Reklama

Czy trąd jeszcze istnieje?

Takie pytanie zadał pewien ksiądz w dniu kanonizacji św. Damiana w Rzymie.
Byłam tam wraz z dr Heleną Pyz, od dwudziestu lat posługującą trędowatym w Indiach

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Św.Damian nie szukał trędowatych. Pragnął być misjonarzem. Poszedł dobrowolnie tam, gdzie wzywał go Pan, i swoją misję wypełniał z niebywałą gorliwością. Świat usłyszał o losie trędowatych, wykluczanych ze społeczeństwa, oddzielanych od rodzin i przeznaczonych na powolne umieranie. Wśród trędowatych żył 16 lat, z czego 6 lat zarażony trądem. Urodzony 10 lat później bł. o. Jan Beyzym był zafascynowany historią ofiarnego Flamanda. Usilnie prosił swoich przełożonych, aby pozwolili mu pojechać do tych najuboższych. Na Madagaskar dotarł w wieku 49 lat - miał tyle lat, ile o. Damian, gdy umierał. Założył szpital, zbudował kościół, żył i mieszkał z trędowatymi 13 lat.
Ks. Adam Wiśniewski urodził się w rok po śmierci o. Jana Beyzyma. W wieku 13 lat przeczytał książkę o o. Damianie i zapragnął służyć trędowatym jako kapłan. Nie poprzestał na tym i po uzyskaniu święceń kapłańskich w Stowarzyszeniu Apostolstwa Katolickiego, mimo szalejącej wojny, podjął w konspiracji studia medyczne. Uzyskał dyplom lekarza i dążył wszelkimi sposobami do tego, aby pojechać do trędowatych. W końcu dotarł do Indii, gdzie żyje ok. 70 proc. wszystkich ludzi dotkniętych trądem. Jeździł po kraju, poznawał miejsca, gdzie trąd leczono i rekonstruowano zniekształcenia, które już poczynił. W 1969 r. założył ośrodek, nadając mu znamienną nazwę „Jeevodaya” (czyt. Dżiwodaja) - ŚWIT ŻYCIA. Wiedział, że ośrodek ten ma być czymś innym niż wszystko, co dotąd spotkał. W jednym z listów do Polski pisał: „Jeevodaya jest domem dzieci trędowatych, a nie domem, do którego się przyjmuje dzieci trędowate”. Wraz z Barbarą Birczyńską kupił ziemię pod budowę placówki na terenie, gdzie do dziś jest największe zagęszczenie chorych na trąd. Najpierw zamieszkali w 3 wojskowych namiotach - ksiądz z chłopcami, p. Barbara z dziewczynkami, w trzecim namiocie była kaplica. Idea stworzenia wspólnoty z trędowatymi wyróżniała ich na tle swojego czasu, przypominając bardziej postawy o. Damiana czy o. Beyzyma. „Dziecko trędowate poza tymi prawami, jakie ma dorosły trędowaty, ma jeszcze dodatkowe prawo do radosnego dzieciństwa - tłumaczył ks. Wiśniewski przedstawicielowi Episkopatu Polski. - My nie chcemy zarazić się trądem, zachowujemy ostrożność, ale tylko tę, która nie stanie się barierą między dzieckiem trędowatym a nami. Na wzór Chrystusa stawiamy na pierwszym miejscu ludzkie prawa dziecka trędowatego” (list do bp. K. Kowalskiego, 8 maja 1969 r.).
Założyciel pragnął, aby ośrodek był wotum Polaków za 1000-lecie chrześcijaństwa na naszej ziemi. O pomoc w jego zbudowaniu zwrócił się do Polonii i nie zawiódł się. Dzięki hojności ofiarnych rodaków zbudował budynki mieszkalne, przychodnie, szkołę, wreszcie kościół. W szczerym polu stanęło prawdziwe miasteczko: „Jeevodaya Nagar”. Ks. Adam w dzień leczył, pocieszał, pouczał, w nocy pisał listy do ofiarodawców, modlił się. Nie był przez wszystkich zrozumiany, nie wszystko też w swojej nowej ojczyźnie rozumiał. Dlaczego np. młodzi pallotyni nie chcieli w podziękowaniu za wykonaną pracę zjeść posiłku, którym ich poczęstował - miski ryżu z cukrem? Podobno skarżył się, że pogardzili tym skromnym posiłkiem, a oni wyszli głodni, mimo że chętnie zjedliby ten sam ryż, ale z solą.
Ks. Wiśniewski zmarł w 1987 r., po 26 latach pracy wśród trędowatych, a 18 latach w Jeevodaya. Nie doczekał się następcy, choć w planach Bożych już był. Wspomniana dr Helena Pyz o tragicznej sytuacji trędowatych, których w dalekich Indiach nie przyjmie zwykły lekarz, dowiedziała się od polskich pallotynów, którzy po raz pierwszy odwiedzili dzieło swojego współbrata w 1986 r. Sama niepełnosprawna od 10. roku życia, poczuła się solidarna z tymi, którzy bywają nazywani najbiedniejszymi z biednych. Jak św. Damian nie szukała ich ani w swoim powołaniu do instytutu świeckiego, którego misją jest maryjna służba Polsce, ani w studiach medycznych, których pragnienie zrodziło się podczas długich pobytów w szpitalach ortopedycznych. Usłyszała, że po śmierci chorego kapłana kilka tysięcy ludzi zostanie bez opieki medycznej, i odczytała to jako wezwanie dla siebie. Kiedy tam przyjechała, bez przygotowania, bez znajomości lokalnego języka, bez prawa pobytu (miała jedynie 3-miesięczną wizę turystyczną, na którą czekała prawie 2 lata), poczuła, że to jest jej miejsce. Od tamtej pory wszystkie przyjazdy do Polski traktuje jako urlopy, a do Jeevodaya wraca jak do domu.
Dr Helena przede wszystkim leczy, ale też wychowuje: słowem, czasem nawet ostrym, częściej przykładem, a także zdobywa i rozdziela środki na funkcjonowanie ośrodka, którego jest skarbnikiem. Gdy przyjechała do Jeevodaya, prawie całkowicie ustała pomoc Polonii - nikt nie potwierdzał otrzymanych darów, nie dziękował za nie i z czasem przestawały przychodzić. Dotychczasowi darczyńcy też po prostu starzeli się, umierali. Trzeba było znaleźć nowych ofiarodawców. Był rok 1989. Pomoc z Polski okazywała się możliwa, a ludzka wrażliwość nie mniejsza. Z czasem powstał w Polsce Sekretariat Misyjny, zajmujący się organizowaniem i przekazywaniem pomocy dla Ośrodka Jeevodaya. Sukcesem okazała się akcja Adopcja Serca, rozpoczęta przez Jeevodaya, a obecnie podejmowana przez większość wspólnot czy organizacji, które wspierają różne ośrodki misyjne. „Nie jesteśmy w stanie uratować całego świata i przejąć się biedą wszystkich głodnych, niemających szansy na naukę dzieci, ale jedno konkretne dziecko - tak, jednemu mogę pomóc!” -mówili ludzie, którzy po raz pierwszy usłyszeli o takiej idei. W Jeevodaya taką adopcją objęte są wszystkie dzieci mieszkające w internacie, maluchy - dzieci pracowników ośrodka i sieroty oraz absolwenci uczący się nadal w szkołach zewnętrznych. W sumie na koniec 2009 r. - 496 dzieci. Jeevodaya dla nich właśnie jest ŚWITEM ŻYCIA. Niektórzy już ukończyli uniwersytety, troje studiuje w Polsce i przeciera szlaki dalekich horyzontów i marzeń.

Instytut Prymasa Wyszyńskiego
Sekretariat Misyjny Jeevodaya
ul. Młodnicka 34, 04-239 Warszawa
tel. (22) 673-02-65, www.jeevodaya.org

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Charakterystyka i ocena roli zakonów w średniowiecznej Europie

2025-06-17 17:37

[ TEMATY ]

zakony

Średniowiecze

Photograph by the British Library, Wikimedia Commons, public domain

Intelektualiści, myśliciele, kaznodzieje a może rycerze, wojownicy i reformatorzy. Kim byli średniowieczni zakonnicy?

Kulturę średniowiecznej Europy cechował przede wszystkim uniwersalizm (łac. universalis – powszechny, ogólny), który był wspólnotą kulturową opartą na jednolitym systemie wartości i przekonań, wyrażanych w podobny sposób w całej Europie. Szczególnie ważny był uniwersalizm w wymiarze religijnym i światopoglądowym. Przejawiał się on przede wszystkim dominacją chrześcijaństwa w sprawach wiary, moralności, a także w warstwie intelektualnej, co w kontekście języka oznaczało dominację łaciny.
CZYTAJ DALEJ

Papież wzywa Polaków do ożywania pobożności eucharystycznej

Do kultywowania pobożności eucharystycznej zachęcił Leon XIV Polaków podczas dzisiejszej audiencji ogólnej.

Oto słowa Ojca Świętego:
CZYTAJ DALEJ

Modlą się o dobrego współmałżonka ze św. Józefem

2025-06-18 12:51

Magdalena Lewandowska

Inicjatywa przyciąga do parafii św. Maurycego coraz więcej osób.

Inicjatywa przyciąga do parafii św. Maurycego coraz więcej osób.

– Ufamy, że przez wstawiennictwo św. Józefa uda się wyprosić dobrego męża, żonę i zbliżyć do siebie ludzi, których z miesiąca na miesiąc tutaj w parafii św. Maurycego jest coraz więcej – mówi ks. Adrian Gałuszka.

W parafii św. Maurycego we Wrocławiu Eucharystii o dobrą żonę i dobrego męża przewodniczył bp Maciej Małyga. Patronem inicjatywy jest święty Józef. Przyciąga ona coraz więcej osób pragnących modlić się za jego wstawiennictwem o dobrego współmałżonka. – Św. Józef to piękny patron, sam osobiście wiele mu zawdzięczam. Warto trwać na modlitwie przez jego wstawiennictwo i zawierzać św. Józefowi swoje ważne sprawy – podkreślał podczas Eucharystii bp Małyga. W homilii stawiał pytanie, jak kochać i dać się kochać: – Po pierwsze nie chodzi tylko o słowa. Miłość w nas musi być wypróbowana i prawdziwa. To pytanie do mnie, do was: czy moja miłość, moja zdolność do miłości, jest gotowa przetrwać różne próby, czy wszystko przetrzyma, czy jest gotowa do dawania?
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję