Patrząc na Wschód, zobaczysz szybciej wstające słońce. Patrząc
na Wschód, Kresowiak z żalem i łezką w oku zaduma się nad swoją przeszłością.
Patrząc na Wschód, czasem z pogardą powiemy coś o naszych wschodnich
sąsiadach. Dlaczego? Nic dziwnego, lepiej nam się niż im dzieje.
Widać to na polskich drogach, każdego dnia, pełno na nich zdezelowanych
aut, drobiazgowo kontrolowanych przez policjantów. Na rynkach miast
przybysze usiłują coś sprzedać, czy nająć się do pracy. Tak naprawdę
nic nowego, zważywszy, iż podobnie my postrzegani byliśmy, czy jesteśmy
na bogatszym od nas Zachodzie.
W niedalekim Uhnowie uroczystość - spotkanie Stowarzyszenia
Wysiedlonych w 50. rocznicę wysiedlenia Polaków. Przy kościele katolickim
główny punkt programu - pierwsza od wysiedlenia Msza św. Przy okazji
kuriozalne prymicje kapłańskie, jeden kapłan 31, a drugi 49 lat czekał
na odprawienie Mszy św. w swej miejscowości urodzenia. Przybyły z
Polski trzy autokary, była orkiestra, przemówienia władz miasta,
występy patriotyczne uhnowskiej dziatwy szkolnej. Ożywione rozmowy,
tęskne spojrzenia, zadumanie nad tym, co bezpowrotnie odeszło z młodością.
Jakim był Uhnów, jakim jest dziś? Uhnów jest miastem
od XV w. W 1880 r. było tu 777 domostw, 4277 mieszkańców. Jeszcze
przed wojną był tu sąd grodzki, trzy szkoły, miejskie urzędy. Po
II wojnie światowej Uhnów wchodził w skład Polski Ludowej. Dopiero
w 1951 r. (prostowanie granic?) został włączony do ZSSR, a mieszkający
tam Polacy wysiedleni. Wielu z nich mieszka na terenie diecezji zamojsko-lubaczowskiej,
zdecydowaną większość zaś wywieziono i osiedlono w Ustrzykach Dolnych
i okolicach. Przez lata nie wolno im było do Uhnowa jechać, ani wspominać
o tym. Dziś sprawa na tyle się zmieniła, że ludzie tam jadą i to
już po raz kolejny, by odwiedzić znajomych, zobaczyć swoje rodzinne
strony, powspominać i pooddychać przeszłością. Kiedyś to miasto tętniło
życiem, choć było małe, galicyjskie, prowincjonalne. Pięknie zaplanowane,
przed wojną miało drewniane chodniki, funkcjonujący kościół, cerkiew
i synagogę. Co zostało dziś? Czas jakby się zatrzymał w tym miejscu,
a z nim i styl życia. Domy parterowe, jakby przykucnięte za parkanami
i drzewami czekają na lepsze czasy. Na ulicach są i trotuary, ale
jakże zaniedbane. Ulice szare, po których akurat przemierza stado
krów na pastwisko. Pierwszym napotkanym pojazdem był zaprzęg, jakby
nie z naszej epoki - drewniany wóz, nieco dalej ktoś na rowerze.
Są i auta, ale jakże charakterystyczne, powiedzmy tutejsze, retro
utrzymywane nie tyle co z mody, ale z konieczności dla wygody. Patrząc
na to z polskiej perspektywy, trzeba powiedzieć - czas tu się zatrzymał.
Świadczą o tym te same przedwojenne domy, które nadszarpnął ząb czasu.
Dawny piękny barokowy kościół, którego wieże widywałem latami, jadąc
drogą koło Machnowa. Jego dwie wieże majestatycznie znaczyły krajobraz "
z tamtej strony" granicy Polski Ludowej. Ten sam kościół, przed którym
stoję, wzniesiony w XVII w., ma bogatą historię. W nim pracował m.in.
późniejszy ks. bp Marian Rechowicz, ks. Stanisław Węglowski, tu byli
ochrzczeni ks. prof. Janusz Nagórny, ks. Bronisław Bucki, stąd wyszło
ponad 100 kapłanów. Ten kościół przed samą wojną był pięknie odrestaurowany,
podczas okupacji i po wojnie był ostoją dla katolików. Jest niemym
świadkiem bratobójczych walk Polaków z Ukraińcami. Po wysiedleniu
Polaków był magazynem, sklepem, schronieniem dla komsomolców, rupieciarnią,
wreszcie został opuszczony. Dziś mimo opłakanego stanu nosi na sobie
oznaki kunsztu budowlanego. Jedna z wież zawaliła się w czasie burzy.
Zastajemy kościół otwarty, zdewastowany, bez wyposażenia, ale za
to świeżo zamieciony.
Patrząc na Wschód, mam nadzieję dostrzec, jak Bóg pozwoli,
promyk poprawy poziomu życia tych ludzi. Gdy mowa o tym, pragnę zauważyć,
że z tej perspektywy wyraźniej widać bogactwa Polski - czytaj: osiągnięcia
III Rzeczypospolitej. Patrząc na Wschód, dostrzegam też swoistą niezaradność
tych ludzi. Czym to można wytłumaczyć? Wśród obywateli Uhnowa na
palcach można policzyć rodowitych mieszkańców. Zdecydowana większość
to przybysze, przesiedleńcy z innych stron. 50 lat to zbyt mało,
by się poczuć tu jak u siebie, dbać o to miejsce jak o swoje. Co
więcej, ci ludzie zwłaszcza przez pierwsze lata żyli tu ze świadomością,
że przyjdzie im stąd uchodzić. Oni podobnie jak nasi na ziemiach
odzyskanych marzyli o swoich wsiach, gdzie się urodzili, żyli. W
dodatku - powiadają niektórzy - podburzano ich, że wrócą tu pierwotni
właściciele. Zapytam ironicznie, do czego tam wracać? Wszędzie narzucają
się obrazy zacofania, zaniedbania, w dodatku zdewastowania, które
wyciskają u wygnańców łzy żalu. Tu nie ma do czego wracać, na nowym
miejscu już się urządzili, nieporównywalnie lepiej się im w dzisiejszej
Polsce żyje. Dla nas - powiadają Polacy - wygnanie okazało się łaskawsze,
a i system mniej drastycznie działał. Jednakże pamiętać trzeba, iż
człowiek jak roślina - wyrwany ze swego gruntu marnieje, traci entuzjazm,
trudniej się na nowym przyjmuje, tylko nieliczne gatunki zaraz owocują.
Nasza diecezja w naturalny sposób, przez sąsiedztwo,
jak Zachód się im jawi, w sensie geograficznym, a też i błogości
- czytaj: bogatszy Zachód. Jesteśmy dla wielu z nich marzeniem, szczytem
dobrobytu. Z pewnością też wzorcem, z którego korzystają tutejsi
ludzie. "Pan dajte złotówkę" - ta prośba chłopca jest tego najprostszym
wyrazem. Jak oni nas postrzegają? Jawimy się im jako zamożniejsi,
opływający w dostatki, szczęśliwsi.
Patrzyliśmy i będziemy patrzeć na Wschód, bo on jest
nam bliski, nie tylko geograficznie. Nasze historie i dzieje się
splotły, wzajemnie się tworząc. Byłoby wielkim nieporozumieniem,
gdybyśmy się odwracali od Wschodu, także i tych ludzi. Czy chcemy,
czy nie i tak wzajemna współpraca ludzi żyjących obok siebie będzie
się dokonywała, dla obu stron pasa przygranicznego to szansa i wezwanie.
Oby to, co dobre, owocowało w jedną i drugą stronę. Dlatego trzeźwiej
patrzmy na Wschód.
Pomóż w rozwoju naszego portalu