Anna Przewoźnik: - Jako wybitny aktor teatralny, filmowy, reżyser, znakomity interpretator poezji, recytował Pan również teksty Jana Pawła II. Czy dzięki temu narodziła się jakaś szczególna więź między Panem a Janem Pawłem II?
Krzysztof Kolberger: - Dla mnie Jan Paweł II w szczególny sposób jest ważny, oczywiście każdy w swoim sercu i w swoich myślach ma Ojca Świętego. Ja nie ukrywam, że w jakiś sposób traktowałem go nie tylko jako duchowego ojca, może dlatego, że mój ojciec wcześnie zmarł. Odbierałem go jako ojca, nauczyciela. Jan Paweł II był dla mnie niezwykłym przykładem, udzielił mi lekcji, jak przyjmować z godnością chorobę, jak nie poddawać się, jak do końca wierzyć, że również w chorobie można być człowiekiem potrzebnym, mieć to poczucie, że jest się przydatnym, że jest się akceptowanym, że to cierpienie ma jakiś sens.
Ta lekcja do dzisiaj wydaje owoce. Myślę, że chodzi o takie codzienne wprowadzenie w swój umysł, w swoje serce tego, co nam przekazał i pozostawił Ojciec Święty.
- Uczestniczył Pan w pogrzebie Jana Pawła II. Czy był to przypadek?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- Wiem, nawiązuje tu Pani do książki, którą mam w rękach „Przypadek nie-przypadek”. Nie do końca te przypadki są przypadkowe. Ja wierzę, że miałem tam być w tym czasie, nie chcę tu wchodzić w szczegóły, ale tam miał się objawić nawrót mojej choroby, po raz pierwszy choroba nowotworowa dała znać o sobie szesnaście lat temu, jej kolejny nawrót nastąpił w niezwykłych okolicznościach, bo właśnie w Watykanie, tuż po śmierci Jana Pawła II. Nawrót choroby na zawsze splótł się z odczytaniem Testamentu Jana Pawła II przed kamerami telewizji. Każdy kolejny dzień traktuję jako dar, a także jako moment, który spowodował, że mam szansę żyć i dalej przez „słowo”, przez interpretacje tekstów odnawiać związek z Janem Pawłem II. To jest też malutka cząstka tego całego procesu przedłużania obecności Ojca Świętego wśród nas, właśnie przez słowo, przez przekazywanie jego poezji, twórczości i jego myśli, no i przykładu, jaki nam dał.
- Czy dar życia docenia się bardziej przez doświadczenia choroby?
- Zdecydowanie docenia się drobiazgi, których na co dzień nie dostrzegamy w zabieganiu. Ja, oczywiście, muszę więcej w tej chwili odpoczywać, uczę się spokojnego reagowania, wiem, jak niszczący jest stres, ale pracuję nie mniej niż przedtem. Natomiast więcej czasu rzeczywiście mam na odpoczynek, a co za tym idzie na refleksje, na dostrzeganie tych codziennych drobiazgów, przysłowiowo mówiąc, że słońce świeci, że na wiosnę odradza się zieleń i przyroda, no i że trwamy. Mam świadomość tego, jak cenne jest życie. Nigdy nie wiemy, ile nam jeszcze zostało, dlatego trzeba cenić każdą chwilę życia. To taka prosta prawda, ale dopiero w dramatycznych warunkach zaczynamy ją rozumieć. Przez mówienie o swoim przypadku, a poza tym będąc przykładem, że z tą chorobą można żyć, jestem jakąś nadzieją dla innych. Daję przykład innym, żeby się nie poddawali i podejmowali walkę, a wiem, że wiele osób dzięki temu, że wiedziało o moim przypadku i obserwowało moje zmagania, również tę walkę podjęło, i jak na razie skutecznie.
- Dzięki swojej pracy nawiązał Pan szczególny kontakt nie tylko z Janem Pawłem II, ale również z ks. Janem Twardowskim...
- Okazjami do spotkań z Księdzem Janem były koncerty, promocje książek, wieczory poetyckie w licznych miastach Polski, spotkania autorskie samego Księdza połączone z czytaniem wierszy. Od wielu lat recytuję te wiersze z wielką radością i przyjemnością. Były to dla mnie spotkania wzruszające, osobiste, a w sferze ducha były owocem zrozumienia i bliskości przesłania, jakie niosą teksty ks. Twardowskiego. On uczy nas pogody ducha, ale może jest to ważniejsze, że uczy nas mówić pogodnie o rzeczach bardzo ważnych, trudnych. Ksiądz Jan kochał ludzi, traktował ich często z dużą dozą tolerancji i wyrozumiałości, nigdy nie pouczał, tylko opowiadał o pewnych rzeczach, czasem w sposób bardzo dowcipny, pogodny, ale bardzo mądry. Ludzi nazywał swoimi przyjaciółmi i tę miłość, tę dobrą energię przekazywał w swoich wierszach oraz podczas bezpośrednich spotkań z ludźmi, sam tego osobiście doświadczyłem. Była to dla mnie nauka, że pogoda ducha, pogodny i dobry stosunek do ludzi może ułatwić nam i innym życie. Pod pozorną prostotą tekstów ks. Twardowskiego kryją się głębokie myśli o tym, co życiu nadaje wartość.