Reklama

Jan Paweł II

Wojtyła upomniał się o miłość

O tym, na czym polega "wojtyliański przewrót" teologii ciała, jakie jest jej najważniejsze przesłanie i czy jest dobrze znana w Polsce i na świecie mówi w wywiadzie dla KAI znany teolog i nauczyciel akademicki o. Jarosław Kupczak OP.

[ TEMATY ]

Jan Paweł II

małżeństwo

Grzegorz Gałązka

Jan Paweł II w Agrigento

Jan Paweł II w Agrigento

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Alina Petrowa-Wasilewicz (KAI): Czy małżeństwo jest bardziej ryzykowną drogą do zbawienia? Pytam, bo takie opinie kolportowały liczne pokolenia duszpasterzy i to dziedzictwo miał przezwyciężyć Jan Paweł II swoim "wojtyliańskim przewrotem".

O. Jarosław Kupczak OP: W ciągu dwudziestu wieków życia Kościoła wszyscy chrześcijanie przystępowali do Komunii św. i żyli w przeświadczeniu, że przyjmują Ciało i Krew Chrystusa, przez co są wezwani do świętości. W pismach Nowego Testamentu, listach św. Pawła, wezwanie do świętości skierowane jest do wszystkich chrześcijan. Nie ma śladu klerykalizmu w myśli Apostoła Narodów. Faktem jest, że później w nauczaniu Ojców Kościoła pojawiały się elementy gnostyckie czy lekko manichejskie jak u św. Augustyna, ale w teologii najwyższej próby nie ma śladu dualizmu, polegającego na twierdzeniu, że zakonnicy i księża są powołani do świętości, a reszta, której głosi się kazania w kościele, to już nie. Teologia klasyczna mówi natomiast, że życie zakonne jest pewniejszą drogą do zbawienia, dlatego, że jest zbudowane tak, żeby pomóc zakonnikom i zakonnicom w całkowitej koncentracji na swoim zbawieniu. Stąd wolność od posiadania pieniędzy, zabiegania o karierę... Z pewnością takie opinie były rozpowszechnione.
Krytycznie odnoszę się natomiast do opinii, że dopiero po II Soborze Watykańskim zaczęto mówić o powszechnym powołaniu do świętości. To nieprawda, od zawsze Kościół był przeświadczony o powszechnym powołaniu do świętości, także małżonków, nie zaczęło się to dopiero po Soborze. Da się jednak zauważyć nieumiejętność Kościoła do przekonującego przekazania swojej nauki o małżeństwie i rodzinie.

- Ks. Karol Wojtyła musiał więc zmierzyć się z pewną zastaną mentalnością w Kościele. Ale analizował filozofów swoich czasów i od samego początku swojej drogi jako teologa wytykał im błąd antropologiczny, czyli taką wizję człowieka, która rzutuje na błędną koncepcję seksualności. Na czym polega ten błąd?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- To trzy podstawowe błędy. Karol Wojtyła bardzo wcześnie, już w latach 50. zauważył, że w dziedzinie myślenia o człowieku - zarówno naukowego jak i potocznego - funkcjonuje redukcjonizm biologiczny. Człowiek to zwierzęce ciało, którym rządzą dynamizmy takie same jak u zwierząt, zaś żeby być zdrowym i szczęśliwym trzeba się owym dynamizmom poddać, w przeciwnym razie grozi to nerwicą i głębokim nieszczęściem. To popularna wersja freudyzmu, w latach 50. do kultury trafił spopularyzowany i zwulgaryzowany Freud - jeden z mistrzów podejrzeń.
Drugi błąd to redukcjonizm liberalny, tzn. wizja człowieka dążącego do wolności, którą potem Jan Paweł II będzie nazywał wolnością absolutną. Polega ona na uwolnieniu się od własnej natury i tworzeniu wartości. Człowiek jest tym, który tworzy wartości i w tym wyraża się jego autonomia. To dobre, ale w tej koncepcji ta wolność nie ma też wytyczonego celu. Ona może być po coś, np. do zdobycia pieniędzy czy osiągnięcia jak największej sumy przyjemności, ale to są zawsze cele subiektywne, które człowiek sam sobie wytycza i sam je tworzy. One nie są zapisane w naturze człowieka i nie mają obiektywnych norm, które wpisane są w rozumne stworzenie. W tym znaczeniu ta wolność jest ateistyczna, bo w istocie jest uwolnieniem się od Boga.
Wyrazicielem takiej koncepcji wolności był Jean Paul Sartre, którego pisma Karol Wojtyła znał bardzo dobrze. Na temat koncepcji wolności u Jean Paul Sartre'a napisał doktorat pod jego kierunkiem jego późniejszy długoletni współpracownik Stanisław Grygiel.
Trzecim błędem jest hedonizm, czyli przekonanie, że celem człowieka jest maksymalizacja osobistej przyjemności. Może to być przyjemność zmysłowa, erotyczna, ale też innego rodzaju - dla osób wykształconych będą to przyjemności intelektualne i ogólnie perspektywa indywidualnego, egoistycznego zaspokojenia potrzeb.
Jest i czwarty błąd antropologiczny - to indywidualizm. Człowiek jest wyłącznie jednostką i musi myśleć przede wszystkim o sobie, a cała reszta sama z siebie się poukłada. Relacje, więzi to zniewolenie, zależność od innych to niedopuszczalne ograniczenie osobistej wolności.

- Ale było i inne wyzwanie - rewolucja obyczajowa lat 60.

- Rewolucja obyczajowa wiązała się z rozpowszechnieniem pigułki antykoncepcyjnej, jej powszechnej akceptacji, stworzono nowe rozumienie ludzkiej seksualności. Doprowadziło to do kontestacji encykliki "Humanae vitae" Pawła VI z 1968 r., co wiązało się z posoborowym zamieszaniem w Kościele, ale też z nieumiejętnością Kościoła, o czym wspomniałem, do przekazania swojego nauczania o małżeństwa i rodzinie. Trzeba było szukać nowego, personalistycznego języka mówienia o miłości. KAI: Sporo wyzwań. Na te trendy Karol Wojtyła odpowiada swoją pozytywną wizją ludzkiej płciowości i tworzy personalistyczny język jej opisu.

- W książce "Miłość i odpowiedzialność" z 1960 r. 40-letni Karol Wojtyła odnosi się do języka, którym mówiła tradycyjna teologia scholastyczna.

- Był to język zubożający opisywaną rzeczywistość. Klasyczna teologia mówiła o trzech celach małżeństwa. Jego pierwszorzędny cel to prokreacja, drugorzędny to wzajemna pomoc małżonków i trzeciorzędny to to, co scholastycy nazywali "remedium concupiscentiae", czyli lekarstwo na pożądliwość. Warto podkreślić, że każde z tych tradycyjnych pojęć da się tak zreinterpretować, że zobaczylibyśmy w nich coś pozytywnego. Właśnie to robi Karol Wojtyła w "Miłości i odpowiedzialności" i później w swoich katechezach środowych, poświęconych teologii ciała.

- ...które zakorzenione są w Piśmie Świętym...

- W Piśmie Świętym i tradycji Kościoła. Widać w nich wyraźną wdzięczność Karola Wojtyły dla tradycji teologicznej, stworzonej przez poprzedników. Czerpie obficie z Pisma Świętego i prowadzi żywy dialog z wyzwaniami współczesnej filozofii i kultury.

- Tradycja Kościoła, Biblia, dialog ze współczesną kulturą.

- Tradycję reinterpretuje, ale można ją opisać jako hermeneutykę ciągłości i nieciągłości. Istota pozostaje w gruncie rzeczy ta sama, zmienia się sposób przekazu. Wojtyła pisząc o trzech celach małżeństwa w tradycji scholastycznej mówi i o tym, że jakby zapomniano o jednej rzeczy - o miłości. I pyta, czy wobec tego miłość jest pierwszym celem małżeństwa, czy prokreacja? W "Miłości i odpowiedzialności" Wojtyła pisze, że wszystko, cokolwiek powiemy o małżeństwie ma sens tylko wtedy, kiedy myślimy o miłosnym związku dwóch osób - mężczyzny i kobiety. Miłość nie jest więc celem małżeństwa, miłość jest treścią, istotą małżeństwa. A skoro tak, w świetle antropologii analizy miłości trzeba spróbować przedstawić wszystko, co tradycja scholastyczna mówiła o małżeństwie. To był zamysł Karola Wojtyły, papieża, który pokochał ludzką miłość i powiedział to, co dawniej mówiono na temat małżeństwa i rodziny, ale w świetle nowej analizy personalistycznej ludzkiej miłości. Wykorzystał przy tym dokonania współczesnej fenomenologii odwołując się do pojęć zrozumiałych i bliskich współczesnemu człowiekowi: doświadczenie, pożądanie, wstyd, uczucia itd. Dzięki temu personalistycznemu językowi zdolny był do reinterpretacji tradycyjnej, scholastycznej nauki o małżeństwie. Jego wykład jest integralny, zaś ukazując piękno i znaczenie ludzkiej miłości nie zaniedbał refleksji o grzechu związanym z seksualnością, o jego przyczynach i skutkach.

- W jego poszukiwaniach pomagali mu młodzi narzeczeni i małżeństwa. To, co stworzył nie było oderwaną od realiów teorią. I nie moralizował, tak samo jak w katechezach "Mężczyzną i niewiastą stworzył ich".

- Katechezy środowe nie są zbiorem nakazem i zakazów, ale prezentują chrześcijańską wizję człowieka, antropologię teologiczną, która mówi, jak człowieka widzi Bóg. A Bóg widzi człowieka pozytywnie, w tym wszystkim, co go stanowi - że jest płcią, seksualnością, nawet z tym wszystkim, co wydarzyło się w ludzkiej historii po grzechu pierworodnym. Jan Paweł II nazywa to hermeneutyką miłości, czyli na całą rzeczywistość, na wszystko, co istnieje, trzeba patrzyć w świetle prawdy, że w tym wszystkim istnieje Bóg, Który kocha. I dopiero to światło pozwala wydobyć prawdę rzeczy, także ludzkiej miłości i seksualności.
Tego spojrzenia zabrakło w encyklice "Humanae vitae" Pawła VI z 1968 r. Niewątpliwie był to również powód niezrozumienia i odrzucenia tej encykliki. Dlatego Jan Paweł II tworzy swoją teologię ciała jako pozytywny i niemoralizatorski wykład teologicznej antropologii po to, żeby uzupełnić to, co w języku scholastycznej, klasycznej teologii opisał Paweł VI w encyklice "Humanae vita". Po to, żeby lepiej wytłumaczyć współczesnemu odbiorcy wewnętrzną wizję człowieka.

- Jan Paweł II odwołuje się do Pisma Świętego, jego wykład jest przełożeniem obrazów biblijnych na pojęcia filozoficzne. A konkretnie...

- To pojęcie zawdzięczam zaprzyjaźnionemu ze mną Marianowi Grabowskiemu. Jest to określenie, które doskonale ukazuje fakt, że katechezy środowe o teologii ciała są medytacją biblijną. Ale są medytacją biblijną filozofa, który potrafi dokonać filozoficznej analizy takich pojęć Pisma Świętego jak wstyd, nagość, odkupienie ciała, pożądliwe spojrzenie, czyli tych pojęć, które są rdzeniem biblijnej nauki o małżeństwie i rodzinie. W analizie tych pojęć nierzadko służą mu osiągnięcia tradycyjnej, klasycznej, ale też współczesnej filozofii. Na przykład w analizie pojęcia wstydu Wojtyła bardzo duża zawdzięcza Maxowi Schelerowi. Refleksja nad wstydem była ważną częścią jego fenomenologii. Dotyczy to też innych pojęć. Z drugiej strony ta filozoficzna analiza pojęć biblijnych, przełożenie obrazów biblijnych na pojęcia filozoficzne, służy Wojtyle i Janowi Pawłowi do prostowania błędów we współczesnej antropologii i filozofii człowieka. Świetnym przykładem może tu być polemika Jana Pawła II w związku z teologią ciała z trzema mistrzami podejrzeń - Zygmuntem Freudem, Fryderykiem Nietzschem i Karolem Marksem, którzy widzieli człowieka w sposób redukcyjny, jako tego, który został zredukowany do libido - w przypadku Freuda; walki o władzę - w przypadku Nietzschego i walki o posiadanie - w przypadku Marksa. Zdaniem Karola Wojtyły ich teorie powinny być widziane w świetle tego, co Chrystus mówi o grzechu człowieka, o człowieku trzech pożądliwości, o czym później św. Jan napisze, że światem grzechu rządzi pożądliwość ciała, czyli freudowskie libido, pożądliwość oczu, czyli marksistowski homo oeconomicus i pycha tego żywota, czyli nietzscheański nadczłowiek, który panuje nad niewolnikiem. Ale Jan Paweł II wykazuje, że analiza mistrzów podejrzeń jest wyłącznie analizą ludzkiego upadku i grzechu i w żadnej mierze nie może być traktowana jako opis tego, kim człowiek jest i kim człowiek może być. Prawda o tym, kim człowiek jest ze swojej natury i kim ma się stać dzięki łasce odkupienia, znacznie przewyższa to, co o człowieku mówią mistrzowie podejrzeń. To znakomity przykład jak Pismo Święte, widziane w tej papieskiej medytacji biblijnej koryguje błędy współczesnej kultury.
Ostatnio miałem wykłady z papieskiej teologii ciała w Niemczech i podszedł do mnie student, który kilka lat temu skończył studia na uniwersytecie w Münster. Dziękował mi za fragment, poświęcony papieskiej krytyce mistrzów podejrzeń, gdyż na wydziałach humanistycznych na jego uczelni narracja tych mistrzów nadal obowiązuje. Zaś jemu jako katolikowi było bardzo ciężko to zaakceptować, a teraz otrzymał intelektualne narzędzie do krytyki tych wypaczonych poglądów antropologicznych.

- Dorobek Jana Pawła II w tej dziedzinie jest ogromny. Począwszy od dorobku naukowego, to także powołanie Instytutu Rodziny w Krakowie w 1960, katechezy środowe o teologii ciała, zwołanie Synodu Biskupów o rodzinie w 1980 r., powołanie Papieskiej Rady ds. Rodziny, adhortacja "Familiaris consortio", opracowanie Karty Praw Rodzin, wydanie Listu do Rodzin, zainicjowanie Światowych Spotkań Rodzin, a to nie wszystko... Gdyby jednak to podsumować?

- Sercem nauczania Jana Pawła II na temat małżeństwa i rodziny jest teologiczne widzenie tych dwóch rzeczywistości i teologiczne spojrzenie na ludzką miłość. Najważniejszą tezą Jana Pawła II, którą powtarza w wielu dokumentach jest, że ludzka miłość, eros, jest odbiciem miłości samego Boga. Innymi słowy w miłości mężczyzny i kobiety, która ma charakter cielesny, bo nie jesteśmy aniołami, z miłości mężczyzny do kobiety, która jest płodna i prowadzi do powstania nowego życia, od momentu stworzenia Adama i Ewy, Bóg zawarł we właściwym języku, czyli pewnej ziemskiej, symbolicznej rzeczywistości obraz tego, kim jest Pan w swojej istocie, czyli trynitarną komunią Osób.
Jan Paweł II prawdę, że ludzkie małżeństwo i ludzka rodzina jest obrazem Boga w Trójcy Świętej, ukazuje na wiele sposobów, także od strony, która niewątpliwie dzięki temu pontyfikatowi dokonała przełomu w katolickiej teologii. To jest klucz widzenia małżeństwa i rodziny jako imago Dei, obrazu Trójcy Przenajświętszej. Tak więc dzięki swojej miłości, także miłości cielesnej, która prowadzi do płodności, małżonkowie i ci wszyscy, którzy uczestniczą w tajemnicy małżeństwa i rodziny, bo przecież nie ma innego sposobu poczęcia człowieka niż przez związek mężczyzny i kobiety, my wszyscy uzyskujemy jakiś wzgląd do wnętrza tego, co dzieje się w Trójcy Świętej. Jest to najcenniejsza teza Jana Pawła II, jaką przekazał współczesnej teologii. Warto pamiętać, że był pierwszym papieżem, który wyniósł parę małżeńską na ołtarze.

- Wciąż słyszy się opinię, że za mało z tej nauki czerpiemy. Jakim językiem mówić, jak popularyzować piękny zamysł Boga, odkryty przez Jana Pawła?

Reklama

- Katechezy środowe o teologii ciała to teksty bardzo trudne, bo nie były pomyślane jako katechezy. Gdy Karol Wojtyła zaczynał pracę nad tekstem, nie był papieżem i miało to być jego opus magnum na temat ludzkiej miłości, teologiczna kontynuacja książki "Miłość i odpowiedzialność". Był to środek lat 70. To miał być bardzo poważny wykład antropologii teologicznej i tak należy ją traktować. Katechez środowych o teologii ciała nie da się zrozumieć powierzchownie, jako bryku do przygotowań przedmałżeńskich. Dlatego ta teologia ciała wymaga bardzo dogłębnych naukowych studiów, bo jest to książka niedokończona. Szereg wątków w sposób typowy dla Wojtyły, który cierpiał na chroniczny brak czasu, jest tylko wskazanych, zasygnalizowanych. Pokazane jest pewne tło do rozwijania refleksji. Punktowo, jakby światełka, które są nie podjęte. To także książka w dużej mierze pozbawiona aparatu naukowego, typowego dla Wojtyły - przypisów, odniesień, bibliografii, wszystkiego, co stanowi o wartości pracy naukowej.
Z jednej strony to bardzo ważna książka z antropologii teologicznej, która miała służyć duszpasterzom i samym małżonkom, ale żeby to było możliwe musi być przetłumaczona na prostszy język. Trzeba opracować to tak, jak robi to Kościół katolicki w Stanach Zjednoczonych.

- Amerykanie potrafią?

- Ze wszystkich Kościołów lokalnych to Kościół w USA z największą wdzięcznością przyjął teologię ciała Jana Pawła II. Miało na to wpływ kilka czynników. Po pierwsze rewolucja obyczajowa i seksualna lat 60. XX w. była wyjątkowo burzliwa i zebrała swoje krwawe żniwo w postaci destrukcji rodziny, destabilizacji małżeństwa i rozumienia miłości erotycznej mężczyzny i kobiety. Dotyczyło to również Kościoła katolickiego i katolickich małżeństw także dlatego, że teologowie amerykańscy niemal en bloc zbuntowali się przeciw encyklice "Humanae vitae". Kontestacja nauczania Kościoła o antykoncepcji, planowaniu poczęć miała charakter wyjątkowo burzliwy i gwałtowany. W związku z tym w latach 70. i 80., na które nałożył się jeszcze kryzys po Soborze Watykańskim, odchodzenie dziesiątek tysięcy osób od kapłaństwa i życia zakonnego, na początku pontyfikatu Jana Pawła II, najbardziej światli katolicy - duchowni, część biskupów, teologowie świeccy - zdawali sobie sprawę, że sytuacja jest rozpaczliwa, ale nie mieli antidotum, nie wiedzieli jak temu zapobiec.
Wówczas Karol Wojtyła został papieżem i od 1979 r., rozpoczął głosić katechezy, poświęcone teologii ciała. Dla teologów amerykańskich stało się wkrótce oczywiste, że od następcy św. Piotra otrzymują lekarstwo na tę gwałtownie przebiegającą chorobę, którego sami od jakiegoś czasu rozpaczliwie szukali. A Jan Paweł II dał im kompleksowe odpowiedzi na to, czego szukali.
Dlatego pod koniec lat 80. powstał w Waszyngtonie, jako drugi po Rzymie, Instytut Jana Pawła II ds. Studiów nad Małżeństwem i Rodziną, który cieszy się dużą popularnością, mimo że nie jest akredytowany w amerykański system oświatowy. Głównym przedmiotem jest w nim antropologia teologiczna Jana Pawła II. I skończyło go dziesiątki, setki osób z tytułami magistra, licencjata, doktora, którzy zajmują dziś ważne funkcje w poszczególnych diecezjach - są osobami odpowiedzialnymi za diecezjalne sekretariaty ds. małżeństwa i rodziny, ale także szereg absolwentów podejmuje się pracy ewangelizatorów. Piszą książki, jeżdżą z rekolekcjami, wygłaszają konferencje. Najbardziej znaną osobą z tego kręgu jest Christopher West, który niedaleko Filadelfii założył znany na całym świecie Instytut Teologii Ciała - Theology of the Body Institute i po 15 latach działalności jest znany każdemu amerykańskiemu katolikowi interesującemu się Kościołem. Amerykanie, jeśli są do czegoś przekonani, to potrafią wprowadzić to w życie.

- W Polsce mamy Instytut Studiów nad Małżeństwem i Rodziną przy UKSW, może trzeba wzmocnić duszpasterstwo rodzinne?

- W porównaniu z innymi Kościołami europejskimi jesteśmy w lepszej sytuacji z dwóch powodów. Po pierwsze, paradoksalnie dzięki murowi berlińskiemu, rewolucja obyczajowa nie dotknęła Polski tak dotkliwie jak w Niemczech czy Francji. Po drugie, dzięki wciąż stosunkowo wysokiej temperaturze religijnej nigdy nie zaistniał oficjalny nakaz milczenia o "Humanae vitae" i popularyzacji nauczania kościelnego na temat antykoncepcji. Nie było kontestacji. A poza tym dzięki dużej ilości Polaków, którzy uczestniczą we Mszach ślubnych i sporej części polskich katolików uczestniczących w wielu wspólnotach religijnych, ten przekaz katolickiego małżeństwa i rodziny, także myśli papieskiej, ma znacznie szerszy zasięg niż w innych krajach i Kościołach europejskich. Przeciętne rozumienie małżeństwa i rodziny przez polskich katolików, nawet jeśli praktyka rozmija się z normą, jest znacznie lepsze niż gdzie indziej. Niewątpliwie znajduje to swoje oparcie w działalności takich ośrodków naukowych jak Instytut Studiów nad Małżeństwem i Rodziną przy UKSW w Łomiankach czy Instytutu Jana Pawła II na KUL-u czy inicjatywach poszczególnych biskupów w diecezjach, jak też licznych wspólnot i ruchów religijnych. Ekipy Notre Dame, Domowy Kościół, Focolare, Spotkania Małżeńskie.

- Czy obrady Synodu o rodzinie rzeczywiście ujawniły, że nauczanie Jana Pawła II poszło w zapomnienie, jak twierdziła część obserwatorów i uczestników? A może czeka na swój renesans, o czym mówi George Weigel?

- Arcybiskup Stanisław Gądecki, który wyraził taką opinię, był w centrum obrad, więc bardzo trudno dyskutować z obserwacjami bezpośredniego świadka.

- Czy Kościół rzeczywiście odchodzi od nauczania Jana Pawła II?

- Bardzo trudno używać tutaj ogólnego kwantyfikatora mówiąc po prostu o Kościele. Wiele lokalnych Kościołów w sposób bardzo intensywny korzysta z nauczania Jana Pawła II. Dotyczy to na przykład wielu diecezji w Stanach Zjednoczonych, gdzie jego nauczanie przyjęto chyba z największą wdzięcznością i entuzjazmem, a także podjęto wysiłki, żeby wprowadzić je w życie. Do takich, niezwykle kompetentnych entuzjastów nauczania Jana Pawła II należy Charles Chaput, wcześniej arcybiskup Denver, obecnie Filadelfii, kardynał Francis George, do niedawna metropolita Chicago, kardynał Timothy Dolan z Nowego Jorku, kardynał Donald Wuerl z Waszyngtonu i wielu innych. Jeśli chodzi o Kościół niemiecki to trudno odejść od czegoś, czego się nie zna i nigdy się nie przyjęło. W styczniu w północnych Niemczech wykładałem papieską naukę o małżeństwie i rodzinie dla pewnej wspólnoty katolickiej. Podczas przerwy podeszła do mnie pewna kobieta, która powiedziała mi, że wykorzystuje teologię ciała Jana Pawła II podczas swoich lekcji religii w szkole średniej, po czym dodała, że jest to możliwe dzięki temu, że uczy w szkole państwowej. Gdyby uczyła w szkole katolickiej, nie pozwolono by jej na to, gdyż uznano by jej wykład za zbyt radykalny. To szokujące i smutne.

- A może wobec galopujących zmian społecznych, kulturowych, cywilizacyjnych - rozwodów, "singielstwa", "rodzin poszerzonych" ta wizja się zdezaktualizowała?

- Teologia ciała Jana Pawła II powstała w latach 80. ubiegłego wieku i niewątpliwie nie zawiera refleksji na przykład na temat rodzin patchworkowych, czy na temat kultury singli, czy popularności związków nieformalnych. Aktualność tej refleksji płynie z tego, że nie ma ona charakteru socjologicznego, ale dotyczy pewnej wizji człowieka, a więc może dostarczyć nam przesłanek służących do oceny tych nowych zjawisk. Myślę, że z tego płynie aktualność papieskiego nauczania. W tym znaczeniu nie mamy obecnie w Kościele żadnej porównywalnej teologii małżeństwa i rodziny. Najważniejsze osiągnięcia w Kościele powszechnym w tej dziedzinie, związane przede wszystkim z działalnością Instytutów Jana Pawła II, czy też z nauczaniem i pracą takich teologów, jak kardynał Angelo Scola w Mediolanie, Carlo Caffarra w Bolonii, czy Marc Ouellet w Rzymie, są kontynuacją myśli Jana Pawła II.
Teologia Kościoła, tak jak teologia ciała Jana Pawła II, musi nieustannie się rozwijać przez konfrontację z nowymi wyzwaniami i pytaniami dzisiejszych czasów. Przykładem jest choćby brak w teologii ciała dogłębnej refleksji nad homoseksualizmem i parami homoseksualnymi. Ten wątek jest nieobecny. W kontekście pytań, jakie stawia dzisiejszy świat, należy podjąć refleksję jedynie naszkicowaną w papieskiej koncepcji różnicy płciowej i tego, co to znaczy być mężczyzną i kobietą, co to znaczy podział płci, czy istnieje jakaś płeć? To są pytania jedynie zasugerowane w papieskim nauczaniu. Trzeba je podjąć, ale w taki sposób, jak zawsze robiła to wybitna teologia chrześcijańska, czyli nie zaprzepaszczając i nie wykluczając dorobku poprzedników i na to chyba chciał zwrócić uwagę abp Gądecki. To jest moja główna uwaga krytyczna dotycząca problemu recepcji myśli Jana Pawła II i tego, jakie są owoce jego katechez środowych 34 lata po ich ogłoszeniu. One nadal z różnych powodów są terra incognita dla wielu i to z różnych powodów.

- Czyli wciąż je odkrywamy, bo to zadanie wciąż przed nami? A może nasze problemy nas zmuszą do przyspieszonych "kursów z Wojtyły"?

- Nie wydaje mi się żeby we współczesnej teologii i refleksji Kościoła istniała teologia małżeństwa porównywalna do tego, co stworzył Karol Wojtyła, Jan Paweł II. Na bardzo wielu poziomach, na poziomie refleksji filozoficznej i teologicznej, antropologicznej - trynitarnej, tak jak już mówiłem, eklezjologicznej i sakramentalnej. Kardynał Angelo Scola dobitnie wyraził tę prawdę mówiąc, że przyjęcie perspektywy Jana Pawła II powoduje, że w gruncie rzeczy w sposób nowy jesteśmy w stanie przemyśleć całość chrześcijańskiej teologii. Ten dorobek nie może być zignorowany, może być uzupełniony bądź zmodyfikowany, ale żeby uzupełniać i modyfikować - trzeba go znać.

- Tak jak amerykańscy katolicy, inni też będą szukać wsparcia intelektualnego w teologii ciała Jana Pawła II, także ludzie spoza Kościoła.

- Jan Paweł II powtarzał, że przyszłość Kościoła i ludzkości jest w małżeństwie i rodzinie. Ale skoro tak, możemy odwrócić tę tezę i powiedzieć, że destrukcja małżeństwa i rodziny oznacza destrukcję i upadek naszej cywilizacji i zagładę naszego gatunku. Myślę, że coraz więcej osób światłych i dalekowzrocznych zdaje sobie z tego sprawę i Kościół katolicki i chrześcijanie w ogóle muszą być światłem na górze, które w sposób kontrkulturowy, wbrew degenerującej się cywilizacji zachodniej, musi pokazywać piękno i wielkość erosa, ludzkiej miłości mężczyzny i kobiety.
Rozmawiała Alina Petrowa-Wasilewicz

2015-02-19 10:07

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jan Paweł II i kult Bożego Miłosierdzia

[ TEMATY ]

Jan Paweł II

miłosierdzie

GRZEGORZ GAŁĄZKA

„Nauczanie o Bożym miłosierdziu naznaczyło cały pontyfikat Jana Pawła II, a jego zwieńczeniem było ofiarowanie świata Bożemu Miłosierdziu w 2002 r. Jan Paweł II umarł wigilię święta Bożego miłosierdzia” - twierdzi siostra Elżbieta Siepak ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. Publikujemy tekst o Janie Pawle II jako „Papieżu miłosierdzia” autorstwa s. Siepak:

Nauczanie Jana Pawła II o Miłosierdziu
Ukazywanie światu miłosiernej miłości Boga wynikało z głębokiego przekonania, że „nic tak nie jest potrzebne człowiekowi, jak miłosierdzie Boże – owa miłość łaskawa, współczująca, wynosząca człowieka ponad jego słabość ku nieskończonym wyżynom świętości Boga” (Sanktuarium w Krakowie-Łagiewnikach, 7 czerwca 1997). Ukazywanie tego orędzia jest szczególnie potrzebne także ze względu na realia, w jakich żyje współczesny człowiek i świat: ogromny postęp cywilizacyjny w dziedzinie nauki i techniki, a zarazem niebywałe zagrożenia egzystencjalne i duchowe.
Jan Paweł II wiele razy pisał i mówił o tym, że na wszystkich kontynentach z głębin ludzkiego cierpienia wznosi się wołanie o miłosierdzie. „Tam, gdzie panuje nienawiść i chęć odwetu, gdzie wojna przynosi ból i śmierć niewinnych, potrzeba łaski miłosierdzia, która koi ludzkie umysły i serca, i rodzi pokój. Gdzie brak szacunku dla życia i godności człowieka, potrzeba miłosiernej miłości Boga, w której świetle odsłania się niewypowiedziana wartość każdego ludzkiego istnienia. Potrzeba miłosierdzia, aby wszelka niesprawiedliwość na świecie znalazła kres w blasku prawdy” (Łagiewniki, 17 sierpnia 2002).
Jan Paweł II wiedział jednak, że czymś fundamentalnym w ukazywaniu światu tajemnicy Miłosierdzia jest samo pojęcie, znaczenie tego słowa, które przecież w ciągu wieków obrosło w różne, nieraz pejoratywne znaczenia. Wielu ludziom miłosierdzie kojarzy się z przekreśleniem sprawiedliwości, pobłażliwością wobec zła czy samym uczuciem litości (bez konkretnego aktu pomocy człowiekowi będącemu w potrzebie). Dlatego Ojciec Święty wzywał do odkrywania autentycznego piękna i bogactwa Miłosierdzia. Sam to uczynił już w encyklice „Dives in misericordia”, w której nie tylko przytaczał różne terminy biblijne opisujące niezwykle bogatą rzeczywistość miłosierdzia Boskiego i międzyludzkiego, ale także starał się językiem teologa i pasterza określać to, co należy do jej istoty. Mówił o miłosierdziu, że jest to „drugie imię miłości albo wydobywanie dobra spod wszelkich nawarstwień zła”, dźwiganie czy podnoszenie w górę tego, który upadł.
Tłumaczył relacje, jakie zachodzą pomiędzy prawdą i miłosierdziem, sprawiedliwością i miłosierdziem, emocjonalnym wzruszeniem i aktem miłosierdzia. „W żadnym miejscu orędzia ewangelicznego – wyjaśniał – ani przebaczenie, ani też miłosierdzie jako jego źródło, nie oznacza pobłażliwości wobec zła, wobec zgorszenia, wobec krzywdy (…) W każdym wypadku naprawienie tego zła, za zniewagę, jest warunkiem przebaczenia” (DiM 14). Spełnienie warunków sprawiedliwości jest nieodzowne, aby do głosu doszła miłość afirmująca człowieka. „Ten, kto przebacza, i ten, który dostępuje przebaczenia – pisał – spotykają się z sobą w jednym zasadniczym punkcie: tym punktem jest godność, czyli istotna wartość człowieka, która nie może być zagubiona” (DiM 14). Miłosierdzie w relacjach międzyludzkich – napisał jasno – jest dopiero wówczas, gdy osoby świadczące je, żywią głębokie przekonanie, że równocześnie go doznają ze strony tych, którym świadczą jakieś dobro. „Jeśli tej dwustronności, tej wzajemności brak, wówczas czyny nasze nie są jeszcze prawdziwymi aktami miłosierdzia” (DiM 14). Jan Paweł II wraz ze świętą Siostrą Faustyną wnoszą do historii Kościoła nowy model chrześcijańskiego miłosierdzia – określany przez teologów modelem personalistycznym, gdyż w świadczeniu miłosierdzia na pierwszym miejscu jest osoba, człowiek ze swoją niepowtarzalną godnością, a potem jego potrzeby.
Święta Siostra Faustyna i Jan Paweł II
Chociaż nigdy na ziemi ich drogi życia nie przecięły się, mimo że przez 2 miesiące w tym samym czasie przebywali w Krakowie, to jednak połączyło ich coś znacznie głębszego i mocniejszego. To więzy duchowe: wrażliwość na tajemnicę miłosierdzia Bożego i ludzkiego, styl życia i posługi w tym duchu oraz orędzie Miłosierdzia, które Jezus przekazał w latach 30. XX wieku. Siostra Faustyna miała je zapisać na kartach „Dzienniczka”, co uczyniła z niezwykłą wiernością. „Bądź spokojna, córko Moja – powiedział do niej Jezus – to dzieło miłosierdzia Moim jest, nic nie ma w nim twego; podoba Mi się, że wiernie spełniasz to, com ci polecił, ani jednego słowa nie dodałaś, ani ujęłaś” (Dz. 1667). Natomiast Ojciec Święty Jan Paweł II jako papież ukazał je światu wraz z życiem Siostry Faustyny jako „dar Boga dla naszych czasów” i przekazał na trzecie tysiąclecie wiary.
Orędzie Miłosierdzia zapisane na kartach „Dzienniczka” przypomina biblijną prawdę o miłości miłosiernej Boga do człowieka i wzywa do głoszenia jej z nową mocą poprzez świadectwo życia, czyny, słowa i modlitwę. Siostra Faustyna nie tylko poprzez rozmyślanie, ale nade wszystko poprzez pryzmat mistycznych doświadczeń mogła niezwykle głęboko wniknąć w tę tajemnicę naszej wiary, po to – jak powiedział Jezus – by ją dać poznać światu. Jezus przekazał jej także nowe formy kultu Miłosierdzia: obraz, święto, koronka, godzina Miłosierdzia i szerzenie czci Miłosierdzia, z którymi związał wielkie obietnice pod warunkiem troski o postawę zaufania wobec Boga (pełnienie Jego woli) i miłosierdzia względem bliźnich.
Wizualnym znakiem tego orędzia jest obraz Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego z charakterystycznymi promieniami: bladym i czerwonym oraz słowami w podpisie: Jezu, ufam Tobie. Obraz bowiem z jednej strony ukazuje miłosierną miłość Boga do człowieka, która najpełniej została objawiona w życiu, śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa, a z drugiej strony przypomina ewangeliczne wezwanie do zawierzenia Bogu i czynnej miłości bliźniego, co jest najwłaściwszą odpowiedzią człowieka na uprzedzającą miłość Boga.
To orędzie Miłosierdzia Karol Wojtyła zaczął odkrywać już w latach II wojny światowej, gdy jako robotnik Solvayu przychodził w drewniakach do klasztornej kaplicy Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach, gdzie otaczany był czcią obraz Jezusa Miłosiernego. Po święceniach kapłańskich celebrował tu uroczyste nabożeństwa ku czci Miłosierdzia Bożego zapoczątkowane przez krakowskiego spowiednika Siostry Faustyny o. Józefa Andrasza SJ. Wtedy miał okazję, aby głębiej zapoznać się z posłannictwem Apostołki Bożego Miłosierdzia. Przekonany o potrzebie tego daru dla świata i po upewnieniu się, że obowiązująca wówczas Notyfikacja Stolicy Apostolskiej zabraniająca szerzenia kultu Miłosierdzia w formach przekazanych przez Siostrę Faustynę nie stoi na przeszkodzie – rozpoczął w diecezji proces zmierzający do wyniesienia jej na ołtarze. Kaplicę, do której przeniesiono doczesne szczątki Apostołki Bożego Miłosierdzia – już w 1968 roku wpisał na listę sanktuariów diecezji krakowskiej.
„Od samego początku mojej posługi Piotrowej w Rzymie – wyznał Jan Paweł II w 1981 roku – uważałem, że głoszenie tego orędzia to moje szczególne zadanie. Wyznaczyła mi je Opatrzność w dzisiejszej sytuacji człowieka, Kościoła i świata (…) jako moje zadanie przed Bogiem” (Collevalenza, 22 listopada 1981). Jako papież beatyfikował (18 kwietnia 1993) i kanonizował (30 kwietnia 2000) Siostrę Faustynę. „Doznaję dziś naprawdę wielkiej radości – mówił w homilii kanonizacyjnej – ukazując całemu Kościołowi jako dar Boży dla naszych czasów życie i świadectwo Siostry Faustyny Kowalskiej. Jezus powiedział [do niej]: «Nie znajdzie ludzkość uspokojenia, dopokąd się nie zwróci z ufnością do miłosierdzia Mojego» (Dz. 300). Za sprawą polskiej zakonnicy to orędzie związało się na zawsze z XX wiekiem, który zamyka drugie tysiąclecie i jest pomostem do trzeciego. Nie jest to orędzie nowe, ale można je uznać za dar szczególnego oświecenia, które pozwala nam głębiej przeżywać Ewangelię Paschy, aby nieść ją niczym promień światła ludziom naszych czasów.”
W tym dniu, u progu Roku Jubileuszowego 2000 – Ojciec Święty przekazał światu to orędzie na trzecie tysiąclecie, aby ludzie lepiej poznali prawdziwe oblicze Boga i prawdziwe oblicze człowieka, aby „rozjaśniało ono ludzkie drogi” i było źródłem nadziei. Jest to orędzie „o niepowtarzalnej godności, wartości każdego człowieka”, orędzie wzywające do zaufania Bogu, który pierwszy umiłował, i do naśladowania Go w miłosierdziu wobec bliźnich. Miłosierdzie Boże zdaniem Jana Pawła II powinno „inspirować współczesnego człowieka, współczesną ludzkość, aby mogła stawić czoło kryzysowi sensu życia, podjąć wyzwania związane z różnorakimi potrzebami, a przede wszystkim, by mogła wypełnić obowiązek obrony godności każdej ludzkiej osoby”.
W czasie uroczystości kanonizacyjnej Ojciec Święty Jan Paweł II ustanowił dla całego Kościoła pierwszą niedzielę Wielkanocną Niedzielą Miłosierdzia Bożego i w ten sposób spełnił życzenie Chrystusa: „Święto Miłosierdzia wyszło z wnętrzności Moich, pragnę, aby uroczyście obchodzone było w pierwszą niedzielę po Wielkanocy. Nie zazna ludzkość spokoju, dopokąd nie zwróci się do źródła miłosierdzia Mojego” (Dz. 699) – mówił Jezus do Siostry Faustyny.
Beatyfikacja, kanonizacja Siostry Faustyny, papieskie pielgrzymki do Łagiewnik, coroczne obchody święta Miłosierdzia czy liturgiczne wspomnienie Apostołki Bożego Miłosierdzia, a także wiele innych wydarzeń w Piotrowej posłudze Jana Pawła II były okazją, by ukazywać światu wzór świętości, jaki Bóg nam ofiarował w życiu Siostry Faustyny, i dar orędzia Miłosierdzia. Także dzień jego śmierci i data beatyfikacji o tym mówią.
Wezwanie Kościoła do głoszenia światu orędzia Miłosierdzia
Ukazywanie światu daru orędzia Miłosierdzia szło w parze z wezwaniem, aby go nie tylko poznawać, ale je przyjąć i nieść światu jak światło i „rękojmię nadziei". Już w encyklice „Dives in misericordia” nie tylko ukazywał miłosierną miłość Boga oraz piękno chrześcijańskiego miłosierdzia, ale także wzywał Kościół do głoszenia miłosiernej miłości Boga, czynienia miłosierdzia w relacjach międzyludzkich i do modlitwy o miłosierdzie dla świata wobec wielorakich zagrożeń, jakie on przeżywa. Te zadania zbieżne są z orędziem Miłosierdzia zapisanym w „Dzienniczku” Siostry Faustyny. Kościół od początku swego istnienia (…) – po raz kolejny powtórzył Jan Paweł II na krakowskich Błoniach w 2002 roku – „naucza o Bożym miłosierdziu, które jest rękojmią nadziei i źródłem zbawienia człowieka. Wydaje się jednak, że dzisiaj jest szczególnie wezwany, by głosić światu to orędzie. Nie może zaniechać tej misji, skoro wzywa go do tego sam Bóg przez świadectwo św. Siostry Faustyny” (Kraków, Błonia 18 sierpnia 2002).
Zawierzając cały świat Bożemu Miłosierdziu w Sanktuarium w Krakowie-Łagiewnikach powiedział, że pragnie, aby to „orędzie o miłosiernej miłości Boga, które tutaj zostało ogłoszone za pośrednictwem Siostry Faustyny, dotarło do wszystkich mieszkańców ziemi i napełniało ich serca nadzieją. Niech to przesłanie rozchodzi się z tego miejsca na całą naszą umiłowaną Ojczyznę i na cały świat. Niech się spełnia zobowiązująca obietnica Pana Jezusa, że stąd ma wyjść „iskra, która przygotuje świat na ostateczne Jego przyjście” (por. Dz. 1732). Trzeba tę iskrę Bożej łaski rozniecać. Trzeba przekazywać światu ogień miłosierdzia. W miłosierdziu Boga świat znajdzie pokój, a człowiek szczęście!” Wiele razy apelował do chrześcijan: „Bądźcie świadkami…, bądźcie apostołami Bożego Miłosierdzia”.
„Tajemnica miłosiernej miłości Boga była w centrum pontyfikatu mego czcigodnego poprzednika” – powiedział Ojciec Święty Benedykt XVI. Przejawiało się to nie tylko w nauczaniu Jana Pawła II, ale także w stylu jego życia i apostolskiej posługi. Jego pontyfikat już od pierwszych słów po wyborze na Stolicę Piotrową – od słynnego: „Nie lękajcie się, otwórzcie drzwi Chrystusowi” – aż po chwile odchodzenia do domu Ojca był świadectwem całkowitego zawierzenia Bogu, zdania się na Jego wolę, która – jak pisała św. Siostra Faustyna – jest dla nas samym miłosierdziem.
Zgłębianie tajemnicy miłosierdzia Boga prowadziło także do ukazywania ewangelicznej postawy świadczenia dobra bliźnim, która winna się stać nie tylko stylem chrześcijańskiego życia, ale i podstawową zasadą życia społecznego. Apelował o nową wyobraźnię miłosierdzia, która nie tylko dostrzega potrzeby drugiego człowieka, ale także potrafi im zaradzać w sposób bezinteresowny, z poszanowaniem ludzkiej godności i w duchu autentycznej miłości. „Nadszedł czas – mówił – by orędzie o Bożym miłosierdziu wlało w ludzkie serca nadzieję i stało się zarzewiem nowej cywilizacji – cywilizacji miłości” (Kraków – Błonia, 18 sierpnia 2002).

CZYTAJ DALEJ

Wkrótce peregrynacja relikwii bł. Rodziny Ulmów w obu warszawskich diecezjach

2024-04-18 16:38

[ TEMATY ]

Warszawa

rodzina Ulmów

peregrynacja relikwii rodziny Ulmów

Karol Porwich/Niedziela

Sięgająca do starożytności cześć oddawana relikwiom, modlitwa w aktualnych potrzebach (m. in. dla mających trudności ze spłatą kredytu), wsparcie i inspiracje dla rodzin oraz integracja parafii i lokalnego środowiska - to jedne z celów stojących za zaplanowaną na maj peregrynacją relikwii bł. Rodziny Ulmów w archidiecezji warszawskiej i diecezji warszawsko-praskiej. W tematykę peregrynacji wprowadzili jej organizatorzy podczas briefingu w Domu Arcybiskupów Warszawskich.

Ks. Tadeusz Sowa, moderator wydziałów duszpasterskich Kurii Metropolitalnej Warszawskiej, zaprezentował ideę stojącą za peregrynacją relikwii. Przypomniał, że rok 2024 ogłoszony został przez Sejm Rokiem Rodziny Ulmów, a polscy biskupi postanowili, by od 24 września relikwie Rodziny Ulmów peregrynowały po polskich diecezjach, co rozpoczęło się na Jasnej Górze podczas Ogólnopolskiej Pielgrzymki Małżeństw i Rodzin.

CZYTAJ DALEJ

Radio TOK FM odpowie finansowo za język nienawiści

2024-04-19 13:50

[ TEMATY ]

KRRiT

Tomasz Zajda/fotolia.com

Urząd skarbowy ściągnie z kont należącego do Agory radia Tok FM 88 tys. złotych. To kara, jaką na stację nałożył przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji za używanie języka nienawiści.

Krajowa Rada ukarała Tok FM za sformułowania znieważające, poniżające i naruszające godność najważniejszych osób w państwie, w tym Prezydenta Rzeczypospolitej. KRRiT ukarała kwotą 80 tys. złotych tę samą rozgłośnię za pełne nienawiści wypowiedzi na temat podręcznika prof. Wojciecha Roszkowskiego „Historia i Teraźniejszość”. Pracownik stacji stwierdził na antenie, że książkę „czyta się jak podręcznik dla Hitlerjugend”. Autor tych słów pracuje obecnie w TVP info.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję