Reklama

Ciało we Francji, serce w Polsce

Francuzi uważają go za Francuza. Polacy - za Polaka. Urodził się bez wątpienia w Polsce. Mieszkał w Polsce dwa lata dłużej niż we Francji. Inspiracją dla jego twórczości była głównie Polska. Po śmierci ciało kompozytora pozostało w Paryżu. Serce trafiło do Warszawy

Niedziela Ogólnopolska 37/2010, str. 34-35

Mateusz Wyrwich

Chopin sfotografowany przez Louisa Augusta Bissona na trzy lata przed śmiercią

Chopin sfotografowany przez Louisa Augusta Bissona na trzy lata przed śmiercią

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jaki był? - pytają biografowie. To samo pytanie zadają muzycy, muzykolodzy. Wreszcie - entuzjaści jego muzyki. I tak już od dwóch wieków. Na temat jego twórczości odbywają się wielodniowe konferencje, sympozja naukowe. Czasem kilka razy w roku. Samych tylko książek na temat jego twórczości powstało kilka tysięcy. Nie mniej biograficznych. Podobnie - rozpraw naukowych. I nic w tym dziwnego, bo postać niezwykła, a muzyka niepowtarzalna. Z opowieści i pozostawionych listów do znajomych i przyjaciół - w sumie korespondował z ponad stu trzydziestoma osobami - jawi się jako postać nietuzinkowa, choć nigdy nie uchodził w swoim środowisku za oryginała. Raz kapryśny, innym razem niezwykle wymagający wobec siebie. Mimo ciężkiej choroby nie rozczulał się często nad sobą. Co rusz wprawdzie pokazywany jest jako postać pomnikowa, lecz ani z listów, ani z opowieści ówczesnych nie daje się tego wyczytać. Był niewątpliwie człowiekiem o dużym poczuciu humoru, widocznym już od dzieciństwa, o czym dowiadujemy się z opisów siostry Ludwiki czy też z jego własnych listów. Znakomitym tego obrazem był „redagowany” przez niego w czasie pobytu w Szafarni „Kurier Szafarski”. Miał wówczas tylko czternaście lat, lecz w „Kurierze...” można już było dostrzec zarówno wiele autoironii, jak też wiele dowcipnych i celnych charakterystyk innych. W czasach paryskich, co widać w listach i o czym wspominali też bliscy, bywał nawet złośliwy. Często sarkastyczny, zazwyczaj jednak nadal z olbrzymim dystansem wobec siebie, z niezwykłym poczuciem humoru. Ale przede wszystkim - najżywszy z żywych. Nic z koturnowości, nic z kabotyństwa. Najpełniej to z kolei widać w jego listach pisanych do przyjaciół.

Pozostało trochę materii

Zeszyt do kaligrafii Fryderyka licealisty, zwanego wówczas Fryckiem. Litery francuskie i rosyjskie, malowane, choć niewyróżniające się, bo takie wymagania stawiano wszystkim. Złoty zegarek podarowany genialnemu dziesięciolatkowi przez wybitną pieśniarkę Angelikę Catalani na pamiątkę jego koncertu. „Kurier Szafarski” zapowiadający talent literacki młodego Fryderyka. „Pejzaż z wiatrakami” pokazujący, że Chopin miał również oryginalną kreskę rysownika. „Dziennik stuttgarcki” to jedyny zachowany, a zatem jedyny znany, dziennik Chopina, na którego kartach można przeczytać pierwsze zwierzenia artysty. Bóle związane z losem Polski po powstaniu listopadowym. W innych kalendarzykach już tylko daty i godziny spotkań z uczennicami, urywki spostrzeżeń, niedokończone słowa. Wiersza? Impresji? Listy do przyjaciół, znajomych, m.in. do Wojciecha Grzymały, Juliana Fontany czy swojego wydawcy Maurice’a Schlesingera. Kubek do picia wód z uzdrowiska Marienbad. Zapisy nutowe: Fantazji-Impromptu, Poloneza dedykowanego hrabinie Wiktorii Skarbek. Koncert fortepianowy f-moll op. 21 dla Delfiny Potockiej. Kilka portretów Chopina, jego przyjaciół. Fortepian firmy Pleyel z mieszkania w Chaillot, na którym grał w ostatnim roku swojego życia. Fotografia artysty, kosmyk włosów, maska pośmiertna i zdjęcie kościoła pw. św. Magdaleny, w którym na organach podczas Mszy św. zagrano mu jego własny „Marsz żałobny”. W sumie kilkaset oryginałów i kopii z życia materialnego i duchowego kompozytora umieszczono w salach jego warszawskiego muzeum. W budynku, w którym Chopin zapewne nie był, choć tutaj właśnie kilka lat później mieściła się siedziba Szkoły Głównej Muzyki, której wcześniej był uczniem.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Muzyka i gwar ulicy

Migocące ekrany, zapach fiołków, ulubionych kwiatów Chopina, wszechogarniająca muzyka kompozytora - to dominujące elementy w nowym Muzeum Fryderyka Chopina. Oddano je ponownie zwiedzającym po dwóch latach bardzo intensywnych prac w XVII-wiecznym Pałacu Ostrowskich. Dziś wnętrze pałacu, od piwnic aż po dach, zmieniono za przyczyną projektu włoskiej pracowni „Migliore+Servetto Architetti Associati” w sale wystawowe XXI wieku. Zewsząd słychać muzykę przemieszaną z głosami zwiedzających, głównie obcokrajowców odsłuchujących przewodników-lektorów w ośmiu językach. Odnosi się czasem wrażenie, że to spacer po tych samych ulicach Paryża, Rzymu, Londynu, którymi wędrował Chopin. Obrazy czasu Chopina zmieniają się pod dotykiem dłoni. Zwiedzający, mając swój klucz, może dowolnie wędrować po biografii i twórczości genialnego kompozytora. Nie tylko oglądać oryginały czy kopie partytur, ale też, po położeniu ich na pulpit fortepianu, może wysłuchać wybranego utworu, z nagrań o najwyższej jakości, w wykonaniu najwybitniejszych pianistów ostatnich lat.

Reklama

Brytyjka zakochana w Polsce

Brytyjka, pięćdziesięciolatka, Rita Daniels jest pod wrażeniem wystawy. Polskę odkryła dzięki naszej emigracji lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Natomiast dzięki studentom pracującym w jej pubie poznała... Chopina. Dziś jest entuzjastką, co podkreśla, genialnego Fryderyka. Kolekcjonuje coraz to nowe nagrania kompozytora. - Przeczytałam mnóstwo książek biograficznych o Chopinie - mówi po polsku z ledwie słyszalnym obcym akcentem. - Dla Chopina od waszej emigracji nauczyłam się polskiego i Polski. I jeśli mi czas pozwala, każdy urlop spędzam w waszym kraju. Jeżdżę po Polsce i po Europie nie tylko śladami Chopina, ale także jego przyjaciół i rodziny. Ja, która jestem rodowitą Brytyjką, opowiadam czasem Polakom historię muzyki waszego kraju. Cieszę się, że to muzeum jest tak multimedialne. Dziś, w dobie komputerów, może być bardzo przemawiające do przeciętnego człowieka. Choć jest zbyt obciążające jak na jeden dzień zwiedzania. Tu wszystko trzeba smakować. Doceniam też walory nowoczesnej ekspozycji, ale zabrakło mi tego polskiego romantyzmu, z którego tak bardzo czerpał Chopin. Tego autorzy projektu, Włosi, nie potrafią zrozumieć.

Głosy o muzeum

Paulina Grabowska, dwudziestolatka, studentka Politechniki Warszawskiej, jest zachwycona pomysłem zorganizowania muzeum bez przewodnika. I tak bardzo multimedialnego. Bo, jak uważa, można sobie słuchać opowieści o Chopinie tak długo, jak się chce. - Dziś, kiedy każdy się spieszy, można sobie wpaść do muzeum, posłuchać dobrej muzyki. Tak trochę tu jest jak w kinie, tyle tylko, że można sobie jeszcze raz do tego samego obrazu wrócić. Jeszcze raz tego samego nagrania odsłuchać. Opisu czy muzyki. Dla mnie super.
Nie podziela tego zachwytu Michał Junosza z Warszawy. Również student. Uważa, że muzeum jest przeładowane elektroniką. - Nie ma tu nic, czego bym oczekiwał od muzeum - mówi. - Zapachu tamtego czasu. Fiołki niewiele załatwiają. To takie trochę połączenie wideo i dyskoteki z muzyką poważną. Brak miejsca do refleksji, skupienia. Wszystko tu jest hałaśliwe. A mnie hałas warszawskiej ulicy zupełnie wystarcza. Sądzę, że twórcy wystawy poszli zbytnio na łatwiznę, zadowalając populistyczne gusty. Choć Chopin korzystał z ludowej twórczości, nie będzie trafiał pod strzechy. Był i zawsze pozostanie muzą dla koneserów.

Osobiste spotkanie z Chopinem

- Przyświecała nam idea, aby muzeum było atrakcyjne nie tylko dla odbiorcy krajowego, ale również i zagranicznego - mówi Arkadiusz Roszkowski, asystent w Muzeum Chopina. - Nie chcieliśmy urządzać muzeum, gdzie się oprowadza jednym szlakiem, jest jeden przewodnik, jedna gotowa odpowiedź. Nie, chcemy, by każdy mógł po tej wizycie zobaczyć takiego Chopina, jakiego chce. Może nie całkiem dowolnie, bo przecież w oparciu o oryginalne przekazy, które proponujemy w możliwie jak najszerszym wyborze. Dla komfortu zwiedzających wpuszczamy jednorazowo siedemdziesiąt osób. Każdy zwiedza tyle, ile chce. Tekstu informacyjnego do odsłuchania jest na około siedem godzin. Chopina trzeba dawkować. To był mistrz małej formy. Statystycznie jednak zwiedzający przebywa w muzeum około półtorej godziny. Może np. swobodnie wyciągać szuflady, które uruchamiają muzykę. W innej sali może siąść w szklanej tubie i pozwolić, żeby go ogarnęły chopinowskie dźwięki. Położyć na pulpit fortepianu etiudę, która wyzwoli jakieś wspomnienia. Jest naprawdę duża różnorodność.
Każda z sal jest pomyślana jako mikromuzeum opowiadające małe historie. A to o Nohant, a to o kobietach w życiu Chopina. Jest sala poświęcona jego narodzinom, czasom młodości czy końcowa, czarna sala, poświęcona śmierci. I w każdej jest inny styl, inny pomysł.
Dzięki tak pomyślanej koncepcji widz ma dużo autonomii. Ekspozycja jest tak bogata, że każdy może wybrać coś dla siebie. Oczywiście, od czasu otwarcia muzeum mamy już pierwsze sugestie. Głównie od ludzi niewidomych, którzy chcieliby mieć podpisy w alfabecie Braille’a, eksponaty dotykowe. Sądzę, że z czasem będziemy realizować te oczekiwania.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Maryjo ratuj! Ogólnopolskie spotkanie Wojowników Maryi w Rzeszowie

2024-04-21 20:23

[ TEMATY ]

Wojownicy Maryi

Ks. Jakub Nagi/. J. Oczkowicz

W sobotę, 20 kwietnia 2024 r. do Rzeszowa przyjechali członkowie męskiej wspólnoty Wojowników Maryi z Polski oraz z innych krajów Europy, by razem dawać świadectwo swojej wiary. Łącznie w spotkaniu zatytułowanym „Ojciec i syn” wzięło udział ponad 8 tysięcy mężczyzn. Modlitwie przewodniczył bp Jan Wątroba i ks. Dominik Chmielewski, założyciel Wojowników Maryi.

Spotkanie formacyjne mężczyzn, tworzących wspólnotę Wojowników Maryi, rozpoczęło się na płycie rzeszowskiego rynku, gdzie ks. Dominik Chmielewski, salezjanin, założyciel wspólnoty mówił o licznych intencjach jakie towarzyszą dzisiejszemu spotkaniu. Wśród nich wymienił m.in. intencję za Rzeszów i świeckie władze miasta i regionu, za diecezję rzeszowską i jej duchowieństwo, za rodziny, szczególnie za małżeństwa w kryzysie, za dzieci i młode pokolenie. W ten sposób zachęcił do modlitwy różańcowej, by wzywając wstawiennictwa Maryi, prosić Boga o potrzebne łaski.

CZYTAJ DALEJ

Droga nawrócenia św. Augustyna

Benedykt XVI w jednym ze swoich rozważań przytoczył wiernym niezwykłą historię nawrócenia św. Augustyna, którego wspomnienie w Kościele obchodzimy 28 sierpnia.

CZYTAJ DALEJ

Dobiega końca pielgrzymowanie maturzystów na Jasną Górę

2024-04-25 15:59

[ TEMATY ]

Jasna Góra

pielgrzymka maturzystów

Karol Porwich/Niedziela

Młodzi po Franciszkowemu „wstali z kanapy”, sprzed ekranów i znaleźli czas dla Boga, a nauczyciele, katecheci, kapłani, mimo wielu obowiązków, przeżywali go z wychowankami. Dobiega końca pielgrzymowanie maturzystów na Jasną Górę w roku szkolnym 2023/2024. Dziś przybyła ostatnia grupa diecezjalna - z arch. katowickiej. W sumie w pielgrzymkach z niemalże wszystkich diecezji w Polsce przybyło ok. 40 tys. uczniów. Statystyka ta nie obejmuje kilkuset pielgrzymek szkolnych. Najliczniej przyjechali maturzyści z diec. płockiej, bo 2,7 tys. osób. „We frekwencyjnej” czołówce znaleźli się też młodzi z arch. lubelskiej, diecezji: rzeszowskiej, sandomierskiej i radomskiej.

- Maturzyści są uśmiechnięci, ale myślę, że i stres też jest, stąd pielgrzymka na Jasna Górę może być czasem wyciszenia, nabrania ufności i nadziei - zauważył ks. Łukasz Wieczorek, diecezjalny duszpasterz młodzieży arch. katowickiej.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję