Reklama

Efektowny zgon pewnej teorii

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Według jakiej zasady filozoficznej należy interpretować wyniki nauk szczegółowych? Oto pytanie. Bez odpowiedzi na nie umysł ludzki jest bezradny. Pytanie to postawił prowadzącemu obrady międzynarodowego kongresu filozoficznego polski uczony, ks. prof. Tadeusz Guz, ale nie doczekał się odpowiedzi. Nauka oderwana od prawdziwej filozofii (tej, która widzi świat i życie jako dzieło Boga), mając miliony możliwości, nie podpowiada właśnie tego rozwiązania, którego człowiek - świadomie lub podświadomie - szuka. Dlatego wiele jej odkryć grzęźnie w martwym gruncie hermetycznych specjalizacji lub staje się podglebiem wątpliwych hipotez, które uzurpują sobie prawo, by trząść całą dziedziną poznania. Kres naukowego poznania wciąż się od nas oddala. Niewiele wciąż wiemy o atomie, bardzo mało o komórce, nic prawie - zważywszy na rosnący w oczach rozmiar niewiedzy - o człowieku. To fakt. Jeśli zapomnimy o porządkującej wyniki badań nauk ścisłych i przyrodniczych nadrzędnej zasadzie, staniemy się ofiarami chaosu poznawczego. A w nim lęgną się ideologie jak kijanki w podeszczowej kałuży.
Jedna z takich ideologii, która przez pokolenia uchodziła za teorię naukową - a ci, którzy ją kwestionowali, byli jedynie „głupi, niedouczeni lub złośliwi” (R. Dawkins) - okazała się bardziej niż inne brzemienna w skutki (polityczne, kulturowe, religijne) i dożywszy sędziwego wieku dobrze ponad stu lat, dogorywa właśnie na naszych oczach. Amerykańscy i francuscy naukowcy (kanadyjski Dalhousie University i Uniwersytet Pierre’a i Marii Curie w Paryżu) wycofali właśnie swe poparcie dla teorii ewolucji, a ściślej rzecz biorąc - dla konceptu drzewa filogenetycznego Karola Darwina. Pisze o tym na stronie tytułowej ostatni numer naukowego czasopisma „New Scientist”, przyznając, że nie da się jej udowodnić dostępnymi metodami badawczymi, a wręcz przeciwnie: wszystkie poważne badania tak dalece jej przeczą, że po prostu trzeba ją odwołać. (Analiza porównawcza sekwencji DNA, RNA i białkowych różnych organizmów, dostępna dziś w bardzo szerokim wachlarzu, rozbiła w pył przypuszczenie, że im dwa gatunki są bardziej spokrewnione, tym ich materiał genetyczny powinien być bardziej zbliżony. A zatem gatunki roślin i zwierząt nie pochodzą ze „wspólnego pnia”, jak chciał Darwin, lecz powstały niezależnie od siebie). Teoria Darwina stała się w ciągu niewielu lat od jej sformułowania podstawową zasadą rozumienia historii życia na ziemi. Wzniecała ostre spory, budziła sprzeciw Kościoła i równie gorący entuzjazm jego przeciwników. Zniewalała swoją prostotą, tak że często nie wnikano nawet w dowody, na których się opierała, lub naciągano je. Ponieważ wyjaśniała „wszystko”, więc powoływano się na nią we wszystkich okolicznościach, gdy zawiłości nauki dobrze było podporządkować uproszczonemu ideologicznemu przekazowi. Ta na swój sposób „genialna” w swej spójności - tak określa ją m.in. ks. prof. Tadeusz Guz, który zawsze się od niej odcinał - łudząca jakże precyzyjnie zbudowanym ciągiem przyczyn i skutków teoria stała się przede wszystkim uniwersalnym „mieczem sprawiedliwości”, oddzielającym „tych, co idą z postępem”, od osobników „wstecznych i zahukanych”, którym wystarczają „stare prawdy”, którzy dystansują się od piany „nowoczesności”. „Nowoczesność” zaś podpowiada: „Słuchaj, człowieku: o ile nie jesteś starym durniem, który niczego nie rozumie, to wiedz, że świat, ty sam oraz każda roślina i zwierzę powstały z jednego atomu”. Pan Bóg, Stwórca wszystkich rzeczy - w ich najbardziej doskonałej formie - oraz ostateczny cel człowieka i świata, został w ten sposób sprowadzony do enigmatycznego Wielkiego Wybuchu czy pierwszego Tchnienia Życia. To zaledwie Ktoś, kto uruchomił sam mechanizm, zaś jego skutki - materia żywa i nieożywiona - są, w myśl poglądów ewolucjonistów, dziełem zasady nieustannej zmienności i nadal jej podlegają.
Następstwa odwrotu świata nauki od teorii ewolucji będą z pewnością ogromne. Nic też nie wskazuje na to, że jej zwolennicy od razu złożą broń; będą się jeszcze długo bronić, ogłaszając rewelacje o kolejnych (tym razem „autentycznych”) wykopaliskach, szantażując opinię publiczną sylogizmami („jeśli ktoś swoją niewiarę w ewolucję wiąże z religią, to tym samym kompromituje religię w oczach ludzi”), powtarzanymi bezkrytycznie przez wielu (także w mediach katolickich), od czasu, gdy ogłosił ją w prasie znany w świecie naukowiec. Problem jest bowiem w tym, że nie tylko nauka rozwija się dziś w tempie gigantycznym, weryfikując stare teorie, ale też dobiega kresu epoka ideologii (marksiści próbujący odgrzewać stare mity, tym razem na skalę całego świata, i przemycający je do kultury masowej tylko przyspieszają jej zgon). Ku temu zmierza cała rzeczywistość - w sposób nie zawsze dostrzegalny dla oczu wielu katolików, a nawet ludzi „zawodowo tłumaczących Boga” i świat. („Tylko pewni teologowie, którzy niedawno odkryli świat, są zaniepokojeni ideą nadążania za duchem czasów. Ona jednak podąża innymi drogami, niż ci gorliwcy sobie wyobrażają” - jak mawiał włoski filozof Gianni Vattimo, ulubiony myśliciel Vittorio Messoriego).

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wy jesteście przyjaciółmi moimi

2024-04-26 13:42

Niedziela Ogólnopolska 18/2024, str. 22

[ TEMATY ]

homilia

o. Waldemar Pastusiak

Adobe Stock

Trwamy wciąż w radości paschalnej powoli zbliżając się do uroczystości Zesłania Ducha Świętego. Chcemy otworzyć nasze serca na Jego działanie. Zarówno teksty z Dziejów Apostolskich, jak i cuda czynione przez posługę Apostołów budują nas świadectwem pierwszych chrześcijan. W pochylaniu się nad tajemnicą wiary ważnym, a właściwie najważniejszym wyznacznikiem naszej relacji z Bogiem jest nic innego jak tylko miłość. Ona nadaje żywotność i autentyczność naszej wierze. O niej także przypominają dzisiejsze czytania. Miłość nie tylko odnosi się do naszej relacji z Bogiem, ale promieniuje także na drugiego człowieka. Wśród wielu czynników, którymi próbujemy „mierzyć” czyjąś wiarę, czy chrześcijaństwo, miłość pozostaje jedynym „wskaźnikiem”. Brak miłości do drugiego człowieka oznacza brak znajomości przez nas Boga. Trudne to nasze chrześcijaństwo, kiedy musimy kochać bliźniego swego. „Musimy” determinuje nas tak długo, jak długo pozostajemy w niedojrzałej miłości do Boga. Może pamiętamy słowa wypowiedziane przez kard. Stefana Wyszyńskiego o komunistach: „Nie zmuszą mnie niczym do tego, bym ich nienawidził”. To nic innego jak niezwykła relacja z Bogiem, która pozwala zupełnie inaczej spojrzeć na drugiego człowieka. W miłości, zarówno tej ludzkiej, jak i tej Bożej, obowiązują zasady; tymi danymi od Boga są, oczywiście, przykazania. Pytanie: czy kochasz Boga?, jest takim samym pytaniem jak to: czy przestrzegasz Bożych przykazań? Jeśli je zachowujesz – trwasz w miłości Boga. W parze z miłością „idzie” radość. Radość, która promieniuje z naszej twarzy, wyraża obecność Boga. Kiedy spotykamy człowieka radosnego, mamy nadzieję, że jego wnętrze jest pełne życzliwości i dobroci. I gdy zapytalibyśmy go, czy radość, uśmiech i miłość to jest chrześcijaństwo, to w odpowiedzi usłyszelibyśmy: tak. Pełna życzliwości miłość w codziennej relacji z ludźmi jest uobecnianiem samego Boga. Ostatecznym dopełnieniem Dekalogu jest nasza wzajemna miłość. Wiemy o tym, bo kiedy przygotowywaliśmy się do I Komunii św., uczyliśmy się przykazania miłości. Może nawet katecheta powiedział, że choćbyśmy o wszystkim zapomnieli, zawsze ma pozostać miłość – ta do Boga i ta do drugiego człowieka. Przypomniał o tym również św. Paweł Apostoł w Liście do Koryntian: „Trwają te trzy: wiara, nadzieja i miłość, z nich zaś największa jest miłość”(por. 13, 13).

CZYTAJ DALEJ

Litania nie tylko na maj

Niedziela Ogólnopolska 19/2021, str. 14-15

[ TEMATY ]

litania

Karol Porwich/Niedziela

Jak powstały i skąd pochodzą wezwania Litanii Loretańskiej? Niektóre z nich wydają się bardzo tajemnicze: „Wieżo z kości słoniowej”, „Arko przymierza”, „Gwiazdo zaranna”…

Za nami już pierwsze dni maja – miesiąca poświęconego w szczególny sposób Dziewicy Maryi. To czas maryjnych nabożeństw, podczas których nie tylko w świątyniach, ale i przy kapliczkach lub przydrożnych figurach rozbrzmiewa Litania do Najświętszej Maryi Panny, popularnie nazywana Litanią Loretańską. Wielu z nas, także czytelników Niedzieli, pyta: jak powstały wezwania tej litanii? Jaka jest jej historia i co kryje się w niekiedy tajemniczo brzmiących określeniach, takich jak: „Domie złoty” czy „Wieżo z kości słoniowej”?

CZYTAJ DALEJ

Zjednoczmy się wokół Mamy! Wkrótce Czuwanie modlitewne w Licheniu

2024-05-06 13:42

[ TEMATY ]

czuwanie

Licheń

Materiał prasowy

Już 18 maja, pod hasłem “Zjednoczmy się wokół Mamy!”, Teobańkologia organizuje w Licheniu czuwanie przed Zesłaniem Ducha Świętego. Spotkanie odbędzie się pod honorowym patronatem Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Apostolstwa Świeckich.

- Oczekując na zesłanie Ducha Świętego, apostołowie w Wieczerniku czuwali wspólnie z MARYJĄ - mówi ks. Teodor Sawielewicz, duszpasterz Teobańkologii - To Ona jako najlepsza Mama wie, co jest dla nas najlepsze. Ona zawsze prowadzi do Jezusa - dodaje.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję