Autobusy w życiu mieszkańców Wiązownej odgrywają istotną rolę. Zakurzone, warczące, swoim rozkładem jazdy dzielą każdy dzień na kilka odcinków "od - do". Rano, pękające w szwach,
ociężałe zawożą mieszkańców do okolicznych miejscowości. Dla wielu 40-minutowa podróż to jedyny sposób dostania się do Warszawy. W południe mkną szybko, z godnością, niczym wytworne
limuzyny, aby po paru godzinach znowuż ospale przemierzać ten sam fragment trasy lubelskiej. W dni powszednie autobusy w Wiazownej zyskują konkurencję w postaci pomarańczowego
gimbusa, za to w niedzielę dorośli organizują własny transport autobusowy, który podwozi ich pod... sam kościół.
- To rzeczywiście jeden z naszych problemów. Miejscowość jest bardzo rozległa, a kościół parafialny znajduje się na końcu ulicy Kościelnej. Dla wielu starszych osób pójście na
niedzielną Mszę św. to prawdziwa wyprawa - możliwa tylko dzięki wynajętemu autokarowi - wyjaśnia ks. kan. Krzysztof Pietrzak, od roku proboszcz parafii św. Wojciecha.
Zawodnik "dziadków"
Ksiądz Proboszcz codziennie zastanawia się nad tym, jak jeszcze bardziej można przyciągnąć mieszkańców, szczególnie tych najmłodszych, do angażowania się w życie parafialne. Kilka pomysłów
już wcielił w życie. Jak sam twierdzi, nie można wszystkiego zmieniać od razu, bo nikt nie lubi takiej rewolucji.
Roczny bilans wygląda imponująco: trzydziestoosobowa schola: dzieci razem ze swoimi rodzicami dbają o oprawę muzyczną niedzielnej Eucharystii.
- Dzięki temu, w przyszłości jako osoby dorosłe nie będą bały się śpiewać, przynajmniej dziewczynki, bo chłopcy jakoś nie garną się do tego przedsięwzięcia - komentuje Ksiądz Proboszcz.
Prężnie działa również świetlica Caritas, w której dzieci mają zapewniony posiłek i fachową pomoc ze strony nauczycieli z tutejszej szkoły podstawowej.
Aby uskuteczniać sentencję: W zdrowym ciele, zdrowy duch powstał parafialny klub sportowy oraz liga parafialna, w ramach której działa piłkarska grupa emerycka. - Jestem jednym z "dziadków",
który w soboty organizuje mecze piłki nożnej - rozszyfrowuje tajemniczą nazwę ks. Krzysztof. W ten sposób udało mi się przyprowadzić do kościoła wielu młodych ludzi - to aktywna
forma ewangelizacji - dodaje.
Na pytanie, kto księdzu proboszczowi szczegółowo opracowuje taki skuteczny plan promocji wiary, odpowiada nie bez racji:
- Sam patron św. Wojciech dał mi wiele do myślenia. Mocno trzeba zakorzenić się w kościele, aby w nim naprawdę żyć.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Tu rosną wiązy
"Tu rozciąga się ogromna puszcza, która od granic Mazowsza sięga wzdłuż brzegu Wisły, aż do rzeki Narwi.." - tak o terenach dzisiejszej gminy Wiązowna pisał Jędrzej Święcicki w 1634,
ale historia miejscowości sięga wieków wcześniejszych. Pierwsza pisemna wzmianka o niej, jak podaje Krzysztof Oktabiński - autor monografii dotyczącej Wiązownej i tutejszej parafii
- jest z 1414 r. i tłumaczy nazwę wsi od gatunku drzew: "między innymi drzewami rosną tu stare wiązy i dęby". Inna wersja wyjaśnia nazwę: "Wiązowna" jako pochodzącą
od rzeczownika "więzy", czyli kajdany. W czasach zaborów przesiedlano tu osoby, które musiały być pod nadzorem policyjnym.
Początki wspólnoty parafialnej datuje się na II połowę XVI w. Drewniany kościół został wzniesiony w 1580 r. z inicjatywy Wojciecha Radzymińskiego, ówczesnego kasztelana
zakroczymskiego, właściciela Wiązownej. W ten sposób, jak sugeruje Krzysztof Oktabiński, kasztelan chciał odsunąć od siebie zarzut popierania reformacji. Imię patrona świątyni miało również
kojarzyć się parafianom z jej bezpośrednim fundatorem. Z czasem rozmiary kościoła okazały się niewystarczające dla pomieszczenia wszystkich wiernych. Dlatego u schyłku
XVIII w. podjęto decyzję o budowie nowej świątyni, której fundatorem została księżna Maria Lubomirska Radziwiłłowa, blisko związana z dworem króla Stanisława Augusta Poniatowskiego.
Znakomity architekt Szymon Bogumił Zug zaprojektował świątynię, której klasycystyczny styl nie spodobał się jednak wszystkim ówczesnym mieszkańcom Wiązownej, wyraźnie swoim rozmachem odstawał od okolicznych
świątyń. Stary kościół został rozebrany w XIX w., a część materiału wykorzystano do budowy dzwonnicy. Świątynia, w prawie nie zmienionej formie zewnętrznej, przetrwała
do dzisiaj, zapisana na listę zabytków trzeciej grupy.
Reklama
Jubileusze i dni powszednie
Na koncie parafii pw. św. Wojciecha w Wiązownej jest kilka znaczących jubileuszy, a lista osób w sposób pośredni związanych ze wspólnotą jest imponująca. Ale
jak to w życiu bywa - ważne są również dni powszednie, czyli codzienna praca duszpasterska. Ks. Krzysztof nie może narzekać na brak zajęć. Od dawna współpracuje z hospicjum, w tym
od roku z placówką w Majdanie, w której pełni rolę duszpasterza. Jak sam twierdzi taki bezpośredni kontakt z ludźmi, dostarcza niesamowitych świadectw działania
Bożej Opatrzności.
- Kiedyś wezwano mnie do umierającego młodego chłopaka ze Świdra - wspomina. Po przyjęciu namaszczenia usłyszałem z jego ust: "udało się", a następnie na moich oczach
umarł. To prawda, lata pracy kapłańskiej sprawiły, że zacząłem traktować śmierć w sposób naturalny, jednak zawsze wewnętrznie usposabia mnie ona do modlitwy.
Oprócz działalności w hospicjum, roczna praca Proboszcza doprowadziła do powstania parafialnego Klubu Anonimowych Alkoholików.
- Co piątek organizujemy mityngi alkoholowe w domu parafialnym. Te spotkania nie tylko pomagają osobom uzależnionym, ale uświadamiają rodzinom z tym problemem, że nie warto alkoholizmu
traktować jako tematu tabu - komentuje Ksiądz Proboszcz.
Spoglądając w przyszłość
Czasy się zmieniają. Jeszcze w dwudziestoleciu międzywojennym problemy komunikacyjne wyglądały zupełnie inaczej niż obecnie. Krzysztof Oktabiński w monografii Wiązowna 1597-1997
opisuje: "Do miejscowości dojeżdżał autokar firmy «Sawicki», który miał przystanek na szosie lubelskiej przy ulicy Kościelnej. W ciągu dnia były tylko dwa kursy - rano i wieczorem.
Bilet kosztował 1 zł". Dzisiaj środków transportu nie brakuje, ale problemy pozostają, wbrew pozorem, te same:
- Chciałbym w parafii utworzyć wolontariat, który pomagałby szczególnie ludziom starszym w dostaniu się do kościoła. Mam też kilka planów związanych z rozwojem naszego
chóru parafialnego oraz grupy ministranckiej, w myśl zasady, że nasze chrześcijaństwo potrzebuje nieustannie świadectwa wiary - konkluduje proboszcz ks. Krzysztof Pietrzak.