Reklama

Kościół

Bez uczynków wiara jest martwa

Łatwo jest powiedzieć „wierzę”, ale dużo trudniej jest ową wiarę poprzeć czynem. W sztuce Ambasador genialnego Sławomira Mrożka czytamy, że nie wierzyć jest bardzo łatwo, wystarczy mieć niewystarczające dowody... A aby uwierzyć, trzeba nie mieć żadnych dowodów. Czy to prawda? Czy wierzę dlatego, że nie mam żadnych dowodów?

Niedziela Ogólnopolska 47/2024, str. 11-12

[ TEMATY ]

wiara

Rafał Porzeziński

uczynek

działanie

Karol Porwich/Niedziela

Rafał Porzeziński

Rafał Porzeziński

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Historie ludzi, których spotkałem na swojej drodze w życiu zarówno prywatnym, jak i zawodowym, były często dowodem na to, że wielka siła wiary zmieniała szlam poturbowanego i grzesznego życia w najczystszą wodę nawrócenia i pięknego człowieczeństwa. Ale czy dowód z życia bliźniego jest dla mnie wystarczający? Oczywiście, że nie. Mam głębokie przekonanie, że podobnie jak najłatwiej uczę się na swoich błędach, tak i swoją wiarę hartuję na osobistych nawróceniach. Celowo piszę w liczbie mnogiej: o nich. Nie wierzę, niestety, w jednorazowe nawrócenie, zwłaszcza w moim życiu, po którym suchą stopą będę przechodził przez oceany pokus. Tak, niestety, nie działo się i nie dzieje się w moim życiu. Czy zatem, skoro pozostałem grzesznikiem, stale potrzebującym ratunku, i to ratunku z wysoka, mam jakiekolwiek prawo wymądrzać się na temat uczynków wypływających z mojej wiary? Myślę, że tak, ale pisząc te słowa, drżę, że gdy moja wiara zostanie wystawiona na potężną próbę, skruszy się i zostanie z niej ledwie ulotne wspomnienie, jakaś tęsknota wielka, ale i niezaspokojona w codzienności.

Izajasz pisze: „My wszyscy byliśmy skalani, a wszystkie nasze dobre czyny jak skrwawiona szmata. My wszyscy opadliśmy zwiędli jak liście, a nasze winy poniosły nas jak wicher” (Iz 64, 5).

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Nie będę polemizował z prorokiem, ale biada mi, jeśli uznam, że skoro tak, nie ma co sobie zawracać głowę uczynkami, wyborami, codzienną walką, bo po co komu krwawe strzępy, wykwity starań kogoś tak skrajnie nieużytecznego jak ja.

Rotmistrz Witold Pilecki, bohater jak ze snu, niezłomny, kochający, odważny i do bólu polski męczennik za wiarę i prawdę, powiedział kilka dni przed swoją męczeńską śmiercią w więzieniu na Rakowieckiej w Warszawie: „Starałem się tak żyć, abym w godzinie śmierci mógł się raczej cieszyć niż lękać”. To zdanie, które zapewne rezonuje w dziesiątkach tysięcy serc polskich patriotów, jest dla mnie mapą i drogowskazem. Całe moje życie ma przygotować mnie do przejścia przez ową bramę, która może się okazać dla mnie za wąska, bo w swoim egoizmie porzuciłem nie tylko czyny heroiczne czy nadzieję na świętość, ale nawet zwykłe obowiązki chrześcijańskiego życia.

Reklama

Co mam na własność, co jest realnie moje? To pytanie, które wbrew pozorom nie jest ani banalne, ani zbędne, w moim odczuciu znajduje odpowiedź w dwóch obszarach. Pierwszym z nich jest czas. Czas to jest to, co dostałem na własność. To jest mój czas. Prawdą jest, że nie wiem, ile go mam. Nikt, nawet najzdrowiej żyjący śmiertelnik, nie przestaje być śmiertelny w wymiarze ziemskim. Niby to oczywiste, ale o ileż łatwiej przyjąć tę prawdę, gdy dotyczy ona osób trzecich, nawet nie drugich, czyli nie naszych bliskich, nie rodziców, rodzeństwa, współmałżonków czy zwłaszcza dzieci, ale osób drugiego (z naszej perspektywy) planu. Sąsiadów, kolegów z pracy czy ze studiów, osób publicznych, ulubionych lub nielubianych aktorów czy piosenkarzy. Co do nich nie jest trudno przyjąć prawdę o śmiertelności. Gdy jednak rzecz dotyczy nas osobiście, tu żadna racjonalna i udokumentowana prawda nie jest wystarczająco prawdziwa. Trudno jest uwierzyć w swoją śmiertelność, a jeszcze trudniej zgodzić się na to, że to już. Czas jest miarą naszej miłości, co podkreślał wielki Polak i wspaniały pasterz – błogosławiony prymas Stefan Wyszyński. To właśnie w wymiarze czasu realizuję lub niweczę niezwykłą umowę o dzieło, którą z każdym z nas zawarł dobry Bóg. Co jest tym dziełem i jak poznać zapisy tej umowy? Wszystko zostało spisane w Księdze Ksiąg i chociaż czasy opisywane w Starym i Nowym Testamencie to czasy z perspektywy XXI wieku bardzo odległe, zapisy owej umowy o dzieło nic nie straciły na aktualności. Nadal chodzi o to samo. Kochaj.

Drugą, niewątpliwie moją domeną jest moja wola. To, czy jest wolna, czy zniewolona, to oddzielny temat, bo niestety, nasz nieprzyjaciel, „częstujący” nas antyprzykazaniem „rób, co chcesz”, robi bardzo wiele, byśmy łapiąc się na ten atrakcyjny lep, stali się niewolnikami własnych pożądliwości i poszukiwaczami wygody w egoistycznej samorealizacji. Ale owe nawrócenia, o których wspomniałem, pomagają nam odzyskać tę niewątpliwą prawdę, że nasza wolność osobista realizuje się w pełni tylko wtedy, kiedy potrafimy w każdej, nawet najbardziej ekstremalnej sytuacji w sposób świadomy wybrać dobro. Nie łatwiznę, przyjemność i zysk, ale prawdziwe dobro, które znów dekoduje najlepiej owa wspomniana już Miłość.

I teraz najważniejsze. Kogo kochać? I jak? Do czego ma mnie prowadzić moja wiara? Kolejno wymieniłbym Boga, matkę Kościół, rodzinę, siebie i ojczyznę. Ale czy na pewno? Czy dusza ma narodowość? Radosław Sikorski, który przymierza się do roli prezydenta Polski, drwił parę lat temu, że nawet najbardziej narodowi działacze mają duszę beznarodową. Nie wierzę w to. Nie istnieje dusza sama w sobie. Istniejemy jako osoby z ciałem i duszą. Mamy wieczne życie i wieczną tożsamość, płeć biologiczną, wrażliwość psychiczną i narodowość społeczną. Jezus był Żydem i najpierw – co łatwo wyczytamy w Ewangelii – troszczył się o ludzi swojej ziemskiej narodowości i o swój Kościół. Czy mam siłę, by żyć i działać podobnie, by stanąć w obronie wartości dla mnie niepodważalnych, takich jak: miłość do ojczyzny i wierność Kościołowi, a także obrona życia każdego oraz obrona rozumu w świecie, który zwariował na punkcie postępu, wiodącego nas podstępnie ku samozagładzie nihilizmu? Czy mogę, pozostając chrześcijaninem, biernie patrzeć na dewastację tego, co jest dla mnie bezcenne? Na drwiny z Kościoła, życia, płci, rodziny? Oczywiście, że mogę. Ale czy mi wolno, czy wolno powiedzieć mi „nie” temu, skąd wypływa moje wiecznie trwałe życie? Czy wolno mi odwrócić się od dziedzictwa, które jest na zawsze? Święty Jakub Apostoł napisał, że wiara bez uczynków jest martwa. Gdyby ona we mnie umarła, po co mi takie życie? Zatem odwagi, Rafale, nie bądź nigdy bierny, gdy ktoś próbuje zniszczyć twój dom, twoją rodzinę, twoją ojczyznę i twoją matkę Kościół.

Rafał Porzeziński - trener terapii uzależnień, prezes Stowarzyszenia Ocaleni, twórca ocaleni.tv, publicysta wPolsce24

2024-11-19 11:04

Oceń: +2 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kiedy wiara zamienia się w działanie

Nie uznawał pustych słów, nie bał się ciężkiej pracy i nie patrzył obojętnie na ludzkie cierpienie. Człowiek, który rzucał wyzwanie biedzie i niesprawiedliwości, a zamiast wielkich deklaracji wybierał konkretne działanie. Kim był kapłan, który porzucił wygodne życie, by walczyć o godność najsłabszych?

Gdybym nie urodził się Włochem, to chciałbym być Polakiem – tak mawiał ks. Alojzy Orione, człowiek o niezwykłej energii, nieposkromionej determinacji i wielkim sercu. Urodził się 23 czerwca 1872 r. w Pontecurone, niewielkiej miejscowości w północnych Włoszech, w rodzinie robotniczej, gdzie każdy dzień był walką o lepsze jutro. Nie należał do tych, którzy pozostają obojętni na potrzeby innych. Dorastając w ubogiej rodzinie, w której każdy grosz miał ogromną wartość, od najmłodszych lat wiedział, co znaczą ciężka praca i wyrzeczenia. Już jako chłopiec uczył się, że życie wymaga siły, wytrwałości i gotowości do pomocy innym.
CZYTAJ DALEJ

Oto nadchodzi dzień

2025-11-10 13:58

Niedziela Ogólnopolska 46/2025, str. 20

[ TEMATY ]

homilia

Adobe Stock

Listopad zachęca nas wszystkich do refleksji nad przemijalnością i tajemnicą ludzkiej egzystencji i śmierci. Bez względu na naszą wrażliwość, wszystko w wymiarze duchowym i świeckim przypominało nam o uroczystości Wszystkich Świętych i Dniu Zadusznym. Nic, co jest na tym świecie, nie będzie trwało wiecznie. Nie jesteśmy w stanie stworzyć czy uczynić czegokolwiek, co by nie uległo zniszczeniu. Choćby było trwałe jak kamień, i tak ulegnie unicestwieniu. Nie przetrwa. Myśli te nieraz mogą napawać nas lękiem. Każdy chciałby być gotowy na dzień, w którym nastąpi przysłowiowy koniec. Ów lęk przez wielu jest wykorzystywany do szerzenia zamętu, wzbudzania trwogi i innych negatywnych uczuć.

Jezus przygotowuje swoich uczniów, a zatem i każdego z nas na dni ostateczne. W aspekcie nie tylko końca świata, ale i naszego bycia na ziemi tu i teraz. Zakładając, że każdy z nas jest świątynią, możemy powiedzieć, iż każdy może być przyozdobiony pięknem duchowym – dobrymi uczynkami i wieloma innymi walorami duchowymi, wydającymi się nie do zniszczenia. Ale jako żywa świątynia będziemy także poddawani próbie, polegającej na tym, że nasza wiara będzie stawiana przed różnymi wyzwaniami. Przyjdzie na każdego z nas taki czas, że nawet „kamień na kamieniu nie pozostanie na miejscu” w naszym życiu duchowym. Stąd potrzeba naszej czujności, zwłaszcza wtedy, kiedy czujemy się mocni i „nie do ruszenia”. W każdej próbie jednak powinniśmy być stali w naszym zaufaniu do Pana Boga. Jezus przestrzega nas przed „głosicielami dobrej nowiny” z nutą sensacji i wyłącznością na prawdę i zbawienie. Nasza wiara musi być niewzruszona. Jezus nie niesie sensacji, ale przynosi pokój. Bądź zatem wierny i stały w drodze, po której zmierzasz. Świat bowiem nie niesie pokoju, ale przynosi wojnę. Twoja wierność zostanie poddana próbie przez prześladowanie. Niekoniecznie musi ono mieć wymiar spektakularny. Czasem będą to czynić najbliżsi przez okazywanie pogardy, śmiech, kpiny, wytykanie czy inne formy upokorzenia. We wszystkim tym Jezus oczekuje od nas ufności. On w mocy Ducha Świętego będzie przy nas. Da nam niewzruszoną pewność obranej przez nas drogi, bez względu na to, z kim przyjdzie się nam zmierzyć. Może nawet wobec ludzi staniemy się całkowicie samotni i w wymiarze światowym wyobcowani, ale musimy pamiętać, że właśnie wtedy Bóg jest przy nas. Taką postawą ocalimy swoje życie.
CZYTAJ DALEJ

XX Dni Muzyki Kościelnej

2025-11-15 22:44

plakat organizatorów

W sobotę 15 listopada po raz kolejny w Archidiecezji Krakowskiej rozpoczęły się Dni Muzyki Kościelnej.

Cykliczne wydarzenie potrwa do 23 listopada. Organizują je:
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję