Reklama

Duchowo znaczy aktywnie

Niedziela Ogólnopolska 47/2009, str. 12-15

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KS. INF. IRENEUSZ SKUBIŚ: - 25 listopada br. mija 25 lat od dnia, w którym przyjął Ksiądz Arcybiskup sakrę biskupią w katedrze często-chowskiej. Przybył Ekscelencja z Krakowa, gdzie był rektorem Wyższego Seminarium Duchownego. Prosimy o podzielenie się przeżyciami związanymi z przyjęciem nominacji biskupiej.

ABP STANISŁAW NOWAK: - Zostałem ogłoszony biskupem częstochowskim 27 października 1984 r. Pierwotnie przymierzano mnie do Krakowa, ale ostatecznie zostałem biskupem częstochowskim. Wcześniej mówiono o innej dacie tego ogłoszenia - 20 października - dacie bar-dzo drogiej rektorowi Seminarium, bo w liturgii wspominamy wtedy św. Jana z Kęt i zwykle w tym dniu mieliśmy inaugurację roku akademic-kiego, a i moja rodzinna parafia też czci św. Jana z Kęt jako drugiego swojego patrona. Na moją nominację nie było jednak jeszcze zgody władz państwowych i datę tę przesunięto. Ponieważ i w tydzień później nie było odpowiedzi ze strony władz, Ksiądz Prymas, a przede wszystkim Stoli-ca Apostolska 27 października ogłosiła, że zostaję mianowany ordynariuszem diecezji częstochowskiej. Warto wiedzieć, dlaczego nie było szybkiej reakcji władz. Otóż 19 października tego roku zginął męczeńską śmiercią ks. Jerzy Popiełusz-ko i w IV Departamencie panowało wielkie zamieszanie. Abp Bronisław Dąbrowski mówił mi później, że moje dane i decyzja o nominacji leżały na biurku gen. Płatka. Zostałem więc biskupem ogłoszonym tylko przez Stolicę Apostolską i Sekretariat Prymasa Polski, w atmosferze śmierci ks. Popiełuszki. Pamiętam też, jak niedługo po nominacji poszedłem na cmentarz Rakowicki pomodlić się na mogile rodziców Jana Pawła II i ujrzałem tysiące świateł palonych ku czci ks. Popiełuszki, bo znaleziono już jego ciało i wyszło na jaw, że został okrutnie zamordowany.

- Był Ksiądz Arcybiskup zatem ogłoszony jakby niezależnie...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Tak, bardzo się z tego ucieszyłem. Odtąd Stolica Apostolska postanowiła nie czekać na pozwolenie rządu, tylko ogłaszać tego typu nomi-nacje, a rząd potwierdzał, że przyjmuje do wiadomości. W moim przypadku było milczenie.

- Czy czuł się Ksiądz Arcybiskup przygotowany do tej ważnej funkcji?

- Na pewno jest to coś takiego, co absolutnie człowieka przerasta. Już bycie kapłanem to za dużo dla człowieka, a co dopiero kierowanie diecezją. Na pewno było to dla mnie jakimś zaskoczeniem, może nawet trochę przerażeniem. Ale od dziecka, zwłaszcza od pobytu w seminarium, byłem przekonywany, że jak Bóg chce, to da i siły, tylko trzeba pełnić Jego wolę. A sam Ksiądz Prymas powiedział, iż taki jest zwyczaj, że Ojcu Świętemu się nie odmawia, że wszyscy się lękamy, ale Bogu ufamy, i choćby to było nawet trudne, choćby człowiek czuł się niegodny - trzeba taką propozycję przyjąć i służyć. W tym duchu jako wychowawca ja sam często nauczałem, nie mogłem więc „wierzgać”. Pomyślałem, że Ojciec Święty musi bardzo mi ufać, skoro posyła mnie do tak pięknej i świętej maryjnej diecezji.

- Ksiądz Arcybiskup nie zna tego szczegółu, ale bp Bronisław Dąbrowski dał piękne świadectwo o Ekscelencji, mówiąc, że Częstochowa bę-dzie mieć biskupa maryjnego. Ojcowie paulini też bardzo się cieszyli, że Częstochowa będzie mieć biskupa zauroczonego Matką Bożą. Ksiądz Arcybiskup pewnie także wyjątkowo poczuł palec Matki Bożej...

- Na pewno tak. Wiadomo, że w Częstochowie, z racji Cudownego Obrazu naszej Pani - Matki Bożej, trzeba Jej więcej służyć. Każdy biskup katolicki jest maryjny. Nie uważałem, że jestem jakoś nadzwyczajnie maryjny, ale na pewno miałem trochę więcej maryjnego przygotowania. Ojciec Święty o tym wiedział, bo byłem kalwariańczykiem i nieraz spotykaliśmy się w Kalwarii na odpustach. Wiedział, że lubię się modlić do Matki Bożej i do Męki Pańskiej - do Pana Jezusa cierpiącego.

- Jak Kraków przyjął przejście swojego Księdza Profesora do Częstochowy?

- No cóż, na pewno wszyscy ludzie byli mi tam życzliwi. Trochę mówiono, że szkoda krakowskich kleryków, że wypada, by ich rektor i ojciec duchowny byli nadal wychowawcami młodych duchownych, których wcześniej przygotowywali - rektorem był przede mną ks. Franciszek Macharski, ja byłem ojcem duchownym, później zostałem rektorem, a ks. Macharski - biskupem krakowskim. Ale myślę, że Kraków przyjął tę nominację jako pewne wyróżnienie, że do Częstochowy powołano biskupa z Krakowa, krakowianie czuli się tym zaszczyceni.

- Przypomnę Księdzu Arcybiskupowi chwilę, gdy spotkaliśmy się w jasnogórskiej zakrystii. Ekscelencja rozpoczął bowiem swoją posługę od nawiedzenia Matki Bożej Częstochowskiej. Jak Ksiądz Arcybiskup wspomina pierwsze kontakty z duchowieństwem naszej diecezji?

- (Uśmiech) Mam w pamięci obraz uśmiechniętego, sympatycznego, młodego jeszcze księdza... - to był ks. red. Skubiś. Tak pięknie witał mnie Ksiądz w zakrystii, tak ciepło i serdecznie się wtedy poczułem. Innych księży nie znałem zbyt wielu. 27 października przyjechali po mnie do Krakowa bp Tadeusz Szwagrzyk - mój profesor, ks. kan. Władysław Gołąb - proboszcz parafii św. Zygmunta, ks. Jan Walicki - ich trochę znałem, poza nimi jeszcze ks. Mariana Mikołajczyka, ks. Mariana Wojcieszaka, którzy mnie przywieźli. Wtedy, w zakrystii, Ksiądz Redaktor z uśmiechem pokazał mi „Niedzielę”, zrobił fotografię na pierwszą stronę tygodnika - wszystko to serdecznie pamiętam. Na pewno doświad-czyłem też dobrego przyjęcia ze strony częstochowskich księży. Dzięki Opatrzności Bożej, bp Stefan Bareła zaprosił mnie z trzema seriami rekolekcji dla księży. Umarł, a ja te rekolekcje głosiłem, stąd księża mnie już znali. Był nawet taki wesoły ksiądz, który mówił wtedy po cichu: „Tak czy owak, biskupem w Częstochowie będzie Nowak”.

- Ksiądz Arcybiskup był w Krakowie wychowawcą naszych alumnów. Czy to jakoś ułatwiało kontakt z Seminarium Częstochowskim?

- Z pewnością byliśmy bardzo blisko siebie - mam na myśli wszystkie trzy seminaria: Krakowskie, Częstochowskie i Śląskie, z tym że Ślą-skie w ostatnich latach mojego pobytu w Krakowie (od 1980 r.) było już w Katowicach. Współpracowaliśmy ze sobą, jako rektor Seminarium Krakowskiego organizowałem pielgrzymki wszystkich seminarzystów do Kalwarii Zebrzydowskiej. Jechaliśmy tam pociągiem. Prowadziłem Dróżki, pamiętam - jedne w ulewie. Wszyscy klerycy mnie znali. Poza tym, kiedy wróciłem z Paryża, poproszono mnie o wygłoszenie ducho-wych refleksji w czasie rekolekcji zamkniętych na rozpoczęcie roku szkolnego. Ściśle mówiąc, byłem już po rozmowach z Księdzem Prymasem i wypowiedziałem swoje „fiat” na biskupstwo w Częstochowie. Przyszedłem na inaugurację roku akademickiego jako rektor, ale przeżywałem ją, wiedząc, że jestem biskupem diecezji częstochowskiej, co było jeszcze otoczone tajemnicą.

- Co było największą troską nowego Pasterza diecezji częstochowskiej? Zauważyliśmy, że oprócz tego, iż był Ksiądz Arcybiskup wielkim czcicie-lem Matki Bożej, wykazywał się też ogromnym kultem Eucharystii...

- Trudno inaczej - Eucharystia jest centrum życia. Rzeczywiście, bardzo chciałem rozmodlić diecezję. Rozszerzenie kultu eucharystycznego i maryjnego, ewentualnie pasyjnego - męki Pańskiej to najlepsze środki, żeby „rozgrzać” wiernych. Oczywiście, i inne środki są potrzebne: Biblia, słowo Boże, prasa - a więc nasza „Niedziela” itd., ale centrum wszystkiego stanowi Eucharystia, Msza św. Jako punkt wyjścia wziąłem pod uwagę, że pierwszy biskup częstochowski Teodor Kubina urządził aż siedem kongresów eucharystycznych. Pomyślałem, że będziemy do tych kongresów nawiązywać. W czasie II Ogólnopolskiego Kongresu Eucharystycznego w 1987 r. we wszystkich miejscach naszej diecezji, gdzie odbywały się kongresy, zorganizowałem również kongresy eucharystyczne i zaproponowałem całodzienne wystawienie tam Najświęt-szego Sakramentu. Postanowiłem także, ponieważ budowało się dużo kościołów (w ciągu 25 lat powstało 130 parafii), by tam, gdzie były kon-gresy eucharystyczne, powstały kościoły pw. Bożego Ciała. I tak jest do dziś dnia. W Wieluniu już taki kościół był, ale budowaliśmy nowe - w Kłobucku, w Częstochowie (al. Jana Pawła II), w Dąbrowie Górniczej, w Sosnowcu, w Zawierciu, w Radomsku.

- A jak było z kaplicami wieczystej adoracji?

- Wtedy, na samym początku, były tylko w miastach kongresu, a teraz bardzo się staram, żeby było ich więcej. Choćby dlatego, że Ojciec Święty Benedykt XVI po Synodzie Biskupów na temat Eucharystii prosił, by we wszystkich większych skupiskach ludzi miała miejsce cało-dzienna adoracja Najświętszego Sakramentu. Wprawdzie w kilku miasteczkach nie udało mi się jej wprowadzić, ale są też takie, jak parafia św. Jana Kantego w Częstochowie, gdzie proszono o możliwość całonocnego wystawienia Najświętszego Sakramentu. W tej chwili w dwudziestu kilku parafiach archidiecezji jest całodzienne wystawienie Najświętszego Sakramentu.

- Ksiądz Arcybiskup konsekrował wiele kościołów, wiele ołtarzy. Nie tylko w obrębie diecezji częstochowskiej, rozwijała się także pod tym względem obecna diecezja sosnowiecka.

- Na Zagłębie zwracaliśmy szczególną uwagę. To był niełatwy teren, rosły nowe miasta - Sosnowiec, Dąbrowa Górnicza, Będzin, Cze-ladź, a kościołów było niewiele. W Sosnowcu np. było tylko kilka kościołów, a teraz jest ich 30, podobnie w Dąbrowie Górniczej. Ale muszę podkreślić, że ja to tylko kontynuowałem; gdy przy-szedłem, znalazłem diecezję w rozpędzie. To wszystko powiększaliśmy, rozbudowywaliśmy lub budowaliśmy nowe, wykorzystując czas Solidarności.

- Jak wyglądała współpraca z kapłanami?

Reklama

- Oczywiście, zacząłem posługę biskupią od odwiedzenia wszystkich księży. Najpierw w dekanatach, a później docierałem do każdej parafii, żeby zobaczyć, jak ksiądz mieszka, jak wygląda kościół. W ciągu roku odwiedziłem wszystkie kościoły w diecezji - również w Zagłębiu - poznałem całą diecezję. Bardzo szybko wszystko stało mi się bliskie, drogie, a księża przyjaźni i serdeczni.

- Ponieważ Zagłębie to moje strony rodzinne, spotykam się często z ludźmi, którzy pamiętają jeszcze bp. Stanisława Nowaka i zawsze bardzo ciepło o Ekscelencji mówią. A ja się zastanawiam, jak Księdzu Biskupowi udało się przekonać księży i tych skądinąd bardzo biednych ludzi do budowy nowych kościołów.

- Gdy się do ludzi podejdzie serdecznie, po ludzku, to okazują się bardzo ofiarni. Ludzie widzą też, że my, księża, dla siebie tych parafii budować nie chcemy, one są dla nich. Prąd dobra powiał wtedy zresztą również wraz z wyniesieniem kard. Karola Wojtyły na Stolicę Pio-trową - to był wielki Boży wiatr. Później, kiedy Ojciec Święty przyjechał do Polski, w 1979 r., coś niesamowitego stało się w narodzie i nie było już żadnych trudności w zakładaniu parafii, ludzie się otwierali i można było bardzo wiele zdziałać. Muszę przyznać, że teraz mamy większe trudności, jest wiele zastrzeżeń i lęków.

- Sporo swojego czasu spędzał Ksiądz Arcybiskup na odwiedzaniu parafii. Czy Ekscelencja lubi wizytacje?

- Przyznaję, że tak, lubię wizytować parafie. Podchodzę do tego teologicznie, mówię ludziom, że nie przyszedłem ich sprawdzać jak szef czy przedsiębiorca w fabryce, natomiast chcę spotkać się z nimi i dzielić radością, że jest z nami Bóg, że jest Eucharystia, że jest ta wspól-nota parafialna i kościół. Głoszę kazania, odwiedzam chorych - to najpiękniejsze chwile, kiedy idzie się do chorego. Nieraz, jak byłem w Zagłębiu, docierałem do ludzi czasem na 6. piętrze, ale jakże się cieszyłem, gdy widziałem, że czekają, że są otwarci na księdza, na ich biskupa. Wizytacja to nie tylko głoszenie kazań, ale też wizyta na plebanii, zapoznanie się z dokumentami - to przede wszystkim spotkanie z konkretnym człowiekiem.

- Posługa biskupia to także praca administracyjna w diecezji, spotkania dziekanów, duszpasterzy, dbałość o dobre funkcjonowanie struktur życia kościelnego, szczególne interwencje. Jak Ekscelencja z tym wszystkim sobie radzi?

- Najtrudniejsze są szczególne sprawy personalne. Zdarzy się, że ksiądz jest o coś oskarżany, że ludzie nie chcą księdza, przychodzą wtedy delegacje, są rozmowy i to jest na pewno przykre. Bo jednak zawsze chce się księdza ratować, pomagać mu, a on nie jest dość akceptowany. Taki ból trzeba umieć nieść. Także ten, gdy ktoś rzuca kapłaństwo, odchodzi - najczęściej jest to problem związany z celibatem. Zawsze wtedy serce biskupa krwawi... Wszystkie te osoby ogarniam gorącą modlitwą. Gdy chodzi o sprawy administracyjne - mam księży biskupów pomocniczych. Zastałem ich trzech: bp. Tadeusza Szwagrzyka - mojego pro-fesora w seminarium, bp. Miłosława Kołodziejczyka - współprofesora i przyjaciela i przezacnego bp. Franciszka Musiela. Niestety, w ciągu 15 miesięcy wszyscy odeszli z tego świata, dwóch z nich nawet w ciągu jednego tygodnia, bp Musiel 2 grudnia, a bp Szwagrzyk 7 grudnia 1992 r. Obecnych księży biskupów trochę sobie wybrałem, bo taki jest przywilej ordynariusza. Razem próbujemy stawić czoło problemom, oczywi-ście, wraz ze wszystkimi pracownikami Kurii, także świeckimi.

- Są tematy niezwykle ważne dla każdego biskupa. Jeden z nich to współpraca z seminarium. Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II bardzo leżała na sercu sprawa formacji kapłanów...

- Myślę, że wszystkim biskupom jest ona bliska, a mnie jeszcze i z tego powodu, że pracowałem w seminarium. Dlatego w seminarium sta-ram się być tak często, jak to tylko możliwe, udzieliłem posługi święceń diakonatu i prezbiteratu 25 rocznikom, z każdym spotykam się raz w roku, głoszę im nauki, prowadzę nabożeństwa Drogi Krzyżowej dla kleryków, jestem współgłoszącym słowo Boże, przemawiam na każdej adoracji miesięcznej. Jestem blisko kleryków - i oni chyba to czują.

- Jak Ksiądz Arcybiskup stara się działać na rzecz powołań w archidiecezji? Wydaje się, że jest ich trochę mniej...

- Gdy chodzi o działalność na rzecz powołań, to trzeba ją podzielić na tę w mowie i tę w czynie. Wciąż przemawiam do rodzin, a w uszach dźwięczą mi słowa Jana Pawła II, jeszcze jako mojego biskupa krakowskiego, który mówił: „Pierwsze seminarium to rodzina! Najważniejsze seminarium to rodzina!”. Te słowa wciąż powtarzam, bo wiem, że od rodziny zależy najwięcej - teraz także od szkoły, ale ona dopiero w ostatnich latach jest nam bardziej bliska, bardziej przyjazna (odwiedzamy szkoły w czasie wizytacji). Natomiast gdy chodzi o inną działalność w tym względzie, to należałem do Komisji Episkopatu Polski ds. Powołań, gdzie układaliśmy dyrektorium, co jako biskupi możemy zrobić na rzecz powołań i w zakresie troski o seminarium. Bardzo ważna jest formacja - Pan Bóg sprawił, że powołano mnie do Rzymu na synod o formacji kapłańskiej, więc tematy te są mi dość bliskie. Do dziś opiekuję się ojcami duchownymi w całej Polsce. Dzięki Bogu, mieliśmy sporo powołań - w bieżącym roku jest ich trochę mniej, ale w ubiegłym roku było mniej w innych diecezjach - na pierwszym roku mamy 14 kleryków. 26 października byłem z nimi na pięknej pielgrzymce w Gidlach, odprawiłem dla nich Drogę Krzyżową, Mszę św. w cudownej kaplicy gidelskiej, wygłosiłem konferencję; wskazując na maleńką figurkę Matki Bożej, podkreśliłem, że w swoim życiu kapłańskim mają być mali, pokorni i iść drogą maryjną. Muszę jednocześnie zauważyć, że nie udaje mi się wiele rzeczy gdy chodzi o ministrantów, o pobudzenie księży, by jeszcze lepiej ich prowadzili, by lepsze było duszpasterstwo młodzieży.

- Ksiądz Arcybiskup jako teolog duchowości jest bardzo blisko życia zakonnego, co ma zapewne swoje przełożenie na kontakty z Jasną Górą...

- Rzeczywiście, wykładałem teologię życia wewnętrznego na Wydziale Teologicznym krakowskiej Papieskiej Akademii Teologicznej i pewnie należę do tych księży, którzy najlepiej znają zakonodawców i duchowość różnych zakonów. Dlatego właśnie brałem udział w synodach biskupów w Rzymie na temat formacji zakonnej, a na Jasnej Górze prowadziłem wielkie konferencje i głosiłem słowo Boże osobom zakonnym - czynię to zresztą do dziś, kiedy mnie o to proszą. Za mojej posługi przybyło do Częstochowy 25 nowych zakonów żeńskich i 10 męskich. Dość ściśle współpracujemy z ojcami paulinami, należę do Konfraterni Paulińskiej - trochę więc i sam jestem zakonnikiem. Jako biskup jestem odpowiedzialny za wszystkich zakonników, także za pustelników - bo trzeba wiedzieć, że w archidiecezji istnieje też piękna pustelnia, w Czatachowej, gdzie mieszka 5 pustelników.

- Wielką chlubą dla archidiecezji jest to, że Ksiądz Arcybiskup tak bardzo zadbał o sanktuaria maryjne...

- Pan Bóg pozwolił nam przeżyć trzy koronacje papieskie i pięć koronacji diecezjalnych - w sumie osiem koronacji. To wszystko bardzo się przyczynia do rozwoju kultu maryjnego i pobożności chrześcijańskiej. To takie cuda archidiecezji. Mam tu też na myśli zespoły kalwaryjne: Praszka, Bęczkowice, Wąsosz, budującą się kalwarię w Zawierciu - na wzgórzu wokół świątyni Miłosierdzia Bożego, cudowną Przeprośną Górkę z sanktuarium św. Ojca Pio, zespół kalwaryjny w Dankowie. Jest w archidiecezji 6 sanktuariów wyjątkowych w tym sensie, że mają swoje święte ogrody, gdzie można się modlić - np. Praszka, gdzie cała góra oddana jest kultowi, czy Bęczkowice - w cudownym miejscu ustawiono 15 kaplic. To miejsca do wykorzystania duchowego. Ważne są bowiem nie tylko sanktuaria, gdzie jest cudowny obraz czy figura, ale na nieco więk-szą skalę, z zespołem kalwaryjnym, z zespołem kaplic.

- Taką działalnością dał Ksiądz Arcybiskup wiernym sposobność większego uszanowania Pana Boga i Matki Najświętszej przez modlitwę, nabo-żeństwa, pielgrzymki itd. Ale powróćmy jeszcze na chwilę do Jana Pawła II. Wizyty Ekscelencji u swojego umiłowanego Mistrza - sługi Bożego Jana Pawła II z pewnością zawsze będą się łączyć z przeżyciem najpiękniejszym.

- Na pewno. To były cudowne chwile. Chociaż bardzo kocham i szanuję Ojca Świętego Benedykta XVI, wiem, że dziś już nie da się osiągnąć takiej bliskości z papieżem, jaka była wówczas, gdy na Stolicy Piotrowej zasiadał Jan Paweł II. Mogłem wtedy swobodnie wchodzić do domu papieskiego, korzystać z papieskich posiłków, rozmawiać i cieszyć się dobrocią Ojca Świętego, przyjmować promienie miłości, które od niego biły. Czułem, jak ten człowiek emanuje modlitwą, widziałem jego zakochanie w Bogu, podpatrywałem, jak szedł do kaplicy Najświętszego Sa-kramentu, jak się modlił, jak odprawiał Mszę św. w swojej prywatnej kaplicy - a była to prawdziwa góra modlitwy. Człowiek dotykał boskości, która w człowieku też zamieszkuje, gdy jest się blisko Boga.

- Ojciec Święty bywał w Częstochowie i Ksiądz Arcybiskup spotykał się z nim u Matki Bożej Jasnogórskiej...

- Miałem tę łaskę witać Ojca Świętego w Częstochowie cztery razy. Był sześć razy - dwa razy za bp. Stefana Bareły. Jeden raz miałem też ra-dość witać Ojca Świętego Benedykta XVI. W ogóle Jasna Góra to jeszcze inna karta - tyle pielgrzymek, tyle rozmów przy Cudownym Obrazie, który stwarza wyjątkowy klimat świętości, wielkiej łaski.

- Ekscelencjo, nie mogę nie poprosić na koniec o słowo na temat „Niedzieli” - wychodzącego w Częstochowie ogólnopolskiego katolickiego tygodnika.

- Powiem, że prawdziwą dumą jest dla mnie Jasna Góra i „Niedziela”. To dwie dziedziny, które nas rozsławiają i o które wciąż jestem pytany czy za które jestem chwalony. Choć „Niedziela” nie jest pismem ściśle diecezjalnym, to jest wizytówką naszej archidiecezji. Stąd nasza wielka sympatia dla „Niedzieli” oraz radość i zaszczyt, że ją mamy. Oczywiście, nie jest tak, że nie mogłoby być jeszcze lepiej, by „Niedziela” była bardziej kochana - wszystkie, nawet najlepsze dzieła ludzkie są niedoskonałe. Moim bólem jest jednak, że ludzie za mało „Niedzielę” prenume-rują, że za mało czytają. Tyle listów na ten temat napisałem, by „Niedziela” znalazła się w każdym domu, w każdej rodzinie! Niestety, nie zdo-łałem bardziej przekonać ludzi do czytania, bardziej ich porwać. Tak samo jest zresztą z katolickimi rozgłośniami radiowymi - bardzo dobrymi Radiem Fiat i Radiem Jasna Góra. Nasza archidiecezja jest pod tym względem uprzywilejowana, tyle słowa Bożego, tyle dobra płynie wciąż dla ludzi, którzy tutaj mieszkają. Ale trzeba z tego korzystać! Błogosławię więc na to, żeby zrozumienie „Niedzieli” było doskonalsze i korzystanie ze słowa Bożego coraz lepsze, żeby - jak mówią do-kumenty i duchowość chrześcijańska - rozwijała się zażyłość ze słowem Bożym do tego stopnia, by słowo Boże w nas zamieszkało. To wielki program, ale jeśli nie będzie realizowany, będziemy poganieć. Te nasze preferencje zewnętrzne - maryjność, pasyjność, Najświętszy Sakrament oraz zażyłość ze słowem Bożym - to kolumny duchowości, które niejako na rękach niosą wiernych do Boga.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Projekt zmian kodeksu karnego: zakazana dyskryminacja m.in. ze względu na tożsamość płciową i orientację seksualną

2024-03-27 20:19

[ TEMATY ]

prawo

Adobe Stock

Na stronach RCL opublikowano projekt ministerstwa sprawiedliwości nowelizacji Kodeksu karnego, który zakłada rozszerzenia katalogu przesłanek zakazanej dyskryminacji o kwestie płci, tożsamości płciowej, wieku, niepełnosprawności oraz orientacji seksualnej.

Na stronach rządowego Centrum Legislacji opublikowany został projekt ustawy o zmianie ustawy – Kodeks karny, który - jak zapowiada ministerstwo sprawiedliwości - ma wzmocnić ochronę przed przestępczymi zachowaniami motywowanymi przesłankami dyskryminacyjnymi ze względu na niepełnosprawność, wiek, płeć, orientację seksualną i tożsamość płciową.

CZYTAJ DALEJ

Pogrzeb bez Mszy św. w czasie Triduum Paschalnego

[ TEMATY ]

duszpasterstwo

pogrzeb

Eliza Bartkiewicz/episkopat.pl

Nie wolno celebrować żadnej Mszy świętej żałobnej w Wielki Czwartek - przypomina liturgista ks. Tomasz Herc. Każdego roku pojawiają się pytania i wątpliwości dotyczące sprawowania obrzędów pogrzebowych w czasie Triduum Paschalnego i oktawie Wielkanocy.

Ks. Tomasz Herc przypomniał, że w Wielki Czwartek pogrzeb odbywa się normalnie ze śpiewem. Nie wolno jednak tego dnia celebrować żadnej Mszy Świętej żałobnej. W kościele sprawuje się liturgię słowa i obrzęd ostatniego pożegnania. Nie udziela się też uczestnikom pogrzebu Komunii świętej.

CZYTAJ DALEJ

Franciszek podczas Mszy Krzyżma do kapłanów: musimy być wolni od surowości i oskarżeń, od egoizmu i ambicji!

2024-03-28 10:38

[ TEMATY ]

papież Franciszek

PAP/EPA/GIUSEPPE LAMI

Do postrzegania życia i powołania w perspektywie całej przeszłości i przyszłości oraz odkrycia na nowo potrzeby adoracji i bezinteresownej, spokojnej i przedłużonej modlitwy serca - zachęcił Franciszek w Wielki Czwartek podczas Mszy Krzyżma w watykańskiej Bazylice św. Piotra. Papież wskazał na potrzebę skruchy, która jest nie tyle owocem naszej sprawności, lecz łaską i jako taka musi być wyproszona na modlitwie.

HOMILIA OJCA ŚWIĘTEGO FRANCISZKA

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję