Trzy tysiące lat temu Pan Bóg zawarł umowę z narodem, który wybrał uprzednio na swą szczególną własność. Umowa ta, znana jako Stare Przymierze, zobowiązywała Izraelitów do podporządkowania się nadanemu
przez Boga Prawu; w zamian Pan Bóg zobowiązywał się do opieki nad narodem i doprowadzenia go do Kanaanu - ziemi obiecanej, która miała przejść w wieczne posiadanie Żydów. Jak długo ci ostatni
pamiętali o Bogu i Przymierzu, cieszyli się pomyślnością; gdy górę brał jednak kult bożków pogańskich, szczęście ich opuszczało. Umowa obowiązywała przez ponad tysiąc lat.
Wszyscy są jednak zgodni, że Przymierze owo było jedynie zapowiedzią prawdziwego Przymierza - Nowego, dla którego miało być jedynie wzorem i przygotowaniem. W momencie śmierci Chrystusa
na krzyżu czas Starego Testamentu dobiegł końca; wypełniło się wszystko, co miało się stać. Przyszedł czas na coś nowego. Jezus Chrystus stał się Kapłanem i Ofiarą Nowego Przymierza. Zostało ono
zawarte już nie we krwi baranków ofiarnych; sam Syn Boży stał się Barankiem, który gładzi grzechy świata. Nowe Przymierze oznacza nie tylko nową Ofiarę - nowego Baranka, nowe kapłaństwo i nowy
naród wybrany. Nowe Przymierze to przede wszystkim nowe zobowiązania - nowe warunki, na których umowa została zawarta. W miejsce starotestamentalnej Księgi Przymierza wchodzi Dobra Nowina, Ewangelia
Jezusa Chrystusa, która rezygnując np. z przepisów o rytualnej czystości i nieczystości, równocześnie podnosi wymagania moralne. Chrystus niejednokrotnie mówi: "Jeśli wasza sprawiedliwość
nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego" (Mt 5, 20). Daje w ten sposób do zrozumienia, że to wszystko, co wystarczało w Starym
Przymierzu, teraz musi być udoskonalone. Mówi też Jezus: "Słyszeliście, że powiedziano (...), a ja wam powiadam (...)" (por. Mt 5, 21-43). Znowu mamy tu do czynienia z "podniesieniem poprzeczki".
Nawet tzw. nowe przykazanie mówi, że nie wystarczy już miłować bliźniego, jak siebie samego, ale trzeba tak kochać, jak zostaliśmy ukochani przez Boga - ponad siebie, ponad miłość własną.
Wyższe wymagania - a co z obietnicą? Czy również Bóg zobowiązuje się do czegoś więcej? Tutaj różnica jest chyba największa. Dotychczas nagrodą za posłuszeństwo Przymierzu była ziemia
obiecana i doczesna pomyślność. Nowy Testament wnosi zupełną nowość. Już nie ma mowy o "ziemi mlekiem i miodem płynącej" (por. Jl 4,18), teraz jest czas królestwa niebieskiego. Nasza uwaga
zostaje przekierowana ze spraw doczesnych na perspektywę wieczną. Owszem, Chrystus mówi, że porzucający cokolwiek dla Niego "stokroć tyle otrzymają wśród ucisku", ale zaraz dodaje "i życie wieczne
odziedziczą" (por. Mt 19,29). Uzdrawiając chorych, rozpoczyna od uporania się z ich problemami duchowymi - odpuszcza grzechy. Napomina, by nie wracać do grzechu "aby się coś gorszego nie przydarzyło"
(J 5,14) - aby nie narazić się na potępienie.
Chrystus wyraźnie ukazuje, że życie doczesne jest tylko etapem, a nasza uwaga przede wszystkim powinna się skupiać na wieczności. Nawet Apostołowie mają problem ze zrozumieniem tego. Już
po zmartwychwstaniu, gdy doświadczyli niepojętych wydarzeń, znowu zadają pytanie: czy wtedy (po zesłaniu Ducha Świętego) zostanie odnowione królestwo Izraela. Wciąż tkwią w rzeczywistości ziemskiej,
nie mogąc pojąć, że królestwo Jezusa nie jest z tego świata.
Podobny błąd popełniamy niekiedy i my dzisiaj. Choć pamiętamy o wiecznym zbawieniu, ciągle chcielibyśmy już tu doświadczać rozkoszy i przyjemności. Choć Jezus przy każdej okazji kieruje
nasz wzrok ku niebu, my ciągle chcemy prosić o pomyślność doczesną, zapominając, że nie taka jest hierarchia wartości Nowego Przymierza. Owszem, można prosić o łaski i błogosławieństwo,
ale ich celem powinno być nie tyle łatwiejsze życie na ziemi, co raczej pomoc w osiągnięciu wiecznej szczęśliwości. Pamiętajmy o tym w naszych modlitwach.
Pomóż w rozwoju naszego portalu