Ludzkie gadanie, spekulacje, „pobożne życzenia” i nie wiem co jeszcze. W każdym razie, dużo było słów i obietnic, że po „magicznej” dacie 1 maja wiele towarów będzie zdecydowanie
tańszych. Niektóre dzienniki podały długą listę artykułów, które o kilkanaście procent będą tańsze. Czytam z uwagą „litanię” cen i jestem wzruszony. Tak np.: tabletki musujące z 2,99 zł obniżono
do 2,79 zł, lody waniliowe z 1,49 zł spadły na 1,39 zł. Obniżki szalone, trzeba przyznać. Ale... No właśnie, zawsze to obniżka. Idę do pierwszego sklepu, który można powiedzieć odwiedzam regularnie dwa
razy w tygodniu. Nie ukrywam, że tym razem odwiedziłem sklep bardziej z ciekawości, aniżeli z konieczności zakupów. Wchodząc do sklepu usłyszałem rozmowę dwóch starszych pań: „Nie daj Boże, co oni
z nami robią?”. Zaczynając wędrówkę pośród sklepowych półek zatrzymałem się najpierw przy napojach (tych bezalkoholowych). Szukałem przez chwilę w pamięci cen, tych sprzed tygodnia, sprzed 1 maja.
Zacząłem je porównywać: woda mineralna, gazowana i niegazowana, pozostała w tej samej cenie; nektar z egzotycznych owoców też; soki z jabłek, brzoskwiń, wieloowocowe nieznacznie są droższe. Zapytałem
chłopaka układającego na półkach towar o przyczynę wzrostu cen napojów. Najpierw wzruszył ramionami, później oświadczył: „Droższy, bo w nim jest cukier, a cukier teraz w cenie”. Logiczne,
że też sam na to nie wpadłem. Uczyniłem ponownie kilka kroków wśród uginających się regałów, aby zatrzymać się przy słodyczach. I tu odniosłem wrażenie, że jest drożej. Nie pytałem już nikogo, dlaczego:
przecież i ciastka w swoim składzie mają cukier. W głośno „warczących” chłodziarkach zobaczyłem produkty z mleka: sery, kefiry, jogurty, twarożki, no i oczywiście mleko. I tu jest drożej,
nieznacznie, ale... Zacząłem poważnie zastanawiać się, czy spotkam w sklepie taki towar, który chociaż o przysłowiowy grosz będzie tańszy? Idąc w głąb sklepu, mijałem ludzi, którzy jakoś dziwnie kiwali
głowami, przy czym jednocześnie wskazywali palcem na towar umieszczony na półce. „Było drogo, teraz to już koniec świata” - usłyszałem. Z ciekawości zatrzymałem się, chcąc dowiedzieć
się, co tak bardzo „wzruszyło” klientów? Nic szczególnego: makaron. Jeszcze kilka dni temu kosztował o ponad 1 zł mniej. No cóż, to było kilka dni temu. Prawie na środku sklepu, ktoś postawił
potężną paletę z nieokreślonym towarem. Spokojnym krokiem podszedłem do „góry”, która była skrzętnie opatulona foliową taśmą. Przyjrzałem się uważnie: był to stos pakowanej ziemi, po 5 kg.
Obszedłem dookoła, szukając ceny. I znalazłem: 2,85 zł. Jest tańsza niż przed 1 maja. Trudno się dziwić: ziemia polska w Europie była i jest tania.
Na koniec swojego „podróżowania” wszedłem jeszcze do innego sklepu. I tu zobaczyłem, że jest drożej. Panią Irenę zapytałem: dlaczego? Nie opowiedziała mi „bajeczki o cukrze w cukrze”.
Kazała tylko spojrzeć na ceny paliw: „Widzi ksiądz, co się dzieje”. I rzeczywiście. Tak więc, drogi kliencie, przy takiej filozofii polskiego handlu i gospodarki, nie spodziewaj się, że kiedykolwiek
będzie taniej. I tu chciałbym, abyś idąc na zakupy zanucił sobie piosenkę: Matką głupich cię nazwali, nadziejo. Łatwiej nie będzie, weselej - też nie, ale może...
Pomóż w rozwoju naszego portalu