Potężny obiekt sportowy na Łużnikach w Moskwie (powstał w 1956 r.) będzie gościł dwa najlepsze klubowe teamy Starego Kontynentu. Ponad 80 tys. widzów będzie przyglądać się podopiecznym Avrahama Granta i sir Alexa Fergusona. Ten pierwszy dopiero od zeszłego roku jest menedżerem londyńskiego zespołu, który należy do rosyjskiego multimilionera Romana Abramowicza. Warto wiedzieć, że 53-letni izraelski trener „The Blues” ma poniekąd polskie korzenie. Jego ojciec bowiem urodził się w naszym kraju (matka pochodziła z Iraku). Praktycznie zaś cała rodzina pana Granta była ofiarą Holocaustu, o czym on nie zapomina (zaraz po półfinale LM z FC Liverpoolem przyleciał do Polski i wziął udział w Marszu Żywych). Jeśli zaś chodzi o drugiego selekcjonera, pana Fergusona, kieruje on od 1986 r. jedenastką „Czerwonych Diabłów”, z którą już raz (9 lat temu) sięgnął po PE.
Chelsea Londyn istnieje od 1905 r. Piłkarze zaś ze Stamford Bridge trzy razy byli mistrzem Anglii (1955, 2005, 2006). Czterokrotnie zdobywali Puchar Anglii oraz Puchar Ligi Angielskiej. Można powiedzieć, że liczyli się na Wyspach w latach 60. i 70. Potem, kiedy klub kupił wspomniany już biznesmen, stali się pod koniec lat 90. futbolową potęgą, którą są do dziś.
Podobno tylko na Wyspach mają aż 4 mln zagorzałych fanów. Walczą bowiem na boisku jak lwy. Zwierzę to zresztą jest obecne w ich herbie. Do tej pory nie wygrali jeszcze LM. Niemniej już dwukrotnie wznosili w górę Puchar Zdobywców Pucharów oraz raz Superpuchar Europy. Do pełni szczęścia brakuje im zatem tego najcenniejszego trofeum, które być może właśnie w Moskwie uda się im wywalczyć. Aby tak się stało, Petr Cech, John Terry, Michael Ballack, Didier Drogba i ich koledzy z „The Blues”, muszą pokonać „Czerwone Diabły”.
Manchester United istnieje zaś od 1878 r. i jest jednym z najstarszych klubów świata. Ma najlepszą i najliczniejszą publiczność globu. Średnio bowiem na trybunach Old Trafford zasiada prawie 70 tys. ludzi. Wierni fani nigdy nie zawodzą swojej drużyny i wspierają swoich idoli. Edwin van der Sar, Rio Ferdinand, Cristiano Ronaldo, Carlos Tevez, Wayne Rooney oraz ich przyjaciele z boiska (wraz z rezerwowym bramkarzem Tomaszem Kuszczakiem) też chcieliby na Łużnikach sięgnąć po PE LM. Dokonaliby tego po raz trzeci w historii (wcześniej wygrali w 1968 i 1999 r.).
Kto w tym sezonie zostanie piłkarskim klubowym królem Europy? Sądzę, że będzie nim Manchester United. Wydaje się, że ma on w swoich szeregach więcej wirtuozów futbolu niż Chelsea Londyn. Manczesterczycy mają bowiem niebywałą siłę ognia. Ronaldo, Tevez i Rooney są, moim zdaniem, lepsi od solidnych londyńskich graczy. Oczywiście, trudno na tym poziomie rozgrywek cokolwiek rozstrzygająco przewidywać. W każdym razie w szeregach Manchesteru mamy Polaka. W przypadku zaś kontuzji Holendra (Edwin van der Sar) między słupkami zobaczymy pana Tomasza, który jest też w kadrze Leo Beenhakkera.
Trybuny moskiewskiego stadionu Spartaka i Torpedy w majowy środowy wieczór zapełnią się z pewnością rzeszą ponad 80 tys. kibiców. Połowa z nich przyjedzie z Anglii. Każdy bowiem z finalistów z Premier League otrzymał po 21 tys. biletów. Będą one zarazem pełnić rolę wiz. Kibice z Londynu i Manchesteru nie będą ich potrzebować na ten jeden magiczny dzień, wieczór i pewnie noc, kiedy wygra ich ukochana drużyna.
Nam nie pozostanie nic innego, jak kibicowanie przed ekranem telewizora. Ujrzymy arcyciekawe i atrakcyjne widowisko. Ważny będzie pierwszy zdobyty gol. Dopiero po nim możemy być pewni, że emocji nam nie zabraknie. Dostarczą nam ich genialni piłkarze i selekcjonerzy o wielkim stażu. Ich doświadczenie oraz perfekcyjna gra powierzonych im zawodników może nawet posłuży wielu początkującym futbolistom i trenerom do nauki. Jeśli bowiem mają oni kogoś naśladować, niech zatem imitują najlepszych. LM jest przecież póki co najlepsza nie tylko w Europie, ale i na świecie.
Kontakt:
Pomóż w rozwoju naszego portalu