Reklama

Kultura

Ludzie ze snów

Musieli mocno zapisać się w pamięci Ernesta Brylla, skoro wrócili do niego w snach, potem w wierszach, które o nich napisał, wreszcie w opowieściach. Efektem jest interesująca książka

Niedziela Ogólnopolska 9/2014, str. 50-51

[ TEMATY ]

ludzie

Wojciech Dudkiewicz

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kulminacja twórczości tych dziewięciu osób przypadła w czasach PRL. Ale nie mieli innego państwa niż niesuwerenna Polska Ludowa, musieli iść na kompromisy. Potem zresztą na ogół przeglądali na oczy. Nawet Władysław Broniewski, reprezentant tzw. liryki rewolucyjnej, uważany za pieszczocha komuny. Wtedy w PRL najważniejsza wydawała się poezja, możliwość tworzenia i publikowania, a nie pisanie do szuflady, gdzie wiersze traciły życie. Nie opisywali upudrowanego, czyli nieprawdziwego, kraju sprawiedliwości społecznej, lecz szarą, siermiężną rzeczywistość realnego socjalizmu.

Dziewięciu poetów: Władysław Broniewski, Stanisław Grochowiak, Tadeusz Nowak, ks. Jan Twardowski, Julian Przyboś, Jakub Zonszajn, Stanisław Czachorowski, Mieczysław Czychowski i Marian Ośniałowski – musiało mocno zapisać się w pamięci Ernesta Brylla, gdyż po latach, często zmarli przedwcześnie, w kwiecie wieku, wrócili do niego w snach, wierszach, a potem w opowieściach, którymi podzielił się z pieśniarzem i kompozytorem Marcinem Styczniem. Efektem jest książka „Duchy poetów” – zapis rozmów dwóch twórców, uzupełniona płytą z piosenkami Stycznia do wierszy bohaterów książki.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Bagnet na broń

Władysław Broniewski, kawał chłopa, barczysty, z nalaną twarzą (napompowany wódą, ale – jak ocenia Bryll – w taki piękny polski sposób), wydawał się postacią posągową, a jednocześnie był tak ciepły, że w ogóle nie odczuwało się większego dystansu. Urodzony jeszcze w XIX wieku, Broniewski był guru dla nich, młodych poetów.

Kiedy Ernest Bryll zaczynał pisać i wyobrażał sobie poezję, to właśnie taką, jaką pisał „guru”. Nie chodziło o wiersze z lat 50., lecz wcześniejsze, z tomiku „Bagnet na broń”: „A kiedy będę umierać,/ skoro umierać mam,/ ty nie bądź przy tym i nie radź:/ już ja potrafię sam”. Uosabiał losy Polski. Walczył w wojnie polsko-bolszewickiej w 1920 r., za co otrzymał Order Virtuti Militari, ale także, jak sam pisał, zaraził się komunizmem. Chociaż był komunistą, po agresji sowieckiej na Polskę został aresztowany. Siedział m.in. na Łubiance. Gdy wyszedł w 1941 r., trafił do armii Andersa, z którą przeszedł szlak z Iranu do Palestyny. Nie został jednak na emigracji, wrócił do Polski. I włączył się w budowę socjalizmu.

Reklama

Swego czasu krążyła nawet anegdota o tym, jak Bierut poprosił Broniewskiego o napisanie nowych słów hymnu Polski. Po jakimś czasie Broniewski pojawił się u Bieruta i dał mu kartkę, na której było napisane: „Jeszcze Polska nie zginęła”, na co Bierut: „Ale to już jest”. „Jest – i jest bardzo dobre” – miał odpowiedzieć. Taki był.

Z krwi i kości

Ernest Bryll, uznany poeta, i Marcin Styczeń, pieśniarz, kompozytor, których dzielą dwa pokolenia, ale poza tym łączy wszystko, spotkali się kilka lat temu. Od tamtej pory tworzą zgrany team. – Marcin gra i śpiewa, a ja czytam swoje wiersze i prowadzimy dialog na scenie – mówi Ernest Bryll. Z czasem zaczęli rozmawiać o poetach, którzy przyśnili się Bryllowi i o których napisał wiersze.

– Zaczęło się od koncertu zaduszkowego w Koninie, gdy Ernest przypomniał sobie o wierszach poświęconych swoim znajomym poetom – tym wybitnym i tym zapomnianym – wspomina Marcin Styczeń. – Nie trzeba go było długo namawiać do opowieści. A że jest świetnym gawędziarzem, szybko zaczęło nam się to układać w większą całość.

Powstała audycja „Duchy poetów” w Radiu Warszawa, a teraz ukazała się książka pod tym samym tytułem. Bryll nie pokazał w niej postaci pomnikowych, lecz ludzi z krwi i kości. – To nie jest rozmowa dwóch literaturoznawców – podkreśla Styczeń. – I choć Ernest przytacza smaczne, niekiedy szerzej nieznane historie z życia poetów, unika taniej sensacji.

Wydaniem książki było zainteresowanych kilka wydawnictw, ale chciały one rozszerzenia jej o kilka innych postaci. – Zależało im na głośnych nazwiskach: na Miłoszu, Stachurze – mówi Marcin Styczeń. – Ernest miał jednak mocny kontrargument. Powiedział: „Ale oni mi się nie przyśnili!”.

Reklama

Pod słońcem Toskanii

Napisanego pod koniec lat 40. ubiegłego wieku poematu „Słowo o Stalinie” Broniewski wstydził się do końca życia, a pamięta mu się go do dziś. Opowiadał o tym Bryllowi: „Jak w mordę biją, to ja się robię twardy. Popatrz, zębów nie mam. Wtedy to na Łubiance nic ze mnie nie wyciągnęli. Ale podeszli mnie. Bo ja zawsze daję się ogłupić, jak mnie o coś proszą. A oni prosili, tłumaczyli, że nowy czas, że trzeba, że to szansa dla Polski – i napisałem”. A jednak był niezależny i nieprzewidywalny, co też było widać w wierszach i co drażniło różnych towarzyszy.

Pokolenie Brylla nie opisywało już przodowników pracy idących w pochodach, tylko brudnych, chorych, ledwo żywych ludzi, jadących w pociągach do roboty. Sporo starszy Julian Przyboś – inny guru tego pokolenia – wytykał im, że ukochali brzydotę i nią epatują. Przyboś: ateista, ideowy socjalista, jednocześnie – jak podkreśla Ernest Bryll – bardzo porządny człowiek, zawsze szanujący wiarę innych. Nie był lubiany przez towarzyszy „od kultury”, bo domagał się od nich prawdziwej poezji, a oni od niego żądali agitki.

– Pamiętam, jak w czasie takiej dyskusji Przyboś krzyczał do Grochowiaka: „Pojechałbyś, zobaczyłbyś słońce Toskanii, Rzym, Ateny!”. A myśmy patrzyli na niego jak na wariata – opowiada Ernest Bryll. – Bo on mówił jak ktoś, kto przed wojną jako młody poeta dostał stypendium, wyjechał z Polski i zwiedził Europę. A nam nie tylko brakowało pieniędzy, ale przede wszystkim nikt by nam nie dał paszportu. Dlatego my tak bardzo różniliśmy się od starszych poetów, takich jak np. Zbyszek Herbert. Bo on wiedział, jak wygląda niezrujnowane miasto, takie jak Lwów czy Warszawa. Ja natomiast widziałem gruzy, a potem odbudowę tych gmachów rządowych i te pieprzone kariatydy, kolumny, i ten cały nieprawdziwy klasycyzm międzynarodowego imperium – mówi Bryll.

Reklama

Powołał go Pan na słup

Nie był dla nich guru Jan Twardowski, który miał za sobą doświadczenie wojny, walczył w Powstaniu Warszawskim, został księdzem i pisał łagodne wiersze. Dla nich taka postawa była ucieczką, oni chcieli walczyć o lepszy, nowy świat. Ks. Twardowski ze swoją łagodną poezją zupełnie do nich nie trafiał.

Jednym z najciekawszych poetów tego pokolenia był Stanisław Grochowiak. – On był dziki. To, co pisał o Szymonie Słupniku, to jest istota jego twórczości: „Powołał mnie Pan na bunt”. I to był bunt głęboko osadzony w wiedzy. To nie były dyrdymały o jakichś innych wizjach świata – mówi Bryll. „…Powołał go Pan/ Na słup./ Na słupie miał dom/ I grób./ (...) A ludzie mych wierszy słuchając powstają/ I wilki wychodzą żerującą zgrają.../ Powołał mnie Pan/ Na bunt”.

Sporo razem z Grochowiakiem jeździli po Polsce. Wiązało się to z występami i biesiadami, ale także z przesiadkami i pobytami w dworcowych bufetach. Często w Katowicach. – Wszystko tam było szare, okropne, ale to było nasze – mówi Bryll. – To była nasza Polska, którą opisywaliśmy. Z jednej strony my mieliśmy nadzieję, że ona się kiedyś zmieni, a z drugiej – byliśmy dumni z tego, że jesteśmy twardzi i jesteśmy właśnie w tej brzydkiej Polsce. I w niej szukaliśmy piękna.

Grochowiakowi Bryll, jak twierdzi, zawdzięcza to, że go pociągnął w stronę literatury, pokazał, że najważniejsza jest prawda w poezji. – I że jeśli ktoś kłamie w wierszu, to ma znaczenie katastrofalne, bo nie da się opisać nieprawdziwych rzeczy ładnym rymem – mówi Ernest Bryll.

Zaczął żyć na nowo

Poetę zaskoczył oddźwięk, jaki miały audycje w Radiu Warszawa. Ludzie słuchali, dzwonili, sami interesowali się poetami, o których istnieniu dowiedzieli się od niego. Niezwykłe zainteresowanie wzbudził zwłaszcza „Marianek” Ośniałowski, zmarły śmiercią samobójczą w 1966 r.

Reklama

– Wielu ludzi ujęła opowieść o jego niezwykłej wrażliwości, łagodności i poezji, która w tamtym czasie tak odstawała od nowych trendów poetyckich, że zupełnie się nie przebiła – mówi Bryll. Jedna ze słuchaczek wybrała się nawet do rodzinnej wsi „Marianka” – Chocimowa w Sandomierskiem, odnalazła jego posiadłość, słynne lipy, przywiozła mnóstwo zdjęć. W ten sposób poeta zaczął żyć na nowo. Po półwiecznej ciszy.

W ubiegłym roku Marcin Styczeń rozmawiał z krewnymi bohaterów książki. W Ostrołęce odwiedził siostrę poety Mieczysława Czychowskiego – Zofię Sagalską. Opowiedziała, że po śmierci brata zadzwonił do niej pewien pisarz i powiedział: „W nocy śnił mi się Mietek i prosił, że chce być pochowany z matką”. – Pani Zofia nie miała żadnych wątpliwości – mówi Styczeń. Mimo że w Gdańsku miał się odbyć pogrzeb z wszelkimi honorami, pochowała brata na wiejskim cmentarzu w Rzekuniu, obok ukochanej matki.

Ernest Bryll, Marcin Styczeń, „Duchy poetów”, SM ART Agencja Artystyczna, Warszawa 2013.

2014-02-25 14:32

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Człowiek wiary i nauki

Polska poniosła kolejną bolesną stratę. 6 września 2012 r. zmarł prof. Jerzy Urbanowicz. Był wybitnym matematykiem. Jego dziedziną była algebraiczna teoria liczb i kryptografia. Pracował w Instytucie Matematycznym Polskiej Akademii Nauk oraz w Instytucie Podstaw Informatyki PAN. Był członkiem Polskiego Towarzystwa Matematycznego, Amerykańskiego Towarzystwa Matematycznego, a w latach 1994-97 - sekretarzem redakcji „Acta Arithmetica” i stałym recenzentem w „Mathematical Reviews USA”. Znany był w środowiskach naukowych w Polsce, we Francji, w Holandii, Kanadzie, Niemczech i Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej.

CZYTAJ DALEJ

Caritas optuje na rzecz nowego partnerstwa między Europą i Afryką

2024-04-18 18:55

[ TEMATY ]

Caritas

Europa

Afryka

Caritas

Przewodniczący Caritas Europa ks. Michael Landau i przewodniczący Caritas Afryka ks. Pierre Cibambo wezwali do zacieśnienia stosunków i współpracy na równych zasadach między Europą a Afryką. W wywiadzie dla austriackiej agencji katolickiej obaj poruszyli takie kwestie, jak migracja, stosunki gospodarcze, wojny i konflikty w Afryce oraz ich przyczyny, a także problemy wewnętrzne w Afryce.

Jednocześnie obaj przewodniczący podkreślili, że Afryka nie jest kontynentem w potrzebie i ubóstwie. Afryka, to również bardzo zróżnicowany, rozwijający się kontynent, który stoi wobec różnych możliwości. Tym, czego najbardziej potrzebuje, jest międzynarodowa sprawiedliwość i solidarność.

CZYTAJ DALEJ

Kraków: 14. rocznica pogrzebu pary prezydenckiej Marii i Lecha Kaczyńskich

2024-04-18 21:40

[ TEMATY ]

abp Marek Jędraszewski

para prezydencka

Archidiecezja Krakowska

– Oni wszyscy uważali, że trzeba tam być, że trzeba pamiętać, że tę pamięć trzeba przekazywać, bo tylko wtedy będzie można budować przyszłość Polski – mówił abp Marek Jędraszewski w katedrze na Wawelu w 14. rocznicę pogrzebu pary prezydenckiej Marii i Lecha Kaczyńskich, którzy razem z delegacją na uroczystości 70. rocznicy Zbrodni Katyńskiej zginęli pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 r.

Nawiązując do spotkania diakona Filipa z dworzaninem królowej Kandaki, abp Marek Jędraszewski w czasie homilii zwrócił uwagę, że prawda o Chrystusie zapowiedzianym przez proroków, ukrzyżowanym i zmartwychwstałym, trafia do serc ludzi niekiedy odległych tradycją i kulturą. – Znajduje echo w ich sercach, znajduje odpowiedź na ich najbardziej głębokie pragnienia ducha – mówił metropolita krakowski. Odwołując się do momentu ustanowienia przez Jezusa Eucharystii, arcybiskup podkreślił, że Apostołowie w Wieczerniku usłyszeli „to czyńcie na moją pamiątkę”. – Konieczna jest pamięć o tym, co się wydarzyło – o zbawczej, paschalnej tajemnicy Chrystusa. Konieczne jest urzeczywistnianie tej pamięci właśnie w Eucharystii – mówił metropolita zaznaczając, że sama pamięć nie wystarczy, bo trzeba być „wychylonym przez nadzieję w to, co się stanie”. Tym nowym wymiarem oczekiwanym przez chrześcijan jest przyjście Mesjasza w chwale.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję