Agnieszka Bugała: - Ile jest „warta” dusza wypominana?
Ks. Janusz Czarny: - Każda dusza jest bezcenna, zwłaszcza jej zbawienie. Ale ja nie lubię używać sformułowania „dusza” w odniesieniu do człowieka zmarłego.
- Dlaczego? Przecież w wielu kościołach w ten sposób się mówi. Liczy się dusze...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Bo tu chodzi o całego człowieka, a nie o jeden element jego bytowości. Człowiek składa się z ciała i z duszy. Mówmy zatem o zmarłych, a nie o duszach, a już na pewno nie o duszach zmarłych, bo one akurat są częścią nieśmiertelną i choć umiera całe ciało, one żyją wiecznym życiem. Żadną miarą nie mogą umrzeć.
- Ale mówimy: za duszę świętej pamięci...
Reklama
- Tak, jednak sformułowanie „dusza” może w pewnej recytacji modlitewnej tworzyć sytuację groteskową: Kiedy modlimy się za duszę Stanisława, za duszę Bolesława, ten zlepek słowny może sugerować, że mamy zamiar tych dwóch miłych panów zadusić...
Jednak sprawa jest niezwykle poważna, bo zbawienie człowieka jest bezcenne. Człowiek, gdy przekroczy bramę śmierci, ma już zakończony czas zasługi. Nie może już przez dobre życie i dobre uczynki zadbać o swoją przyszłość, o swój los w wieczności. Wszystko to pozostaje przed bramą śmierci. Od chwili śmierci to bliskim pozostaje podejmować uczynki pobożne w intencji tego zmarłego - przez modlitwę, post i jałmużnę, czyli ofiarę. Przyjmujemy zobowiązanie za szczęśliwe życie wieczne w stosunku do naszych bliskich, tych, którzy odeszli. To trudne zadanie.
- Jednak to nie wypominanie imion zmarłych budzi czasem kontrowersje, ale fakt, że towarzyszy kartce wypominkowej jakaś kwota pieniężna...
- To nie jest kolejny sposób wymyślony przez Kościół po to, aby zarabiać pieniądze. Jeśli tej pieniężnej ofierze nie towarzyszy post ofiarowany za zmarłych, jeśli nie towarzyszy modlitwa, to trochę to wszystko przestaje mieć sens. Wypominki są kolejną formą modlitwy za zmarłych, w dodatku mocno zakorzenioną w Biblii. Zawsze w tym miejscu cytuje się fragment z drugiej Księgi Machabejskiej: Świętą i zbawienną jest rzeczą modlić się za zmarłych. To stwierdzenie poprzedza opowieść o tym, jak Żydzi zebrali ofiarę, zrobili składkę, by złożyć ją za zbawienie swoich bohaterów, którzy zginęli w powstaniu. Powracają znów te dwa elementy: ofiara i modlitwa. Ofiara jest jednym z uczynków pobożnych, nie zapłatą za odczytanie imion i nazwisk zmarłych osób.
- Modlitwa za zmarłych, którzy - jak Ksiądz powiedział - przeszli bramę śmierci i są zdani na nas, jest odpowiedzialnym zadaniem...
Reklama
- Zdało się oczom głupich, że pomarli - mówi Pismo Święte. Zapomnieć o swoich zmarłych, myśleć o nich w taki sposób, że skoro odeszli, to już ich nie ma, są unicestwieni, jest głupotą.
Tak, to ważne zadanie dla nas, żyjących. I kwestią rachunku sumienia powinna być żywa, modlitewna pamięć o zmarłych. W tym wypadku brak pamięci oznaczałby, że przyjęliśmy do wiadomości ich unicestwienie i nie ma co sobie głowy zawracać. Ale ponieważ wyznajemy wiarę w życie wieczne, wiemy, że nasi bliscy umierając wkroczyli w inną rzeczywistość.
- Jaką mamy pewność, że imiennie wymieniając zmarłych pomagamy im w czymkolwiek?
- Ale tu przecież nie chodzi o Pana Boga, On wie w czyjej intencji się modlimy. Oczywiście, że jest wszechwiedzący. Tu chodzi o nas! To jest ważne z wielu powodów. Przede wszystkim: nazwanie kogoś po imieniu, to znak miłości. Nawet po śmierci taka personalizacja ukazuje, że ta osoba jest dla nas wciąż ważna. Po drugie: jest to ukorzenianie pamięci o naszej rodzinie. Mówimy: moja babcia Barbara, mój dziadek Jan, mój brat, ojciec. Nazywam ich po imieniu, bo nie jestem wyrwanym krzewem rzucanym po pustyni XXI w., bez historii i kontekstu. Funkcję ukorzeniania stanowi właśnie to imienne wymienianie. To czasem szansa, aby raz do roku przypomnieć sobie swoich pradziadków, o których na co dzień nie pamiętamy.
- Ludzie modlą się tylko za bliskich? Wypisują imiona drogich sobie osób?
Reklama
- Wypisując karki wypominkowe, myślimy najczęściej o bliskich z naszych rodzin, przyjaciół, ale może to być także szansa na wspomnienie tych nieżyjących już osób, z którymi nasze drogi się splotły, a niekoniecznie były nam tylko życzliwe, albo niekoniecznie my byliśmy dla nich dobrzy. Modlitwa za ludzi zupełnie niesympatycznych, za tych, którzy mnie skrzywdzili, może być w tym listopadowym okresie szansą na prawdziwe, głębokie wyrażanie i przeżywanie chrześcijaństwa. Zawsze nazwanie kogoś po imieniu przed obliczem Boga to znak miłości. Może to być miłość przebaczająca.
- W jaki sposób Ksiądz, jako proboszcz parafii, zachęca do tego, aby ludzie wypisywali kartki wypominkowe?
- Jest to tak głęboka tradycja, że nie trzeba zachęcać. U nas, w parafii zachęcamy ludzi do tego, aby umieszczać na kartkach wypominkowych nazwę ulicy, z której pochodzą ofiarodawcy. Nie prowadzimy statystyk, ale chodzi o to, aby tych ludzi rzeczywiście zgromadzić na modlitwie. Później ogłaszany jest plan modlitwy. I ludzie wiedzą, którego dnia, jacy zmarli będą wypominani w modlitwie. To ma pomóc w tym, aby wyraz pamięci za zmarłych nie kończył się jedynie na wypisaniu kartki, ale by rzeczywiście w ślad za tym gestem szła modlitwa. Każdego dnia zapraszamy do wspólnej modlitwy. Ten zwyczaj trwa od siedmiu lat. Procent oznaczanych kartek wypominkowych wzrasta, ludzie dopytują. Jest to rozdaj zachęty, który, tu, na Kozanowie, jest bardzo dobrze przyjmowany.
