Niby-sen stromy, podniebny -
tak ona,
jak skrzydlaty znak
ceglanego miasta,
wznosiła się dumnie.
Ze wszystkich stron
wieziono jej dary.
Nie wiedziano, że dla wielu
ta wieża - to mary,
na których legną nieżywi.
Mury okrężne wiodące w górę.
Droga - nie do nieba.
Piętrząca się kaskadami schodów
w chmurnych wysokościach.
Myślano, że tam wykradną
tajemnice niedoli
na ziemi.
Stało się inaczej.
Pomieszanie języków sprawiło,
że rozeszły się drogi ludzi.
Przestali rozumieć siebie.
Pycha rodem z piekła
wzbudziła gniew w Niebie.
Wieża w gruzach została.
W proch się rozsypała
jak wszystko - przeciw Bogu.
Sierpień 2003
Pomóż w rozwoju naszego portalu