Jest niedziela, piękny słoneczny, upalny dzień na Cejlonie (obecna nazwa - Sri Lanka). Wśród cudownej, soczystej zieleni palm i krzewów jedziemy na Mszę św. do kościoła na obrzeżach milionowej stolicy kraju - Kolombo. Trójkołowy pojazd, „tup-tup”, jak nazywają go miejscowi, przeciska się brukowaną ulicą między autobusami chyba z początku XX wieku i trąbiącymi różnego rodzaju samochodami, ogromnymi sklepami na kołach, osiołkami, obarczonymi towarem, i świętymi krowami, kroczącymi brzegiem lub środkiem ulicy. Po obu stronach jezdni ciągną się bazary i małe sklepiki, już na zewnątrz rozkładające swoje towary. Gwar tysięcy ludzi, kupujących i sprzedających, ciemnoskórzy mężczyźni i kobiety w różnokolorowych sari. Czasem urywają się ciągi sklepików i naszym oczom ukazują się zielone ogrody, a w nich białe świątynie buddyjskie.
Wreszcie jesteśmy przy kościele pw. Matki Bożej. Przez otwarte drzwi widać siostrę zakonną i siedzące przy stolikach dzieci, zajęte nauką religii. Z uśmiechem i ze złożonymi do powitania dłońmi podchodzi do nas ksiądz proboszcz. Gdy dowiaduje się, że jesteśmy z Polski, jego pierwsze słowa to: „Jan Paweł II - nasz Ojciec Święty”...
We wnętrzu kościoła, obok ołtarza, widzimy duży obraz Jezusa Miłosiernego. Tu, na końcu świata, ludzie również oddają cześć Bożemu Miłosierdziu! Jakby w odpowiedzi na to ksiądz proboszcz opowiada nam, jak przed paru laty doznał ciężkiego paraliżu całej prawej strony ciała. Leżąc w szpitalu żarliwie modlił się do Jezusa Miłosiernego: „Jezu, mam 50 lat, mogę jeszcze pracować, ratuj mnie!”. Jak mówił, było to bezustanne wołanie, przeplatane modlitwą różańcową. Któregoś dnia lekarze, badając go, stwierdzili: „Jesteś zdrów - jak się to stało?”. Ksiądz z radością pobiegł do swojego biskupa, a ten zdziwił się, dlaczego ksiądz nie jest w szpitalu. I usłyszał odpowiedź: „Jestem zdrów, to było uzdrowienie, pozwól mi wrócić do pracy, do moich parafian!”. Jest więc tu, pełen radości, i głosi Boże Miłosierdzie.
Rozpoczyna się Msza św. Ksiądz i ministranci boso podchodzą do ołtarza. Na moją prośbę celebrans ogłasza, że tę Mszę św. odprawia za ofiary tsunami, które przed kilku laty nawiedziło to wybrzeże. W kościele rozbrzmiewa żywy i radosny śpiew zgromadzonych. Prawie wszyscy przystępują do Komunii św. Na pożegnanie ofiarujemy księdzu naszą „Niedzielę”. Dziś zawędrowała ona na Cejlon, niech więc rozchodzi się po całym świecie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu