międzyludzkich relacji jest przemoc i agresja. Z twierdzeniem tym trudno się nie zgodzić. Przekonanie o jego słuszności wynika przede wszystkim z doświadczenia.
Ileż to razy przekonaliśmy się, obserwując otaczający nas świat, że przemoc jeszcze niczego nie załatwiła. Piszę o obserwacji przemocy w wymiarze globalnym - np. konfliktów międzynarodowych,
których pełno w codziennych programach informacyjnych, a także o obserwacji przemocy tej nam najbliższej. Wyzbycie się przemocy ma swoje korzenie w wewnętrznym
stanie ducha. Ten stan nazwalibyśmy pokojem myśli i serca. Nie chodzi zatem o coś, co trzeba osiągnąć, dlatego że jest dobre w swej istocie lub też jest przydatne ze względów
politycznych, lecz chodzi o wewnętrzną postawę, wcześniejszą niż każde konkretne działanie. Droga jest oczywiście bardzo długa i trudna i prowadzi przez ascezę. Trzeba
wejrzeć w siebie i odkryć w sobie samym każdy korzeń działania opartego na przemocy. Odkryć go w naszych odruchowych gestach, w grymasach na twarzy,
w emocjonalnych reakcjach, w napięciach czy antypatiach, które rodzą się w nas oraz w zrażaniu się do niektórych osób. Są to wszystko rzeczy, które na poziomie
świadomości są maskowane przez naszą umiejętność kulturalnego postępowania, a które jednak pozostają wewnątrz jak swoista zadra i mogą wybuchnąć agresją. Zadra ma to do siebie, że
chcący może ją wyrwać.
Karol Nawrocki przekazał, że razem z żoną Martą podjął decyzję, by przekazać kawalerkę w Gdańsku na cele charytatywne. Zdaniem popieranego przez PiS kandydata na prezydenta wątpliwości ws. mieszkania "mają ci, którzy nie potrafią sobie wyobrazić, że można pomagać drugiemu człowiekowi bezinteresownie".
Nawrocki w środowym oświadczeniu dla mediów stwierdził, że "zło trzeba zwyciężać dobrem". "Dlatego wczoraj podjąłem decyzję wspólnie ze swoją żoną Martą, aby przekazać to mieszkanie na cele charytatywne jednej z organizacji charytatywnych, która będzie nadal wykonywała tę misję, którą ja wykonywałem wobec pana Jerzego" - powiedział.
Choć to jeden z głównych symboli konklawe, to jego tradycja sięga jedynie nieco ponad 100 lat. Biały dym z komina zamontowanego na Kaplicy Sykstyńskiej obwieszcza światu wybór papieża. Fumata bianca weszła też na stałe do języka włoskiego jako synonim rozwiązania jakiejś sprawy, zakończenia oczekiwania.
Po raz pierwszy biały dym zwiastował wybór papieża 3 września 1914 roku, gdy wybrano kardynała Giacomo della Chiesa, który przybrał imię Benedykta XV. Wcześniej wybór papieża oznaczał… brak dymu, bowiem karty ze skutecznego głosowania archiwizowano. Dłuższa jest historia czarnego dymu. We wcześniejszych wiekach, niezależnie od tego czy konklawe odbywało się w Watykanie, czy na rzymskim Kwirynale (gdy istniało Państwo Kościelne) czerń z komina była znakiem, że wakat na Stolicy Apostolskiej trwał.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.