Black Madonna – ten tytuł Maryi przyciąga jak magnes – mówi Joanna Paszkiewicz, przewodnik grup anglojęzycznych.
Więcej niż słowa
– Osoby, które oprowadzam, najczęściej pytają, dlaczego „Czarna Madonna”, skąd wziął się ten tytuł, interesuje je także historia obrazu. Poza tym są zdziwione liczną obecnością Polaków w sanktuarium i obserwując spotkanych tu ludzi, pytają o ich wiarę, skąd ona się bierze – opowiada przewodniczka. – Porusza je widok zranionego oblicza Maryi. W Jej ranach widzą swoje cierpienie. Często mówią, że jest to dla nich nadzwyczajny obraz Matki Bożej – podkreśla s. Teresita Wach, urszulanka szara, która oprowadza grupy w języku włoskim. – Pytają o to, co widzą, czyli o wiarę ludzi i o ich obecność tutaj – potwierdza Andrzej Trepka, opiekun grup francuskojęzycznych, i kontynuuje: – Od września do kwietnia interesuje ich młodzież maturalna, która wtedy licznie przybywa tutaj z całej Polski. Dzieci pierwszokomunijne też robią na nich duże wrażenie. Pytają, dlaczego one tutaj są. – Cieszą ich zmęczeni, spaleni słońcem pielgrzymi pieszo przybywający na Jasną Górę, ludzie czekający w kolejkach do spowiedzi, osoby zakonne, mężczyźni i kobiety, których licznie tutaj spotykają. Ten widok przemawia do nich bardziej niż słowa – zapewnia Przemysław Jaskurzyński, obsługujący grupy niemiecko– i anglojęzyczne.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
W poszukiwaniu flagi
Reklama
Wizerunek Matki Bożej Częstochowskiej umiędzynarodowił św. Jan Paweł II podczas swojego długiego pontyfikatu, a całkowite Jej zawierzenie zawarł w prostych słowach papieskiego zawołania: „Totus Tuus” – „Cały Twój”. To wezwanie umieszczone jest nad boczną bramą Jasnej Góry. Droga do niej prowadzi wśród morza łopoczących na wietrze flag 80 krajów świata. Są one znakiem obecności przedstawicieli tak wielu narodowości w naszym narodowym sanktuarium. – Te flagi bardzo ich cieszą i często poszukują wśród nich flagi swojego kraju. To jest taki pierwszy gest powitania – mówi Przemysław Jaskurzyński i dodaje: – To działa. Oprowadzałem niedawno małżeństwo polsko-greckie z synem mieszkające w USA. I ten pan zatrzymał się, i zaczął szukać flagi Grecji. Za moment pytam: „I co, znalazł pan?”. „Tak, jest, wisi” – odpowiedział z satysfakcją w głosie.
– Jan Paweł II rozpowszechnił wizerunek Matki Bożej Jasnogórskiej i jednocześnie to miejsce. Można stwierdzić, że cudzoziemcy ściągają tu przede wszystkim dzięki niemu – informuje Joanna Paszkiewicz. – Grupy zorganizowane często są przywożone przez agencje turystyczne, które niejednokrotnie mają w swoim programie wizytę w Częstochowie. Jeśli są to wycieczki turystyczne, a nie pielgrzymki, to bywa, że duża część osób jest niewierzących – przekazuje przewodniczka. – Bardzo liczne są grupy azjatyckie z Filipin i Indonezji, które docierają do Polski głównie z powodu kultu Miłosierdzia Bożego, śladami św. Faustyny i św. Jana Pawła II. Są to grupy niezwykle rozmodlone. Podobnie grupy afrykańskie, które przyjeżdżają do sanktuarium. Ich celem są modlitwa i chęć głębszego odkrycia tego miejsca – wyjaśnia Joanna i relacjonuje: – Bardzo prężnie rozwija się w USA Zgromadzenie Sióstr Życia. Siostry przybywają na Jasną Górę z grupami dziewcząt, zazwyczaj na kilka dni. W programie mają adorację, Msze św. W marcu przybywa również dużo grup młodzieżowych ze Stanów Zjednoczonych, ponieważ wtedy trwa u nich przerwa semestralna. Goście indywidualni zazwyczaj dowiadują się o tym miejscu sami. Mają znajomych Polaków albo mają polskie korzenie lub też są pielgrzymami i podróżują do różnych sanktuariów na świecie.
Z daleka i z bliska
Reklama
– Grup francuskojęzycznych jest obecnie o dwie trzecie mniej, niż było ich przed COVID-em – mówi Andrzej Trepka. Jako przewodnik języka francuskiego towarzyszy on grupom z Francji, ze Szwajcarii i z Belgii. Jednocześnie oprowadza wszystkie grupy egzotyczne posługujące się językiem francuskim. – Ostatnio dużą sensację wywołała na Jasnej Górze grupa z wysp Wallis i Futuna na terenie Polinezji Francuskiej, położonej na środku Oceanu Spokojnego. Pielgrzymi ci przybyli do Europy z okazji Roku Jubileuszowego. Wzbudzali ciekawość, ponieważ podczas Mszy św. w Kaplicy Matki Bożej pięknie śpiewali w języku, który brzmiał bardzo egzotycznie. Okazało się, że był to język futuński. Ciekawy był również ich strój, niektórzy mężczyźni nosili coś w rodzaju spódniczek – relacjonuje Andrzej. Wspomina, że niedawno miał także grupę pielgrzymów z Syrii i z Iraku, którzy wyemigrowali do Belgii. Większość z nich znała język francuski, ale nie wszyscy, dlatego ksiądz, który im towarzyszył, tłumaczył jego słowa na język arabski.
Mimo wojny na Jasną Górę przyjeżdżają pielgrzymi z zachodniej Ukrainy. – U Matki Bożej odnajdują nadzieję na lepszą przyszłość. Wierzą w Jej opiekę i pomoc i modlą się, oczywiście, o zaprzestanie wojny – mówi Nadiia Shuba. Jest przewodnikiem języka ukraińskiego. Pochodzi ze Lwowa, a od 8 lat mieszka w Częstochowie. O Jasnej Górze słyszała, gdy jeszcze mieszkała na Ukrainie, ale dopiero gdy osiadła w Polsce, odwiedziła ją jako pielgrzym. – Pierwszy raz w życiu zobaczyłam Ikonę Jasnogórską w Kaplicy Matki Bożej i od początku czułam w sercu, że to miejsce mnie przyciąga – wspomina. Później została pracownikiem Jasnogórskiego Centrum Informacji i sama zaczęła oprowadzać pielgrzymów. – Ostatnio miałam dużą grupę grekokatolików. Byli to uchodźcy, którzy obecnie mieszkają w Austrii. Podobnie Ukraińcy, którzy wyemigrowali do Czech, oni także przyjeżdżają na Jasną Górę – informuje. W czerwcu natomiast obsługiwała uczestników odbywającej się na Jasnej Górze pielgrzymki duchowieństwa i wiernych Kościoła greckokatolickiego w Polsce, której przewodniczył metropolita przemysko-warszawski abp Eugeniusz Mirosław Popowicz.
W was nadzieja
Reklama
– Wielu obcokrajowców jest poruszonych widokiem modlących się Polaków. Tym, że klękają, że są skupieni na modlitwie, że wpatrują się w obraz Matki Bożej, że śpiewają. Jest to dla nich niesamowite świadectwo wiary, budzące myślenie, że jest coś więcej niż to, co dokoła nas. Doświadczają tutaj spotkania nie tylko z Matką Bożą, ale także ze wspólnotą Kościoła – podkreśla Joanna Paszkiewicz.
– Zwiedzamy żywe sanktuarium, a nie miejsce, które jest tylko historią. To nie jest teatr, tu nic nie jest na pokaz – zaznacza Przemysław Jaskurzyński i powtarza: – To miejsce tętni życiem. Wie, co mówi. Oprowadza po Jasnej Górze już blisko 20 lat. Jako obeznany pracownik zauważa, że najważniejsze jest to, aby ludzie doświadczyli tego miejsca i aby przewodnik nie obciążył swoich słuchaczy nadmiarem informacji. – Staram się zawsze, żeby pielgrzymi mieli chwilę ciszy i skupienia. Niech to miejsce samo przemawia. Niech przemawiają te mury, niech przemawia liturgia, ludzie modlący się tutaj i przede wszystkim niech mówi do nich sam wizerunek Matki Bożej – zaznacza.
Reklama
– Kobieta z Peru, mieszkająca na Bahamach, pielgrzymująca po sanktuariach na świecie, powiedziała mi: „To miejsce jest wyjątkowe, nie ma takiego drugiego na świecie. Ani Fatima, ani Lourdes, ani La Salette, ani Guadalupe nie mają takiej świętości jak to miejsce”. Podobne zdanie słyszałam od wielu osób, które oprowadzałam. Skąd się to bierze? One same nie wiedzą, ale czują, że Maryja jest tu obecna – opowiada Joanna. Przypomina, że kult Maryi trwa tutaj od ponad 640 lat: – Przez te wszystkie wieki sanktuarium wypełniała modlitwa milionów, milionów ludzi. To nie może nie wydać owocu świętości. Dzięki temu inni, którzy tu przyjeżdżają, mogą zostać dotknięci łaską. Wiele osób, które przybywają tutaj bez wiary, wyjeżdża nawróconych. Na dowód tego moja rozmówczyni przywołuje kolejną historię. – Zdarzało mi się być przewodnikiem grup z Chin. Pierwszą oprowadzałam jeszcze przed pandemią. Gdy opowiadałam, że po oblężeniu sanktuarium przez Szwedów Matka Boża została ogłoszona Królową Polski, jeden z mężczyzn przerwał mi i powiedział: „Jesteśmy katolikami, ale w naszym kraju nie możemy wyznawać wiary tak jak wy. I mamy prośbę do was, Polaków, byście wytrwali w wierze, bo w was nasza nadzieja”. Podobne słowa usłyszałam drugi raz, gdy oprowadzałam kolejną grupę z Chin, to było już po pandemii. A w zeszłym roku nasza siostra, która oprowadza w języku francuskim, przybiegła pewnego dnia do biura i podzieliła się tym, co jej przed chwilą powiedzieli Francuzi. A powiedzieli jej to samo, co ja usłyszałam od pielgrzymów z Chin.
Emma
Reklama
Oprowadza w języku włoskim, bo jak mówi, kocha Włochów, a ich język jest dla niej jak drugi „ojczysty”. Przez ponad 30 lat pracy w Jasnogórskim Centrum Informacji s. Teresita Wach wielu oprowadziła i wiele widziała. I o wielu – siłą rzeczy – zdążyła już zapomnieć. Są jednak historie i ludzie, o których się nie zapomina. „Mam dopiero 80 lat, a to jest dopiero początek mojej wędrówki. Przyszłam tutaj, żeby podziękować Panu Bogu za cud uzdrowienia” – takie słowa usłyszała kiedyś na powitanie od niepozornej na pierwszy rzut oka staruszki. Okazała się ona jednak wyjątkowym pielgrzymem samotnie wędrującym pieszo z Włoch. Jej bagaż stanowił jedynie niewielki wózek, który za sobą ciągnęła. To była Emma Morosini. Siostra Teresita przywołuje ich pierwszą rozmowę: – Zapytałam ją: „Jak to, ty sama przyszłaś z Włoch?”. A ona na to: „A jaki to problem? Przecież Duch Święty jest, On mnie prowadzi”. „A skąd masz tyle siły?” „Jak to skąd, Pan Jezus mi daje. Ja nic takiego nie robię, tylko idę i modlę się, odmawiam Różaniec po Różańcu. Odwiedzam kaplice i kościoły, żeby pokłonić się Panu Jezusowi, który jest w tabernakulum. I Pan Bóg się o mnie troszczy. Moim pielgrzymowaniem chcę wynagradzać i modlić się za Kościół, za księży i za młodzież”. Emma Morosini pozostaje w moim sercu jako wyraz ogromnej wiary i przynależności do Chrystusa przez Maryję. Jej twarz promieniowała radością – podkreśla s. Teresita i opowiada dalej: – Miała przy sobie listę osób, z którą szła do Matki Bożej. Odwiedzała różne sanktuaria. Była w Guadalupe w Meksyku, w Aparecidzie w Brazylii, w Luján w Argentynie, w Santiago de Compostela, Jerozolimie, Lourdes, kilkakrotnie pielgrzymowała do Fatimy, trzy razy była u naszej Pani Jasnogórskiej. Podczas tych wszystkich pielgrzymek poznała wielu ludzi i za wszystkich się modliła. Kiedyś podczas pobytu na Jasnej Górze widziała piesze pielgrzymki wchodzące do sanktuarium. Patrzyła na tę rozśpiewaną, tańczącą młodzież, machającą chustami, balonami i kwiatami, i mówiła z uśmiechem: „To jest przyszłość naszego Kościoła! Ja się za nich modlę, żeby tacy właśnie byli – oddani Bogu i Maryi”.
Wiara i... krzesełko
Siostra Teresita bywa również świadkiem niezwykłych wydarzeń, które mają miejsce na Jasnej Górze. Przywołuje jedno z nich: – Kiedyś oprowadzałam grupę ze Stanów Zjednoczonych, w której kilka osób miało problemy z chodzeniem, i mówię do nich: „Matka Boża bardzo troszczy się o nasze zdrowie, zarówno to duchowe, jak i fizyczne, a widzę, że ty, ty i ty poruszacie się o kulach”. Jedna pani miała też specjalne krzesełko, na którym co chwilę musiała przysiadać. I mówię do nich: „Zaraz będziemy przechodzić wokół ołtarza i wy tu kule zostawiacie. I patrzcie dobrze w oczy Matki Bożej, i zostawiajcie Jej wszelkie intencje. Ona wysłucha, jeśli będziecie prosić z wiarą”. Na początku oprowadzania upatrzyłam sobie wśród tych osób jedną kobietę i potem pytam ją: „A gdzie ty masz krzesełko?”. „No, jak to, przecież kazałaś zostawić, więc za ołtarzem zostawiłam...”. Okazało się, że kobieta może chodzić o własnych siłach, co wcześniej nie było możliwe, a fakt ten potwierdziły osoby towarzyszące jej podczas podróży.
Na pamiątkę tamtego wydarzenia s. Teresita do dziś przechowuje sobie jej krzesełko.