IRENA ŚWIERDZEWSKA: - Czy podziela Pan zdanie, że zanika tradycja śpiewów pasyjnych?
JAN POSPIESZALSKI: - Polska religijność przez
stulecia wytworzyła i przekazuje olbrzymie bogactwo tradycyjnych
pieśni. Niestety, od kilkunastu lat rzeczywiście dokonuje się odchodzenie
od śpiewów pasyjnych. Trudno jest jednoznacznie określić przyczyny
tej sytuacji. Jedną z nich jest naturalne dążenie do nowych form
pobożności. Religijność ludowa zastępowana jest religijnością, którą
prezentują nowe ruchy w Kościele, jak oaza czy neokatechumenat. Grupy
te aspirują do zaznaczenia swojej odrębności. Dokonuje się to m.in.
poprzez komponowanie nowych pieśni i piosenek religijnych. Wytworzyły
się więc odrębne kanony śpiewania, które w naturalny sposób przeniknęły
do powszechnej liturgii Kościoła.
Drugi powód odchodzenia od śpiewów tradycyjnych to sekularyzacja.
Chociaż statystyki odnotowują większą liczbę osób przystępujących
do sakramentów świętych, to niestety nie ma to przełożenia na życie
katolików. Pop-kultura, kultura lansowana przez media stała się atrakcyjną
propozycją dla młodego człowieka. Na skupienie czy ascezę nie ma
już miejsca.
- Chce Pan przez to powiedzieć, że pielęgnowanie starych pieśni pasyjnych jest naszym obowiązkiem - dlaczego?
- Pieśni tradycyjne zastępowane są w Kościele pieśniami,
które mają dużo cech wspólnych z tradycją protestanckich śpiewów
uwielbienia. Dochodzi do pewnego paradoksu. W pieśniach tych często
powtarza się słowo "Alleluja" (Chwalmy Pana). Każdy z okresów roku
liturgicznego ma swoją specyfikę, której nowy repertuar nie respektuje,
lub zbyt mało wyraźnie ją uwzględnia oferując tylko pieśni uwielbienia.
Kanony TaizeM brzmią pięknie, ale nie są związane z okresami roku
liturgicznego. W ten sposób coś z liturgii tracimy.
Często bywa tak, że liturgia staje się miejscem lepszych
lub gorszych popisów solistów czy scholi muzycznych. Anonimowi katolicy
są tylko widownią, a nie uczestnikami liturgii. Nie ma więc tu miejsca
na budowanie wspólnoty podczas Eucharystii. Tego rodzaju sytuacje
są częstym problemem w Kościele.
Grupy odnowy wydają śpiewniki w niewielkich nakładach,
czasem na zwykłych powielaczach. Zwykle propagują je w obrębie danej
wspólnoty. A nawet jeśli śpiewniki wyjdą poza jej krąg, to są różne
w różnych regionach Polski. Będąc na wczasach w Zakopanem czy na
Mazurach, choć uczestniczymy w takiej samej liturgii, trudno jest
włączyć się w śpiew.
Śpiewy pasyjne zaliczyć można do liryki o dużej wartości
i ogromnej intensywności przekazu. Teksty i poziom artystyczny tych
pieśni, porównywane są przez specjalistów do Trenów Kochanowskiego.
Oprócz walorów estetycznych pieśni pasyjne pełnią w liturgii ważną
rolę. Śpiewane przez pokolenia, a więc znane wśród ogółu wiernych,
tworzą autentyczną wspólnotę uczestników liturgii. Odrębną sprawą
pozostaje poziom ich wykonywania.
- ...pozostawia wiele do życzenia?
- Ciągle powtarzam w tym miejscu pewną anegdotę.
Kiedy jesteśmy w zabytkowym kościele, oglądamy tryptyk gotycki czy
ołtarz, to zwracamy uwagę na najdrobniejsze szczegóły. Stykamy się
z architekturą - rodzajem kultury przeniesionej przez stulecia, a
tworzonej na chwałę Pana. Każdy detal architektoniczny romańskich
czy gotyckich kościołów wyśpiewuje wielką pieśń uwielbienia. Budowę
świątyni i przygotowywanie jej wystroju polecano najlepszym twórcom,
stanowiącym wówczas elitę. Zatrudniano najznakomitszych malarzy czy
rzeźbiarzy, najzdolniejszych architektów. Podobnie było z muzyką
sakralną. Powstawały wspaniałe dzieła Bacha czy Haendla. Większość
ówczesnych utworów to muzyka religijna uznawana obecnie za klasykę.
Dziś wysokie wymagania stawia się głównie architektom.
Mają wykonać swoją pracę profesjonalnie: sporządzić projekt tak,
aby konstrukcja była trwała. W stosunku do organistów czy osób przygotowujących
oprawę muzyczną liturgii obniżamy poziom oczekiwań. Zamiast profesjonalistów
śpiew prowadzą amatorzy. Gdyby zastosować taką miarę w stosunku do
architektów, to wiele kościołów ległoby w gruzach.
Jestem synem architekta, który całe życie pracował dla
Kościoła. Lubię wracać do tego przykładu, ponieważ pozwala on plastycznie
zobrazować problem.
- Wspomniał Pan, że zanik tradycji starych śpiewów to zjawisko sekularyzacji. Tymczasem kolęda zagościła nie tylko w naszych domach, ale także w supermarketach...
- Kolędy są specyficznym rodzajem pieśni, które towarzyszą
nam nie tylko w kościele, ale także w zaciszu domowego ogniska. Znalazły
one przełożenie na różne formy jak np. jasełka. Poza tym bożonarodzeniowy
klimat został wprzęgnięty w pewien marketingowy charakter. Reklamy
często posługują się wizerunkiem świętego Mikołaja, szopki itp. Jest
to zjawisko tych ostatnich lat, dlatego kolędy słyszymy częściej.
Dawniej pieśni pasyjne były równie chętnie śpiewane jak
obecnie kolędy. Przecież to z polskiej tradycji wywodzą się Gorzkie
Żale. W kościołach odbywały się Wielkopostne Misteria i Kalwarie,
które tu i ówdzie są obecne po dzień dzisiejszy.
Pieśni pasyjne są mniej rozpowszechnione niż kolędy,
co nie oznacza, że zawierają mniej ważny przekaz w Tajemnicy Zbawienia.
Może są mniej chętnie śpiewane niż kolędy ze względu na swój charakter.
Wolimy raczej radować się niż smucić.
- Czy wielkopostne śpiewy przynoszą tylko smutek?
- Nie chodzi tu o popadanie w smutek. Na przykład
w pieśni Dobranoc Głowo Święta zawarta jest modlitwa medytacyjna
- rozpamiętywanie Męki Jezusa, wyliczanie cierpień, których doznało
Jego Ciało. Można więc porównać śpiewy pasyjne do Biblii Pauperum.
A więc niemalże do obrazowego przedstawienia Tajemnicy Męki i Śmierci
Chrystusa, podobnie jak przedstawiano ją w obrazach, rzeźbach, witrażach
czy polichromiach.
Duchowość chrześcijańska zna podobne figury i ryty modlitewne,
polegające na koncentrowaniu wysiłku w rozpamiętywaniu ran i cierpień
Jezusa Chrystusa. Jest w śpiewaniu pieśni pasyjnych głęboka medytacja.
A więc ich modlitewny charakter jest niewyobrażalnie większy niż
w przypadku kolęd.
- A Pana ulubiona pieśń pasyjna...
- Mogę tu wymienić pieśń Krzyżu święty. Bardzo lubię śpiewać przy gitarze Ogrodzie Oliwny. Do klasyki pieśni pasyjnych można zaliczyć melodię gregoriańską Stała Matka Boleściwa (Stabat mater dolorosa). Wielu artystów ukazywało w swojej twórczości Matkę Bolejącą.
- Spotkał się Pan ze śpiewaniem pieśni pasyjnych poza liturgią?
- Z ciekawą inicjatywą wyszło przed kilku laty Stowarzyszenie
Dom Tańca reprezentowane przez Janusza Prusinowskiego i Remigiusza
Hana-Mazura. Stowarzyszenie w kościele u Ojców Dominikanów zorganizowało
kilka koncertów pieśni pasyjnych pod hasłem: Pozwól mi Twe Męki śpiewać.
Organizatorzy zaprosili stare polskie zespoły śpiewacze z całej Polski.
Przez kilka sobót i niedziel Wielkiego Postu można było usłyszeć
na żywo występy kapel śpiewaczych z Kurpi, okolic Biłgoraja i innych
miejsc. Zespoły tworzą starzy śpiewacy ludowi, na co dzień rolnicy
i gospodynie, którzy od wieków przechowują starodawny sposób śpiewania.
Było to niesamowite wrażenie: móc zaśpiewać z nimi ze śpiewników
pochodzących jeszcze z czasów carskich, z końca XIX w. Niezwykłe
bogactwo tych pieśni budziło i podziw i łzy wzruszenia. Oprócz pięknych
archaicznych tekstów zachwycała niespotykana dziś maniera wykonawcza
emisji i artykulacji głosu. Koncert stał się wielkim religijnym przeżyciem
- spotkaniem z Bogiem. Kaplica była wypełniona po brzegi. Obecni
przyszli nie tylko posłuchać, ale też nagrywali pieśni. Koncert archiwizował
jeden z profesorów Polskiej Akademii Nauk. Stowarzyszenie wydało
płytę z nagraniami.
Tego rodzaju inicjatywy powstające bez blichtru, świateł
fleszy i kamer, świadczą o tym, że są jeszcze ludzie, którzy chcą
coś zrobić nie dla poklasku i pieniędzy, ale z wielkiej miłości do
kultury.
- Jak Pan ocenia szanse propagowania pieśni pasyjnych przez ludzi młodych, którzy mają przekazywać tradycje następnym pokoleniom?
- Młodzi ludzie szukają własnych środków wyrażania,
chcą być oryginalni. Na świecie ostatnio bardzo popularnymi gatunkami
stały się etno i world music. Przykładem niech będzie wspólna płyta
nagrana przed dwoma laty przez Gorana Bregovicia i Kayah. Wśród polskich
grup ten rodzaj muzyki wykonuje "Golec uOrkiestra" i "Brathanki".
W piosenkach "Arki Noego" również słychać brzmienie pasterskich instrumentów
w wykonaniu Joszka Brody. Sądzę, że zwrot ku temu rodzajowi muzyki
może owocować poszukiwaniem przez młodych ludzi również starych śpiewów
kościelnych.
Chciałbym ich zachęcić do sięgnięcia po śpiewnik ks.
Jana Siedleckiego. Zawiera on 37 pieśni pasyjnych. Wciąż jest poszukiwany
na rynku, a jego wydanie było już 40-krotnie wznawiane. Zawiera pieśni
z nutami, do których można samemu układać akompaniament. Śpiewnik
pochodzi z przełomu XVIII i XIX w. Ks. Siedlecki kontynuował pracę
ks. Mioduszewskiego. Śpiewnik miał duże znaczenie dla Polski w okresie
zaborów czy Polski po roku 1918. Integrował Polaków religijnie. Ma
więc dla nas szczególne znaczenie również i dziś.
- Dziękuję za rozmowę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu