liczba uczestników pokazuje, że konkurs wciąż się cieszy dużym zainteresowaniem. Przez XV lat w konkursie wzięło udział 15 tysięcy 739 uczestników z Polski, Australii, Austrii, Belgii, Białorusi, Chin, Czech, Hiszpanii, Holandii, Grecji, Kazachstanu, Libanu, Litwy, Mołdawii, Niemiec, Norwegii, RPA, Stanów Zjednoczonych, Ukrainy, Wielkiej Brytanii i Włoch. Honorowy Patronat nad konkursem objął Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, Andrzej Duda. Organizowany przez Fundację Pro Arte Christiana konkurs skierowany jest do dzieci i młodzieży od 3 do 20 lat i podzielony na trzy edycje artystyczne: plastyka, fotografia i recytacja wierszy Włodzimierza Pietrzaka. Konkurs w tym roku zgromadził 673 uczestników z Polski, Belgii, Hiszpanii, Holandii, Litwy, Mołdawii, Ukrainy i Stanów Zjednoczonych.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję