Reklama

Wiadomości

„Markus” w Powstaniu

Harcmistrz por. Marek Adamski ps. „Markus” – żołnierz AK w pułku „Baszta”, walczący w Batalionie „Bałtyk” Kompanii B-3 i czwartym plutonie rzadko publicznie wraca do tych chwil. Choć od wspomnień nie da się uciec. W skromnym pokoju swojego mieszkania w Kielcach ma replikę pomnika Małego Powstańca, model działka, pamiątki, odznaczenia wojskowe i medale od prezydentów RP oraz wiele książek i fotografii

Niedziela kielecka 29/2014

[ TEMATY ]

świadectwo

WD

Marek Adamski ps. „Markus”

Marek Adamski ps. „Markus”

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Miał niespełna 14 lat. Powstanie warszawskie zastało go 28 lipca na Mokotowie w małym budynku przy Królikarni, naprzeciwko Puławskiej 142. Tutaj młodzi żołnierze z Pułku „Baszta” mieli obserwować ruchy wojsk niemieckich. Przy ul. Woronicza 8 mieścił się pułk rowerowy SS i koszary. – 31 lipca zaczął się ostrzał. Po dwóch dniach walki Niemcy wiedzieli, że nie dadzą rady, uciekli. Została wyznaczona warta do pilnowania obiektu i koszarów. W każdej chwili mogli wrócić. Tutaj była kuchnia i aprowizacja żywnościowa. …Niemcy wszystko mieli przygotowane: chleb w woskowym opakowaniu, suchary, wodę mineralną.

Złożył przysięgę

Reklama

Przewaga wroga była ogromna. – Niemcy to byli frontowi żołnierze, dywizjony zahartowane w boju. A nasi to byli chłopcy, którzy kończyli częściowo podchorążówkę w lasach podwarszawskich, a częściowo dopiero tutaj szkolili się 2 tygodnie. Apel, godzina szósta rano. Wywieszaliśmy proporzec biało-czerwony. Cztery plutony stały. Dowódca odbierał meldunki. Był odczytywany rozkaz. Pilnowaliśmy się. Całe dwa tygodnie padnij, powstań... Rygor jak w normalnej armii. Potem, jak każdy żołnierz AK składałem przysięgę na ręce zwierzchników i w obecności księży kapelanów – mówi – recytując ją głośno i ze wzruszeniem. Nikt z nich nie miał wątpliwości czy się bić. – To było państwo, a Warszawa była pionem Polskiego Państwa Podziemnego – podkreśla. Były tajne uniwersytety, akademia medyczna, poczta polowa, która funkcjonowała do końca. Młodzi harcerze nosili te meldunki w miejsce, gdzie nikt by nie poszedł. Wydawana była prasa podziemna, „Biuletyn”. Księża sprawowali Mszę św.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Operacja „jarzyna”

– Pierwsze dwa tygodnie, dopóki nas nie ostrzeliwały „sztukasy”, Niemcy pruli działkami. Pociski kaliber 22 mm rozbryzgiwały się i niesamowicie raniły. O ósmej jedli śniadanie i aż do godziny drugiej, trzeciej po południu ostrzeliwali nas, potem szli na obiad. Wtedy chodziliśmy nabrać wody do studni. Koło nas był ogród, który doglądali ogrodnicy folksdojcze. Głód dawał się już we znaki, a tutaj owoce i jarzyny. Był worek ze sznurami, jeden wczołgał się narwał pietruszki, marchewki, drugi ciągnął to. To była operacja „jarzyna”. Mundury były także zdobyczne. – Nasz pułk był jednakowo ubrany. Wszyscy na granatowo. Niemcy w mundurach nie pracowali, mieli robocze ubrania. Setki ich zalegało w zdobytych magazynach, nawet zapasowe: okulary, kalesony, skarpetki, pulowerek zielony, a na podkoszulkach mała swastyka… – A my? Kto miał zdobyczne buty, to był skarb. Ja miałam tylko sandałki. Dopiero pod koniec powstania wykombinowali mi niemieckie buciory.

Powstańcze obrazy wracają

Reklama

19 sierpnia o północy, jego pluton dostaje rozkaz ataku na obiekty niemieckie na Służewcu. – Na Dworkowej, po prawej stronie była polowa żandarmeria SS, mieli dwa CKM i działko szturmowe. Jakby nas wyczaili, byłaby masakra. Była noc. Miasto zharatane i żadnego światła, taki bastion duchów – mówi. Idą w zupełnych ciemnościach. Pod nogami 15-centymetrowa warstwa pyłu, szkieł, gruzu. Każde stąpnięcie, daje niesamowity huk. Trzymają się za ręce. Przechodzą obok kanału Wilanowskiego na puste pole, jak lotnisko. – Cisza, idziemy wolno, rozwinęliśmy tyralierę, 140 chłopaków – cały czwarty pluton. Noc bez jednej nawet gwiazdy. W pewnym momencie poszła jedna rakieta, druga... A za chwilę rozpoczęło się piekło...
Robi się jasno jak w dzień. Widzą nas i ostrzeliwują z działek szturmowych, strzelają z amunicji świetlnej. – Padnij! – krzyczy dowódca. Ostrzał zaczyna się na dobre. Na koniec Niemcy zapalają dwa reflektory przeciwlotnicze, ale jeden z naszych gasi reflektor jednym celnym strzałem. Jest wielu rannych. Atak na działa, które mieliśmy obrzucić grantami, spalił na niczym. – Nie wyszedłbym z tego cało – mówi. Został uratowany przez swojego dowódcę ppor. Stanisława Potoręckiego ps. „Negus”, który złapał go za kark i dosłownie szorował nim po ziemi. – Dzięki niemu jestem.

Z „błyskawicą” przez ramię

Sytuacja na Mokotowie stawała się krytyczna. Brak było amunicji, leków, żywności. Cierpiała niesamowicie ludność cywilna. Ostatni bastion obrony to była Szkoła Powszechna nr 38 przy Woronicza 8. Niemcy najpierw zdobyli Królikarnię. Potem rozpoczęli atak na szkołę. Chcieli zlikwidować Mokotów, a potem wedrzeć się do centrum stolicy.
– 26 września o siódmej rano, „Markus” otrzymał rozkaz od porucznika „Negusa”. – Dostałem torbę po masce gazowej i paczkę z sześcioma sztukami amunicji, abym to dostarczył do broniącej się szkoły. Atak był okropny. Szedł piwnicami. Między budynkami były wykute otwory dla łączności. Tutaj sterczała cegła, tam jakiś drut. Doszedł do Naruszewicza i spotkał się z kolegą, też łącznikiem. Był okop, 300 m od szkoły, tam kucnęli. – Wyszedłem z tego okopu i biegnę, zaczęły walić pociski, wskoczyłem do leja, który był gorący, nie wiem… może mnie zdmuchnęło. Wtedy zobaczyłam, że z tego chłopaka nic nie zostało, tylko tlące się ubrania… Z tych nerwów wygięło mnie, doleciałem do budynku. Oddałem jakiemuś chłopakowi amunicję do rusznicy, a on mówi: „Ten, który to obsługiwał, już nie żyje, masz jego «błyskawicę»”. – I tak jak stałem, przewiesił mi karabin przez ramię... Z tą „błyskawicą”, lekką, bez pestek (pocisku), wracałem. Wszystko płonęło. Na zapleczu fabryki miodów przy Puławskiej 140 było pełno galonów w osłonie koszykowej z kwasem solnym do topienia kości, pełno szkieł. Skaleczył się mocno jakimś odłamkiem, sanitariuszka opatrzyła jakoś ranę i tak wracał na kwaterę. W takich warunkach rana się nie goiła, potem trzeba było amputować dwa palce.

Kapitulacja

– Dobrnąłem o siódmej. Za parkiem Dreszera, w budynku na pierwszym piętrze była nasza ostatnia kwatera. Na placu, w dwuszeregu stoi oddział. Mówią do mnie: słuchaj! Kapitulacja! Zdejmuj ten kombinezon i opaskę. – W ostatniej chwili złapałem siatkę i mały kubeczek. W kieszeni miałem opaskę i legitymację. Z tym, udając cywila, przywędrowałem do Kielc. Niemcy pędzili cywilów na piechotę z Pruszkowa do Skierniewic. Szedł tłum ludzi, każdy był półprzytomny. Ktoś złapał go za ramię i wyciągnął, przenocował i dał na bilet. W Kielcach miał dziadków, na Złotej był ich dom. Ocalał.
Po siedemdziesięciu latach mówi, że „gdyby trzeba było, poszedłby jeszcze raz”. Większość jego kolegów odeszła na wieczną wartę, w Kielcach jest ich kilkoro. 1 sierpnia, jeśli zdrowie mu pozwoli, w Godzinę „W” będzie chciał być przy swoich, pójść na ich grób i złożyć im hołd.

2014-07-15 12:30

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Świadectwo: Jednooka Wojowniczka. Patrzeć na życie oczami Boga

[ TEMATY ]

świadectwo

Bliżej Życia z wiarą

Archiwum Anety Skrzypek

O wypadku, który niespodziewanie stał się błogosławieństwem. Braku, który otwiera na to, co nowe, piękne i nieznane, opowiada Aneta Skrzypek.

Dziś jest szczęśliwą żoną, mamą, autorką książki "Jednooka Wojowniczka. Jedna sekunda może zmienić całe Twoje życie".
CZYTAJ DALEJ

Niezbędnik Katolika miej zawsze pod ręką

Do wersji od lat istniejącej w naszej przestrzeni internetowej Niezbędnika Katolika, która każdego miesiąca inspiruje do modlitwy miliony katolików, dołączamy wersję papierową. Każdego miesiąca będziemy przygotowywać niewielki i poręczny modlitewnik, który dotrze do Państwa rąk razem z naszym tygodnikiem w ostatnią niedzielę każdego miesiąca. Dostępna jest również wersja PDF naszego Niezbędnika!

CZYTAJ DALEJ

Turcja: Leon XIV na ekumenicznych obchodach 1700. rocznicy Soboru Nicejskiego

2025-11-28 14:42

[ TEMATY ]

Sobór Nicejski

1700. rocznica

Leon XIV w Turcji i Libanie

ekumeniczne obchody

Vatican Media

Ekumeniczne spotkanie przedstawicieli Kościołów chrześcijańskich

Ekumeniczne spotkanie przedstawicieli Kościołów chrześcijańskich

„Wszyscy jesteśmy zaproszeni do przezwyciężenia skandalu podziałów, które niestety nadal istnieją, i do podsycania pragnienia jedności, o którą modlił się Pan Jezus i za którą oddał swoje życie” - powiedział papież Leon XIV podczas ekumenicznej modlitwy z okazji 1700. rocznicy Soboru Nicejskiego. Potępił też wykorzystywanie religii dla usprawiedliwiania wojen. Uroczystość odbyła się przy stanowisku archeologicznym wczesnochrześcijańskiej bazyliki św. Neofita w İzniku - starożytnej Nicei.

Po procesjonalnym wejściu Leona XIV wraz z prawosławnym patriarchą Konstantynopola Bartłomiejem oraz szefami światowych wspólnot chrześcijańskich i organizacji ekumenicznych ustawiono lampiony przed ikonami Chrystusa Pantokratora i Świętych Ojców Soboru Nicejskiego. W tym czasie śpiewały na przemian chóry: prawosławny (po grecku „Phos hilaron” [Radosna światłości]) i katolicki (po łacinie „Laudate omnes gentes”).
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję