Reklama

Niedziela Wrocławska

Ostatni rycerze

Było ich sześcioro: kpt. Eugeniusz Werens „Pik”, Antoni Wodyński „Odyniec”, Ludwik Marszałek „Zbroja”, Wanda Minkiewiczowa „Danka” oraz jej mąż, Lucjan Minkiewicz „Wiktor” oraz Helena Motykówna „Dziuńka” – ostatni Niezłomni we Wrocławiu. Nie chcieli oddać Polski, o którą walczyli przez sześć lat wojny, okupantowi z Moskwy. Oddali życie, broniąc przyszłych pokoleń przed czerwonym potopem

Niedziela wrocławska 8/2019, str. VI-VII

[ TEMATY ]

żołnierze niezłomni

Archiwum Stowarzyszenia

Bracia Gattner

Bracia Gattner

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Cała rodzina w więzieniu

Eugeniusz Werens ps. Pik urodził się w 1917 r. w Kielcach. Po ukończeniu szkoły średniej wstąpił do wojska, w sierpniu 1939 r. ukończył szkołę oficerską w stopniu podporucznika. Wziął udział w walkach we wrześniu 1939 r. W grudniu nawiązał kontakt z Władysławem Jasińskim „Jędrusiem” i z organizacją podziemną Odwet na Kielecczyźnie. Zamieszkał w Iwoniczu i wziął ślub, pod przybranym nazwiskiem, z Krystyną Matuszak. Po wojnie podjął pracę w Wojewódzkim Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego nie ujawniając swojej przeszłości, jednak został zdekonspirowany. Wyjechał do Wrocławia, zaangażował się w działalność Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość (WiN).

26 stycznia 1946 r. w restauracji „Odrodzenie” przy ul. Szczytnickiej funkcjonariusze UB przygotowali na niego zasadzkę. „Pik” wydostał się wtedy z „kotła” zabijając trzech funkcjonariuszy. Ranny w nogę, zmienił miejsce zamieszkania, przenosząc się do Kielc. 2 lipca 1946 r. został aresztowany wraz z żoną, siostrą żony i teściową. 13 grudnia 1946 r. został skazany na karę śmierci oraz utratę praw publicznych, honorowych i obywatelskich oraz przepadek mienia. Żonę skazano na 7 lat więzienia, teściową na 5, a siostrę na 3 lata. W więzieniu urodziła się jego córka, Lucyna, którą pozwolono mu zobaczyć tylko jeden raz... 16 kwietnia 1947 r. wykonano na nim wyrok we wrocławskim więzieniu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Bity aż do śmierci

Urodzony na Podlasiu Antoni Wodyński był oficerem Armii Krajowej i WiN, podporucznikiem 6. Partyzanckiej Brygady Wileńskiej. Po wojnie, w latach 1946-47 pełnił funkcję łącznika między dowódcą Władysławem Łukasiukiem „Młotem” a Komendą Okręgu Wileńskiego AK ppłk. Antoniego Olechnowicza. Udało mu się ukryć część archiwum oddziału „Młota”. Do Wrocławia przyjeżdżał często, przywoził meldunki i pocztę mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”. To właśnie w czasie jednej z misji wrocławskich został 5 lipca 1947 r. postrzelony w brzuch przez funkcjonariuszy UB i aresztowany w czasie próby ucieczki z zasadzki urządzonej przez UB w mieszkaniu żony „Młota”, Jadwigi Łukasiuk, przy ul. Komuny Paryskiej 57a. Mimo stanu agonalnego został poddany brutalnemu przesłuchaniu. W protokole odnotowano tylko trzy pytania, choć zadano ich znacznie więcej. Zostały zapisane na papierze dokumentu przesłuchania obok trzech odpowiedzi, jakich udzielił. Na pytanie: Gdzie jest „Młot”? , odpowiedział: „Młot” wraz z oddziałem przebywa w lesie, ostatnio myśli o zaprzestaniu walki i rozwiązaniu oddziału. Na pytanie: Gdzie jest „Lufa”? , odpowiedział: niedawno spotkałem go przypadkowo na dworcu w Warszawie. Nie wiem gdzie teraz przebywa. Na pytanie: Gdzie jest Cyrski? , odpowiedział: nie wiem. Nie podpisał protokołu przesłuchania, bo nie był w stanie tego zrobić. W miejscu przeznaczonym na podpis znajduje się odcisk jego kciuka. Mimo iż ubecy doskonale wiedzieli kogo przesłuchiwali, to w protokole przesłuchania wpisali, że przesłuchują nieznanego z imienia i nazwiska mężczyznę. W efekcie Wodyński trafia do znajdującego się pod kontrolą WUBP szpitala we Wrocławiu jako NN. Tam umiera 8 lipca 1948 r. Jego zwłoki, jako zwłoki NN, zostają przekazane do Zakładu Anatomii Prawidłowej Kliniki Uniwersyteckiej we Wrocławiu, gdzie są przechowywane przez ponad pół roku. W końcu stycznia 1949 r. jego ciało, jako ciało NN, zostaje oddane do ćwiczeń studentom medycyny. Następnie, po upływie blisko miesiąca, zwłoki zostają pogrzebane w nieznanym do dziś miejscu.

Reklama

Major twardy jak zbroja

Mjr Ludwik Marszałek „Michał Zbroja”, ostatni prezes Okręgu Wrocław Zrzeszenia WiN, urodził się na Podkarpaciu. Z braku pieniędzy nie mógł rozpocząć studiów na Politechnice Lwowskiej i wstąpił do Wojska Polskiego. W czasie Akcji „Burza” był zastępcą mjr. Adama Lazarowicza „Klamry”. Od września 1944 r. wyprowadzał z lasów zdekonspirowanych i zdemobilizowanych partyzantów. Poszukiwany przez sowiecki kontrwywiad „Smiersz” ukrywał się, kontynuując działalność konspiracyjną w poakowskich strukturach antykomunistycznych. Był redaktorem i drukarzem podziemnego pisma „Ku Wolności”. Zagrożony aresztowaniem został przeniesiony w październiku 1946 r. na Dolny Śląsk, gdzie odbudował prawie od podstaw struktury WiN. W grudniu 1947 r. aresztowany przez UB i we wrocławskim więzieniu poddany brutalnym przesłuchaniom. 10 sierpnia 1948 r., w procesie działaczy Zarządu Okręgu Wrocław WiN, skazany przez sędziego kpt. Zygmunta Bukowińskiego na karę śmierci. Oskarżycielem był prokurator mjr Jan Orliński. Jego prośba o ostatnie widzenie z rodziną została odrzucona. Rozstrzelano go 27 listopada 1948 r. wraz z trzema innymi działaczami WiN: Stanisławem Dydo, Władysławem Ciskiem i Janem Klamutem, na dziedzińcu więzienia przy Kleczkowskiej. Ciało pogrzebano na Cmentarzu Osobowickim.

Reklama

Małżeństwo na służbie

Lucjan Minkiewicz, chudy dryblas o pociągłej twarzy, wrażliwy inteligent, który w chwili wybuchu wojny był już studentem politechniki, z zacięciem do muzykowania, skrzypek. Od jesieni 1945 r. nie chce już dłużej walczyć, nie widzi sensu kontynuacji zbrojnego oporu. Taka postawa towarzyszy mu przez kolejne miesiące, jednak jako człowiek ideowy i odpowiedzialny za swoich podkomendnych nadal trwa w walce. Czyni tak pomimo poważnych kłopotów ze zdrowiem oraz próśb, a czasem ostrych wyrzutów ze strony ciężarnej żony Wandy, pseudonim „Danka”. Zachował się list Lucjana napisany w połowie 1946 r.: „ (...)Wolę zginąć w walce niż na szubienicy. Wiesz, że u mnie już teraz nie ma litości u panów z UB, a przecież ja chcę żyć jak najdłużej z Wami, chcę choć trochę zaznać szczęścia przy Twoim boku. Musisz pogodzić się z tym, że jeszcze dłuższy czas będziemy musieli żyć z dala od siebie. Danuś! Pamiętaj, że jesteś moją żoną, że byłaś tak jak ja żołnierzem. Musisz trwać na swoim posterunku, musisz wychować nasze dziecko w duchu takim, w jakim i my byliśmy wychowani!”. 30 czerwca 1948 r. w mieszkaniu przy ul. Pokutniczej 12 (dziś Łaciarska 9) bezpieka urządziła „kocioł”. W zasadzkę wpadła wówczas Wanda. Lucjan, słysząc męskie głosy w mieszkaniu zawrócił, zbiegł po schodach i uciekł, chwilę później, korzystając z zamieszania uciekła również Wanda, ale nie cieszyli się długo wolnością. Aresztowano ich 1 lipca 1948 r. Wandę Minkiewicz skazano na karę wieloletniego więzienia. Wyrok wydał sędzia Mieczysław Widaj, któremu nie przeszkadzał fakt, że Wanda Minkiewicz była w ciąży. W więzieniu urodziła córeczkę Ewę, na wolość wyszła w 1956 r. „Kiedy po latach Wanda Minkiewicz opuszczała więzienne mury, miała zalewie trzydzieści pięć lat, a wyglądała jak staruszka. Była smutna, chuda, zniszczona i schorowana, a wszystkie włosy miała siwe” – czytamy w książce Szymona Nowaka „Dziewczyny wyklęte”. Lucjan po ciężkim śledztwie został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano 8 lutego 1951 r. o godz. 19.55 w więzieniu mokotowskim w Warszawie.

Reklama

„Dziuńka”, która chciała walczyć

W książce „Dziewczyny Wyklęte” Szymon Nowak podkreśla, że Helena Motykówna „Dziuńka” była bardzo waleczna, odważna i... lubiła broń. Urodzona w 1924 r. w Daszewie (dziś to Ukraina), zaledwie przez 2 tygodnie była członkiem grupy „Otta”. Stracona razem z dzieckiem, w zaawansowanej ciąży (to był 8, lub 9 miesiąc) 18 lipca 1946 r. w więzieniu przy Kleczkowskiej. Dowódcą plutonu był ppor. Julian Lach. Naocznym świadkiem był oczekujący na rozprawę żołnierz AK, wywiadowca „Otta”, Idzi Gatner. To on opisał egzekucję Heleny: „Pod mur postawili tą kobietę w ciąży i tego Idziego (Piszczałkę) i innych. Ja to widziałem. Ile tam było, dwadzieścia, trzydzieści metrów. Na tą egzekucję KBW przyszło podpite. I nie, że sędzia odczytał wyrok. Wyprowadzili, oczy zawiązane i karabinami jak tylko mogli, tak siekli. W trakcie brutalnej egzekucji ranna Helena Motyka miała głośno krzyczeć: Mamo, mamo, dobij! Więźniowie, słyszący i obserwujący dramatyczny przebieg rozstrzeliwania skazanych, rzucili się wówczas do okien i zaczęli walić w miski. Był to ich protest”.

Reklama

Razem z Heleną zamordowano jeszcze innych żołnierzy: Romana Roszkowskiego, Edwarda Szemberskiego i Idziego Piszczałkę. Szczątki Heleny Motykówny spoczywają na Cmentarzu Osobowickim we Wrocławiu.

W uzasadnieniu wyroku skazującego Helenę Motykównę czytamy: „Przy wymiarze kary sąd wziął pod uwagę bierność, z jaką poddała się rozkazom dowódców bandy i solidaryzowanie się jej z działalnością bandy w ostatnim napadzie na pociąg oraz fakt, że podczas napadu dokonano mordu 10 żołnierzy armii sojuszniczej, przez co mogło nastąpić pogorszenie stosunków z zaprzyjaźnionym państwem ZSRR”.

2019-02-20 11:36

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Popielówek – wioska Żołnierzy Niezłomnych

Niedziela legnicka 10/2019, str. I

[ TEMATY ]

żołnierze niezłomni

Ks. Piotr Nowosielski

Mszy św. w intencji Ojczyzny towarzyszył odnaleziony po latach sztandar Armii Krajowej

Mszy św. w intencji Ojczyzny towarzyszył odnaleziony po latach sztandar Armii Krajowej

W Narodowym Dniu Żołnierzy Niezłomnych 1 marca br., wioska Popielówek k. Lubomierza była jednym z miejsc, w którym uroczyście obchodzono ten dzień.

CZYTAJ DALEJ

Tajemnica Wielkiego Czwartku wciąga nas w przepastną ciszę Ciemnicy

[ TEMATY ]

Wielki Czwartek

Karol Porwich/Niedziela

Święte Triduum – dni, których nie można przegapić. Dni, które trzeba nasączyć modlitwą i trwaniem przy Jezusie.

Święte Triduum to dni wielkiej Obecności i... Nieobecności Jezusa. Tajemnica Wielkiego Czwartku – z ustanowieniem Eucharystii i kapłaństwa – wciąga nas w przepastną ciszę Ciemnicy.

CZYTAJ DALEJ

Pożegnanie poety

2024-03-28 17:13

Biuro Prasowe AK

    – Żegnamy człowieka niezwykłego, o którego prawdziwym duchu mówi jego poezja – mówił abp Marek Jędraszewski.

    W środę 27 marca w kościele Świętego Krzyża w Krakowie miały miejsce uroczystości pogrzebowe śp. Leszka Długosza. Doczesne szczątki artysty spoczęły na Cmentarzu Rakowickim. Zwrócił uwagę na zbiór wierszy „Ta chwila, ten blask lata cały”. – Ten zbiór mówi wiele o miłości pana Leszka Długosza do życia; do tego, by tym życiem umieć się także upajać – dodawał metropolita

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję