nierzadko dziesiątki lat, proces weryfikacji rzekomych objawień maryjnych i rozbudowane kryteria oceny mogą się wydawać przesadną ostrożnością ze strony Kościoła. Czy nie jest to
stawianie tamy Bożej łasce? - pytają niektórzy. Roztropność w osądzie jest jednak cechą mądrości, będącej darem Boga i pouczonej doświadczeniem. Do tego jeszcze dochodzi świadomość
działalności złego ducha - Ojca kłamstwa.
Wiek XX jest nazywany wiekiem objawień maryjnych. Część z nich została przez władze kościelne czy to na poziomie diecezji, czy na wyższym poziomie całego Kościoła zaaprobowana, część czeka
na ocenę, jeszcze inna została odrzucona. Jak pokazuje historia, istnieje więcej niż niebezpieczeństwo, że za prawdziwymi objawieniami maryjnymi będą następowały objawienia fałszywe. Na własnych
oczach przekonujemy się, że istnieją próby, aby prawdziwe maryjne objawienia rozmyć objawieniami fałszywymi. Rodzą się one albo przez psychiczną chorobę rzekomych wizjonerów, albo przez halucynację. Powody
mogą być bardziej prozaiczne - pragnienie sławy lub chęć zarobienia pieniędzy.
I tak na przykład: objawienia lourdzkie miały swoich fałszywych naśladowców. Ogółem w całej Europie w ciągu pięciu lat od wydarzeń lourdzkich przetoczyła się cała fala rzekomych
objawień. Historycy doliczyli się aż 150 przypadków.
Pierwszą racją ostrożności Kościoła w ocenie objawień jest ryzyko oszustwa i udawania. Po drugie. Zadaniem Kościoła, powierzonym mu przez samego Pana, jest stanie na straży integralności
Ewangelii. Jego podstawową misją jest więc wierność Słowu, które objawił Bóg. (pr)
Pomóż w rozwoju naszego portalu