Stowarzyszenie Penitencjarne "Patronat" w Łodzi, ul. Piotrkowska
92, środa, godz. 10.00. Otwieram brązowe solidne drzwi i wchodzę
do niewielkiego dwupokojowego pomieszczenia. W korytarzu mijam kilka
osób w różnym wieku. Mężczyźni około czterdziestki, chyba młodsze
kobiety, kilkunastoletni chłopak, jest też dwoje dzieci. Czekają
na swoją kolej, by wejść do pokoju, gdzie przy biurku, w świetle
niewielkiej lampki p. Irena odszukuje w zeszycie nazwisko przychodzącego,
sprawdza, kiedy ostatnio korzystał z pomocy, a następnie przeprowadza
krótką, serdeczną rozmowę o bieżących problemach i potrzebach. Z
drugiego pomieszczenia, które pełni funkcję podręcznego magazynu,
panie Mirosława Leska i Zdzisława Myślicka przynoszą co jakiś czas
przygotowane zestawy: pół świeżego chleba, kilka opakowań zupy w
proszku, herbatę, pół kilo cukru, czasem jakieś jogurty, ciastka,
konserwy. Dodatkowo środki czystości, ubrania, kołdry, pościel, garnki
itp. Potrzebne jest wszystko, gdy ktoś opuszczający zakład karny
zamieszkuje w lokalu socjalnym pozbawionym jakiegokolwiek wyposażenia
i mebli. Kilka lat spędzonych w więzieniu zmienia sytuację życiową
człowieka. Często nie może on wrócić do rodziny, często jego dawne
miejsce w społeczeństwie jest już zajęte. Dobrze mu tak - pomyślą
niektórzy i nie chodzi o potępianie takich postaw.
Irena Sosińska kilka lat temu napisała krótką wypowiedź
dla miesięcznika List. Oto jej fragment: "Myślę, że ta potrzeba pomocy
ludziom z marginesu wyniknęła z moich przeżyć powojennych, ponieważ
sześć lat życia spędziłam w łagrze sowieckim i tam właśnie zetknęłam
się z ludźmi odrzuconymi przez społeczeństwo. Ludzie ci żyli w swoim
światku przestępczym, który funkcjonował również w łagrze. Dominowały
w nim przemoc i występek. Prawda, uczciwość i moralność w ich pojęciu
istniały tylko dla frajerów. Niekiedy miałam okazję rozmawiać z tymi
ludźmi i stwierdziłam, że taki sposób na życie wynieśli oni z własnych
rodzin, o ile w ogóle kiedyś je mieli. Często wychowywała ich ulica.
Nadrabiali miną, ale właściwie czuli się bardzo nieszczęśliwi i odrzuceni.
Żal mi było tych ludzi, których warunki społeczne uczyniły właśnie
takimi".
Więzienie ma być słuszną i konieczną karą za popełnione
przestępstwo. Nie powinno jednak przyczyniać się do tego, by człowiek,
który się w nim znalazł, na zawsze pozostał w środowisku kryminalnym
i do końca życia, przez odrzucenie i brak pomocnej dłoni, nie miał
szansy powrotu do normalności. Pomocy potrzebuje często także rodzina
osadzonego podlegająca destrukcyjnym zmianom. Z takiej potrzeby i
z ewangelicznego wezwania Chrystusa "Wszystko co uczyniliście tym
najmniejszym, mnieście uczynili" wyrósł "Patronat". Najpierw w Warszawie,
a dokładnie przed 10 laty w Łodzi, z inicjatywy jezuity o. Jacka
Pleskaczyńskiego. Na jego apel ogłoszony po zakończeniu otwartych
Ćwiczeń Duchownych św. Ignacego Loyoli prowadzonych w parafii przy
ul. Sienkiewicza 60, zgłosiło się ponad 30 osób chętnych do pomocy
więźniom. Powstał oddział Stowarzyszenia Penitencjarnego z siedzibą
początkowo w parafii Ojców Jezuitów, później przy kościele Podwyższenia
Krzyża Świętego. Od 5 lat biuro i magazyn mieszczą się w oficynie
kamienicy przy ul. Piotrkowskiej 92.
Pomoc więźniom odbywa się w dwóch kierunkach. Z jednej
strony jest to docieranie do osadzonych, kobiet i mężczyzn, ze wsparciem
moralnym i konkretną pomocą w sprawach prawnych, meldunkowych i rodzinnych.
Więźniowie otrzymują także wartościową prasę, książki do nauki języków
i zawodu, materiały piśmienne i do prac plastycznych. Wielu z nich
wykazuje uzdolnienia artystyczne i chętnie oddaje się takim zajęciom
w czasie osadzenia w zakładzie karnym. Inicjatywa spotkania z przedstawicielkami "
Partonatu" wychodzi zawsze od więźniów. Musi być także zgoda kierownictwa
zakładu karnego i wychowawców. W czasie świąt samotni więźniowie
otrzymują paczki. Władze więzienne zapraszają "Patronat" na wspólne
uroczystości, np. wigilię, zabawę choinkową dla dzieci więźniów,
wielkanocne święcone.
Drugi kierunek działania Stowarzyszenia nazywany jest
pomocą postpenitencjarną i obejmuje przede wszystkim pomoc opuszczającym
więzienie i rodzinom osadzonych. Jest to pomoc materialna: dofinansowanie
do czynszu, odzież, wyposażenie mieszkania w podstawowe sprzęty i
naczynia, lekarstwa. Nierzadko potrzebna jest pomoc prawna lub dyskretna
interwencja w problemy rodzinne.
Obecnie zespół aktywnych członków Stowarzyszenia Penitencjarnego
w Łodzi liczy 8 osób. Prezesem oddziału jest od początku Barbara
Elsner, z wykształcenia stomatolog. Do niej należy koordynacja działań,
kontakt z władzami warszawskimi, korespondencja z ofiarodawcami i
podopiecznymi - odpowiedzi na liczne listy z zakładów karnych, a
także planowanie skromnego budżetu. To niezwykle skomplikowane zajęcie,
zważywszy ogrom potrzeb i fakt, że poza niewielką dotacją celową
z Ministerstwa Sprawiedliwości Stowarzyszenie nie otrzymuje żadnego
wsparcia finansowego, nie prowadzi też żadnej działalności zarobkowej.
Pani Mirka, z zawodu księgowa, czuwa, by niewielkie, z trudem zebrane
pieniądze wystarczyły dla jak największej liczby potrzebujących.
Jest to osoba energiczna, wykazująca dużą inicjatywę w zdobywaniu
nowych sprzymierzeńców. Pani Zdzisława, emerytowany pracownik naukowy
Uniwersytetu Łódzkiego, także nie traci żadnej okazji, by zdobyć
dla "Patronatu" jakieś ubrania czy sprzęty. Jest w stałym kontakcie
z akademikami łódzkich uczelni. Nie zmarnuje się żadna wymieniana
na nową kołdra, żadne stare krzesło czy nadgryziony zębem czasu tapczanik.
Podopieczni "Patronatu" nie mogą być wymagający, przyjmą wszystko
z wdzięcznością. Najbardziej potrzebne są męskie ubrania i buty,
pościel i sprzęty domowe, suche produkty żywnościowe i garnki, bo
cóż z tego, że gospodarz po zakończeniu targu na Bałuckim Rynku da
parę kartofli czy jakieś warzywa, jeśli nie ma w czym tego ugotować,
a nowy garnek to poważny wydatek. Halina Kocik nie pełni stałych
dyżurów, nie chodzi też z wizytą do zakładów karnych, ale jest niezastąpiona
w zdobywaniu prywatnych sponsorów okazjonalnych np. ofiarodawców
pieniędzy na świąteczne paczki (w tym roku udało się ich przygotować
50 dla więźniów i 30 dla dzieci z ich rodzin). Ilona Grzesiak wraz
z mężem zapewniają transport produktów i robią większe zakupy. W
pomocy prawnej dla "Patronatu" i jego podopiecznych uzupełniają się
mecenasi - p. Elżbieta i p. Stanisław. Pośród pracujących na rzecz "
Patronatu" w minionym dziesięcioleciu trzeba z wdzięcznością wymienić
jeszcze Janinę Staniszewską i Danutę Adamus. Członkowie "Patronatu"
należą do: Stowarzyszenia Ruchu Kultury Chrześcijańskiej "Odrodzenie"
i Stowarzyszenia Wspólnota Życia Chrześcijańskiego. Duchowe wsparcie
i porady dotyczące działań apostolskich znajdują ponadto w kontaktach
z "Bractwem Więziennym" prowadzonym w Warszawie przez krajowego duszpasterza
więziennictwa, ks. Jana Sikorskiego.
Po kilku godzinach spędzonych w siedzibie "Patronatu"
szukam w myślach odpowiedzi na pytania: w jaki sposób tak wielkiemu
i nigdy nie wyczerpanemu zadaniu może podołać niewielka grupa osób
w wieku emerytalnym wspierana przez przyjaciół? Skąd biorą wszystkie
potrzebne rzeczy i pieniądze, skoro nawet w najmniejszym stopniu
nie są wspierani finansowo przez władze województwa czy miasta, wręcz
przeciwnie, co miesiąc muszą płacić czynsz w wys. 300 złotych za
niewielki, nie ogrzewany lokal? Jak to się stało, że działalność "
Patronatu" w ciągu dziesięciu lat nigdy nie była zawieszona, bo zawsze
znalazło się coś, co można było ofiarować potrzebującym? Jest tylko
jedna odpowiedź na wszystkie te pytania: Boża łaska wspomaga ludzkie
czyny wynikające z bezinteresownej miłości i wrażliwości na ludzką
krzywdę. Członkowie "Patronatu" rozumieją złożoność przyczyn, które
sprawiają, że człowiek jest zdolny do czynienia zła. Nie oceniają
swoich podopiecznych, ale też ich nie rozgrzeszają. Wyciągając pomocną
dłoń do potrzebujących, zwracają się ku dobru, w jakie wyposażony
jest każdy człowiek - dzieło Boga Stwórcy.
Jest czas wiosennych, przedświątecznych porządków, można
- zamiast wystawiać przed blok czy wyrzucać - przynieść dobre jeszcze,
a nieprzydatne już naczynia czy ubrania męskie do siedziby Stowarzyszenia
w każdą środę w godzinach 10.00-12.00 (Piotrkowska 92, prawa oficyna)
. Można też włączyć się osobiście w działalność "Patronatu". Wszystkim
ofiarodawcom i przyjaciołom, w imieniu Stowarzyszenia i jego podopiecznych,
serdecznie dziękujemy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu