Reklama

Niedziela Sandomierska

W Dniu Ojca

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Podobno miłość dzieci do rodziców jest uczuciem odbitym, jak światło księżyca. Miłość dziecka jest rodzajem wdzięczności za trud wychowania, za otrzymaną w dzieciństwie miłość. Czasem to uczucie bywa trudne dla obu stron. Dla rodziców i dla dzieci. Czasem rany nosi się w sercu przez całe życie. Bywa, że nigdy nie zostają zabliźnione. Nie zawsze bowiem zdarza się, że uczucia rodzinne mogą służyć za kanwę grzecznej opowieści z heppy endem.

Opowiada Maciek:

Matki nie pamiętam. Opuściła nas, gdy miałem pół roku. Może moi starsi bracia mogliby coś więcej powiedzieć, mieli wtedy po kilka lat... Zostaliśmy tylko z ojcem. Był górnikiem w Tarnobrzegu, zmarł trzy lata temu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

W tamtych latach, myślę o początku lat 60., samotny ojciec to była rzecz niebywała. Teraz, gdy mam własne dzieci widzę, że był naprawdę fantastycznym człowiekiem. Wychował nas sam. Bez żadnych ceregieli czy czułostkowości. Surowo, z dyscypliną i całym tym kodeksem, co wolno, a czego nie. W razie buntu na ścianie kuchni wisiał wielki skórzany pas, ale nie pamiętam, by często zdejmował go ze ściany. Wystarczyło, że na nas popatrzył, a my już staliśmy na baczność. Role w domu były dokładnie podzielone. Role rozdał ojciec i nikt mu się nie sprzeciwiał. Czy brakowało nam matki? Zawsze. Przynajmniej mnie. Ojciec nie wspominał jej nigdy. Uparł się też co do jednej rzeczy– że każdy z nas zdobędzie dobry zawód. I dopiął swego. Potem przyprowadzaliśmy mu swoje narzeczone do akceptacji. Siedział za stołem w pokoju i patrzył na nie, biedne i wystraszone, groźnie spod brwi. Dopiero w kościele uronił łzę. Płakał na każdym z trzech naszych ślubów.

Opowiada Władysław:

W moim domu ojciec był kimś w rodzaju cesarza na uchodźstwie. Wychodził rano do pracy, wracał po południu, jadł obiad, czytał gazetę i czasem wychodził na spotkanie z kolegami. Patrzył na nas z góry, prawie się nie odzywał. Wychodził z założenia, że wychowanie dzieci należy do kobiety. W dzieciństwie myślałem, że tak musi być. Ojciec to ojciec. Ktoś daleki, milczący, ponury. Mama zajmowała się wszystkim. Nami, domem, finansami, choinką na święta, cieknącym kranem. Gdy raz pojechała odwiedzić swoją rodzinę, ojciec nie dał nam obiadu, bo nie wiedział gdzie są talerze i łyżki. Nie był złym człowiekiem, pewnie tak go, po prostu, wychowano, tak sobie wyobrażał swoją rolę. Czasem dostawaliśmy od ojca pasem, gdy mama szła do niego na skargę. Wyciągał wtedy pasek ze spodni i wlepiał kilka razów w siedzenie. Pamiętam w związku z tym takie zdarzenie, które przekonało mnie, że mimo swojej postawy ojciec nas kochał. Dostaliśmy bicie za jakieś „straszne” przestępstwo. Potem ojciec wszedł do kuchni, trzasnął drzwi i krzyknął do matki, że jeśli jeszcze raz każe mu uderzyć dziecko, to on za siebie nie ręczy. Pewnie na swój sposób starał się nas kochać, ale nie umiał tego okazać. A czas płynął i im byłem starszy tym mniej mieliśmy wspólnego. Żadnych meczy piłkarskich, łowienia ryb, czegokolwiek. Siostra przeżywała ten stan zawieszenia gorzej. Łasiła się do niego, próbowała przytulać, przymilać, skarżyć na mnie. Ojciec znosił te jej podchody z trudem, odrzucał ją. Gdy zmarł, a miał wtedy 55 lat, poczuliśmy w sobie pustkę. Przez lata zachowywał się jak mebel, a tu takie poczucie straty... Może to głupio zabrzmi, ale mam do siebie żal. Nie do ojca, a właśnie do siebie. Że tak bagatelizowałem jego obecność, że tak mało go rozumiałem.

Reklama

Miłość ojca. Miłość do ojca. Częściej z tego sprawdzianu obronną ręką wychodzą matki. Miłość matczyna nie podlega dyskusji. Jest idealna w zdecydowanej większości wypadków. Dla matek maluje się w dzieciństwie laurki, przynosi kwiaty w ich majowe święto, a prototypem matczynej miłości jest miłość Maryi z Nazaretu. Ojcostwo mimo, że obdarzone jeszcze większym splendorem, bo wiązane z samym Bogiem, w ostatnich latach spychane jest na dalszy plan, bagatelizowane. Kobiety zarabiają pieniądze, prowadzą dom, wychowują dzieci, podejmują ważne rodzinne decyzje. Ojcowie na tym partnerstwie przegrywają, trąca swe dominium – głowy rodu i decydenta. Traktowani są jak domowe konto bankowe lub użyteczną czasami złotą rączka. Sytuację znacznie pogarsza ilość rozwodów, które spychają mężczyznę do roli weekendowego tatusia.

Reklama

Dzisiaj ojciec powinien zarabiać pieniądze, to jego podstawowa rola, tworzywo, z którego buduje się prestiż i szacunek najbliższych. Jeśli temu nie podoła postrzegany jest jako życiowy niedorajda, albo leń. Wiadomo, że w dzisiejszych czasach trudno jest z jednego etatu zapewnić byt rodzinie. Wobec tego mężczyzna pracuje czasem na kilku posadach. Statystyczny polski ojciec ok. 75% doby spędza w pracy. A to oznacza nieobecność w domu, brak kontaktu z dziećmi, ze sprawami, którymi rodzina żyje. Powolne przerywanie osnowy, z której tworzona jest wspólnota.

Opowiada Jacek:

Nasz tata ciężko pracuje. Właściwie najważniejsza jest dla niego firma. Nawet na wakacje z nami nie jeździ, bo nie ma czasu. Często mówi, że powinniśmy Bogu dziękować za takiego ojca, co dba żeby nam ptasiego mleczka nie zabrakło... A tak poza tym jest w porządku.

Opowiada Patrycja:

U nas w domu to mama zarabia pieniądze. Tata jest na bezrobociu, więc gotuje, sprząta, chodzi na zakupy, odrabia z bratem lekcje, zabiera nas na wycieczki rowerowe. Ale chyba nie jest szczęśliwy. Koledzy się z niego śmieją, mama mówi, że wyszła za mąż za fajtłapę. Tata wtedy krzyczy, że jak mu nie da spokoju, to wyjdzie z nerw...

Opowiada Justyna:

Ojciec? Był moim bohaterem. Ukształtował mnie. Tak jak się bierze w palce kulkę plasteliny i robi z niej coś co się człowiekowi podoba. Opowiedział mi świat, uczył uczciwości, którą nazywał „królowa cnót”. O, to pamiętam najbardziej– szacunek dla drugiego człowieka. Chciał żebym nauczyła się grać na pianinie, więc nauczyłam się. Chciał żebym jeździła konno i jeździłam. Chciał żebym skończyła liceum pielęgniarskie i bez gadania poszłam do tej szkoły. Zawsze miał dla mnie czas, dobre słowo. Chciało mu się przegadać ze mną całą noc. Gdy miałam 19 lat ojciec opuścił mamę dla młodszej kobiety. Ta druga spodziewała się dziecka i była tylko o 6 lat starsza ode mnie. Mama mało nie postradała zmysłów, bo okazało się, że ta „gra” trwała od kilku ładnych lat. Poczułam się oszukana. A co z uczciwością i szacunkiem dla innych. Najpierw był gniew, potem żal, rozczarowanie, gorycz, a na końcu... próżnia. Po ostatniej sprawie rozwodowej powiedział mi tylko: – Córuś, takie jest życie... Nie ja pierwszy nie ostatni.

Reklama

Minęło kilka lat nim dałam sobie radę z rozczarowaniem. Mój spowiednik przekonywał, że trzeba umieć przebaczać. „Czcij ojca swego”, każdy wie... Kiedy opowiadam o dzieciństwie, tak wiele powraca dobrych chwil z tatą. Kocham go ciągle, choć nas skrzywdził.

Opowiada Stanisława:

Ojciec zmarł 10 lat temu. I jakaś część mnie umarła razem z nim. Byliśmy tradycyjną rodziną. Mama prowadziła dom. Ojciec zarabiał pieniądze. Był pogodnym, dowcipnym, ciepłym człowiekiem, do którego chciało się przytulić i zwierzyć ze swoich smutków. Jednocześnie było w nim jakieś zdecydowanie w działaniu, odpowiedzialność, nieustępliwość, honor niemal rycerski. Takim mężczyznom ufa się, powierza swój los, przychodzi się po radę. Są jak skała, o którą możesz się oprzeć. Tacy ludzie się nie zmieniają, nie starzeją, nie odchodzą. Trwają i są. Po prostu. Jednak mój ojczulek zestarzał się. Nie tylko fizycznie, ale i umysłowo. Dość szybko postawiono diagnozę – Alzheimer. Kilka lat wcześniej zmarła nam mama i ojciec zamieszkał ze mną. Dzisiaj sądzę, że ten czas, jaki nam ofiarował Bóg, był czasem próby. To straszne patrzeć, jak człowiek, który czytał w oryginale Goethego, nie opuszczał koncertów w filharmonii, kochał teatr i kino, regularnie czytał prasę, zamienia się w złośliwe, uparte, nieobliczalne dziecko. Czasem myślałam – to nie jest mój ojciec! Kiedyś nawet wykrzyczałam to w twarz młodemu policjantowi, który przyprowadził go z kolejnej ucieczki.

Reklama

Zorganizowaliśmy system dyżurów, tak by tata nie zostawał sam. Opieka nad dużym mężczyzną. Bywały dni, że witał nas słowami: „Proszę państwa, chciałbym skontaktować się ze swoją rodziną”. Bywały dni, gdy żeby uciec z domu bił pięściami na oślep swoją ukochaną wnuczkę. Bywały dni, że jasnym głosem tłumaczył wnukowi warunki Traktatu Wersalskiego i zasady przebiegu fotosyntezy. Siadał do pianina i śpiewał nam stare lwowskie piosenki. Potem zaczynał:. „Jestem wam kulą u nogi”. A jeszcze potem nie poznawał już nikogo.

Przez cały czas nie opuszczało mnie przeświadczenie, że oto wyrównuję. Że oddaję dług zaciągnięty w dzieciństwie. Że teraz moja kolej. Ta myśl dodawała mi otuchy. Bo dług kiedyś się przecież kończy...

Gdy ojciec umarł poczułam pustkę, która mogła wypełnić tylko jego, nawet okaleczona chorobą, obecność. Zrozumiałam wreszcie, że byliśmy dla siebie nawzajem darami, prezentami od Pana Boga.

Opowiada Piotrek:

Kocham tatę, bo jest mądry i zabiera mnie na rower. Umie naprawić auto i niczego się nie boi. Jak dorosnę, chcę być taki sam jak on...

2014-06-17 12:44

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ojcowska miłość

Miłość ojcowska wywiera bardzo istotny wpływ na rozwój osobowości dziecka. Ojciec ma do spełnienia niezwykle ważną i trudną funkcję. Musi wnieść w życie dziecka pierwiastek stabilizacji, przekazać wzorce. Co czuje ojciec, którego syn zostaje kapłanem? O swojej więzi z synem Annie Buchar opowiada Zbigniew Czabator, ojciec księdza Tomasza, proboszcza parafii Osetno.

ANNA BUCHAR: – Co takiego jest w ojcu, że syn udaje się w kapłaństwo?

CZYTAJ DALEJ

Jestem Niepokalane Poczęcie

[ TEMATY ]

Matka Boża

Lourdes

Adobe.stock.pl

Maryja wypowiada w miejscowym dialekcie słowa, które dla wizjonerki były zupełnie niezrozumiałe. „Que soy era Immaculada Councepciou” – „Jestem Niepokalane Poczęcie”. Dziewczynka biegnie do swego przyjaciela i kronikarza objawień pana Estrade, by zadać mu pytanie, co oznaczają te dziwne słowa. Gdy słyszy wyjaśnienie, opanowuje ją niezwykła radość, która nigdy już jej nie opuści...

Lourdes. Już pierwsze objawienia sprawiły, że wokół groty zaczęły się gromadzić pogrążone w modlitwie tłumy. Wszystko zaczęło się w 1858 r...

CZYTAJ DALEJ

Bp Przybylski: troska o powołania w Kościele nie jest rekrutacją kandydatów

2024-04-16 14:17

[ TEMATY ]

bp Andrzej Przybylski

Episkopat News

Troska o powołania w Kościele katolickim nie jest próbą rekrutacji kandydatów do pustoszejących seminariów i nowicjatów, ale pomocą człowiekowi w odkryciu jego miejsca w świecie – powiedział delegat KEP ds. powołań bp Andrzej Przybylski.

W IV niedzielę wielkanocną, nazywaną niedzielą Dobrego Pasterza, 21 kwietnia w Kościele katolickim obchodzony będzie 61. Światowy Dzień Modlitw o Powołania. W Polsce rozpoczyna on tydzień modlitw o powołania do szczególnej służby w Kościele. W tym roku pod hasłem "Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie mój Syn".

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję