Dnia 28 czerwca br. minie 25 lat od śmierci ks. prof. Józefa Tischnera – filozofa i pisarza, jednego z najwybitniejszych współczesnych myślicieli chrześcijańskich, postaci niezwykle popularnej w polskiej przestrzeni publicznej, barwnej, wyrazistej, a dla wielu – kontrowersyjnej. Był on intelektualnym wsparciem, współpracownikiem i przyjacielem Karola Wojtyły, a następnie Jana Pawła II.
Znali się prawie pół wieku. Łączyły ich miłość do gór i górali, poczucie humoru i – przede wszystkim – filozofia. Kiedy pierwszy z nich został biskupem, a następnie metropolitą krakowskim, musiał „zdradzić” ukochaną dyscyplinę. Drugi pozostał jej wierny aż do śmierci, choć nadal uważał się za duszpasterza. Często zasiadał w konfesjonale, a o spowiedzi mówił: „Człowiek, który przychodzi się spowiadać, musi uwierzyć, że spotyka się z Panem Bogiem, a nie z księdzem”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wracaj do Krakowa!
Kleryk Tischner poznał ks. dr. Wojtyłę w październiku 1953 r. na pierwszym wykładzie z filozofii w seminarium. Zapamiętał tylko jedno zdanie – ale jakie! – z rozważań młodego wykładowcy o św. Franciszku: „Gdzie jest ubóstwo, tam jest wolność”.
Reklama
Nie mógł wówczas przewidzieć, że jego o 11 lat starszy wykładowca zostanie arcybiskupem krakowskim, a on będzie jego bliskim współpracownikiem. Dwadzieścia lat później kard. Wojtyła powierzył filozofowi utworzenie Instytutu Filozofii Współczesnej, pozostawiając mu wolną rękę w zatrudnianiu pracowników. Instytut dał podwaliny Wydziałowi Filozoficznemu Papieskiej Akademii Teologicznej. Dawny profesor filozofii z Krakowa powołał ją do życia jako papież 8 grudnia 1981 r.
Ksiądz prof. Tischner twórczo wspierał kard. Wojtyłę w pracach Synodu Archidiecezji Krakowskiej, powołanego do realizacji w tym Kościele lokalnym nauczania Soboru Watykańskiego II. To było „oczko w głowie” metropolity krakowskiego. Ksiądz Tischner wniósł swój wkład jako autor dwóch najważniejszych dokumentów synodu: o obecności Kościoła w świecie współczesnym i o stosunku Kościoła do młodzieży.
Nie jeździli razem w góry, nie spotykali się towarzysko; ich przyjaźń miała wymiar intelektualny, który umacniał się w dyskusjach w gronie naukowców, na konferencjach, wspólnych naradach, choć ich kontakty nie były pozbawione żartów, co świadczyło o dużej zażyłości.
Kiedy w październiku 1978 r. kard. Wojtyła wyjeżdżał na konklawe, ks. Tischner ostrzegł go, żeby wracał i nie robił kawałów.
Masz być Heglem!
Wojciech Bonowicz, biograf ks. Tischnera, przytacza anegdotę z roku śmierci prymasa Stefana Wyszyńskiego, kiedy to w kręgach kościelnych przepowiadano księdzu profesorowi jego następstwo. Ostatecznie prymasem został bp Józef Glemp, ale jeszcze po jego nominacji, w obecności Jana Pawła II na obiedzie w Pałacu Apostolskim roztrząsano, czy lepszy na tym urzędzie nie byłby ks. Tischner. Sam zainteresowany milczał, w końcu papież zwrócił się do niego: „Pamiętasz, Józiu, kto był prymasem Niemiec w czasach Hegla? Ty masz być Heglem!”.
Reklama
Prawdziwości anegdoty nie udało się potwierdzić. Jeśli ją wymyślono, to jest ona pierwszorzędnej jakości. Papież wiedział od ks. Tischnera, że ten bronił się przed biskupstwem, gdyż nad rządzenie przedkładał władzę płynącą z rozumu.
W ich relacjach było miejsce na żarty, cięte żarty, a nawet psikusy. Niemiecki filozof Nikolaus Lobkowicz zapamiętał, jak podczas jednego ze spotkań z Janem Pawłem II w Krakowie papież podawał rękę każdemu stojącemu w kręgu, lecz kiedy zbliżył się do ks. Tischnera, przejechał mu prawą ręką przez włosy i zwichrzył je. „Był to czuły, niezrównany, łobuzerski gest, dopuszczalny tylko wśród przyjaciół, z których jeden jest wielki w oczach świata, zaś drugi przynajmniej sławny” – skomentował Lobkowicz.
Podczas jednej z pierwszych pielgrzymek papieskich do Polski doniesiono ks. Tischnerowi: „Józek, Ojciec Święty mówił, że widział z helikoptera twoją bacówkę na Turbaczu”. Filozof w charakterystyczny dla siebie sposób skomentował tę informację: „Nie mówił, ino się kwolił!”.
Innym razem ks. Tischner opowiedział Ojcu Świętemu, jak telewizja ganiała po Zakopanem za Wisławą Szymborską, aby zrobić z nią wywiad. Jakaś góralka zapytała, po co oni tak biegną. „Bo Szymborska Nobla dostała” – wyjaśniono. A kobiecina na to: „Na nobla najlepsze jest świstacze sadło, trzeba porządnie posmarować, po trzech dniach przejdzie”. Podobno papież płakał ze śmiechu.
Reklama
Karol Wojtyła bardzo cenił pisarstwo Tischnera, uważał go za poetę filozofii. Profesor zaś wyznał kiedyś, że ze zdaniem Ojca Świętego liczył się najbardziej: „Pisząc każdy mój tekst, zastanawiałem się, co myśli Papież, czytając te słowa. Wierzę, że Papież nigdy nie miał cienia podejrzeń co do mojej uczciwości. Co najwyżej mógł uważać, że nie mam racji. A ja też nie sądzę, żebym zawsze miał rację. Chciałem tylko pokazać, że jest w Kościele miejsce dla sposobu myślenia, który proponuję”.
Tajemnicą poliszynela jest, że Ojciec Święty czerpał z dorobku i potencjału intelektualnego swego przyjaciela. W słynnej homilii w Gdańsku-Zaspie w czerwcu 1987 r., w której zawarł istotę idei solidarności, nawiązywał do wątków głośnej swego czasu książki pt. Etyka Solidarności ks. Tischnera. A 12 lat później Jan Paweł II wygłosił w Toruniu znakomite przemówienie do przedstawicieli polskiej nauki, wykorzystując tezy ks. Tischnera.
Kościół jak dom
Ten niezwykle aktywny uczestnik debaty publicznej, który nieraz wzbudzał kontrowersje także w środowiskach katolickich i uchodził za liberała, nigdy nie został upomniany przez papieża. W filmie Artura Więcka i Witolda Beresia pt. Tischner – życie w opowieściach ks. Tadeusz Juchas, nieżyjący już kustosz sanktuarium w Ludźmierzu, wspominał o tym, jak był świadkiem wymiany zdań przy stole papieskim. Polscy księża byli zbulwersowani słynną wypowiedzią ks. Tischnera, że nie spotkał nikogo, kto straciłby wiarę po przeczytaniu Marksa czy Lenina, jest natomiast wielu takich, co utraciło ją po kilku spotkaniach ze swoim proboszczem. Papież odpowiedział na to: „Ale nikt z filozofów nie stanął w mojej obronie po encyklice Veritatis splendor, tylko Józek”. Wszyscy zamilkli.
Reklama
To nie był jedyny raz, kiedy ks. Tischner włożył kij w mrowisko. Ogromne oburzenie w wielu kręgach wywołało jego powiedzenie, że w każdym z nas, w spadku po PRL, tkwi homo sovieticus, czyli człowiek sowiecki.
Był wrogiem wszelkiego fundamentalizmu, słowami: „Kto sieje wiatr, zbiera burzę”, przestrzegał przed radykałami, którzy dzielą społeczeństwo.
Przez wiele lat był prezesem utworzonego z inicjatywy Jana Pawła II Instytutu Nauk o Człowieku w Wiedniu. Koncepcję instytutu, któremu przyświecała idea dialogu chrześcijaństwa z myślą współczesną, wymyślili wspólnie: papież, ks. Tischner i Krzysztof Michalski. Tej idei służyły słynne kolokwia intelektualistów z Ojcem Świętym w jego letniej rezydencji w Castel Gandolfo. Filozof z Krakowa był duszą tych spotkań, które gromadziły naukowców bez względu na pochodzenie i wyznawany światopogląd. „Każdy ma tam swoje miejsce” – przekonywał ks. Tischner. „Tożsamość jest zachowana. Jak w ogrodach Castel Gandolfo nie ma dwóch takich samych liści, tak wśród gości Jana Pawła II nie ma dwóch takich samych indywidualności. Mimo to jest płaszczyzna spotkania, jest dom. Myślę sobie: tak właśnie wygląda Kościół Jana Pawła II. Kto wie, może i my dorośniemy kiedyś do budowy takiego Kościoła?”.
To przy okazji tych kolokwiów ks. Tischner wraz z prof. Krzysztofem Michalskim przeprowadził serię rozmów z Janem Pawłem II, nagranych na magnetofon. Zaowocowały one po latach ważną książką papieża – Pamięć i tożsamość.
Reklama
Humor nie opuszczał filozofa do końca. Na ostatnie spotkanie z papieżem na Wawelu jechał na wózku inwalidzkim trzymając kartkę: „Ojciec Święty ma papamobile, a ja mam tischnermobile”. Biskup Jan Chrapek, gdy patrzył na to, jak schorowany papież i przechodzący na drugą stronę życia filozof trwali w objęciu, milcząc, nie mógł oprzeć się wrażeniu, że widzi przed sobą dwóch „gigantów ducha”.
Kie pódziemy z tela, to nos bedzie skoda
Po śmierci ks. prof. Tischnera Jan Paweł II nadesłał wyjątkowo długi i serdeczny telegram na ręce kard. Franciszka Macharskiego. Ojciec Święty napisał o zmarłym m.in.: „Był obdarzony niezwykłym talentem obserwacji świata i życia. A wszystko, co dostrzegał, odnosił do Boga, który jest miłością. W tej perspektywie tworzył podwaliny do realizacji idei dialogu ze wszystkimi ludźmi dobrej woli, również z tymi, którzy nie zaznali łaski wiary. Filozof i teolog, który był otwarty na człowieka, a równocześnie nigdy nie zapominał o Bogu. Stworzył duchowe podstawy etyki solidarności, która dziś nadaje kierunek trudnym zmaganiom narodu polskiego o taki kształt demokracji, w której byłaby respektowana godność każdej osoby ludzkiej”.
Papież zacytował też słowa ks. Tischnera z jego słynnej Historii filozofii po góralsku: Kie pódziemy z tela, to nos bedzie skoda/ Po górak, dolinak płakać bedzie woda.